sirGio Napisano 4 Października 2010 Udostępnij Napisano 4 Października 2010 Ja pierwszy raz na tym forum, witam wszystkich. Przez ostatnie 12 lat jeździłem koreańskim góralem o wdzięcznej nazwie Liyang. Kupiony za 450 zł po przecenie z 540. We wrześniu postanowiłem kupić nowy. Przed zakupem miałem następujące wyobrażenia: - ma być nowy, ładny, technicznie nowoczesny i dobrej firmy. - dzięki mniejszym oporom, innej geometrii i nowoczesnym rozwiązaniom ma mnie zawieźć dalej w tej samej jednostce czasu czyli np. w ciągu 4 godzin jazdy. - ma być bezpieczny. - mniej pochylona sylwetka, żeby można było podziwiać widoki. Wybór padł na Kettler Motion za 1799 zł + wymiana sztycy siodełka na amortyzowaną 50 zł dało razem 1849 zł. I co z tego wynikło ? - jest nowy, ładny, technicznie nowoczesny i dobrej firmy. OK. - bezpieczeństwo zapewnione poprzez: - lampka z przodu z i tyłu zasilana prądnicą w piaście. - amorki z przodu i w sztycy siodełka. - dodatkowe hamowanie poprzez Torpedo w tylnej piaście. - Teraz sprawa mniejszego wysiłku. I tu jest słabo ! Mam wrażenie, że muszę włożyć sporo więcej wysiłku w jazdę w porównaniu z góralem. Myślę, że to jest spowodowane poprzez: - większy ciężar roweru (bezwładność przy nabieraniu prędkości) - większe koła wymagają przyłożenia większego momentu. Lżejsze opony tego nie rekompensują. - większe opory powietrza na skutek wyprostowanej pozycji. - i tutaj dochodzimy do sedna: przerzutka planetarna. Otóż w przerzutce zewnętrznej (u mnie 3+6) mogę precyzyjnie dostosowywać bieg do wysiłku, który chcę w danym momencie jazdy wykonać. A w przypadku wewnętrznej (u mnie 7 biegów) odstępy między przełożeniami są za duże. Mam wrażenie, że muszę wysiłek dostosować do aktualnego przełożenia. Odwrotnie jak w góralu. Żeby przejść do wyższego biegu muszę albo na niższym zbyt szybko zakręcić korbą, albo przyłożyć męczącą dużą siłę po zmianie biegu na wyższy. Kompletna strata energii ! Inna sprawa to dobór przełożeń. Na 7 biegu prawie nie da się jechać, a na 1 nie pokonam większej górki. Jestem pewien, że na Agrykolę nie wjadę. Kolejny problem. Nie można kręcić korbą na postoju. W góralu przed ruszeniem zawsze ustawiam sobie korbę pod kątem 45 stopni, po to, żeby móc nią zakręcić podczas ruszania. A tutaj muszę najpierw rower pchnąć. Prędkość jest wtedy zbyt mała, żeby utrzymać jakoś równowagę. Ruszanie pod najmniejszą nawet górkę jest niemożliwe. No i to torpedo. Wystarczy małe wahnięcie korbą do tyłu i już jest hamowanie. Hamulce z cyngla są wystarczająco skuteczne, więc to torpedo tylko przeszkadza. Co do przyjemności jazdy - porównanie. Góral. Najważniejszy plus - komfortowa zmiana biegów daje poczucie jazdy z małym wysiłkiem. Wada - już mam dość oglądania szosy i albo oglądania widoków znad okularów. City bike. Najważniejszy plus - siedzisz jak na tronie, wysoko. Podziwiasz widoki. Wada - wołowatość. Moje wrażenia nie są potwierdzone "naukowo" Mogą być błędy pomiaru. Po pierwsze na dużym pojeździe mniej czuje się prędkość. To może być złudzenie, że na city biku jadę wolniej. Po drugie. Na jednym rowerze mierzyłem parametry komputerkiem Sigma 1200 a na drugim programem Sport Traker na Nokii z wbudowanym GPS. Po trzecie - oba rowery testowałem na różnych trasach. Wyniki są średnio o około 2 km/h gorsze w wypadku Kettlera. Wniosek. Gdybym po tych doświadczeniach kupował teraz rower to byłaby chyba jakaś hybryda. Koła 26 cali, kierownica regulowana gięta i przerzutka zewnętrzna. Nie bardzo rozumiem, dlaczego taki toporny rower przeznaczony jest do jazdy po mieście, gdzie trzeba wciąż hamować, zatrzymywać się, ruszać i przyśpieszać. On jest moim zdaniem najlepszy na szosę, lub ubite drogi gdzie nie trzeba zbyt często zmieniać biegów. Jakie są Wasze opinie na temat jazdy na przekładniach wbudowanych w piastę ? Ja jestem wściekły, że taką kupiłem. Chyba producent wiedział, co chcę napisać, bo na piaście napisał SRAM ;o) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gilevich Napisano 4 Października 2010 Udostępnij Napisano 4 Października 2010 Miałem okazje niedawno jeździć typową holenderką spod znaku skaczącej gazeli i muszę przyznać, że podzielam większość twoich spostrzeżeń. Rowery "miejskie" czy "holendry" są super komfortowe, ale po mieście zbyt ociężałe. Ja śmigam na singlu przerobionym ze starego górala i jestem bardzo zadowolony. Rower jest szybki z zwrotny i nikt go raczej nie ukradnie. Niestety nie jest to rower uniwersalny jakiego Ty szukasz, ale może bardziej powinieneś zwrócić uwagę na rowery crossowe albo, trekingowe? Mniejsza waga, wygodna pozycja i duże koła. Takie rowery powinny spełnić twoje oczekiwania a prędkość na pewno pójdzie w górę. Pozdrawiam! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mtths Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 Wrażenia z jazdy z przekładnią planetarną mam całkiem pozytywne. Nexus 7 w składaku Dahona. Przełożenia - Zakres 38-83 gearinches (uwzględnione zębatki i wielkość kół). Z Agrykolą się nie mierzyłem, ale podjazd Belwederską do Łazienek mimo że nie uważam swojej kondycji za rewelacyjną daję radę. Szeroki rozstaw między biegami mi nie przeszkadza bo i tak większość jeździłem na singlespeedzie, a układu 2 przerzutki nie lubię. Sekwencyjne zmienianie to rewelacja. Jak po dłuższym okresie jazdy z przekładnią planetarną wsiadłem na górala to po mieście operowałem głównie przednią przerzutką. Do tego możliwość zmiany biegu w czasie postoju to wielki atut. Co do twojego zakupu: W moim odczuciu poważny błędem było kupno roweru z Torpedo - w czasach kiedy można kupić rowery mające z tyłu równie bezobsługowy hamulec rolkowy sterowany z klamki. To wszystko co piszesz to wina tego przestarzałego hamulca, a nie jak Ci się wydaje wina piasty wielobiegowej planetarnej. Mi wystarczyły 2 podejścia do Torpedo po kilka minut (Wigry 3 i jakiś staroć w typie Ukrainy) aby wiedzieć że nie mam ochoty brać rozbiegu i wskakiwać na rower. Co do ruszania pod górkę - znowu wina Torpedo. Piasta nie ma nic do rzeczy, nawet powiem że lepsza bo jak się zatrzymam gwałtownie to redukuję biegi stojąc i mam łatwe ruszanie pod górkę. Jak widać po twoich odczuciach wady Torpedo całkowicie niwelują zalety piasty wielobiegowej. Edit: Literówki Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burak Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 Mogę tylko potwierdzić, to co napisał kolega "mtths". Jeżdżę holenderską gazelą już prawie trzy lata. Nie zamieniłbym piasty wielobiegowej na nic innego. To właśnie komfort ruszania jest jej zdecydowaną zaletą. Niestety jak zwykle kosztem wygody, wielu producentów oszczędza na hamulcu. Zamiast zestawić piastę z nowoczesnym hamulcem rolkowym (do tanich nie należy), montują piasty z torpedo. Szkoda że wcześniej nie sprawdziłeś, bo widzę, że kompletnie odebrało ci to przyjemność z jazdy. Czasami nie mogę wyjść z podziwu, jak producenci montują piastę z torpedo w rowerach trekingowych (np. Kross). Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bikorexia Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 No coż, ja jestem klientką, której prawdopodobnie na pierwszy rzut oka sprzedawca w sklepie poleciłby taki wynalazek(wraz ze stosownym miejskim żelastwem). Moim zdaniem w praktyce piasty takie mają same wady w rowerach miejskich i to nawet mając na myśli te najlepsze(piasty). Do zalet można zapisać odporność na warunki atmosferyczne, brak przekosów łańcucha czyliteoretycznie mniejsze zużycie napędu itd. Co z tego skoro ma to praktyczne znacznie dopiero w jeździe terenowej, a całkowicie znikome w miejskiej? W teren z kolei mają mnijeszą rozpiętość przełożeń i są zdecydowanie za ciężkie.Zostaje trekking i tam dopiero np.dobry rohloff zdecydowanie zdaje egzamin gdzie najwazniejsza jest bezobsługowośc i bezawaryjność. Zupełnie nie umiem też docenić zmiany biegów "w miejscu". Hamowanie z redukcją to prosta czynność nie wymagająca uwagi, niejako automatyczna. Ruszanie po awaryjnym zatrzymaniu to naprawdę kwestia 2 sekund. Założmy, że stoimy pod góra lub na światłach. Gdy jedna (powiedzmy prawa) noga jest wpięta a lewa spoczywa na ziemi ta wpiętą podnosi się wraz z pedałem do pozycji "godzina pierwsza" następnie jednocześnie chwytamy lewą ręką za sztycę (byminimalnie podnieść tylne koło) kciukiem przecamy 3-4 biegi z pociągnięciem wpiętej nogi na pół obrotu. Na piaście wielobiegowej oszczędzimy może jedną sekundę. IMO - nie warto. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sirGio Napisano 5 Października 2010 Autor Udostępnij Napisano 5 Października 2010 Pytanie do mtths. Co masz na myśli pisząc "sekwencyjne zmienianie" ? Co ma hamulec do ruszania, jazdy, zmiany biegów, ciężaru roweru i jego dynamiki. Chyba nic. Nie wiem co prawda jakie są różnice użytkowe hamulca rolkowego w porównaniu z torpedo, ale jedyna różnica jaka może mieć znaczenie w moich "cierpieniach", to gdyby można było obracać korbą na postoju, żeby lepiej ruszyć. