Skocz do zawartości

[Technika] Podnoszenie techniki jazdy XC


PKDeath

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Mam od kilkunastu dni problem treningowy. Od przyszłego sezonu chcę zacząć starty w zawodach (AZS MTB, bo z uczelni ;) i pewnie Mazovia) no i powoli zaczynam wdrażać swój plan treningowy stworzony na podstawie książki Joego Friela (myślę, że większość wie o co chodzi). Jakkolwiek żadne treningi siłowe, tlenowe, wytrzymałościowe, itp. nie są mi straszne, bo już jakoś z grubsza sobie je poukładałem w głowie. Jednak wiem, że mam problem z techniką jazdy i nie wiem jak z tym sobie poradzić.

 

Mieszkam w Warszawie, więc do gór nie jestem przyzwyczajony i raczej nie przeniosę się w nie żeby trenować. Chodzi o to, że mam dupowate panowanie nad rowerem. Praktycznie przed każdym zjazdem raczej mocno zwalniam, żeby ogarnąć którędy jechać, często jak mam szybkie skręty to zamiast po prostu popracować balansem (co rozumiem w teorii) to zwalniam i tracę dużo energii na rozpędzenie się na nowo. Z jednej strony to fajnie bo nie pamiętam kiedy zaliczyłem dzwona :P, ale z drugiej wiem, że muszę nad tym pracować. I teraz mam pytanie do bardziej doświadczonych od siebie: jak pracujecie nad techniką? Wiem, że zawodowcy poświęcają temu właśnie treningi na jesień/zima, a początkujący, czy tam powiedzmy amatorzy powinni pracować nad tym cały rok. Jak to wygląda? Macie jakieś trasy, które katujecie po kilka razy skupiając się nad tym, żeby dość sprawnie je przejechać, czy jakieś slalomy, itp.?

 

Zasadniczo wiem, że wystarczy jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć. Ale wydaje mi się, że poprawienie techniki w moim przypadku dość konkretnie poprawiłoby moje osiągi, dlatego chciałbym poświęcać nawet jedną sesję treningową tygodniowo tylko na tego typu "zabawach".

 

Dzięki z góry za pomoc :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to kwestia mało zwrotnego roweru? Niektóre ramy "nie lubią" skręcania przez wychylenie, szczególnie te z długim tylnym trójkątem zachowują się mułowato. Jeżeli wypadasz z zakrętu mimo, że opony mają jeszcze zapas przyczepności stawiałbym właśnie na to. Skręcanie na szybkich zakrętach raczej nie jest na tyle skomplikowane, żeby zależeć od techniki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znajdź sobie jakiś trudny zakręt. Albo np. sekwencje zjazd zakręt podjazd i próbuj go pokonać na różne sposoby. Szeroko docinając, po wewnętrznej z zadaniem się na różne sposoby.

Staraj się bawić rowerem. Pamiętaj też, że samo pokonanie zakrętu to jedno. Jeszcze musisz pamiętać o odpowiednim dobraniu przełożenia.

 

Ja jak robiłem sobie trening techniczny to wytyczałem sobie jakąś rundę i jeździłem ją dopóki nie stwierdziłem, że szybciej się nie da. Oczywiście po jakimś czasie okazuje się, że można zakręt X pokonać hamując później ale bardziej wtedy trzeba tyłem zarzucić itd. :)

 

Pooglądaj sobie jakieś filmiki z zawodów zobacz jak zawodnicy wyginają, pracują ciałem, na rowerze to jest prawdziwy majstersztyk !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Pooglądaj sobie jakieś filmiki z zawodów zobacz jak zawodnicy wyginają, pracują ciałem, na rowerze to jest prawdziwy majstersztyk !

