Skocz do zawartości

[Jazda po chodniku]A groźby pieszego?


Rekomendowane odpowiedzi

Zgadzam się z tezą o jak największej ilości rowerków na drodze. Tylko jest małe ALE ,tak małe, że ludzie nie bez powodu omijają kiedy mogą polskie drogi, choćby z faktu nieprzystosowania ich na wielu odcinkach do niekolizyjnego ruchu

To nie tylko kwestia bezpieczeństwa, które w sumie jest niezłą wymówką. To też jazda na skróty, bo tak wygodniej i w dużej mierze przyzwyczajenie.

Jako dziecko rodzice zabraniają nam jazdy po ulicy, potem długa przerwa i jak znowu zaczynamy jeździć, to strach wyjechać na jezdnię, więc turlamy się po chodniku i pogłębiamy przyzwyczajenie. A potem ciężko się przestawić na inną jazdę.

 

PS. Ciężko stworzyć infrastrukturę bezkolizyjną (budować kładki i estakady?). Właśnie jazda jezdnią jest mniej kolizyjna, bo jest się uczestnikiem w centrum ruchu. Wydzielona droga lub chodnik przecinają jezdnię i w świadomości istnieją jako oddzielne byty nie uczestniczące w ruchu (a raczej zawadzające itp.).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staram się uważać na rowerzystów, jednak miałem przypadki gdy gwałtownie wpadali na pasy. Taki momenty są naprawdę fest stresujące. Pamiętaj że za samochodem mogą jechać inne auta. Reakcja przeciętnego kierowcy to gwałtowne wbicie hamula w podłogę, tym samym z tyłu też się mogą przytulić w tyłek...

 

Może nie jasno opisałem swoją sytuację, ponieważ sprawa wyglądała tak, iż ja już byłem na pasach, gdy kierowca z pełną prędkością wyskoczył zza zakrętu, lecz miał pewien dystans ok. 100m na reakcję, chociaż z jego prędkością te 100m nie dałoby wielkiej różnicy, jeżeliby mnie potrącił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to w czym problem? Miał 100m przed przejściem zatrzymać się, wyjść z samochodu, rozejrzeć się przez lornetkę czy na pasy nie ma zamiaru wjechać ktoś na rowerze, następnie dojechać do pasów i przy nich powtórzyć wszystkie te czynności?? 100m wystarczyłoby na zatrzymanie samochodu z prędkości 100km/h wliczając czas reakcji itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to w czym problem? Miał 100m przed przejściem zatrzymać się, wyjść z samochodu, rozejrzeć się przez lornetkę czy na pasy nie ma zamiaru wjechać ktoś na rowerze, następnie dojechać do pasów i przy nich powtórzyć wszystkie te czynności?? 100m wystarczyłoby na zatrzymanie samochodu z prędkości 100km/h wliczając czas reakcji itp.

 

W sytuacji opisanej przez SzalonySzaleniec, 100m jest dość optymistyczne. 100 km/h to tak trochę nie oddaje realiów. Jest to prędkość mniej więcej 28 m/s, czyli na zatrzymanie masz 3 sekundy włączając w to reakcję. Droga hamowania samochodu klasy średniej to mniej więcej 40m, ale mierzone w ściśle określonych warunkach - że tak powiem laboratoryjnych. Jeżeli mówimy o sytuacji w której dodatkowo wychodzi się z zakrętu, rozpoczęcie skutecznego hamowania podczas takiego manewru jest dość trudne.

 

Wyszedł z samochodu i ostro się darł na mnie a że miałem słuchawki to miałem go gdzieś hehe, uciekłem mu bo pewnie skończyłby się na bójce i w tym wypadku mógłbym go oskarżyć o próbę pobicia, chociaż z drugiej strony mógłby powiedzieć, że przejeżdżałem rowerem przez pasy, gdzie powinno się przeprowadzać, ale raczej to kierowca by większe straty poniósł.

 

Ty w najgorszym wypadku dostałbyś mandat, on mógłby odpowiadać z Kodeksu Karnego, więc... Swoją drogą jest to poprostu piękne, że ludzie są święcie przekonani o usprawiedliwionym dawaniu "nauki" innym w takich sytuacjach. :confused:

 

Jako dziecko rodzice zabraniają nam jazdy po ulicy, potem długa przerwa i jak znowu zaczynamy jeździć, to strach wyjechać na jezdnię, więc turlamy się po chodniku i pogłębiamy przyzwyczajenie. A potem ciężko się przestawić na inną jazdę.