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burak Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 Moim zdaniem w praktyce piasty takie mają same wady w rowerach miejskich i to nawet mając na myśli te najlepsze(piasty). Do zalet można zapisać odporność na warunki atmosferyczne, brak przekosów łańcucha czyli teoretycznie mniejsze zużycie napędu itd. Co z tego skoro ma to praktyczne znacznie dopiero w jeździe terenowej, a całkowicie znikome w miejskiej? W teren z kolei mają mnijeszą rozpiętość przełożeń i są zdecydowanie za ciężkie. Zostaje trekking i tam dopiero np.dobry rohloff zdecydowanie zdaje egzamin gdzie najwazniejsza jest bezobsługowośc i bezawaryjność. Według mnie jest dokładnie odwrotnie. Jakie zalety ma wielobiegowa piasta w jeździe terenowej, czyli sporcie? Mniejsze zużycie? Rower sportowy ma przejechać zawody jak najszybciej. A co potem, to... po zawodach. Co do roweru trekingowego, to oczywiscie niezawodnosć się liczy, ale nie ma co przesadzać. Dobry(!) napęd zewnętrzny będzie równie niezawodny. Ograniczeniem piasty wielobiegowej jest liczba przełożeń, a w długiej trasie potrzeba ich więcej. Torpedo zas, kompletnie odpada. Wyobraź sobie długi zjazd rowerem z pełnymi sakwami i hamowanie torpedo bez możliwosci zmiany pozycji nóg co jakis czas. Zupełnie nie umiem też docenić zmiany biegów "w miejscu". Hamowanie z redukcją to prosta czynność nie wymagająca uwagi, niejako automatyczna. Ruszanie po awaryjnym zatrzymaniu to naprawdę kwestia 2 sekund. Założmy, że stoimy pod góra lub na światłach. Gdy jedna (powiedzmy prawa) noga jest wpięta a lewa spoczywa na ziemi ta wpiętą podnosi się wraz z pedałem do pozycji "godzina pierwsza" następnie jednocześnie chwytamy lewą ręką za sztycę (byminimalnie podnieść tylne koło) kciukiem przecamy 3-4 biegi z pociągnięciem wpiętej nogi na pół obrotu. Na piaście wielobiegowej oszczędzimy może jedną sekundę. IMO - nie warto. Tutaj wyobażam sobie moją kochaną małżonkę na rowerze, z jednym dzieckiem w foteliku z tyłu, drugim w foteliku z przodu. I tak: jedna noga wpięta (w co?), druga na ziemi, wpiętą podnosi wraz pedałem, chwyta rower lewą ręką za sztycę, minimalnie podnosi rower by zakręcić pedałami (z dwójką dzieci) i zmienić bieg. Straciła jedną sekundę... :-) Warto było? Albo ja. Z przyczepką rowerową (zaczepioną do sztycy), na której siedzi moje dziecko... Albo gdy wracam w sobotę ze sklepu z zakupami. Dwie sakwy załadowane, w jednym ręku kwiaty (przecież nie włożę do sakwy!). Co ma hamulec do ruszania, jazdy, zmiany biegów, ciężaru roweru i jego dynamiki. Chyba nic. Nie wiem co prawda jakie są różnice użytkowe hamulca rolkowego w porównaniu z torpedo, ale jedyna różnica jaka może mieć znaczenie w moich "cierpieniach", to gdyby można było obracać korbą na postoju, żeby lepiej ruszyć. Otóż własnie hamulec torpedo pozbawił piastę jej największej zalety. Możliwosci przekręcenia pedałów i szybkiego ruszenia. Szybki start to większa dynamika. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rzymo Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 Zupełnie nie umiem też docenić zmiany biegów w miejscu Sporo jeździłem z piastą planetarną (w terenie) i nie znalazłem sytuacji, kiedy można by taką zmianę wykorzystać. No może trochę jak jechałem szybko ścieżką w lesie, a za zakrętem/górką było sporo piachu, to wtedy redukcja bez kręcenia pedałami się przydawała (ale pewnie na zwykłym napędzie i tak dałbym radę zredukować). Co do samej piasty - jak dla mnie ilość biegów jest wystarczająca (ale mogę jeździć ze sporą rozpiętością kadencji). Zalety w postaci braku przekosu łańcucha, braku przerzutek, linek, pancerzy były ważne, ale nie podobało mi się zestopniowanie przełożeń. Jeśli powstanie piasta, w której można będzie ustawiać je samemu, to do zwykłego napędu nigdy już nie wrócę. Na razie zadowalam się napędem 1x8 i kasetą złożoną z luźnych koronek, dopasowanych do mnie Torpedo - je trzeba po prostu polubić lub się do niego przyzwyczaić, gdyż ma swoje zalety (pewność zadziałania, długowieczność, znacznie niższą masę niż bęben/rolka). Ja nie potrafię Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mtths Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 @sirGio Sekwencyjne znaczy się - każda zmiana to przyrost o stałą wartość zawsze na plus lub minus. W układzie dwóch przerzutek aby zmienić przełożenie na teoretycznie najbliższe musimy ruszyć czasami obiema. Podobnie przejście na kolejne lepsze przełożenie wymaga czasami ruszenia obiema przerzutkami. Czyli chcąc płynie zmieniać przełożenia trzeba manewrować często obiema. W piaście wielobiegowej nie masz tego problemu kosztem zakresu i większych odstępów między przełożeniami. Torpedo to nie tylko możliwość obracania korbą wstecz na postoju. Sam pisałeś że małe wahnięcie w tył i hamujesz. Rower masz krowiasty nie z powodu piasty wielobiegowej którą uznałeś za "sedno" swoich problemów, ale z powodu: Hamulca Torpedo, wagi i miejskiej geometrii do której nie jesteś przyzwyczajony. Patrząc się na twoje oczekiwania to trzeba było dołożyć i kupić Street Scrappera i nie narzekałbyś na piastę wielobiegową. @Bikorexia Piasty wielobiegowe są odporniejsze na długofalowe papranie brudem typowym do jazdy po szosie i w lekkim terenie. Do jazdy terenowej związanej z taplaniem się kolarza w błocie po szyję ich uszczelnienia się nie nadają poza Rohlofem czy Alfine. Poza tym mają inne cechy które czynią je kiepskimi do sportu, a wygodnymi w mieście - np. mała podatność na uszkodzenia zewnętrzne (każdy kto widział zapchany stojak rowerowy zrozumie o co mi chodzi) kosztem trudniejszej wymiany (przeplatanie koła). "Hamowanie z redukcją to prosta czynność nie wymagająca uwagi, niejako automatyczna." - Nieprawda - To nie sikanie Trzeba się tego nauczyć tak samo jak operowania zestawem 2 przerzutek by wykorzystać z sensem te dwadzieścia kilka biegów. Choć przyznam że hamowanie z redukcją łatwiejsze do opanowani jest. Nie będę się spierał co do zmiany biegów jaką opisujesz na postoju ile to czasu - Mnie zajmuje to znacznie więcej czasu (nie używam zatrzasków ani nosków) i jest mocno upierdliwe w zestawieniu z obróceniem manetki. Podsumowanie: Jeździcie sportowo na sportowych rowerach i nauczyliście się wykorzystywać rozwiązania typowo sportowe. Natomiast prawda jest taka że przeciętny Schidth, Smith czy Kowalski decydując się na jazdę rowerem po mieście potrzebuje roweru prostego w obsłudze (jak naprawa to i tak u mechanika) nie wymagającego magicznych umiejętności. Tak, tak... dbrze czytacie - dla przeciętnej osoby co umie jechać na rowerze to są magiczne umiejętności. Większość takich ludzi zanim nauczy się "hamowanie z redukcją" czy operowania 2 przerzutkami na raz to po tygodniu ciepnie to gówno dla wyczynowców w kąt garażu lub od razu sprzeda i wróci do hodowli brzucha siedząc wygodnie w aucie i korkując ulice. Jak już ktoś taki załapie cyklozę na rowerze miejskim to przesiada się często na sportowy i jest zadowolony bo uczy się stopniowo. Jazda rowerem to ma być frajda, a nie utrudnianie sobie życia. Lepiej jak ktoś zaczyna od prostszego roweru niż ma się zniechęcić. Zmiania w przeciwną stronę (rower sportowy na miejski) jak w przypadku sirGio to przeżycie traumatyczne. Moim zdaniem popularność roweru MTB i pochodnych w ostatnich latach jest z właśnie powyższych powodów jedną z przyczyn małej popularności roweru jako środka komunikacji - Wiele osób wsiada na "wypasionego górala" i szybko rezygnuje bo się im te kilka kilometrów ch..owo jeździ. Zamiast mieć frajdę z omijania korka na 3biegowej damce i siodełkiem kanapą. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Bikorexia Napisano 5 Października 2010 Udostępnij Napisano 5 Października 2010 @Burak Co jest zupełnie odwrotnie, może ze zrozumieniem proszę, napisałam przecież, że w sportowej jeździe się nie sprawdzi. Jako przykład podałam, że głowne jej zalety(w moich oczach) nie mają wiekszego znaczenia w sporcie. Potrafię sobie wyobrazić, że szanowna małżonka docenia ale czy przypadkiem nie jest tak, że gdy się jeździ z pewną ilością dzieci na rowerze to tak ostrożniem, że każde hamowanie jest zaplanowane i tym samym na redukcję biegów jest tzw.'cała wieczność' ? @rzymo a tej 14 stopniowej co 13,6% próbowałeś ? Generalnie mtths dobrze to podsumował. Kto wie może rzeczywiście ludzie myślą w ten sposób. Może rzeczywiście kanapowe siodełko i wyprostowana pozycja na początku jest dużo wygodniejsza. Mogłabym przysiąc, że pochylona pozycja i dobrze dobrana 'deska' ma przewagę, nieważne na jakim dystansie ale można mieć lekko zaniedbane mięśnie przedramienia i okolic a wtedy sytuacja pewnie sie odwraca. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
