QWEY564 Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Ja zawsze(jak mam do czynienia z prawdziwym rowerzystą) pozdrawiam! Oczywiście w mieście czy gdzieś na szosie to rzadko ale jak jestem gdzieś w lesie czy w górach to zawsze(nie tylko na rowerze)... "Serce się kraje" jak idę(albo jadę) gdzieś na odludziu [np.] w lesie lub w naszych pięknych górach i mijając jakiś "turystów" powiem im dzień dobry a oni patrzą na mnie tak podejrzliwie i pytają "skąd się znamy"... ech smutne... kiedyś było inaczej(mniej barszczyku paradowało po górach). Teraz z reguły to odpowiadają starsi("zaprawieni w sztuce turyści") albo młodsi -o dziwo(17-25lat)... Jakaś iskierka nadziei jest.... __________________________________- Sad but true
wonski Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Ja dzis na prawie 80km trasce spotkalem 4 rowerzystow (nie liczac babc jadacych do sklepu etc). Jeden mnie wyprzedzil bez zadnego "czesc" itd - wygladal bardzo powaznie, znaczek VW na plecach ;p moze do niesponsorowanych sie nie odzywa hehe. Pozostalych trzech wymienilo ze mna pozdrowienia, a jeden nawet wskazal mi droge, bo zle pojechalem @mementomori, mi sie jakos w gorach rzadko zdarza, zeby ktos nie odpowiedzial na czesc albo dzien dobry. Sa to jednostkowe przypadki. Ale niestety praktycznie zawsze to ja pierwszy musze to mowic, a ludzie dopiero odpowiadaja :\ nigdy pierwsi.
mischa Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 gratuluje wonski dystansu..q... u mnie dzisiaj wiatrzysko + deszcz masakra..formy to chyba bede szukał na jesień..heh a bufonów którzy nie odpowiadają olewam szerokim gestem....zapewne lanserka
QWEY564 Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Albo barszczyk 80km w taką pogodę... jestem pod wrażeniem... PSmoże i jednostkowe przypadki ale takich jednostek ostatnimi czesy jest prawdziwa kumulacja
bajuwookierun Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 a ja się też wczoraj pozdrowiłem z jakimś gościem:) a potem drugi mi już nie odpowiedział No ale trudno tak jak kolega wyżej napisał tak ja tez piszę że nie poddam się Pozdrawiam
acinpreis Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 wczoraj wybrałem się na 60 km przejeżdzke do Świdnicy.Po drodze minąłem się z dwoma kolarzami z KS Górnik Wałbrzych i dwoma no name w pełnym rynsztumku bojowym. Pozrowienia zostały wymienione a ja poczułem jakąś wewnętrzną siłę i zadowolenei, że nie tylko ja w taką niesprzyjającą pogodę kręce korbami. Pozdrowiena jak najbardziej,polecam wszystkim
amoniak Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Qurde ja w największą śnieżycę 30 grudnia (między innymi zaliczyłem Warszawską Masę Krytyczną ) zrobiłem 110 km. I jakoś nie uważam że to jakiś wyczyn Wczoraj zrobiłem po mieście z 60 km ładnie słoneczko Bikerów troszkę było też sobie pomachaliśmy A teraz napiszę o głupocie i braku qultury Warszawskich Taryfiarzy W czwartek na skrzyżowaniu ulicy Racławickiej i Wołoskiej Starszemu panu popsuł się Trabancik Pan z trabacika zakręcał w Wołoską. Zapaliło się zielone Trabancik ruszył dojechał do torów tramwajowych i zgasł. Odpalić się go nie dało. Starszy pan wysiadł by go zepchnąć, troszkę pod górę było i człek sam nie da rady bo leciwy człek to raczej siły nie ma :!!: Za trampiszonem musiał stanąć merolem taryfiarz i zaczął trąbić i wykrzykiwać pod adresem Starszego człowieka jakieś nieciekawe teksty za merolem stanął gość Toyotką a ja za nimi w swojej Koreance. Cierpiarz z Merola wyklina staruszka W końcu nie wytrzymałem- Wysiadam. podchodze do gostka z Toyoty "przepchnijmy Dziadunia bo nie pojedziemy" We dwóch idziemy do złotówy z tą właśnie propozycją Logika stwierdzenia by zepchnąć Trabiego Go poraziła. Rozdziawił swój tłusty PYSK i tylko Qrwa powiedział. Nie wysiadł. Na lewym pasie pusto się zrobiło. Ruszył. Przejechał tak blisko staruszka, że ten się wystraszył. Trabiego Zepchnęliśmy za zakręt. Wsiedliśmu w swoje samochody i odjechaliśmy. To zdarzenie utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że taryfiarze To największe chamy