 

Dzieci, szczególnie małe są równie obliczalne jak pijani, więc jest sens, aby turlały się po chodniku. Miałem wiele sytuacji w której dziecko jechało mi prosto na czołówkę i nic z tego sobie nie robiło. Dzieci potrafią patrzeć w jedną stronę, a jechać w drugą, nie mówiąc już o braku podzielności uwagi oraz przeciętnych umiejętnościach w prowadzeniu roweru.

 

PS. Ciężko stworzyć infrastrukturę bezkolizyjną (budować kładki i estakady?). Właśnie jazda jezdnią jest mniej kolizyjna, bo jest się uczestnikiem w centrum ruchu. Wydzielona droga lub chodnik przecinają jezdnię i w świadomości istnieją jako oddzielne byty nie uczestniczące w ruchu (a raczej zawadzające itp.).

 

W Polsce zawsze jest problem z bezkolizyjnością. Mój kolega był w stanach i był zaskoczony. Tam gdzie tylko się daje, jest wydzielony pas do lewoskrętu. U nas radośnie puszcza się trzy pasy do jazdy na wprost i oczekuje się od kierowcy czy rowerzysty by wykonał bezpieczny manewr lewoskrętu. Poza tym na zachodzie, tam gdzie są problematyczne skrzyżowania, robi się ronda. W Polsce? Jest w tej kwestii coraz lepiej, ale przydałoby się więcej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hahaha :icon_lol::icon_lol::icon_lol: Tyle lat żyjesz w Polsce i jeszcze się nie nauczyłeś, że kolejne podatki nie idą na infrastrukturę tylko na podwyżki dla urzędasów?

 

 

Czasu komuny już minęły, nie wiem czy zauważyłeś. Teraz samochód nie jest przywilejem ale narzędziem pracy. Skoro jesteś taki mądry to też zapłać za OC, podatek drogowy, rejestrację, badanie techniczne i dopiero wsiadaj na rower, bo póki co rowerzyści są pasożytami na drodze, jeżdżą a nie płacą jak inni kierowcy czy motocykliści.

 

Ale zauważ, Panie Kolego, że rowerzyści nie dewastują dróg oraz nie mają negatywnego wpływu na środowisko, zatem dlaczego mieliby płacić np. podatek drogowy? Ponadto, gdy spowoduję kolizję i uszkodzę komuś mienie, to mam obowiązek do jego naprawy, więc nie posiadając OC muszę zapłącić z własnej kieszeni, a nie z kasy ubezpieczyciela. Zatem argumet o pasożytach jest cokolwiek chybiony. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci, szczególnie małe są równie obliczalne jak pijani, więc jest sens, aby turlały się po chodniku. Miałem wiele sytuacji w której dziecko jechało mi prosto na czołówkę i nic z tego sobie nie robiło. Dzieci potrafią patrzeć w jedną stronę, a jechać w drugą, nie mówiąc już o braku podzielności uwagi oraz przeciętnych umiejętnościach w prowadzeniu roweru.

Małe (do lat 10), to nie mają prawa same jeździć po ulicy. Jak masz na myśli takie całkiem małe, które nie kojarzą co się dzieje, to od pilnowania są rodzice.

A starsze można nauczyć. Problem w tym, że jeżeli się u nas uczy, to przeważnie na zamkniętym placu w oderwaniu od prawdziwego ruchu, więc jak ma wyrobić sobie prawidłowe nawyki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zekker, masz dziecko/ci? O jakiej ty jeździe po ulicy mówisz, w przypadku dziecka nawet powyżej 10 lat ( nie mam na myśli od 16 lat wzwyż)po tym co piszesz wszystko mówi o tym,że ojcostwo jeszcze przed tobą :)albo wcale. Bo nie każdy chce zostać rodzicem ,to też zrozumiałe.