rzymo Napisano 6 Października 2010 Udostępnij Napisano 6 Października 2010 Natomiast prawda jest taka że przeciętny Schidth, Smith czy Kowalski decydując się na jazdę rowerem po mieście potrzebuje roweru prostego w obsłudze (jak naprawa to i tak u mechanika) nie wymagającego magicznych umiejętności. Tak, tak... dbrze czytacie - dla przeciętnej osoby co umie jechać na rowerze to są magiczne umiejętności. Nie bez powodu 'mieszczuchy' mają piasty wielobiegowe lub wręcz jedno przełożenie. Prostota obsługi, trwałość, niezawodność to są aspekty o wiele ważniejsze od niskiej masy czy rozpiętości przełożeń. Moim zdaniem popularność roweru MTB i pochodnych w ostatnich latach jest z właśnie powyższych powodów jedną z przyczyn małej popularności roweru jako środka komunikacji - Wiele osób wsiada na "wypasionego górala" i szybko rezygnuje bo się im te kilka kilometrów ch..owo jeździ. Zamiast mieć frajdę z omijania korka na 3biegowej damce i siodełkiem kanapą. Na szczęście powoli się to zmienia, w sklepach pojawia się coraz więcej sprzętu innego niż typowy 'góral' - są trekkingi, crossy, pojawiają się rowery typowo na miasto. Niestety cały czas sporym problemem jest także infrastruktura rowerowa - u siebie w mieście nie wyobrażam sobie efektywnej jazdy na rowerze innym niż górski. Wszędobylskie krawężniki, dziury czy nierówności nawierzchni najłatwiej pokonać właśnie na typowej maszynie do XC @rzymo a tej 14 stopniowej co 13,6% próbowałeś ? Nie - nie wykorzystałbym takiej ich ilości, więc nawet gdybym miał odpowiednią ilość złotówek/euro to takiej piasty bym nie kupił Poza tym cały czas zestopniowanie by mi nie do końca pasowało. Chcę mieć napęd, w którym im cięższe są przełożenia, tym skoki pomiędzy nimi są coraz mniejsze, np. 'dół' kasety musi mieć 11-12-13-... zębów, natomiast 'góra' może mieć spory rozrzut, rzędu ...-19-24-30 czy ...-21-26-30. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sirGio Napisano 6 Października 2010 Autor Udostępnij Napisano 6 Października 2010 Wszytko zależy od tego, do czego roweru używamy. Dla jednych "omijanie korków na 3 biegowej damce" może być przyjemnością, a dla drugich katorgą, bo jazda np. po Warszawie graniczy z masochizmem. Traktowanie rowerzysty przez pieszych i kierowców jako intruza, parkowanie i chodzenie po ścieżkach, ciągła konieczność pokonywania pasów, i krawężników, nieoświetlone rowery, kłęby spalin, urwane ścieżki, remonty, kawalkady samochodów przekraczających prędkość. To jest krajobraz po którym ma się poruszać rowerzysta. Dziękuję za taką przyjemność. Ja używam roweru wyłącznie na jazdy poza miastem. I to jest główną przyczyną dlaczego ludzie po mieście nie jeżdżą, a nie to, że rower jest górski, czy inny. Rower górski to wspaniała maszyna, bo mogę na niej pojeździć sportowo i jeszcze pokonać polskie koślawe drogi. A jak nawet jedziemy po mieście. To niby w imię czego ma on być ciężki, powolny, mieć ciężkie przerzutki ? Ja kupując rower zrobiłem błąd. Za słabo przemieliłem internet, za mało się popytałem. Chciałem mieć drugi rower, który będzie kompletnie inny od górala, żeby zobaczyć jak to jest. Ale myślałem, że on nie będzie gorszy w tym, co najbardziej podoba mi się w góralu - że będzie równie szybki. A przy tym zyskam wygodę jazdy na kanapie. Mogę się tylko pocieszyć, że część marzenia się spełniła. Zobaczyłem jak to jest. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Krzysieek Napisano 6 Października 2010 Udostępnij Napisano 6 Października 2010 u siebie w mieście nie wyobrażam sobie efektywnej jazdy na rowerze innym niż górski. Wszędobylskie krawężniki, dziury czy nierówności nawierzchni najłatwiej pokonać właśnie na typowej maszynie do XC Kilka dni temu właśnie przemalowałem swego typowo trekkingowego Herculesa (na zdjęciu przed malowaniem), a przy składaniu nie zamontowałem póki co błotników ani bagażnika (w Krakowie sucho). Ponadto założyłem typowo MTB opony i po 3 miesiącach jeżdżenia z błotnikami i bagażnikiem - "przesiadłem się" na tego quasi mtb. I powiem Wam, bratcy, że jest różnica. Dziury, krawężniki, drobne skoki przy pokonywaniu elementów miejskiej infrastruktury nabrały niespotykanego dotąd uroku (nic nie brzęczy, nie wibruje, nie obciąża). Fakt, że jak będę jechał gdzieś dalej (albo zacznie padać