Skocz do zawartości

[Decyzja] przez ktora zaczeliscie jezdzic na rowerze


Rekomendowane odpowiedzi

Głównym powodem była nuda ;P. Jazdę na rowerze zacząłem jako dzieciak (tak jak chyba większość). Takim pierwszym porządniejszym rowerem był magnum, którego dostałem na komunię. Teraz jeżdżę na Giant Revel 3 Disc który sprawuje się całkiem nieźle do amatorskiej jazdy offroad ;) Choć w Krakowie to wszystkie drogi zaliczają się do offroad :D:wallbash:

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A u mnie zaczęło się od... patrzenia ;)

Co roku w mojej rodzinnej miejscowości (Szczawno-Zdrój) organizowany był słynny "Lang" - impreza zawsze cieszyła się sporą popularnością i oceniana była jako jedna z najważniejszych w cyklu. Zmagania "wariatów" od razu mi się spodobały, podglądałem bajkerów ile się da i zacząłem jeździć długie przejażdżki po lasach, potem bawiłęm się na trasie Langa (pierwsze true XC zjazdy), a w końcu zapisałem się do klubu i rozpocząłem treningi :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głównie zadecydowała moja chęć mniejszej zależności w transporcie od rodziców. Jestem astmatykiem, więc też robię to dla kondycji. Wbrew zaleceniom lekarza od 2 lat nie biorę żadnych leków na tą chorobę, na wf tylko jestem zwolniony z biegu na 1000m. A na rowerze robię dużo większe przeloty niż większość moich znajomych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się od dzieciaka, jednak odstawać od społeczeństwa zacząłem, a tak naprawdę zaczęliśmy kilka lat po dostaniu rowerów na komunię :D Ja miałem jakiegoś Crossa czy tam Krossa City Shoppera :D Zaczęliśmy jeździć wtedy nieco więcej i ostrzej, potem było spawanie customów, ulepszanie komunijnych makrokeszy, i jak zawsze na wsi dziwne spojrzenia ludzi :D. Przełom nastąpił w okolicach 3 klasy gimnazjum, wtedy to za pomocą tego forum dowiedziałem się na czym jeżdżę i dlaczego jest to niebezpieczne dla zdrowia i życia :P Tak wiec zaczęliśmy kombinować porządne rowerki i na początku 2011 roku już można było się przejechać. Co to było za uczucie, wszystko płynnie pracuje, działa jak należy, normalnie sama przyjemność. Zaczęliśmy ostrzej jeździć, poznaliśmy lokalne trasy, nowych ludzi. Teraz tylko trzeba sypać hopy, jeden z kolegów odpadł na okres jednego roku przez wyrok sądowy (zakaz jazdy na 1 rok) :(, jednak jak go znam to w styczniu kolejnego roku jak się dorwie do sprzętu to będzie trzeba go hamować :D Teraz pod rower układa się plany te czasowe jak i finansowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość voytec

Jak zacząłem? Zwyczajnie. A tak naprawdę to "odbijam sobie za dzieciństwo" kiedy miałem poważny wypadek i przez cały ten okres parę operacji. Z tego powodu prawie nie uprawiałem sportu i byłem niezbyt sprawny fizycznie. Teraz znajomi patrzą z zazdrością na moje giry :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam....ja jeżdżę od 2 lat...praktycznie codziennie do pracy i po...nie wyobrażam sobie dnia bez roweru, to juz chyba mega nałóg;))) Zaczęło sie od małego zielonego "Domino" ;P. Potem długa przerwa dopóty, dopóki nie weszłam do sklepu sportowego i nie zauroczyłam się w Gary Fisherze;P....Ma z 10 lat ale tak właśnie od 2 lat z niego nie schodzę...z małymi przerwami....gdy jest kupa sniegu lub zamieć:)....teraz będzie drugi....nowiutkie jakieś cacko....jeden na zime i jeden na lato:P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potrzeba transportu koniecznie czymś innym, aniżeli zatłoczonym autobusem, a już zwłaszcza w ciepłe dni :). Wybrałam więc środek najbardziej sprzyjający przyrodzie.

