dodo1989 Napisano 25 Kwietnia 2011 Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2011 W temacie będę zamieszczał nieco odmienne, ale legalne opisy moich wypadów rowerowych razem z mapami (jeśli ktoś chciałby podążyć w moje ślady). No to na dobry początek dwie wycieczki: 17.04.2011r. Hej! Dziś wybrałem się na ciężką trasę. Na samym początku nie ominął mnie tradycyjny odcinek drogi pod Reglami. Potem wjechałem w zajazd Józef kierując się na siwą polanę, gdzie jeszcze było widać topniejący śnieg: W ten sposób dotarłem do drogi asfaltowej. Długo jednak na niej nie pobyłem - trzeba było znaleźć przeprawę na drugą stronę rzeki i szukać szlaku wiodącego na Magurę Witowską. Z daleka dało się zobaczyć taki obrazek: Gdy tylko podjechałem ukazał się obraz kosmicznego podjazdu i tabliczki upamiętniającej śmierć młodego chłopaka. Niestety nie udało mi się zrobić tak zdjęcia, by było widać napisy w dolnej części tej tabliczki: Radośnie stwierdziłem, że musiałem coś pomylić, a szkoda by było marnować siły na tak ciężki podjazd, więc wróciłem drogą asfaltową do głównej drogi, a następnie odbiłem w stronę ścieżki, którą jechałem już kiedyś - przez las Witowski. Po lewej tabliczka ze strzałką (niestety na zdjęciu nie widać roweru, ale naprawdę tam jest! ), a po prawej zapowiedź błotnistego i mokrego uphillu: Po trudach , które przeszedłem w lesie w nagrodę dojechałem do wysoko położonej drogi asfaltowej z pięknym widokiem. Kolejno: droga za mną, na środku widok w górę i widok przede mną: Po szybkim zjeździe w dół i dotarciu do drogi udałem się w długą asfaltową podróż aż do Chochołowa. Zawróciłem po obejrzeniu tamtejszego kościoła - w końcu dziś niedziela : Teraz tylko odwrót i trzeba skręcić w pierwszą lepszą uliczkę w lewo. W pierwszym momencie ukazał się ciężki polny uphill, który ze mną niestety wygrał: Cały czas jednak mimo, że nie byłem pewny, czy dobrze jadę brnąłem dalej po polnej drodze, która miejscami nie różniła się od trawy. Oko jednak cieszyły widoki... Polanka krokusów: Niedługo potem przed moimi oczami ukazał się Ostrysz. Niestety nie byłem pewien, czy jadę dobrze, więc skręciłem w pierwszą lepszą kierując się w stronę głównej drogi. Teraz już wiem, że jechałem dobrze... Gdy już dotarłem do czegoś co można było nazwać główną drogą zauważyłem oznaczenie czarnego szlaku, więc zamiast wracać na asfalt brnąłem dalej w stronę lasu. Jednak kilometrów już w nogach było dużo i czas był na przerwę. Kolejno: widok za mną, widok w dół, widok przede mną i odpoczywający rower : Dalej miałem w lasku drobny wypadek, jednak dałem sobie radę. Potem parę kilometrów asfaltem i z powrotem na pamiętną drogę pod Reglami. Niestety nie wytrzymałem tej długości trasy i gdy nadarzyła się okazja poprułem asfaltem w dół czym prędzej do domu - woda się skończyła i poczułem znaczący głód. Przed domem jeszcze tylko mała sesyjka roweru po przejściach: 21.04.2011r. Wycieczka z kolegą - Zyszkiem. Na początku w planach był start o 9:00, potem przesunął się na 10:00, a ostatecznie niestety o 10:25. Początkowo trasa miała biec asfaltem do Chochołowa, a następnie szlakiem, który już kiedyś przejeżdżał Skolioza -> koło cmentarza na Cyrhlicę, Tomiński Wierch, Ostrysz, Tominów Wierch i Gruszków Wierch - powrót drogą pod Reglami. W czasie drogi trasa ulegała zmianom. Pojechaliśmy najpierw asfaltem do zajazdu Józef, gdzie skręciliśmy na drogę prowadzącą przez Siwą Polanę: Dotarliśmy do asfaltu prowadzącego do doliny Chochołowskiej, gdzie odnaleźliśmy przeprawę przez rzekę i ten pamiętny podjazd dla hardcore'ów. Nie obyło się bez prób podjazdu: Zyszko: ja: No i zakończyło się to moją glebą: Gdy już udało nam się dopchać na górę zrobiliśmy jedyne pamiątkowe wspólne foto za pomocą samowyzwalacza: / Dalej skręciliśmy