znowu) - zamontuje tamte elementy (i pewnie też sakwy), ale póki co jest słodko. Dojazdy na uczelnię to czysta przyjemność. Idea rowerów miejskich jest dla mnie niezbyt zrozumiała. Najwidoczniej charakterystycznie wygięta kierownica i wewnętrzna, mało elastyczna przekładnia mają swój sens, skoro sprzęt ten zyskał tak wielką popularność w Holandii (która wszak krajem rowerów jest), ale do mnie to jakoś nie przemawia. Im dłużej jeżdżę na trekingu, tym bardziej przekonuję się, że moja sprzed kilku miesięcy decyzja (zrezygnowałem z kupna roweru miejskiego) - była słuszna. Dziwię się autorowi tematu i ubolewam, że tyle forsy wydał, nie zaznajomiwszy się wystarczająco z własnymi preferencjami. Rower górski w polskich miastach czuje się prawie jak w terenie. A rower trekingowy jest dla mnie niemal całkowicie uniwersalny. Pozdrawiam. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Burak Napisano 6 Października 2010 Udostępnij Napisano 6 Października 2010 sirGio: Wszystkiego nie naprawisz ale możesz spróbować zmienić pozycję na rowerze na bardziej pochyloną. Ten rower ma regulowany mostek więc nie powinno być problemów. Wyprostowana pozycja nieco utrudnia pedałowanie. Twoje wrażenia z jazdy powinny się nieco zmienić. Pojeździj jeszcze trochę. Jesli zarówno pierwszy jak i siódmy bieg są dla Ciebie zbyt "ciężkie" to może uda ci się zmienić tylny tryb na nieco większy (z większą liczbą zębów). Poszperaj w necie, sprawdź czy SRAM przewiduje różne rozmiary. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sirGio Napisano 6 Października 2010 Autor Udostępnij Napisano 6 Października 2010 Muszę przyznać,że jazda w pozycji wyprostowanej z wysoką kierownicą daje ogromną przyjemność. Muszę trochę dostosować filozofię używania tego roweru do jego właściwości. A jak chcę zrobić speeda, to zawsze mogę wsiąść na górala. Pozdrawiam i dziękuję wszytkim za dyskusję. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mtths Napisano 6 Października 2010 Udostępnij Napisano 6 Października 2010 @sirGio Masz rację jazda rowerem po Warszawie graniczy z masochizmem, natomiast moim zdaniem jazda po Warszawie samochodem lub komunikacja miejską to już czysty masochizm. Ogólnie życie w Warszawie ostatnimi laty zrobiło się kiepskie. Na rowerze to przynajmniej trochę endorfin sobie wypracuję, jestem w pracy szybciej i w zależności który rower wezmę to stawiam swój pojazd koło biurka lub przypinam do stojaka w garażu (gdzie tylko miejsca na rowery nie są imienne) - zamiast szukać miejsca parkingowego przez 20minut lub jeździć do pracy na 6:00 rano. Tak jak pisałem popularność MTB jest jedną z przyczyn małej popularności roweru drugą istotną jest to co piszesz kiepskie warunki jazdy. Tylko zauważ taki paradoks: Wszyscy sobie tak chwalą MTB do jazdy po mieście więc zalety takiego roweru powinny rekompensować kiepskie warunki, a mimo to chętnych mało. Taki link w prezencie: http://miok.tk/rower/piasta-planetarna-sram-spectro-s7-serwis-obsluga-wymiana-naprawa Jest też o wymianie zębatki. Pojeźdź więcej. Przyzwyczaj się do pedałowania z większym zakresem kadencji i innej geometrii wymagającej innego przykładania siły. Różnica jest wyraźna zapewniam Cię bo sam jeżdżę na rowerze komfortowym na zmianę ze sportowym. Jak nie przyzwyczaisz się lub nie polubisz to sprzedaj ten Czajnik i kup rower klasy Urban, a nie City. @Krzysieek Co do opinii że trekking najlepszy. No cóż trekking jest konstrukcyjnie bliski rowerowi miejskiemu i często granica jest płynna. Niektóre modele jednego producenta opisane jako trekking nie różnią się od city innego. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Krzysieek Napisano 7 Października 2010 Udostępnij Napisano 7 Października 2010 Co do opinii że trekking najlepszy. No cóż trekking jest konstrukcyjnie bliski rowerowi miejskiemu i często granica jest płynna. Niektóre modele jednego producenta opisane jako trekking nie różnią się od city innego. Zgadza się, granica jest bardzo płynna. Jednak dla mnie przynajmniej trekking tą ogromnie wspólną cechę z mtb, że posiada przerzutkę zewnętrzną. Daje to wielką elastyczność jazdy choć przyznam, że ostatnio jeżdżę po mieście w zakresie przełożeń 1:6, 2:6, 3:6. Tak, wiem, że to niszczy napęd, ale jest po prostu wygodniejsze. Wymaga też mniej uwagi poświęcanej przełożeniom (mam manetki płynne), ale też więcej siły. Swoją drogą znalazłem ostatnio taki ciekawy cytat: Nadal uważam, że zmienne przełożenie jest tylko dla ludzi powyżej 45. roku życia. Czyż nie lepiej jest wygrywać siłą własnych mięśni, niż przerzutką? Miał to powiedzieć Henri Desgrange w 1902 r. Co nieco się od tego czasu zmieniło, ale zbudowani jesteśmy wciąż tak samo. Sam na ostrym kole nie jeździłem nigdy, ale trzeba przyznać, że sam pomysł jest dość ciekawy. Mam jednak świadomość, że to nie dla każdego. Sorry za lekki offtop. Pozdrawiam. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Niedzwiedz1 Napisano 7 Października 2010 Udostępnij Napisano 7 Października 2010 Masz rację jazda rowerem po Warszawie graniczy z masochizmem, natomiast moim zdaniem jazda po Warszawie samochodem lub komunikacja miejską to już czysty masochizm. Ogólnie życie w Warszawie ostatnimi laty zrobiło się kiepskie. Na rowerze to przynajmniej trochę endorfin sobie wypracuję, jestem w pracy szybciej i w zależności który rower wezmę to stawiam swój pojazd koło biurka lub przypinam do stojaka w garażu (gdzie tylko miejsca na rowery nie są imienne) - z Jeżdżę na rowerze po Warszawie i wcale nie uznaję tego za masochizm. Z drugiej strony jazdę do pracy, 5 dni w tygodniu tą samą trasą 2 razy dziennie uznałbym za masochizm Recepta jest IMO jedna - przesiąść się do komunikacji zbiorowej, a na rowerze jeździć po pracy i w weekendy "just for fun" a nie męczyć się na nim komunikacyjnie. Komunikacja miejska - masochizm? Przecież to w wielu wypadkach najlepszy sposób poruszania się po mieście, z prędkością wbrew pozorom, wcale nie lub niewiele mniejszą niż rower. Oczywiście przy założeniu, że nie chcemy się spocić jak za przeproszeniem świnia w saunie Ktoś powie - ok, zabieram ręcznik, dezodorant i ciuchy na zmianę, jest higienicznie i pachnąco. Owszem, ale czy czas potrzebny na przebranie się nie zrównuje czasu podróży ze zbior-komem? Ogólnie to chciałem powiedzieć, że jak jazda po mieście kogoś frustruje, ma problemy z obsługą 2 manetek od 2 przerzutek to niech da sobie spokój na 1-2 tygodnie z rowerem, jak powróci do jazdy to będzie znacznie przyjemniej Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Krzysieek Napisano 7 Października 2010 Udostępnij Napisano 7 Października 2010 Ogólnie to chciałem powiedzieć, że jak jazda po mieście kogoś frustruje, ma problemy z obsługą 2 manetek od 2 przerzutek to niech da sobie spokój na 1-2 tygodnie z rowerem, jak powróci do jazdy to będzie znacznie przyjemniej Racja, nawet rower czasem męczy. I człowiek ma dosyć. Chociaż ja na razie chyba nie. Póki co za nic nie przesiadłbym się na MPK. Za długo już się autobusami tłukłem, słono za to płacąc. Ale i tak będę mógł to powiedzieć z pełnym przekonaniem dopiero w środku zimy!! Pozdro dla wytrwałych! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
sirGio Napisano 7 Października 2010 Autor Udostępnij Napisano 7 Października 2010 Mój kolega świetnie to podsumował: Kupiłeś holendra i dziwisz się, że masz uproszczoną przerzutkę. Przecież oni (Holendrzy)mają totalnie płaski kraj ! Ale to zdanie jest najcelniejsze: to jest taki rower ... bulwarowy. Znalazłem sposób na ustawienie korby pod katem 45%, żeby dynamicznie ruszyć. Należy rower trochę podprowadzić jednoczenie naciskając na pedał goleniem co powoduje obrót korby. A tu: torpedo jest opisane jak usunąć torpedo z mojej przerzutki. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mtths Napisano 7 Października 2010 Udostępnij Napisano 7 Października 2010 Jeżdżę na rowerze po Warszawie i wcale nie uznaję tego za masochizm. Z drugiej strony jazdę do pracy, 5 dni w tygodniu tą samą trasą 2 razy dziennie uznałbym za masochizm Recepta jest IMO jedna - przesiąść się do komunikacji zbiorowej, a na rowerze jeździć po pracy i w weekendy "just for fun" a nie męczyć się na nim komunikacyjnie. Komunikacja miejska - masochizm? Przecież to w wielu wypadkach najlepszy sposób poruszania się po mieście, z prędkością wbrew pozorom, wcale nie lub niewiele mniejszą niż rower. Oczywiście przy założeniu, że nie chcemy się spocić jak za przeproszeniem świnia w saunie Ktoś powie - ok, zabieram ręcznik, dezodorant i ciuchy na zmianę, jest higienicznie i pachnąco. Owszem, ale czy czas potrzebny na przebranie się nie zrównuje czasu podróży ze zbior-komem? Ogólnie to chciałem powiedzieć, że jak jazda po mieście kogoś frustruje, ma problemy z obsługą 2 manetek od 2 przerzutek to