 

No właśnie pooglądałem i dlatego czuję się jak dętka :D Filmy ze strony Foxa mnie wgniotły w krzesło :)

 

W sumie obczaiłem taki kawałek trasy w Kampinosie gdzie można by było się pokusić o technikę, tylko denerwuje mnie, że tam z godzinę trzeba jechać (17 km wgłąb puszczy) - okolice Palmir dla ciekawych. Przejadę się może w tygodniu i powiem jak było :blink: Może się później komuś przyda :D

 

Dzięki za posty, może ktoś jeszcze ma jakieś pomysły na takie treningi, to nie krępować się proszę B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może ja rozwinę wypowiedź nikodema - wjeżdżając w zakręt musisz mieć na uwadze spadek prędkości spowodowany przyhamowaniem lub po prostu zatrzymaniem korby na chwilę(np z powodu pochylenia, wystających korzeni itp). Wychodząc z zakrętu przydałoby się mieć do dyspozycji od razu pełną moc, więc nie możesz dopuścić do zbyt dużego spadku kadencji. W przeciwnym wypadku stracisz czas na niezbędną redukcję, a i trudniej będzie wyciągnąć rower z łuku.

 

Najlepiej jest zrobić redukcję dohamowując przed zakrętem, ale i tu trzeba uważać - nie ma nic gorszego niż za niski bieg w środku łuku i luźna korba. Wjazd "na luzie" jest dość niebezpieczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poślizgi - Przejedź zimę. Dobrze byłoby dorwać jakieś bardzo płytkie jeziorko, kałużę, na której mógłbyś śmigać po lodzie. To Ci bardzo pomorze w łapaniu równowagi i panowaniu nad rumakiem, bo na zakrętach, a nawet na prostej ślizgasz się po różnych kamieniach, korzeniach, błocie itp. Ludzie będą na maratonie wjeżdżać w krzaki, a ty będziesz szedł, jak przecinak :) Na w miarę ubitym śniegu możesz jechać, blokować koła/ któreś koło i próbować się nie wywalić. Na błocie koła będą Ci jechać tam, gdzie one chcą a ty musisz się przy tym nie wywalić.

 

Strome zjazdy - (Takie, że nie możesz ich podejść, bo zjeżdżają buty) Trzeba niemal usiąść tyłkiem na tylnej oponie, żeby nie wylecieć przez kiere. Warto np. dać tyłek za siodełko i robić slalomy a potem przejść do prób w terenie, o ile coś takiego znajdziesz.

 

Zjazdy z kamieniami, korzeniami, błotem - Obserwuj drogę. Jak pędzisz 50km/h, to musisz wiedzieć, po czym jedziesz. Są różne dziury, czy wymyte wodą strumyszki, korytka itp. Trzeba myśleć. Musisz też jeździć coraz szybciej, żeby się z tym oswoić. Masz pedały zatrzaskowe? Jeśli tak, to można naprawdę szybko śmigać i Cię z roweru nie wyrzuci. Pamiętaj, by ręce i nogi nie były sztywne. Mają amortyzować. Jak się zepniesz, to będzie Cię bolał kregosłup i możesz zasmrodzić powietrze.  :P Kiery też nie trzymaj kurczowo prosto. Jak będzie jakiś kamolec itp. to koło samo będzie chciało trochę skręcić itp. Współpracuj z rowerem.

 

Zakręty - Wychylasz wszystko, co się da, czyli jak skręcasz w lewo, to ciało idzie w lewo, kolano idzie w lewo, by rower był jak najbliżej pionu. Jak rozumiesz to w praktyce, a tak piszesz, to po prostu zacznij to robić. Żadna filozofia. Również zimowe zabawy się przydają, bo poślizgi w błocie są.

 

Równowaga - Jeździj np. po krawężniku itp i próbuj nie spaść. Nie pędź 30km/h, bo to nie sztuka. Staraj się utrzymać np. przy 10km/h Ja, jako, że nie mam w pobliżu domu krawężników, to robię sobie takie konstrukcje. Świetna zabawa.