w lewo w stronę Molkówki - polany, która została osuszona w celach pasterskich: Mimo bardzo dobrej pogody nie obyło są tam bez błota. Jednak malowniczy krajobraz zapierał dech w piersiach! Nie pozostało nic innego jak ruszyć przez łąkę: Mój przejazd zapewnił mojej ramie kropek z błota podobnej do wysypki : Na jej końcu mała przeprawa błotna (w tle widać biały Giewont): Dalej kawałek nieciekawego lasu i kolejna polana - Cicha Polana: Na niej Krótki odpoczynek z rozmowami o rowerach. Potem znów w las, gdzie przydała się moja dosyć dobra orientacja w terenie. Uznałem, że nie ma sensu schodzić w dół (brak możliwości przejazdu przez liczne krzaki, zawalone drzewa i bagniste błoto) poszliśmy z rowerami wzdłuż brzegu polany Koszarzyskiej: Gdy znaleźliśmy się na stoku Witowskiego Przysłopu (1164m n.p.m.) zaczęliśmy się poruszać wzdłuż poziomicy aż do granicznej przecinki przy której nie pozostało nic innego jak nieść rowery w górę przez dziki teren niemożliwy do podjechania w żaden sposób. Dodatkową atrakcją było błoto i powalone drzewa. Tam - przy słupkach granicznych wpadłem na pomysł ciekawych fotek: oto Hot Chili część słowacka: Hot Chili część polska : Następnie udaliśmy się na Polanę Przysłop, gdzie czekał na nas piękny zjazd w malowniczym terenie: Przypadkiem odbiliśmy ze szlaku i zamiast znaleźć się w Chochołowie trafiliśmy do Witowa. Stamtąd pojechaliśmy pod chochołowski kościół asfaltem: Za nim jest cmentarz przy którym odbiliśmy w prawo: Droga prowadzi do Cyrhlicy, z której był taki właśnie malowniczy widok (w tle biały Giewont): Na Tomińskim Wierchu skręciliśmy w prawo pozostawiając sobie coś na kolejną trasę (w tle Ostrysz): Następnie ruszyliśmy zjazdem przez Dzianisz do Witowa: Dalszą część trasy postanowiliśmy pokonać asfaltem, bo już sił zaczęło brakować. Cała trasa liczyła 46,5km. Tempo było bardzo spokojne, a do domów dotarliśmy pełni satysfakcji. To była trasa, którą warto powtórzyć! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
dodo1989 Napisano 1 Maja 2011 Autor Udostępnij Napisano 1 Maja 2011 26.04.2011r. Przyszedł wreszcie czas by powtórzyć jazdę jaką wykonałem rok temu - jazda na polanę Kalatówki. Nie ma sensu załączać mapy, gdyż by dostać się tam można nawet zawiązać sobie oczy - taka prosta trasa . Wtedy też stwierdziłem, że nie da się na Kalatówki zajechać nie prowadząc roweru. Dziś już jestem o rok starszy, a nawet zmartwię Was! Wy też jesteście o rok starsi . Przyszedł czas by zmierzyć się z tym co powiedziałem... Było troszkę ciężko, ale wjechałem na górę o własnych siłach na rowerze. A też zjazd wykonałem o wiele szybciej... W końcu przecież teraz się dużo pewniej czuję na dwóch kółkach. Miejsce gdzie kończy się asfalt, a zaczynają niezbyt wygodne kocie łby zmusiło do spuszczenia nieco ciśnienia z opon: Po prawej stronie można zauważyć kolejkę PKL: A więc w drogę pod tą górę: Mały przystanek przy zakręcie: Droga krzycząca, że to już koniec zmagań z uciążliwą drogą : A teraz dwie tradycyjne fotki - schronisko i zdjęcie roweru przed wypożyczalnią: Trochę widokówek i schronisko Kalatówki widziane od góry: No i został jeszcze zjazd do domu, który wyjątkowo wymęczył amortyzatory, kolana i ręce... Podsumowując... Po treningu niemożliwe staje się możliwe, a po całej trasie był wielki niedosyt mimo, że w drodze na górę prawie wyplułem płuca . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
