Skocz do zawartości

[Trening] Urozmaicenie jazdy trenażerem


ProEvolution

Rekomendowane odpowiedzi

Polecam parę zajęć ze spinningu i będziesz miał ciekawy zestaw ćwiczeń:

 

Podstawowe:

- 3 pozycje (siodło, wysoka pozycja, mocno z przodu)

- "same nogi": czyli bez ruchu ramion

- swobodna jazda: kadencja 80-100, niskie/średnie obciążenie

- standardowe podjazdy: kadencja 60-70, średnie/wysokie obciążenie

- standardowe zjazdy: kadencja 120-140, niskie obciążenie

- skoki: kadencja 100-120 na stojąco z "anglezowaniem".

 

Przykładowe układy:

- "przeplatanka", np. 2 min (z dokręcaniem co minutę) w kanapie, 3 minuta na stojąco z mocnym obciązeniem. Po 3 ćwiczeniach.. powtórka końcówek

- choinka: 1min swobodna, 1 minuta podjazdu, 1min swobodna, 2 podjazdu ostrzejszego, 1 swobodna, 3 ostrzejszego, swobodna, 2 znowu ostrzejszego, swobodna, 1 na maksa, swobodna

- sprinty: swobodna jazda (~80rpm na średnim obciążeniu) przez 45-50s, 10-15s na wysokim obciązeniu i wysokiej kadencji (140rmp), pilnuj tętna, ćwiczenie zabija.. powtórzyć z 4 razy, zakończenie np. wysoką kadencją bez podkręcania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bardakon --> a co to ma za znaczenie? Niektórzy z moich znajomych przygotowywali się zimą do sezonu chodząc na spinning; efekty były prawie żadne.

Tak naprawdę wygibasy, jakieś skoki i "podjazdy" na rowerze spinningowym kompletnie kłócą się z charakterystyką treningu w okresie zimowym, dlatego nie przynosi to efektów. To taka odmiana aerobiku na rowerze stacjonarnym. Owszem, spinning ma sens - o ile idzie się tam na 2-3h, i kręci się swoje w tętnach tlenowych, ignorując zajęcia i komendy prowadzącego :). Co najwyżej można sobie na dupeczki popatrzeć, o tyle jest to ciekawsze niż trenażer w domu ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o prostą zasadę, że nie ma co się wypowiadać jeżeli się nie próbowało.

Byłem na spiningu kilka razy (kupiłem kupon na gruponie) a ostatnio testowałem trenażer w domu (tacx flow) i nie można przekreślać spiningu. Same rowery (o ile w dobrym stanie) są naprawdę stabilne i pedałuje się płynnie. Jeżeli jest dobry prowadzący a trafiłem kilka razy na taką (kobietę) naprawdę można wycisnąc z siebie 7 poty. Treningi są nastawione na odpowiednie cechy ale to też zależy od tego czy dane miejsce ma wystarczająco dużo zajęć. To czy są one naprawdę nastawione na daną cechę należy analizować jednostkowo, ale jeżeli prowadzą je absolwenci AWFu, którzy dodatkowo jeżdżą MTB to coś w tym jest. Jedyna różnica w porównaniu do treningu rowerowego to to, że wstaje się więcej razy, i kierownicę można trzymać w 3 pozycjach, ale nie ma żadnego skakania.

To, że 99% ludzi nie trzyma się swojego tętna a jedyny kontakt z teorią treningu i progami mają mijając plakat na drzwiach sali to już nie jest nikogo wina.

Sama jazda w grupie z żywymi komendami + kontrola własnego pulsu nie może zaszkodzić a czas mija bardzo szybko.

(popatrzeć jest na co, trzeba tylko zając strategiczną pozycję :icon_lol: )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli jeśli nigdy nie byłem na księżycu, to nie mogę twierdzić że on istnieje? :)

Uściślijmy może o co nam chodzi, bo może nie ma o co kruszyć kopii. Ja mówię o nieprzydatności zajęć spinningowych w zimowym budowaniu formy na starty w maratonach. Tu nie chodzi o wyciskanie siódmych potów, tylko o rozwijanie wytrzymałości, siły i umiejętności szybkościowych. Do tego zajęcia spinningowe się nie nadają, bo one nie mają na celu treningu kolarskiego, tylko właśnie wyciśnięcie potu z tych 99% laików - ludzi którzy na nie chodzą i niedopuszczenie do ich znudzenia. Krótko mówiąc, mają wytrzymać te 45 minut, nie nudzić się i być zadowoleni ;).