wonski Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 hehe dzieki Z zalozenia mialo byc wiecej o jakies 40-50km, ale watpie czy wytrzymalbym to kondycyjnie - nie mialem okazji sie przekonac. W kazdym razie trase skrocilem wlasnie ze wzgledu na pogode, bo zaczelo bardzo mocno wiac i lekko padac, nie dosc ze ciezko sie jechalo to mialem prawie cale plecy mokre i balem sie, ze taki wietrzyk moze mi porzadnie na zdrowie zaszkodzic. Co do gor, to moze ja mam jakies wieksze szczescie do ludzi i trafiam na takich pozdrawiajacych i znajacych zwyczaje
Jacke Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 No to szacun wonski We wrocku pogoda byla swietna Ja niestety zrobilem duzo mniej ale i tak dalo mi po nogach Rozpedzalem sie do 25-30,hamowalem i tak w kolko Lalo sie ze mnie a nie chcialem byc chory :/ Rowerowe pozdrówko
thrackan Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Tak, w górach (niestety mówię tylko o Tatrach, bo daaaawno nie byłem w innych) pozdrowienia są na porządku dziennym, ale ten zwyczaj naprawdę potrafi być męczący... czasem od "cześć" i "dzień dobry" już buźka potrafi tak rozboleć, że pozdrowienia są kontunuowane tylko przez uśmiech i łapkę w górze Ale w mgliste dni, kiedy nie ma na szlakach stonki opłaca się pozdrawiać. Czasem prowadzi to do ciekawych znajomości, czasem miłego uśmiechu, albo uraczenia genialnymi tekstami w stylu "Przepraszam, którędy na dół?" (zasłyszane gdzieś pod Świnicą, ale usprawiedliwione - widoczność 4 metry ) Ogólnie warto rozmawiać. Gdy podchodziłem z moją dziewczyną i jej ojcem na Granaty od Czarnego Stawu Gąsienicowego +/- w dwóch trzecich drogi mijała nas schodząca z góry para, która trzymała się złej strony źlebu i gdyby nie drobna wskazówka (jakiej przy okazji pozdrowienia udzielił im ojciec mojej miłej), że zeszli ze szlaku, najprawdopodobniej powtórzyliby wariant na którym zginęły bodajże dwie, albo trzy osoby... My z kolei otrzymaliśmy dzień wcześniej cenną wskazówkę o zerwaniu kilkunastu metrów łańcucha i podpowiedź, że lepiej przez ten uszkodzony odcinek wchodzić, niż nim schodzić... Taka serdeczna uczynność jest niezwykle pomocna, a przecież nic nie kosztuje... A wracając do środowiska rowerowego, muszę przyznać, że do dziś mam sobie za złe, że nie pozdrowiłem jedynego bikera, jakiego spotkałem 6, albo 8 stycznia 2006 w Warszawie na Konwiktorskiej, gdy właśnie pokonał podjazd od strony Wisły... Patrzył na mnie tak pytającym spojrzeniem, jakiego nie widziałem chyba kilka miesięcy ( w końcu mało kto jeździ przy -21 stopniach)... Jechał na niebiesko-srebrnej meridzie... jeżeli to ktoś z forum, to pozdrawiam serdecznie :)
bubek Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Raczej rzadko mam okazję bo w mieście to fakt - bez trzymanki trza by jechać i wszystkim machać Ale poza miastem... czemu nie I jeszcze jedno, to że ktoś nie ma kasku nie znaczy że jest gorszy ja nie mam bo jak pomyśle co można za 200zł to... Poprostu mnie na to nie stać. Prawdopodobnie czekam na mocniejszą glebe po rozum do głowy. Możecie mówić, że ja nie mam rozumu w tej głowie, ale ja wole beeezz :twisted:
danzig1 Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Bubek na Twoim miejscu jednak bym wysypłał te 2 stówki na kask. Kiedyś Ci to zdrowie albo życie może uratować A co do pozdrawiania - obyczaj jak najbardziej godny uwagi. Kiedy pozdrawia mnie na trasie jakiś biker, a ja jego to dostaję jakiegoś wewnętrznego powera, ma się poczucie jedności w dążeniu do celu, chociaż wiadomo, że każdy obiera swój cel indywidualnie.