Poza tym lubię ruch, bo jak wiadomo podnosi samopoczucie, cera robi się bardziej rumiana. No i najważniejsze - rower ma swój osobliwy urok, którego nic nie zastąpi.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lat ile miałem jak siadłem na rower? Nie wiem ale dzieckiem byłem. Pierwszego rowerku nie pamiętam ale na 100% to było coś z na 14" z bocznymi kółkami, potem bez bocznych. Gdy miałem lat około 8 lub 9 trafił mi się po starszym bracie jego komunijny składak Romet Flaming. Kulałem się na nim grube lata aż odpadła mu lewa korba (patent na klin). Potem oczywiście po bracie dostałem rozlatującego się Romet Passat 2. Było to coś takiego dziwnego "kolarzówka turystyczna". Miało to koła około 28", kierownica gięta jak kolarka ale dużo węższa, hamulce klasyczne szczękowe, z przodu korba na klin z dwoma blatami 52/40 z tyłu wolnobieg 5 rzędowy. Przerzutki czeskie Favoritki, manetki zegarowe na dolnej rurze. Do tego obowiązkowe oświetlenie na dynamie, bagażnik i błotniki. Nastąpiła pełna reanimacja roweru oczywiście z wyrzuceniem won błotników, bagażnika i świateł. Wymieniłem hamulce ze szczękowych na dźwigniowe (te ciągnięte do góry z linkę). Przerzutki po wyczyszczeniu, smarowaniu i regulacji chodziły jak marzenie.Jeździłem nim ponad 8 lat. Praktycznie każda wolną chwilę spędzałem w siodle. W międzyczasie padła korba, dwa razy wolnobieg raz posypały się zapadki, drugim razem pogiąłem największą koronkę. I stało się. Wyjechałem na studia i rower został prawie 200km ode mnie. Tak na 21 lat zapomniałem że coś takiego jak rower istnieje.

Aż dwa lata temu postanowiłem wyprowadzić się poza Kraków i w zeszłym roku na wiosnę kupiłem sobie "górala" żonie "treking'a" tak na wszelki wypadek, bo dzieci miały rowery to i rodzice muszą mieć. Nie miałem pojęcia, że tak mnie to znowu wciągnie - myślałem że będzie wisiał na ścianie w garażu i sporadycznie pojadę z dziećmi na kilkukilometrowe wycieczki ;) W tym samym czasie kupiliśmy wagę łazienkową - tez musi być w domu - wlazłem na nią i to co zobaczyłem spowodowało, że jednak trochę częściej wsiadałem na rower. na początku wycieczki po asfalcie a potem skróty przez teren. Obecnie rowerem jeżdżę do pracy (22750m) a wolne chwile spędzam w terenie. jednym słowem cud, miód, malina. O zawodowstwie nie marzę bo 4 krzyżyki już na karku ale może jakiś amatorski maraton an trasie mini lub normal? kto wie? Czas pokaże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rowerem jeżdżę odkąd pamiętam. Pierwszy rower o ile dobrze pamiętam dostałem na komunię i służył mi przez wiele lat. Dziś została po nim tylko rama. Rowerem zawsze lubiłem jeździć, ale to była taka jazda do sklepu po bułki ;)

Tak na poważnie i kupno lepszego roweru zaczął się od utraty prawa jazdy w 2010 roku (zaznaczę, że NIE straciłem ich przez alkohol) zaznaczam, bo pierwsza myśl taka właśnie jest. Do pracy jakoś musiałem dojeżdzać, a miałem 7 km w jedną stronę. Na początku jeździłem ojca rowerem jakimś starym makrokeszem. Gdy pewnego razu pękła mi ośka w przednim kole powiedziałem dość!!! :angry2:

I tak się zaczęło, rower kupiony 15 maja 2010 roku i do dziś nakręciłem około 11 tys. km :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W 1996 po ciężkiej chorobie zacząłem jeździć na rowerze w ramach powrócenia do formy i tak było przez dwa lata w czasie których zrobiłem ponad 12 tyś km potem wróciłem do jazdy samochodem ale 6 miesięcy temu powróciłem do jazdy rowerem ze względu na wysokie ceny paliwa i tak już raczej pozostanie ponieważ nie będę pchał kasy do PAŃSTWA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze trzy lata temu przestałem jeździć, a tak od małego zasuwam, głównie z kolegami ;D. Wyczyn kolarski - ok 5 lat, pojechał 6km asfaltem solo, bo chciał dotrzeć w pewno miejsce, a rozładował się akumulator w samochodzie i nie można było jechać ;D. Do dziś pamiętam strach gdy mijały mnie ciężarówki (nie strasznie uczęszczana droga, ale taka 'w miarę').

Przestałem jeździć bo dwa sezony z kontuzjami (właściwie dwa i pół), a ostatni... leń. Zacząłem w tym roku bo mi żal patrzeć na moją kondycję, no i paliwo drogie, autobusów nienawidzę i jakoś będzie trzeba się poruszać po mieście, gdzie będę studiował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja jakoś nie przepadam za sportami zespołowymi, wolę robić to samemu, a jazda na rowerze sprawia mi chyba największą przyjemność, dodatkowo dostarcza satysfakcji.

 

Jeżdżę praktycznie od dziecka, jakoś stało się to dla mnie na tyle naturalne, że w sumie nie zastanawiam sie dlaczego jeżdżę i tyle, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i powoli się od tego uzależniam. ;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeżdżę odkąd pamiętam i się nauczyłem jeździć.

 

Robię to od zawsze. Na studiach miałem przerwę trzyletnią od jazdy ale stwierdziłem, że po mieście jakim jest Lublin najszybciej i najlepiej jest poruszać się rowerem, po za tym są tu całkiem ładne tereny do zwiedzania na MTB i szosie.

