Skocz do zawartości

[Stereotyp] Rowerzysta w waszym otoczeniu


Rekomendowane odpowiedzi

Wyrasta kolejny stereotyp. Deklarowany i aktywny rowerzysta musi być przeciwnikiem transportu rowerowego.

Czemu? Przecież ani nikt nic nie musi (częśc forumowiczów ma drugi rower miejski, ja również od niedawna), ani nie widzę żeby tworzył się tutaj jakiś stereotyp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sworks

Tak! Rok temu mój syn chodził do takiego klubu malucha, oddalonego ok. 2 km od domu. Jak był juz powyżej 10'C woziłem go na siodełku. Akurat bocznymi drogami ( nie ścieżkami) i przez park- trochę MTB, gdzie miał miejsce dwukrotnie wyścig dla dzieci i młodzieży.http://www.youtube.com/watch?v=tVWitVaBZKk

Wówczas główna arteria w miescie była w remoncie i dojazd autem zajmował mi w złą pogodę ponad 20 minut. Teraz syn chodzi do przedszkola, mamy ok. 200 m i chodzimy pieszo, chociaz któregoś dnia we wrześniu syn pojechał swoim rowerkiem do przedszkola.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano · Ukryte przez durnykot, 7 Grudnia 2011 - nic nie wnosi do tematu
Ukryte przez durnykot, 7 Grudnia 2011 - nic nie wnosi do tematu

Znam osobę dojeżdżającą do Warszawy, która jeździ około 20km samochodem, żeby w Grodzisku wsiąść w pociąg. PKS do Grodziska ma jakiś makabrycznie dziadowski, co 2 godziny albo i gorzej. Uważasz więc, że powinna, ku wygodzie kilkudziesięciu emerytów mieszkających w grodziskich blokach w pobliżu stacji PKP, jeździć tymże PKSem z ryzykiem, że opóźnienie pociągu zaowocuje czekaniem 2h lub jeździć rowerem 20km po drodze wojewódzkiej? W normalnych ciuchach, z torebką przewieszoną przez jedno ramie i laptopem przez drugie, czasem w niesprzyjających warunkach atmosferycznych?

 

Oczywiście w takiej sytuacji najlepszym wyjsciem będzie samochód. Już wielokrotnie pisałem, ze samochód nie nadaje się do jazdy po mieście (i wciąż tak uważam), za to świetnie sprawdza się jako środek transportu na terenach wiejskich, gdzie w grę wchodzą większe odległości, a natężenie ruchu jest małe.

 

W wypadku tego miasta problemem nie jest to, że ludzie dojeżdżają samochodami do stacji, tylko to, że nie ma sporego parkingu P&R z wygodnym dojściem do stacji. No chyba, że wolisz żeby zamiast zostawiać te samochody w Grodzisku dojeżdżali nimi do Warszawy, owszem wtedy byłoby tam pusto.

 

Tak sobie myslę, że lepszym rozwiązaniem byłby duży P&R nie w Grodzisku, lecz przy jakiejś wiejskiej stacji za Grodziskiem - ludzie z całego powiatu dojeżdżaliby właśnie tam, nie korkując tym samym miasta.

 

Swoją drogą naprawdę trzeba mieć coś z głową, żeby zakładać drugie konto na forum, na którym dostało się krótkoterminowego bana...

 

Och, jaka merytoryczna uwaga, brawo :D

 

Ja po prostu chcę kontynuować całkiem ciekawą dyskusję i mam to gdzieś, że jakiś niewyspany moderator usiłuje mi to fizycznie uniemożliwić, wcinając się między wódkę a zakąskę i dodatkowo podnosząc tempraturę, która zdążyła już sobie opaść, nim Pan Admin wtrącił się w to wszystko.

 

Czasem potrzeba wykazania swoich świętych racji jest większa niż trudy zakładania nowych kont :D I to wszystko przy zachowaniu pełnego spokoju i braku frustracji :D

 

O, witaj ponownie, mistrzu merytoryki i miłośniku szybkości :D

Odnośnik do komentarza

U mnie to wygląda tak, że staram się nie mówić o tym że jeżdże, że byłem tam i tam na rowerze. Ten kto nie jeździ i tak tego nie zrozumieć, że można, że daleko rowerem jest ciekawiej i to znacznie bardziej niż samochodem. Dopiero gdy pytają co robię, wymieniam rower na końcu. Wolę rozmawiać o tym z ludźmi jeżdżącymi.