 

Przekraczaj granice - Zawsze próbuj wszystko robić bardziej, niż Ci się wydaje, że możesz. Jak się np. Boisz jakiejś hopki, to przejedź ją powoli, potem szybciej i szybciej itd. Jakiś zjazd- tak samo. Ja jeszcze ze 3 lata temu na jednym zjeździe się bałem zjechać i cisnąłem w hamulce, a po może roku jeżdżenia w klubie śmigam tam z całej pary 30-40km/h :) Także psychika odgrywa tu dużą rolę. Nie można się bać. Musisz wiedzieć, że coś da się zrobić. Poproś kolegów, niech pokażą, jak oni to robią i wyobrażaj sobie, jak byś sam jechał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakręty - Wychylasz wszystko, co się da, czyli jak skręcasz w lewo, to ciało idzie w lewo, kolano idzie w lewo, by rower był jak najbliżej pionu. Jak rozumiesz to w praktyce, a tak piszesz, to po prostu zacznij to robić. Żadna filozofia. Również zimowe zabawy się przydają, bo poślizgi w błocie są.

[...]

Przekraczaj granice - Zawsze próbuj wszystko robić bardziej, niż Ci się wydaje, że możesz.

Przy skręcaniu w lewo, aby rower był najbliżej pionu raczej w prawo należałoby się wychylić...

Co do zjazdów - warto zejść z roweru, przyjrzeć się, opracować najbardziej optymalny dla nas tor jazdy.

Nie bać się - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nie warto próbować zjeżdżać z myślą "masakra, zalicze otb na 100%", bo łatwiej o popełnienie błędu. Na spokojnie trzeba przełamywać lody.

 

Bardziej, i spokojniej. Kto długo jeździ na rowerze, to nawet jeśli wjedzie w zbyt trudny zjazd, wyjdzie jakoś z niego bez opresji.

Jakiś "stunt" czasami też pomaga szkolić technikę jazdy, imo.

 

No i czasami dobrze mieć se sobą apteczkę :(

 

Co do równowagi, można też jeździć po chodniku wyłożonym podłużną kostką, i jechać na jednym jej "pasku".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak z doświadczenia - sporo daje oglądanie filmików typu nwd, roam etc (szczególnie, że zbliża się sezon zimowo-trenażerowy i jakoś trzeba zabić nudę). Poza tym, czasem warto sie wybrać do lasu ze znajomym ujeżdżającym nieco cięższy sprzęt (jeśli masz sztywniaka xc, to kolega na 150mm fullu będzie w sam raz) i założyć sie o piwo, że utrzymasz koło na zjazdach :( Ogólnie rzecz biorąc, w grupie rośnie skill i psychika :D

 

A z konkretniejszych porad - często, zwłaszcza na górskich zjazdach, zamiast kombinowac z torem jazdy i omijaniem przeszkód, lepiej je przeskakiwać. Wykonanie bunnyhopa na zjeździe nie jest trudne, a potrafi uratować dupę. Nie wiem czemu większośc krosowców panicznie boi sie odrywać od ziemi. Spokojnie, rower wytrzyma.

 

No i opony - nawet na suche warunki warto założyć coś, co ma przynajmniej przyzwoite trzymanie boczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wręcz większość zawodników ma SPD, albo jakieś inne kliki i sprawa przeskakiwania staje się jeszcze łatwiejsza. Na zjeździe jest pełna dowolność. Co się da, to się robi i tyle. Na ŚLR np. na jednej edycji było leżące wpoprzek drzewo, nie duże. Jedni skaczą a inni się zatrzymują, przechodzą, wsiadają na rower i jadą, tracąc do reszty dobre 15 sekund  :(

 

 

 

 

Przy skręcaniu w lewo, aby rower był najbliżej pionu raczej w prawo należałoby się wychylić...