thrackan Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Bubek, ja też myślałem, że nie stać mnie na kask, ale po kilku lekkich upadkach coś mnie tknęło... I całe szczęście. Gdybym nie zdecydował się na ten zakup, to w najlepszym wypadku byłbym dziś warzywem podpiętym do aparatury medycznej... Zaliczyłem ciężką glebę przy szybkim zjeżdzie. W efekcie trafiłem na ostry dyżur z tylko "ogólnymi potłuczeniami" i rozłupanym kaskiem w miejscu, które chroni skroń. Gdyby nie ten kask to moja czaszka byłaby rozłupana przez taki fajny cegłopodobny kamulec z którym miałem bliskie spotkanie... Owa skorupka to chyba najtańszy model Bella (Yukon?) za 109,50zł... Czy na tyle wyceniasz swoje życie? Ja wolę przez miesiąc pić zwykłą przegotowaną kranówę i oszczędzić tyle na pepsi/coli (nawet na tymbarkach, a zamiast nich, za przeproszeniem, żreć zwykłe jabłka) i odłożyć na kask... Pozdrawiam.
bubek Napisano 25 Marca 2006 Napisano 25 Marca 2006 Thrackan masz rację tylko że mnie to chyba samo musi uderzyć... na razie głównym celem jest rower(999zł) potem może kask... myśle o tym poważnie bo wkoncu bedą mi wszyscy machać i jeszcze kumpel z którym często jeżdżę kupuje na dniach. To żeby nie było mu głupio może też zainwestuje W końcu to nic złego tylko zdrowie, a może nawet życie :!!: ale na razie ciułam na nowy rower...
kos Napisano 26 Marca 2006 Napisano 26 Marca 2006 ja kask kupilem tydzien po zakupie roweru. limar sprinter, świetny kask. sensacja jaką wywołuję w moim miasteczku swoim ubiorem(kaskiem, butami spd) obecnością( skad on sie wzial tu przy -5) i szybkoscia( wyprzedzam samochody jak nie chce hamowac i znow przyśpieszać ) , mozna przyrownac do czarnej owcy w stadzie gdzie sa same biale. KAŻDY się patrzy. porażka cywilizacyjna :E :-/ nikt mnei nie pozdrowil i nikogo nie pozdrowiłem bo w moim miasteczku tylko dwóch kolesi uprawia XC. ja i moj przyjaciel reszta to szosowcy(z ktorymi się rzadko mijam). no jest jeden gosciu ktory ma scott'a takiego ze sredniej poleczki, ale on to nim po bulki jezdzi i w kapciach na dzialke ciuchów obcislych nie lubie. wole luzne. jednak o przeznaczeniu i mocnym zacięciu rowerowym. dzieciakow na trexstarach pozdrawiac nie bede bo mysla ze sa tacy fajni i sie smieja ze mnie.. a ja mam ich w dupie , tak poprostu . jak kogos pozdrowie to bede wiedzial czy sie mu to nalezy czy nie (ubiór, styl jazdy etc).
Kriss Napisano 26 Marca 2006 Napisano 26 Marca 2006 Bubek, ja mam kask Kelly's Magnus KH-201, zapłaciłem za niego 100 zł i jestem bardzo zadowolony
TomekW Napisano 27 Marca 2006 Napisano 27 Marca 2006 , mozna przyrownac do czarnej owcy w stadzie gdzie sa same biale. KAŻDY się patrzy. porażka cywilizacyjna :E :-/ HEhe ja bym sie nie przejmował takimi ludzmi nieech sie patrza , mi to zwisa co banda jakis deebili o mnie sądzi . Ja mam obcisłe ciuszki , kask , spdy , - patrza sie dziwnie niektorzy , choc miasto nie jest małe (170 tys ludu ) Mały OT sie robi . Co do pozdrawiania . Wielu bikerów znam juz , przynajmniej z widzenia i sie pozdrawiamy . OStatnio z wieloma szosowcami wymienilem pozdrowienie , co mnie zdziwilo Malo ktory odpowiadał kiedykolwiek na gest , teraz sie to zmieniło . Bikerzy pozdrawiajmy sie !! I jezdzijcie ludzie w kaskach
Jacke Napisano 28 Marca 2006 Napisano 28 Marca 2006 Ej czy jak ide rowerem posmigac po miescie i wiem ze bede smigal w 80% po sciezkach i nie wezme kasku (bo np upal - prawie 35*) to juz przestaje byc 'rowerzysta' ? Rozumiem w trasy dluzsze, gory ale po miescie? Zabezpieczone pozdrówko
Mod Team Odi Napisano 28 Marca 2006 Mod Team Napisano 28 Marca 2006 Rozbić się można zawsze i wszędzie więc nawet jak jedziesz po świeże pieczywo to lepiej brać kask. No i jest on właśnie tym elementem, po którym często rozpoznajemy rowerzystę.