 

Uczą na zamkniętych oderwanych od rzeczywistości placach,a ty będziesz uczył 5 latka,w realnej rzeczywistości,zanim się obejrzysz- będziesz nosił kwiatki na cmentarz.Podrośnięte dzieciaki nie mają szans w dżungli ulicznej,nim zdążą dojrzeć staną się klakami lub będą wąchać kwiatki od dołu. Tak -nasze drogi potrzebują masy cyklistów,ale niech bohaterami zostają nie podrastające dzieci, a starsi stażem z racji wieku i DOJRZAŁOŚCI PSYCHICZNEJ, która na pewno nie jest domeną 15 latków. Nasze drogi wymagają bohaterów i ODWAGI a bohaterstwo wymaga ofiar- zostawmy je tym bardziej doświadczonym z racji wieku. Niech przecierają szlaki i przyzwyczajają kierowców do normalności roweru na drodze, dadzą przykład młodszym następcom, oni z pewnością to dostrzegą Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak -nasze drogi potrzebują masy cyklistów,ale niech bohaterami zostają nie podrastające dzieci, a starsi stażem z racji wieku i DOJRZAŁOŚCI PSYCHICZNEJ, która na pewno nie jest domeną 15 latków. Nasze drogi wymagają bohaterów i ODWAGI a bohaterstwo wymaga ofiar- zostawmy je tym bardziej doświadczonym z racji wieku.

 

Coś w tym jest z tą dojrzałościa psychiczną, przyda się też bardzo _odporność_ psychiczna (w sumie jedno z drugim idzie w parze). Dorosły człowiek z bagażem jakichś tam doświadczeń ją ma (a przynajmniej mieć powinien), dzieciak niekoniecznie. Pamiętam to po sobie, gdy miałem te 15 lat i ośmieliłem się wyjechać rowerem na głowne ulice w Warszawie. Wtedy nasi szaleni kierowcy nieźle mnie wystraszyli i szybko uciekłem na chodnik. Dopiero jak byłem ileś lat starszy, to lawina wyjących i trąbiących blaszaków przestała mnie ruszać. Jako 15-latek nie wytrzymałem presji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak -nasze drogi potrzebują masy cyklistów,ale niech bohaterami zostają nie podrastające dzieci, a starsi stażem z racji wieku i DOJRZAŁOŚCI PSYCHICZNEJ, która na pewno nie jest domeną 15 latków.

 

No... Niedojrzałych psychicznie to i wśród dorosłych można spotkać. Moim zdaniem u dzieci poniżej 13 roku życia jest raczej problem dojrzałości psychoruchowej i brak doświadczenia, co uniemożliwia sprawne przewidywanie, które w poruszaniu się w ruchu, czy to na ścieżkach rowerowych czy na ulicy jest kluczowe. Ja w wieku 15 lat miałem za sobą już blisko 10 lat doświadczenia w poruszaniu się na rowerze, ale po ruchliwych ulicach zacząłem dopiero jeździć mniej więcej dopiero w wieku 13 lat, a tylko po ulicy (i na długich dystansach) zacząłem jeździć mając lat 15. Nie zawsze tak jest, że ktoś dostaje pierwszy rower w wieku 5 lat, więc z tym doświadczeniem jest różnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zekker, masz dziecko/ci? O jakiej ty jeździe po ulicy mówisz, w przypadku dziecka nawet powyżej 10 lat ( nie mam na myśli od 16 lat wzwyż)po tym co piszesz wszystko mówi o tym,że ojcostwo jeszcze przed tobą :)albo wcale. Bo nie każdy chce zostać rodzicem ,to też zrozumiałe.

 

Uczą na zamkniętych oderwanych od rzeczywistości placach,a ty będziesz uczył 5 latka,w realnej rzeczywistości,zanim się obejrzysz- będziesz nosił kwiatki na cmentarz.Podrośnięte dzieciaki nie mają szans w dżungli ulicznej,nim zdążą dojrzeć staną się klakami lub będą wąchać kwiatki od dołu. Tak -nasze drogi potrzebują masy cyklistów,ale niech bohaterami zostają nie podrastające dzieci, a starsi stażem z racji wieku i DOJRZAŁOŚCI PSYCHICZNEJ, która na pewno nie jest domeną 15 latków. Nasze drogi wymagają bohaterów i ODWAGI a bohaterstwo wymaga ofiar- zostawmy je tym bardziej doświadczonym z racji wieku. Niech przecierają szlaki i przyzwyczajają kierowców do normalności roweru na drodze, dadzą przykład młodszym następcom, oni z pewnością to dostrzegą Pozdrawiam.

:o OMG

Nie chcę zbyt osobiście, ale ten tekst jest histeryczny. Drogi to naprawdę nie jest pole bitwy, gdzie każdy tylko czeka, żeby sprzątnąć jakiegoś rowerzystę. A odwaga jest jedynie potrzebna, żeby przemóc swoje lęki i uprzedzenia :)

Owszem nie planuję w najbliższej przyszłości.

 

Na początek coś o wieku, jeździe po ulicy i prawie. Czyli nie przesadzajmy, że chcę wpychać 5 latki na jezdnię.