Moja dziewczyna na szczęście tez jeździ rowerem. Jako jedyna z roku, jeździ na uczelnie rowerem. Dzisiaj tez pojechała. Na początku powiedzieli jej że jest nienormalna. Na uczelnie ma 4km. 15 minut i jest na miejscu. Autobus w godzinach szczytu jedzie pół godziny, doliczając jeszcze postój na przystanku. Samochodu nie mamy. Niektórzy bajkerzy obawiają się go mieć, bo " ta maszyna potrafi zmusić do wygodnictwa" ;) .

Jak ktoś powiedział, za wygodę się płaci... tylko nie zawsze pieniędzmi;)

 

 

Rowerzysta w dzisiejszych czasach i tak zaczyna być już postrzegany jako ktoś mocny fizycznie i psychicznie. Potrafi jechać w każdą pogodę i dba przy tym o swoje zdrowie. Niestety drugi obraz to schlany dziadek na 30 letnim rowerze, o którym mówi się w wiadomościach, że wpadł pod tira.

 

Kiedyś jechałem rowerem przez miasto, a dwie lachony mówią "tak szybko pedałuje, a wolno jedzie, ale typ". Ewolucja jeszcze nie dała im wiedzieć co to szybka kadencja...

 

Do ludzi musi dotrzeć w końcu to, że rower to wspaniały wynalazek który pozwala nam się cofnąć w czasy, gdy ruch pozwalał ludziom żyć w zdrowiu bez chorób cywilizacyjnych. Przecież każdy wie, że działanie czynników zewnętrznych na organizm, wzmacnia go. Ja na przykład nie choruje już około 5 lat, odkąd prawie codziennie jeżdżę rowerem w każdych warunkach. Nawet lubię dostawać śniegiem po twarzy :D czuję się jakoś tak pierwotnie wolny... bez całego tego uzależnienia od cywilizacji.

 

Człowiek to maszyna, musi działać tam gdzie powinna, bo nie została stworzona tylko do leżenia i siedzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rowerzysta w dzisiejszych czasach i tak zaczyna być już postrzegany jako ktoś mocny fizycznie i psychicznie.

 

Jest rowerzysta i jest rowerzysta. Jak mówię w pracy, że jeszcze jeżdżę rowerem, to ludzie otwierają szeroko oczy - i to deklarowani rowerzyści, którzy robią dystanse (pojedynczy przelot) większe niż ja. Powtórzę się. Znaczna część uczestników tego forum jest poza percepcją przeciętnego Kowalskiego i poza zasięgiem przeciętnego rowerzysty. Szeroko dostępne tanie rowery spowodowały, że do grona rowerzystów zaczęły dołączać jednostki, które jeżdżą mało/bardzo mało. I śmiem zaryzykować stwierdzenie, że zaczynają być wyraźnie widoczne w sensie w przewadze. Mówi się, że ludzie jeżdżą coraz więcej - błąd. Coraz więcej ludzi ma rower i czasem na nim jeździ, nie koniecznie dużo. Sztuka jest sztuka.

 

No i teraz pytanie... Co znaczy mało?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sworks

Mało? Hmm autem rocznie 10.000 km to jest mało- tyle robie średniorocznie odkąd kupiłem auto- 50 tys 5 lat. Rowerem w 15 lat- 100.000 km...

Mało to 1000 km rocznie tak mi się zdaje- rowerem. Mi ostatnio wychodzi ok. 5 tys/rok. Od marca do października.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do ludzi musi dotrzeć w końcu to, że rower to wspaniały wynalazek który pozwala nam się cofnąć w czasy, gdy ruch pozwalał ludziom żyć w zdrowiu bez chorób cywilizacyjnych. Przecież każdy wie, że działanie czynników zewnętrznych na organizm, wzmacnia go. Ja na przykład nie choruje już około 5 lat, odkąd prawie codziennie jeżdżę rowerem w każdych warunkach. Nawet lubię dostawać śniegiem po twarzy :D czuję się jakoś tak pierwotnie wolny... bez całego tego uzależnienia od cywilizacji.

