Skocz do zawartości

[rower do 2500 zł]


Rekomendowane odpowiedzi

W takim razie szerokosci, przyczepnosci i bajo :D Forme mozna zdobyc w pocie czola i strugach lez hehe :) Ja jezdze z facetami niestety i pod najwieksze gorki bywa, ze wkulowywuje sie na nozkach pchajac rower...To jest dopiero dol. A oni daja rade, choc do mezczyzn z forma nie naleza :) Ale chcialo sie rower to trzeba sie meczyc. W instrukcji obslugi nie ma slowa o tym, ze to urzadzenie potrafi jezdzic samo, nawet jak sie je zaklina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

No, żeby nie było, że tak samolubnie kupiłem rower i na nim jeżdżę, a nic nie napiszę, to coś skrobnę dla innych też.

tadelka masz niestety rację. Rower sam nie jeździ, a od zaklinania, to deszcz pada i człowiek ma mokry tyłek :-)

Nie dość, że sam nie jeździ, to jeszcze wymaga, żeby pedałować, ale pedałuje się na nim wygodnie.

Na poczatku przeszkadzała mi prosta kierownica, ale po 100 km się przyzwyczaiłem i później nie miałem już obiekcji, co do jej kształtu.

Na rowerze pękło pierwsze 500 km.

Ogólnie rzecz ujmując jestem bardzo zadowolony z zakupu. Jeździ mi się na nim wygodnie, nie odczuwam bólu nóg, czy pleców. Rozmiar jest dla mnie odpowiedni, choć górna rura mogłaby być niżej profilowana, bo dla człowieka z nogami do pasa, a nie nieba, nie jest ona specjalnie komfortowa, ale mi to specjalnie nie przeszkadza, bo postanowiłem, że zamiast spadać na nogi, będę latał przez kierownicę. (I nie śmiejcie się, niektórzy nauczyli się latać - http://pl.wikipedia.org/wiki/Bracia_Wright .) W rowerach większości innych marek górna rura jest nieco niżej moim zdaniem.

Co do napędu, to wszystko działa bez zarzutu, przerzutki wchodzą gładko zarówno z tyłu, jak i z przodu, korba pod moim ciężarem pracuje kulturalnie. Amortyzator wbrew pozorom działa i ma się całkiem dobrze, chociaż ze dwa dni temu zauważyłem, że ma bardzo delikatny luz na goleniach (zauważalny nie podczas testów na stojaka, ale kiedy na równej prostej drodze, bardzo mocno zahamuję przednim hamulcem, tak, że na końcu podnosi mi tylne koło, to po odbiciu widać, że jest delikatny odskok pod kątem, czyli musi być luz - wiem cuduje), ale z tego co czytałem, w amortyzatorach tej klasy to normalne, szczególnie, że nie jeździłem jakoś delikatnie, ale właśnie agresywnie, żeby przetestować sprzęt w ramach gwarancji.

Rower powinien w specyfikacji posiadać coś o czym producent zapomniał. Ten rower umie latać. Nawet licznik się zdziwił, kiedy przelatywałem nad nim omijając w locie słupek z ostrokołem :-) Przyczyną wypadku była nadmierna prędkość i nie dostosowanie do warunków podłoża. Jednym słowem ostro w dół na szutrze i 20 cm piachu przed zakrętem. Rower wszedł w zakręt wybijając się na jakimś kamorze, ja nie dałem rady :-) Nic się nie stało, miękkie lądowanie na trawie.

Pozdrawiam zatem serdecznie wszystkich z zielonej trawki i bardzo dziękuję za pomoc.

Jeśli kotoś miałby jakieś pytania odnośnie tego modelu, to jestem, słucham, odpowiadam - prawie jak Cezar! :-P

 

hmmm... nie wiem dlaczego nie mogę edytować poprzedniego postu.

A chciałem dopisać dwie rzeczy.

1. tadelka nie potrzebujesz dzwonka? :-P

2. rower ma tarcze 180mm z przodu, czego nie ma w specyfikacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ladnie... Z tego co wyczytalam, to nie tylko Twoj rower potrafi latac, Ty rowniez :) I to umiejetnie - wybierajac miekka trawke dla swojej szanownej ;)

Nie pytam o lakier rumaka :) Moje v-ki tez ostatnio daly popis blokujac tylne kolo na duzym zjezdzie i ostrym zakrecie. W efekcie zatrzymalam sie w krzakach, ale ciagle siedzac na rowerze :) A jesli chodzi o dzwonek to spytam jak kobieta : a ladny masz ? w jakim kolorze ? :))) Przydalby sie, ale nie bede przeciez Cie klopotac :P Chociaz widze, ze ten dzwonek Cie parzy ! :) Przyznaj sie, na pewno jest beznadziejny ! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NO ja jednak nie umiem latać. Dzisiaj się przewróciłem i jeszcze nie umiem z tego żartować.

Jechałem prostą, asfaltową ścieżką rowerową około 25 - 30 km/h, czyli nieprędko, choć żwawo. I zdjemowałem bluzę, bo było mi zbyt ciepło. Bluzę zdjąłem i przewiązywałem ją na plecach, jedną ręką trzymając kierownicę. Dość istotne, że była to lewa ręka, tfu przeklęta lewa ręka. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk, jakby mi coś wypadło i odruchowo nacisnąłem przedni hamulec. Mocno, za mocno. Przednie koło stanęło, a ja poleciałem przez kierownicę, jak kłoda świeżo ściętego, mokrego, ciężkiego drewna. Wyhamowałem na dłoniach i klatce piersiowej, klatką dość mocno przydzwoniłem, ale na szcęście nie uderzyłem głową.

Bilans obolały brzuch od kierownicy, spuchnięta i otarta prawa dłoń, jeszcze bardziej otarta lewa dłoń, choć mniej opuchnięta (jakoś tak zawsze bilans na zero), ból lewego kolana (brak bólu prawego kolana - znowu na zero) i górnej części klatki piersiowej (nie dolnej - znowu zero.

I do tego momentu historia jest jasna, prosta, bez specjalnych zawirowań. Można nawet powiedzieć, że nudna. Ale... rama w porzadku, przednie koło, amortyzator, licznik, manetki w porządku. Tylne koło ...szałowa, klasyczna "ósemka" ledwo się w tylnych widełkach mieści. Jakim cudem lecąc przez kierownicę zósemkowałem tylne koło? Jak Boga kocham nie mam pojęcia.

Ma ktoś jakikolwiek pomysł, jak to się mogło stać? Droga prosta jak szyba, asfalt, zero drzew, kamieni, korzeni itd... Jakim cudem popsułem tylne koło?

 

Dzwoneczek nie jest "brzytki". Godny uwagi, czarny :-P serio, serio :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to nauczyłeś się czego nie wolno robić, oraz dowiedziałeś się że masz skuteczny hamulec.

Jakim cudem lecąc przez kierownicę zósemkowałem tylne koło?

Chyba rower nie zatrzymał się w miejscu ? siłą bezwładności zrobił obrót i przywalił tylnym kołem, Ty w tym samym czasie byłeś zajęty lotem więc nie zwróciłeś na ta uwagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...