A jeżeli chodzi ci o to czy zajęcia spinningu "coś" dają, to oczywiście się zgodzę, robienie czegokolwiek jest lepsze od nie robienia niczego.

Ale dla formy kolarskiej zimą lepsza jest godzinka czy półtora równego biegu niż godzina spinningu.

Trening kolarski ukierunkowany na poszczególne cechy, szczególnie wytrzymałość, byłby dla olbrzymiej większości chodzących na spinning zupełnie niestrawny ze względu na nudę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu, że w zimie nie ma co jeździć na rowerze (jakimkolwiek) się zgadam. Ja planuję zrobić sobie po Istebnej 4 tyg przejściowego a potem 8 wprowadzenia i chodzić na siłkę, przygotować się do półmaratonu biegowego i spróbować popływać. Rower tylko dla przyjemności jeżeli warunki pozwolą, ale nie o to chodzi.

Uważam, że chodzenie na spining i kontrola tętna i trzymanie się własnych progów musi dać rezultaty pozytywne dla kolarza w tym rozwój odpowiednich cech, oczywiście jeżeli "pedałowanie" jest w planie treningowym makro, a zakładamy, że jest.

 

Co do tematu to wczoraj robiłem na trenażerze test z filmem z http://www.coachtroy.com/ na wyznaczanie progów (test 20 min.) Zaczyna się od rozgrzewki potem test, jeszcze akcent i schłodzenie. Pokazują głównie 10 osób na trenażerach i rowerach spiningowych i trenera który chodzi obok nich i analizuje wyniki. Na ekranie odliczanie, wykres tętna w jakim powinniśmy jechać, stopień obciążenia itp a komendy gościa bardzo pomagają. Naprawdę dobrze się wtedy jedzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po prostu trzeba rozroznic 2 typy pacjentow i spelnic ich oczekiwania...wystarczy rzucic okiem na wasze batony z bs...jakby Klosiu i jemu podobni ludzie chadzali zima na spining, to szczyt lapaliby na 1 maraton w kwietniu, a w czerwcu byloby po sezonie, nie mowiac juz o tym, ze owy szczyt bylby nad wyraz niski...jesli ktos ledwo ruszyl sie z kanapy i chce czuc sie fajnym, wyprutym 2x w tygodniu do cna, to gitara

 

obie grupy ludzi uprawiaja sport, ale sa to zupelnie 2 rozne swiaty i spinning jest wart uwagi, ale dla osob z entry level

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie puki co trenażer jest bardzo zagadkowy. W tym sezonie od listopada do lutego i część marca robiłem na nim średnio po 60 h miesięcznie. Wydawało się sensownie, najpierw wytrzymałość, szybkość, trochę siła. Później doszła jazda na progu. Początek sezonu słaby, przyzwoicie zacząłem jeździć na końcu kwietnia, a dobrze w lipcu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O k... 60 godzin miesięcznie??? Masakra, nigdy bym tyle nie wytrzymał. W najgorszym chyba pod tym względem miesiącu zrobiłem 18 godzin. Ale jak tylko się choć trochę dało, wychodziłem pobiegać albo na rower. Nienawidzę trenażera, to zło konieczne ;).

Może się zajechałeś; Friel radzi obcinać godzinówkę o połowę w razie korzystania z trenażera, faktycznie ciężko na tym wysiedzieć powyżej dwóch godzin, a i patrząc na pocenie się, o wiele więcej mikroelementów traci się z potem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bardzo lubię podwyższone tętno i oddech przy treningu wytrzymałościowym i przez to chyba trenażer mi pasuje :) Na oko nie wyglądałem zajechany. Moc (Flow) też rosła i wyglądała obiecująco. Trochę analizowałem i mam podejrzenie że to problem ze specyficznością treningu. Jednak na zewnątrz są znacznie większe wahania mocy, a na rolce ustawiałem konkretną wartość i kręciłem. Sprawdzę to mam nadzieję w nowym sezonie :) Swoją drogą lepsza jazda zbiegła się z ograniczeniem treningu praktycznie do dwóch ćwiczeń: jazdy ponad 2h na czas i długich treningów wytrzymałościowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...