 

Hehe, mam podobnie :) Też mnie choroby nie łapią, a śmigam na zimnie, na deszczu i wietrze. Siedzę w pokoju z kolegą-samochodziarzem, co to nawet dystanse rzędu 3km robi samochodem - on mi mówi, że nie wyobraża sobie jeździć rowerem "w taką pogodę". A ja na przykład nie wyobrażam sobie mieć duży brzuch tak jak on i tak jak on notorycznie chorować :)

 

Cóż, każdy ma inną wyobraźnię :D

 

Mówi się, że ludzie jeżdżą coraz więcej - błąd.

 

Czy ja wiem? Parę lat temu baardzo trudno było spotkać rowerzystę w Warszawie w taką pogodę jak dzisiaj. A teraz całkiem sporo ich jeździ (no może nei tłumy, ale ilość zauważalna). Choć oczywiście zgadzam się z tym, że większośc posiadaczy rowerów wciąż szybko "kończy sezon".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej "fabryce" (duża korporacja)i środowisku nie isteniej stereotyp rowerzysty - nie ma znaczenia kto czym dojeżdza do pracy, można i na chulajnodze i nikogo to nie zainteresuje. Ważne, żeby w pracy prezentował się schludnie, na codzień jeansy są akceptowane. Wpółpracuje z dużą ilością firm i też nie wydaje mi się żeby występowały w nich jakieś stereotypy w zależności kto czym dojeżdza do pracy, ważne jest co reprezentuje swoją osobą.

Ja mam 4 km do pracy i dojeżdzam samochodem lub maxi-skuterem dla frajdy z jazdy i w zależności od potrzeb i pogody - puszką jadę 10-15 min., skuterem poniżej 10 min. ale chwile zajmuje przygotowanie (kurtka, kask itp.) i wyciągnięcie go z garażu. Rowerem nie dojeżdzam bo to dla mnie sporo zachodu z wyciągnięcime go z piwnicy i nawet w jeansach niewygodnie, a dla 15 min. jazdy nie ma sensu się przebierać. Zresztą dojazd rowerem wymaga przebicia się przez skrzyżowanie Doliny Służewieckiej z Puławską. Rowerem jeżdzę po pracy i weekendy - sam lub ze znajomymi robie trasy po około 50 km lub z rodziną np. 15 km do dziadków na niedzielny obiad (wtedy z fotelikiem dla dziecka i innym rowerem).

Reasumując każdy ma prawo wyboru czym chce jeździć i kiedy, nic nam do tego i nie rozumiem tego bicia piany w tym wątku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam niecałe 2 km do szkoły i bez problemu chodzę na nogach.

Rowerem jeżdżę w wiosnę i jesienią do szkoły gdy pogoda na to pozwala. :thumbsup:

I w zimę czasami ale to różnie. :icon_confused:

No i oczywiście w całe lato przejeżdżę.

Mieszkam w małej miejscowości i chyba ja z kumplem jesteśmy rowerowo najbardziej aktywni.

Jak wiadomo w małych zbiorowościach tworzy się efekt zwany "plotkarstwem".

Ale szczerzę mam gdzieś jak na mnie ludzie patrzą i co sobie myślą.

Ja jestem tolerancyjny i nie przeszkadza mi to co inni ludzie robią.

Więc chyba nie ma się za bardzo czym przejmować.

:starwars:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej "fabryce" (duża korporacja)i środowisku nie isteniej stereotyp rowerzysty - nie ma znaczenia kto czym dojeżdza do pracy, można i na chulajnodze i nikogo to nie zainteresuje. Ważne, żeby w pracy prezentował się schludnie, na codzień jeansy są akceptowane. Wpółpracuje z dużą ilością firm i też nie wydaje mi się żeby występowały w nich jakieś stereotypy w zależności kto czym dojeżdza do pracy, ważne jest co reprezentuje swoją osobą.