 

Wyobraź to sobie. jedziesz, skręcasz w lewo, czyli oś obrotu jest po której stronie? po lewej. W którą stronę działa siła odśrodkowa? W prawo. Co robimy, żeby nas nie wywaliło? Tak samo, jak wieje wiatr, to pochylasz się w jego stronę, a nie w przeciwną. Jak skręcasz w lewo, to i w lewo się pochylasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby pominąć kwestie przyczepności, miałbyś rację. Jako że fizykiem nie jestem, bazuje na własnych zjazdowych spostrzeżeniach, nie wiem czy teoria zgadza się z praktyką (jeśli nie, tym gorzej dla praktyki?). Na zakrętach najlepiej położyć rower do "wewnątrz" na tyle, na ile pozwalają opony i jednocześnie tak balansować ciałem, żeby środek ciężkości był dokładnie nad miejscem styku opony z podłożem, najniżej jak jest to możliwe (tu bardzo pomaga obniżone siodełko). Popatrz sobie na prosiaków dh, w którą strone wychylają dupe na trawersujących zakrętach :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko chłopaki w DH zazwyczaj mają wyprofilowane zakręty, więc sytuacja zupełnie inna. Nie wiem, jak śmigają prosiaki w DH, ale koledzy i na maratonach właśnie jeżdżą tak, jak opisałem. I mi się to wydaje logiczne, ale w sumie, to każdy jedzie, jak chce.

 

To wyobraź sobie taką sytuację, że wlatujesz w zakręt tak, jak mówisz, kąt roweru i ziemii maksymalnie mały. Co zrobisz, jak Ci się poślizgnie? Gleba. ten plus, że nie będziesz miał do niej daleko i upadek będzie mniej bolesny :devil:

 

Teraz moja opcja. Mam rower bliżej pionu, ja wychylony do wewnątrz. Rower poleci, to po prostu się odginam i jeszcze jakoś mogę to wybronić. Mam możliwość wybalansowania tego.

 

EDIT: Zgadzam się z panem powyżej. Praktyka czyni mistrza. Ale w przerwach między treningami biegowymi nie ma nic lepszego, jak sobie przemysleć swój styl jazdy i szczegóły, których poprawienie zwiększy bezpieczeństwo i szybkość jazdy. Gdyby mnie w klubie nie nauczyli, to na zjazdach(stromych) bym zaliczał OTB, a tak wiem, że tyłek do tyłu i nie ma problemu. Tylko slalom trzeba ćwiczyć, żeby na ŚLR omijać młodzików z Radomia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może ja rozwinę wypowiedź nikodema - wjeżdżając w zakręt musisz mieć na uwadze spadek prędkości spowodowany przyhamowaniem lub po prostu zatrzymaniem korby na chwilę(np z powodu pochylenia, wystających korzeni itp). Wychodząc z zakrętu przydałoby się mieć do dyspozycji od razu pełną moc, więc nie możesz dopuścić do zbyt dużego spadku kadencji. W przeciwnym wypadku stracisz czas na niezbędną redukcję, a i trudniej będzie wyciągnąć rower z łuku.

 

Najlepiej jest zrobić redukcję dohamowując przed zakrętem, ale i tu trzeba uważać - nie ma nic gorszego niż za niski bieg w środku łuku i luźna korba. Wjazd "na luzie" jest dość niebezpieczny.

Ok, tak myślałem, że o to może chodzić właśnie z tymi odpowiednimi biegami :devil: Jakoś podświadomie już to robię o czym wyżej piszesz. Czasem też z powodu obawy o spadnięcie łańcucha np. z najniższej zębatki z przodu. Czasem na wertepach, w zakrętach, przy luźnym łańcuchu można łatwo doprowadzić do zrzucenia łańcucha :) Bezpieczny jest środkowy blat. Tył można szybciej w razie czego zrzucić albo zredukować.