Jacke Napisano 28 Marca 2006 Napisano 28 Marca 2006 Nie ma co przesadzac. Rownie dobrze moge na spacer brac kask bo moze mnie ktos/cos potracic... Kask powinno sie obowiazkowo brac w gorki kiedy zjezdzamy, duzo kamoli itp...
TomekW Napisano 28 Marca 2006 Napisano 28 Marca 2006 Ej czy jak ide rowerem posmigac po miescie i wiem ze bede smigal w 80% po sciezkach i nie wezme kasku (bo np upal - prawie 35*) to juz przestaje byc 'rowerzysta' ? Rozumiem w trasy dluzsze, gory ale po miescie? Zabezpieczone pozdrówko Nie chodzilo mi o to , ze ludzie maja jezdzic w kaskach , tylko po to , zeby wieedziec kogo pozdrowic Bo to bez sensu Chodzi glownie o bezpieczenstwo Taka mała akcja propagandowa :lol:
Ecia Napisano 28 Marca 2006 Napisano 28 Marca 2006 Nie ma co przesadzac. Rownie dobrze moge na spacer brac kask bo moze mnie ktos/cos potracic... ... i dokładnie taka sytuacja zdarzyła mi się w lipcu ubiegłego roku Wyjechałam dosłownie na 3-4 kilometry (do serwisu po jakiś gadżet), trasa wiodła osiedlową ścieżką rowerową - a jednak coś mnie podkusiło wziąć kask... i całe szczęście... bo podczas drogi powrotnej, jakieś 500 m od domu, staranował mnie stukilowy byk - i przydzwoniłam głową w skrzynkę rozdzielczą . Niewinny rowerowy spacerek. A gdybym tak nie miała tego kasku :question: Wypadki jeżdżą po rowerzystach... Kask zalecam w każdej sytuacji. Pozdrówko przezornym . PS. No, ale teraz wracajmy już do tematu, bo się OT robi (choć w jakże słusznej sprawie ).
Jacke Napisano 28 Marca 2006 Napisano 28 Marca 2006 No to masz pecha Albo jestes niezdara ze dalas sie Nie no zartuje - bez obrazy... Tylko denerwuje mnie to ze wyznacznikiem 'prawdziwego' rowerzysty jest kask wg mniektorych... Wczoraj jezdzilem w kasku i ludzie rzeczywiscie inaczej patrzą... Przyznaje ze do tej pory nie mialem kasku - pozyczalem go kiedy jechalismy w jakas konkretna trase i gory. Bikera mozna tez poznac po ustawieniu stop na pedalach - jak jezdza na pietach to znaczy ze nie wiedza co robia No ale zakonczmy ten OT
Aril Napisano 28 Marca 2006 Napisano 28 Marca 2006 Raz kiedy jechałem sobie przez góry, spotkałem pewnego starszego pana ( pieszo był ), aby podtrzymać zwyczaj w Beskidach kiwnąłem głową mowiąc zwykłe "dzień dobry" on odpowiedzial tak samo. Przejechałem pare metrów i słyszę za soba " Niechaj Cię Bóg prowadzi, przyjacielu "!! .Chciałem jakoś odpowiedzieć ale przyznam ze troche zaskoczony byłem ( mile oczywiście ) i wystękałem tylko "Nawzajem! " Nie był to jakiś specyficzyny człowiek, żebyście nie myśleli że jakis nawiedzony, zwykły szary mężczyzna, a jednak nie taki szary... Bardzo przyjemne to bylo. Zawszę ubieram kask, obcisłe gatki z pampersem i luźną kuszulkę, niezależnie dokąd jade czy w góry czy do babci ( dzięki której w ogóle jeżdzę na moim rowerku i równiez zauważyłem że człowiek w takim stroju na drodze jest jakby bardziej respektowany, ludzie mnie "puszczają", mijają z migaczem, itp. Nieczęsto spotkałem sie z gestem "Pozdrowienia" między rowerzystami, może dlatego że nie ma ich wielu w okolicy? Tak czy siusiak ja zacznę "pozdrawiać " innych Rowerzystów :) Najśmieszniej jest gdy idzie poboczem jakiś dres ( "kark" ) i sie podwala do takiej jak to oni określają "dupy" a ty spokojnie stajesz na światłach, ona sie na ciebie patrzy jakoś dziwnie, on mówi do niej, ona sie gapi, on zirytowany chce jakoś odwrócić uwagę, a ty sobie elegancko okularki poprawiasz, a on już zielenieje ze złości :)
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.