Jak jest u nas. Pierwsze zdjęcie doskonale przedstawia jak się u nas "szkoli". Czy po jeździe na takim placu można się oswoić z ruchem? Przecież, żeby jeździć samochodem trzeba zdać na mieście, a rowerem wystarczy tylko plac...

Na koniec materiał promocyjny. Polecam zdjęcie gromadki dzieci.

 

To teraz po kolei. 5 latkowi z punktu widzenia prawa nie wolno jeździć po ulicy nawet pod opieką dorosłego. Ale po osiedlowych chodnikach można spokojnie poprowadzić dziecko na rowerze do przedszkola.

Dalej z biegiem lat można coraz dalej i w większym ruchu: uliczki osiedlowe, strefy uspokojonego ruchu itd. Zaczynanie od głównej ulicy w mieście jest głupotą. Tak samo uczysz się chodzić, najpierw w domu, potem po podwórku. Najpierw z rodzicami, dziadkami, ciotkami, potem z kolegami po podwórku, a w końcu samodzielnie. Jazda rowerem to taka sama edukacja jak każda inna, więc dlaczego mamy podchodzić inaczej?

 

Z tego co mi wiadomo, to program nauki jazdy w ruchu ulicznym gdzieś w Polsce był prowadzony. Niestety nie pamiętam gdzie, musiałbym popytać tu i ówdzie.

W Gdańsku były przymiarki do takiej nauki, ale ciężko było z chętnymi szkołami (jeżeli dobrze pamiętam kilku nauczycieli przeszło szkolenie na instruktora). Tak samo musiałbym popytać czy projekt się rozwinął.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co mi wiadomo, to program nauki jazdy w ruchu ulicznym gdzieś w Polsce był prowadzony. Niestety nie pamiętam gdzie, musiałbym popytać tu i ówdzie.

W Gdańsku były przymiarki do takiej nauki, ale ciężko było z chętnymi szkołami (jeżeli dobrze pamiętam kilku nauczycieli przeszło szkolenie na instruktora). Tak samo musiałbym popytać czy projekt się rozwinął.

Obstawiam, że nie przejdzie - nauczyciele będą zwyczajnie bali się czegoś takiego np czy nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności gdy takie dziecko wpadnie pod samochód. I nie ma co się dziwić, oni też mają dzieci na utrzymaniu i nie chcą trafić do więzienia bo jakieś dziecko na hasło "stój" pojedzie dalej albo zacznie jechać zygzakiem na ulicy.

 

Nie chcę zbyt osobiście, ale ten tekst jest histeryczny. Drogi to naprawdę nie jest pole bitwy, gdzie każdy tylko czeka, żeby sprzątnąć jakiegoś rowerzystę. A odwaga jest jedynie potrzebna, żeby przemóc swoje lęki i uprzedzenia

To jeszcze na zauważyłeś, że na forum pojawiła się grupa masochisto-histeryków uważających, że każdy niejadący na rowerze na nich poluje? :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Małe (do lat 10), to nie mają prawa same jeździć po ulicy. Jak masz na myśli takie całkiem małe, które nie kojarzą co się dzieje, to od pilnowania są rodzice.

A starsze można nauczyć. Problem w tym, że jeżeli się u nas uczy, to przeważnie na zamkniętym placu w oderwaniu od prawdziwego ruchu, więc jak ma wyrobić sobie prawidłowe nawyki?

 

A gdzie niby zaczyna się naukę? Na środku ulicy? :icon_mrgreen: I niby te oderwane miejsca przeszkadzają w późniejszym wieku wyrobić prawidłowe nawyki? Bez komentarza. Do tego się odniosłam, tekst mówi sam za siebie,a te starsze ,to takie raptem starsze,że kierowcy mieliby dodatkowy stres, policja dodatkową robotę, grabarze również i nie ma co ściemniać,że tak by było, także niedżwiedź jeśli zauważenie trywialnej rzeczywistości bierzesz za histerię to dla mnie masz problem i nie tylko dla mnie. Kończę już temat bez końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak przeszkadzają, bo w momencie nauki nie oswaja się z ruchem. Po zdaniu na kartę rowerową dzieciak ma uprawnienia do poruszania się po drodze, ale nie zna tego środowiska. Dodatkowo oswajać się z nim musi sam, bez przeszkolonych instruktorów. Do tego presja rodziców: Tylko nie wyjeżdżaj na ulicę. A im starszy człowiek tym wolniej się uczy ;)

No i jak zwykle sprowadzasz całą sytuację do nagrobka :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo oswajać się z nim musi sam

 

jak to sam?!?!? Smierdzącym obowiązkiem rodzica jest powoli wprowadzić go w jazdę po ulicach. Najpierw małych, osiedlowych potem większych....