 

Dzięki za odpowiedź :) +leci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wyobraź sobie taką sytuację, że wlatujesz w zakręt tak, jak mówisz, kąt roweru i ziemii maksymalnie mały. Co zrobisz, jak Ci się poślizgnie? Gleba. ten plus, że nie będziesz miał do niej daleko i upadek będzie mniej bolesny  :devil:

 

Oczywiście, wg twojej teorii łatwiej odratować się z uślizgu. Problem w tym, że przy tej samej prędkości tych uślizgów będzie 10x więcej :)

Ale co tam, nie znam sie. W końcu jeżdże po beskidach tylko 3 lata, ponoć szybko i bez poważnej gleby...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wyobraź sobie taką sytuację, że wlatujesz w zakręt tak, jak mówisz, kąt roweru i ziemii maksymalnie mały. Co zrobisz, jak Ci się poślizgnie? Gleba. ten plus, że nie będziesz miał do niej daleko i upadek będzie mniej bolesny  :)

 

Trzeba mieć wyczucie. Jeżeli czujesz rower to wiesz na jaką prędkość możesz sobie pozwolić i jak bardzo możesz się "złożyć" w zakręcie. Oczywiście dużo zależy też od podłoża. Jakoś nie wyobrażam sobie zaliczyć takiej gleby, zawsze chociaż nogą można się odbić od podłoża w awaryjnych sytuacjach gdy już wiemy, że inaczej z poślizgu nie wyjdziemy :P Chyba, że będzie to na lodzie, oleju - wtedy przy większej prędkości to nie wiadomo kiedy i już leżysz :D Poza tym to nie dh z wyprofilowanym torem, gdzie jedziesz prawie równolegle do podłoża :P

 

Co do techniki to tego nie da się nauczyć w teorii. Trzeba jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć. Z czasem przyjdzie sama ; )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba mieć wyczucie. Jeżeli czujesz rower to wiesz na jaką prędkość możesz sobie pozwolić i jak bardzo możesz się "złożyć" w zakręcie. Oczywiście dużo zależy też od podłoża. Jakoś nie wyobrażam sobie zaliczyć takiej gleby, zawsze chociaż nogą można się odbić od podłoża w awaryjnych sytuacjach gdy już wiemy, że inaczej z poślizgu nie wyjdziemy :D Chyba, że będzie to na lodzie, oleju - wtedy przy większej prędkości to nie wiadomo kiedy i już leżysz :) Poza tym to nie dh z wyprofilowanym torem, gdzie jedziesz prawie równolegle do podłoża :P

 

Co do techniki to tego nie da się nauczyć w teorii. Trzeba jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć. Z czasem przyjdzie sama ; )

 

Zapomniałeś chyba tylko w wziąć jeszcze poprawki, że na przyczepność do podłoża duży wpływ mają opony, możesz mieć beznadziejną technikę jazdy, a ich właściwości trakcyjne są w pewnym stopniu ratunkiem dla Ciebie.

Ciężko widzę to odbicie od podłoża w awaryjnej sytuacji, gdy kąt między rowerem, a ziemią nagle się bardzo zmniejsza, szczególnie jak się w SPD jeździ...

 

Tak jak pisali poprzednicy, jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć, to uczy poprawnej techniki jazdy i nie bać się eksperymentować nie tylko z np. coraz szybszymi zjazdami, ale też z ustawieniem siodełka czy kierownicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim za odpowiedzi :) Wiadomo, że z czasem technika sama przychodzi ale chcę jej to przyjście przyspieszyć, dlatego na pewno wykorzystam Wasze pomysły :D

 

Uczelnia jest medyczna, więc większość ludzi to dzieci apteki :P WUM :P Szczerze mówiąc od początku roku też nie miałem żadnego treningu (komunikacja między ludźmi jest zerowa - jest jakiś pseudo kołcz, który nie odpisuje mi na maile;]), a chcę wypaść jakoś sensownie na tych imprezach akademickich, bo to zawsze jakaś podkładka, żeby mieć stypendium sportowe, a taka ekstra kasa zawsze się przyda :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popracuj też nad podjazdami jeśli z nimi też masz problem :) ja to robię tak:

1. Przesuwam się na czubek siodła.

2. Redukuje przełożenie (w czasie ostrego podjazdu to dla mnie problem, no i zanim przełożenie się zmieni to już będę schodził z roweru).

3. Jak mam rogi, to łapię za nie, i jak najszybciej pedałuję aby nie schodzić z roweru :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...