Ja mam 4 km do pracy i dojeżdzam samochodem lub maxi-skuterem dla frajdy z jazdy i w zależności od potrzeb i pogody - puszką jadę 10-15 min., skuterem poniżej 10 min. ale chwile zajmuje przygotowanie (kurtka, kask itp.) i wyciągnięcie go z garażu. Rowerem nie dojeżdzam bo to dla mnie sporo zachodu z wyciągnięcime go z piwnicy i nawet w jeansach niewygodnie, a dla 15 min. jazdy nie ma sensu się przebierać. Zresztą dojazd rowerem wymaga przebicia się przez skrzyżowanie Doliny Służewieckiej z Puławską. Rowerem jeżdzę po pracy i weekendy - sam lub ze znajomymi robie trasy po około 50 km lub z rodziną np. 15 km do dziadków na niedzielny obiad (wtedy z fotelikiem dla dziecka i innym rowerem).

Reasumując każdy ma prawo wyboru czym chce jeździć i kiedy, nic nam do tego i nie rozumiem tego bicia piany w tym wątku.

panie Krzysztofie,

z mojego puntu widzenia

współczucie dla pana i auta.

4 km autem do pracy w W-wie?

nie na moje nerwy, by to było , i szkoda by mi było: auta, czasu i pieniędzy. Ale każdy lubi to co lubi.

poza tym w jeansach na rower?, to faktycznie najgorsze rozwiązanie, takie spodnie to robocze są na koń.

Poruszam się wyłącznie rowerem po W-wie, nie ubieram się jakoś specjalnie, bo po co się przebierać.

robiłem różne zestawienia czasowe, dla róznych środków komunikacji, pociąg ,metro, autobus , auto.

tak do 20 km

wygrywa rower,

potem metro

pociąg

....

ale najważniejsze

być zadowolonym i wietrzyć kółka czasem

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

panie Krzysztofie,

z mojego puntu widzenia

współczucie dla pana i auta.

4 km autem do pracy w W-wie?

nie na moje nerwy, by to było , i szkoda by mi było: auta, czasu i pieniędzy. Ale każdy lubi to co lubi.

poza tym w jeansach na rower?, to faktycznie najgorsze rozwiązanie, takie spodnie to robocze są na koń.

Poruszam się wyłącznie rowerem po W-wie, nie ubieram się jakoś specjalnie, bo po co się przebierać.

robiłem różne zestawienia czasowe, dla róznych środków komunikacji, pociąg ,metro, autobus , auto.

tak do 20 km

wygrywa rower,

potem metro

pociąg

....

ale najważniejsze

być zadowolonym i wietrzyć kółka czasem

pozdro

 

Panie Radku,

Paliwo służbowe więc nie ma problemu :icon_wink: czas dojazdu rowerem = czasowi dojazdu puszką

I tak skuter najszybszy, do +10 C bez deszczu/śniegu wygrywa z puszką najczęściej. Kupiłem go jak miałem do pracy 20 km w korkach i jest najlepszym rozwiązaniem, duży laptop + kupa rzeczy wchodzi do schowka pod siedzeniem, wysoka szyba i płozy chronią przed warunkami atmosferycznymi, jedzie się dużo szybciej niż rowerem, pali 3 l/100 km, na każdych światłach jest pool position tylko tak samo jak na rowerze wdycha się spaliny puszek ale za to krócej.

 

Po pracy i tak zazwyczaj jakiś sport jest grany więc ruchu mi nie brakuje. Rower też nie ma szans porosnąć pajęczyną, szczególnie, że ostatnio kupiłem nowy i ciągle nie mogę się nim nacieszyć.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gratulacje , cóż to za nabytek?

ja na wiosnę też nowy - używany nabyłem.

Cuba - krosowego - musiałem się przyzwyczaić do zaawansowanych technologii :)

a co do darmowej benzyny w służbowych autach, to niestety każdy za to płaci, i pracownicy i klienci.

Ja używam służbowego tylko gdy jadę w Polskę.

czyż nie było by miło gdyby w W-wie ilość aut zmniejszyła się o np 50%?

o ileż przyjemniej było by jeździć rowerkiem?