dodo1989 Napisano 6 Maja 2011 Autor Udostępnij Napisano 6 Maja 2011 6.05.2011r. Dziś wybrałem sobie szczytny cel zdobycia Ostrysza - wysokość 1023m. Powiedziałem sobie - jak najmniej asfaltu. Dlatego też wyjątkowo pojechałem do Kirów drogą pod Reglami. Przygotowana przeze mnie mapka: Pokierowałem się znanym już z moich opowieści błotnistym podjazdem. Potem asfaltowy zjazd i kolejny podjazd w środku sympatycznego lasku. Tam niestety kamole były momentami zbyt śliskie i traciłem przyczepność. Dobrze, że nie było ze mną Skoliozy, bo pewnie zrobiłby mi zdjęcie jak podprowadzam rower . Potem pokierowałem rower w kierunku pierwszej lepszej polnej drogi - taki mój mały hazard. Tam też trafiłem w jeden ślepy zaułek - stąd taki jeden dziwny objazd na mapce. Postanowiłem chwilę przystanąć przy kapliczce: Pierwszy widok na Ostrysz: Pobrnąłem dalej z nadzieją, że dotrę do głównej drogi. Ku mojemu zdziwieniu wszystko poszło po mojej myśli. Odbiłem w Dzianiszu asfaltem w lewo i znalazłem się u podnóża Ostrysza. Na jego zboczu jest cmentarz, który uwieczniłem na fotografii: Niedługo po tym dotarłem do dumnej tabliczki informacyjnej: No to cóż pozostało jak zmienić przełożenie i ruszyć pod górę w ten jakże piękny dzień... Podjazd jest tam trudny i przyznam się bez bicia, że nie udało mi się wjechać na rowerze - ba! Nawet prowadzenie roweru sprawiało trochę trudności. Gdyby podjazd był zróżnicowany możliwe, że wyjechałbym tymczasem siadła zarówno kondycja fizyczna jak i psychiczna. Bardzo możliwe, że to drugie bardziej przeważyło . Oto parę fotek z drogi pod górę: W końcu dotarłem na szczyt! Na górze charakterystyczny trójnóg i oznaczenie pomiaru wysokości: Ja osiągnąłem szczyt, ale spotkałem też żuczka, który też ambitnie zdobywał swój szczyt: No to teraz rozluźniający zjazd w dół i kolejny podjazd - na Tominów Wierch - szczerze mówiąc go praktycznie przeoczyłem. Potem zaś wjechałem na Gruszków Wierch... A tak było na szczycie: Stamtąd Ostrysz wygląda tak: Potem troszkę asfaltu: Powrót momentami podobną drogą z małym dodatkiem - dłuższym przejazdem drogą pod Reglami i ulubionym powrotem przez las Biały. Przy Staników Żlebie mały przystanek: Podsumowując - nowy napęd okazał się sprawnym i spisał się znakomicie . Trasa liczyła 50 km, a po powrocie pozostało jeszcze sił by wnieść nową pralkę i znieść starą. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
dodo1989 Napisano 23 Maja 2011 Autor Udostępnij Napisano 23 Maja 2011 9.05.2011r. Na początek mapka: Początek jak dla fanów terenowych wrażeń bardzo ubogi - nic tylko asfalt i asfalt: W końcu jednak dojechałem do bramy, okazałem dowód i w drogę... bardzo trudną kamienistą drogą, którą już poznaliśmy jadąc do schroniska na Kalatówkach, czy taż w dolinie Chochołowskiej. Różnica polega jednak na tym, że jest rzadziej uczęszczana przez co kamienie tak jakby bardziej wystają . Po drodze napotykamy mostki i przepiękne scenerie: W końcu pora na wykorzystanie samowyzwalacza - tak to jest jak się samemu jeździ: Na drodze dużo fajnych mostków: No i dalej w drogę! No tak... Najpierw zaskoczył mnie gdzieniegdzie leżący śnieg i lód: Potem jednak przed moimi oczami ukazał się w pełni zimowy klimat: Zupełnie nieprzygotowany byłe zmuszony pchać rower (lód uniemożliwiał podjazd), ale damy radę! W końcu dotarłem na szczyt, gdzie siedziało parę osób ubranych na zimowo. Oj dziwnie się patrzyli na rowerzystę w krótkich tak więc zjadłem czekoladę i ruszyłem w drogę powrotną: Ostatnia fotka z samowyzwalacza: I krajobraz, który wcześniej mi umknął: Podsumowując... Nie jest to trasa jakoś wymagająca jednak niezwykle męcząca ze względu na nawierzchnię. Widoki super, ale drugi raz już tam nie pojadę Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
dodo1989 Napisano 4 Sierpnia 2011 Autor Udostępnij Napisano 4 Sierpnia 2011 Helo! Dziś chciałbym nieco pokluczyć najpierw jadą drogą pod Reglami, a potem nieco w okolicach Witowa po bezdrożach. Nie wyjadę póki nie naładuję telefonu ładowarką, którą ma przynieść listonosz - także mam jeszcze troszkę czasu. Pisałby się ktoś? :-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.