Po za tym chciałem wrócić do formy czyli wyrobić sobie kondycję i zacząć zdrowiej żyć.

Mimo że młody jeszcze jestem ale na pewno będzie to miało wpływ na moje ciało w późniejszym terminie, regularnie jeżdżę od 4 lat :-)

A jeżdżę bo to lubię.

 

Mimo, że mam samochód to zdecydowanie więcej i częściej jeżdzę rowerem, chyba że pada deszcz :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

U mnie po latach braku kontaktu z rowerkiem po wizycie u mojej siostry, wróciłem z prezentem - fotelik dla mego bobasa ;)

Fotelik był roweru brakowało, więc podjąłem szybką decyzję o kupnie czegoś na start.

 

Wybrałem kiepsko, a raczej tragicznie no i po 4 tygodniach gdy po latach zakochałem się ponownie w jeździe na rowerze zacząłem poszukiwania tego jedynego - niestety brak 29" z mych snów i muszę poczekać na sezon 2013 lub jakieś mega obniżki.

 

W każdym razie zaczeło się od fotelika :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tam jeżdżę od małego , najpierw taki pseudo BMX z bocznymi :D później składak , i na komunie wymarzony marketowy ful , ah ile on wtedy dał szczęścia :sweat:

no i jak byłem juz w wieku ze mogłem na wakacje zarobić to kupiłem 1 prawdziwy rower !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głównym powodem niestety był koszt paliwa ( silnik V6 2,5l) ,kupiłem rower aby zaoszczędzić na dojazdach do pracy i czas i pieniądze rowerem mam 7 km i zajmuje mi to od 15 do 20 minut ,samochodem trochę drogo i przy wszechobecnych korkach około 30-40 minut. Rower był kupiony tylko z myślą o dojazdach do pracy ale mnie wciągać zaczęło i w weekendy robie trochę kilometrów , ostatnio 75 :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Decyzja przez którą zacząłem jeździć na rowerze... Hm.. szczerze mówiąc chyba żadnej decyzji nie było (przynajmniej nie mojej), rodzice po prostu wsadzili mnie na rower i zacząłem jeździć.. Choć sam słabo to pamiętam...

Ale decyzja przez którą zacząłem trenować kolarstwo... to zupełnie coś innego... :w00t:

Wkręcałem się coraz bardziej w rower, robiłem sobie coraz więcej wycieczek, aż w końcu zacząłem szukać jakiegoś klubu... W Poznaniu nie mogłem na nic związanego z MTB trafić, ale po około miesiącu okazało się, że kumpel z osiedla trenuje.. Zabrał mnie na trening XC... Masakra.. Myślałem, że albo się zabiję na zjazdach, albo wypluję płuca.. :sweat: Od tamtej pory tak mi się spodobało, ze zacząłem regularnie jeździć i trenować.. Do dziś się nie wyleczyłem z tej cyklozy i nawet nie próbuję... :whistling:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczeło się od Reksia, potem przesiadłem się na komunijnego górala na 24-calach... i tak zostało aż do teraz, kiedy pomykam na swoim Krossie :). Bo nic nie zastąpi uczucia pochłaniania kolejnych kilometrów trasy i zgrzytu kurzu w zębach :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zawsze marzyłem o rowerze z hamulcami tarczowymi mechanicznymi.Oczywiście dla szpanu jeżdżąc ''po osiedlu" :) Kiedyś tak myślałem.Rok temu po długim marudzeniu rodzicom że chcę rower,kupili mi go.Obecnie zmieniam w nim wszystko co się da,a jeżeli chodzi o jazdę,to codziennie to robię kiedy tylko na to mi pogoda pozwala i zdrowie no i oczywiście sprawny rower :)Przeważnie robię rundkę dokoła miasta i zbiera się jakies 40-50km na dzień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

No cóż. Jak byłem dużo młodszy (gimnazjum) to lubiłem brać rower i jeździć sam gdzieś sobie żeby odpocząć, odciąć się od problemów. To była naprawdę świetna sprawa. Później niestety wyrosłem z górala którego dostałem na komunie (jakiś juniorowy?). Miałem bardzo długą przerwę, kupiłem sobie samochód. Od prawie roku jestem z kobietą która wszędzie jeździ swoim rowerem. A samochód musiałem pożyczyć tacie, gdyż nie miał czym dojechać do pracy do Holandii. No i nadażyła się dobra okazja żeby wrócić do rowerowania, szczególnie, że Grudziądz doczekał się naprawdę fajnej infrastruktury dla rowerzystów. Postanowiłem dobrać się do tego co mam w piwnicy i naprawić rower który został kiedyś znaleziony przez moich rodziców (lata 90-te?). Ciężko mi go nawet zakwalifikować do jakiejś kategorii. Powiedziałbym, że to rower górski z światłami, bagażnikiem, błotnikami i jeszcze oponami marki stomil. W sobotę założę nowe opony, przemaluję z różowego na czarny i jazda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...