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, no ja mieszkam w dużym mieście gdzie na szczęście jeździ rowerami bardzo duża liczba osób. Fajnie jest widzieć ludzi, którzy są profesjonalnie ubrani i mają niezły sprzęt. Dużo ludzi spotyka się w parkach i na wałach nad Odrą, często bywa też tak że rowerzystów jest więcej niż spacerowiczów, to bardzo miły widok. Wielu ludzi jeździ rowerami do pracy i szkoły. Mam wrażenie że ogólnie w dużych miastach rower jest czymś normalnym i nabiera coraz większego znaczenia, wielu ludzi traktuje go jako "coś dla zdrowia" a nie tylko jako sposób na zakorkowane miasto. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gratulacje , cóż to za nabytek?

ja na wiosnę też nowy - używany nabyłem.

Cuba - krosowego - musiałem się przyzwyczaić do zaawansowanych technologii :)

a co do darmowej benzyny w służbowych autach, to niestety każdy za to płaci, i pracownicy i klienci.

Ja używam służbowego tylko gdy jadę w Polskę.

czyż nie było by miło gdyby w W-wie ilość aut zmniejszyła się o np 50%?

o ileż przyjemniej było by jeździć rowerkiem?

pozdro

Stałem się naprawdę szczęśliwym posiadaczem roweru Giant Talon 1 - dla mnie to ogromny progres po porzednim sprzęcie i chyba z 5 kg lżej na masie. Do starego roweru zamierzam dołożyć trail gator i w przyszłym sezonie holować dzieciaka na rowerku. Giant będzie jeździł na dłuższych trasach i amatorsko w maratonach MTB.

Może bym się nawet przekonał na dojazd do pracy na rowerze mimo, że w moim przypadku nic nie zyskuje na czasie dojazdu ale zniechęcają mnie uciążliwości z wyciąganiem roweru z piwnicy, strojem oraz co ważne brakiem sensownego miejsca do trzymanie rowerów pod "fabryką".

Jak pisałem, najczęściej wybieram skuter, chyba że pogoda mocno odstrasza, tak więc nie zwiększam ilości puszek na drogach :)

Również gratuluje nowego nabytku :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety w moim otoczeniu też jestem postrzegany jako dziwak, mimo że mieszkam obok Warszawy, a pracuję i dojeżdżam do pracy rowerem do Warszawy. Przez 5 lat jeżdżenia regularnie na rowerze ciągle słyszę to samo:

-Od matki, że zniszczę sobie zdrowie..... (tłumaczenia, że to ruch i świeże powietrze są dla mnie korzystne, na nic się zdają)

-Siostra w kółko pyta czy nie zimno mi tak jeździć (a jeżdżę przez cały rok)

-Od kolegów oczywiście standardowo, czy nie lepiej jeździć samochodem, przecież jest wygodniej. Albo to chociaż kup sobie motor, czy skuter.....

-Od pracowników, czy jak będzie śnieg sypał i będzie - 10C to dalej będę jeździł? - Musisz mieć zdrowie i kondycję, by dziennie 26 km w jedną stronę jeździć (tak jakby myśleli, że pewni ludzie rodzą się z kondycją, a nie zapracowali sobie na nią trenując).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Mieszkam w gminie sąsiadującej z B-B, Żywcem i Szczyrkiem.Pracując w sklepie rowerowym na terenie tej gminy, zauważyłem pewien tręd.A więc zacznę od początku. Po wypadku na motocyklu , postanowiłem wsiąść na bika w formie rechabilitacji i tak się zaczęło. Tak więc średniej klasy rower buty spd , lajkra i kask i maratony pot bród itd. W danym roku przyszedł bum na rowery DJ i wszyscy nadziani kumple mają i śmiech (gdy oni pod sklepem naubierani z super maszynami stoją i piją piwo ja jade z gór uwalony totalnie śmierdzący itd)a na co tobie taki rower teraz wszyscy po mórkach skaczą - ja na to niech skaczą , następny czas przyszedł na FR i DH wszyscy zmiana rowerków i sytułacja opisana wyżej , następny czas moda na BMX i ta sama sytułacja sytuacja teraz przerabiam to samo tyle że z modą na fixy, ostre.Sporo pseudo Bikerów u nas idzie za modą i tyle . Starsze osoby podziwiają ludzi jeżdżących na rowerach i często wspominają swoje lata młodości gdy co poniektórzy należeli do klubów zresztą sporo właśnie starszych osób jeździ na starych ukrainach i wychodzi im to lepiej niż kozakom ze sprzętami:P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...