 

 

Do tego presja rodziców: Tylko nie wyjeżdżaj na ulicę

 

Jeżeli tak właśnie robią to powinni mieć jakiegoś pieska, tudzież świnkę morską, nie dzieci... Umówmy się każdy zdrowo rozsądkowy rodzic najpierw sam sprawdzi umiejętności dziecka, zanim wypuści na ulicę....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodnie z prawem karta rowerowa uprawnia do poruszania się po drogach. problem w tym, że taki kurs i egzamin nie zapewni prawidłowego wyszkolenia.

Zdroworozsądkowy rodzić, to sam nauczy przed egzaminem na kartę ;)

 

Ano sam, bo rodzic nie ma czasu, ochoty na rower, bo rower to zabawa (więc po co jazda po ulicy) i jeszcze wiele takich "bo cośtam".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak przeszkadzają, bo w momencie nauki nie oswaja się z ruchem. Po zdaniu na kartę rowerową dzieciak ma uprawnienia do poruszania się po drodze, ale nie zna tego środowiska. Dodatkowo oswajać się z nim musi sam, bez przeszkolonych instruktorów. Do tego presja rodziców: Tylko nie wyjeżdżaj na ulicę.

 

Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że słabym ogniwem w tym łańcuchu są rodzice. W majestacie swojej władzy rodzicielskiej i chęci nauki, wjeżdżają z dzieckiem, które ledwie się kolebie na rowerze, na ruchliwe ścieżki rowerowe, na zasadzie: "zajmujemy całą ścieżkę i z drogi wszyscy, bo my się tu uczymy". W myśl tej zasady dają dzieciom zbyt duże pole manewru, które przede wszystkim ze względu na swoje umiejętności predyspozycje psychoruchowe w ogóle nie powinny się tam znaleźć. I tu nie chodzi wcale o to, co jest dozwolone w świetle przepisów, tylko zdrowy ludzki rozsądek, a czasem i kulturę.

 

Jeżeli chodzi o naukę jazdy w ruchu miejskim, to takie coś nie powinno mieć w ogóle miejsca. Musi się to odbywać na takiej zasadzie jak powiedział ElDiablo. Rower to nie jest nauka jazdy "L". Obok nie ma instruktora, który w razie czego wciśnie hamulec, gdy kursant spanikuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ja bym powiedział że pierwsza fota, czy też przedstawiciele miasta gdzie została dokonana stawiają na rozwój przeciętnego rowerzysty.....

To ma umotywować do wykonania dodatkowego zabezpieczenia (pływaki jakieś czy cuś - w myśl znanego MacGyver-a) i to wszystko...... :w00t:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym powiedział że pierwsza fota, czy też przedstawiciele miasta gdzie została dokonana stawiają na rozwój przeciętnego rowerzysty.....

To ma umotywować do wykonania dodatkowego zabezpieczenia (pływaki jakieś czy cuś - w myśl znanego MacGyver-a) i to wszystko...... :w00t:

 

Ta pierwsza fota to chyba raczej ma umotywować do trzeźwości za kierownicą :laugh:

Druga do sportów przełajowych.

 

Ja bym powiedział że pierwsza fota, czy też przedstawiciele miasta gdzie została dokonana stawiają na rozwój przeciętnego rowerzysty.....

To ma umotywować do wykonania dodatkowego zabezpieczenia (pływaki jakieś czy cuś - w myśl znanego MacGyver-a) i to wszystko...... :w00t:

 

Pierwsza chyba do trzeźwości w terenie :)

Druga do nauki jazdy z górki inaczej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tej "ścieżki" nad kanałkiem, to to cudo jest z... Holandii. Czytałem, ze powstało toto w zamierzchłych czasach, gdy Holendrzy dopiero zaczynali tworzyć infrastrukturę dla rowerów i robili sporo głupich błędów. Czyli dokladnie tak, jak w Polsce teraz. Nawet z kostki zdarzało się ponoć Holendrom budować ścieżki.

 

Holendrzy jednak w końcu nauczyli się tworzyć poprawną infrastrukturę rowerową, więc jest szansa, że i polscy decydenci i projektanci się nauczą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...