niech da sobie spokój na 1-2 tygodnie z rowerem, jak powróci do jazdy to będzie znacznie przyjemniej Owszem dodając czas na przebranie się trochę prędkość wypada gorzej. Tyle że widzisz różni ludzie mają różne potrzeby życiowe. Jak się jest studentem to się ma czas na jazdę dla zabawy. I często się jeździ komunikacją miejską na zajęcia poza godzinami szczytu. Jak się pracuje zawodowo w korporacji i ma małe dziecko to czasu wolnego nie ma prawie w ogóle, a dojazd do pracy jest jak u innych. W związku z tym - Zamiast stać w aucie w korku lub kisić się w śmierdzącym autobusie czy tramwaju zapchanym do granic możliwości wolę jazdę do pracy rowerem - się spocić jak świnia, pozbyć się trochę sadła i wypracować trochę endorfin które zrekompensują mi stres życia w stolicy. Oszczędzam tak do 10 minut na czasie dojazdu + 1,5h godziny które musiałbym stracić na jakimś fitnessie + 1h tygodniowo u psychoterapeuty. Nudę tej samej trasy rekompensuję małymi zmianami trasy. Poza tym odkąd poruszam się po mieście rowerem to nagle wszędzie jest blisko i wiele rzeczy można szybciej załatwić. Nagle poczta która akurat była w niedogodnym miejscu między 2 przystankami i samo dotarcie do niej z autobusu pożerało 30 min zrobiła się "po drodze", itp... A jak mnie rower zmęczy to jest zima kiedy przez te kilka miesięcy nawet nie tyle nie da się jeździć, co jest to już dość trudne i wtedy wracam do komunikacji miejskiej aby docenić zalety roweru. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gepard Napisano 14 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 14 Grudnia 2010 Mam i górala i miejski. Na górskim jeżdżę sportowo, na miejskim czasami po zakupy. Moim zdaniem w polskich miastach miejski rower z cienkimi oponami i bez amortyzacji się nie sprawdza. Ścieżki rowerowe jeśli istnieją, są bardzo wyboiste, ulice tak samo. Poza tym mój miejski jest chyba ze dwa razy cięższy od górala, każdą nierówność chodnika czuć na rękach. Generalnie prawie zawsze wolę górala. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mtths Napisano 17 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2010 ~~~~ Moim zdaniem w polskich miastach miejski rower z cienkimi oponami i bez amortyzacji się nie sprawdza. Ścieżki rowerowe jeśli istnieją, są bardzo wyboiste, ulice tak samo. Poza tym mój miejski jest chyba ze dwa razy cięższy od górala, każdą nierówność chodnika czuć na rękach. Generalnie prawie zawsze wolę górala. ... bo umiesz jeździć na rowerze sportowym i dlatego Ci wygodniej. Pozatym obstawiam że porównujesz nowy, doinwestowany sportowy rowerk górski z zaniedbanym miejskim starociem. Ciekawe jak takie porównanie wypadałoby między niskobudżetowym góralem rdzewiejącym w piwnicy, a zadbanym amortyzowanym mieszczuchem Gazelle czy Sparty? Napiszę straszny truizm, no ale tak jest. Najlepszy rower na miasto to taki na którym jeździmy najwięcej, o który dbamy i na którym przez to się nam najwygodniej jeździ. Jak ktoś dużo jeździ na góralu czy XC to powie że taki najlepszy na nasze dziury i krawężniki. Jak ktoś dużo jeździ szosówką to powie że na miasto góral jest do d..y bo nie da się nim szybko jeździć, a dziury i ścieżki rowerowe i tak da się szybko ominąć. Jak ktoś jest zasiedziały przy biurku od kilkunastu lat, a wcześniej jeździł na Wigrach i przesiada się na rower z samochodu to doceni rower miejski czy holendra. A jeszcze ktoś powie że ideałem do miasta jest trekking z dobrym amortyzatorem z przodu, amortyzowaną sztycą i szosowymi kołami napompowanymi na kamień. O Zen ostrego koła czy futurystyce poziomek nie będę się rozpisywał A ja powiem że wszystkie powyższe są do niczego - bo co to za nieporęczny rower z gigantycznymi kołami 26-28 cali - co go nie można w kilka sekund złożyć w kostkę i zabrać pod pachą do metra w godzinach szczytu? Promowanie roweru górskiego jako idealnego na miasto jest nieporozumieniem. Dla części ludzi to dobry wybór, ale moim zdaniem więcej osób się zniechęca. Z kilku powodów: Kupują tani rower górski który się sypie szybciej niż stary używany holender. Zasiedziali przy biurkach zabierają się za jazdę w sportowej pozycji i ból pleców i tyłka po 2 dniach mówi im "wracaj do auta". A jak wytrzymają te 2 dni to w trzeci przychodzi deszcz i po przejechaniu przez kilka kałuż mokry tyłek i zabłocone plecy (brak błotników - bo po co psuć sportową sylwetkę roweru?) mówią "Po co Ci to? Wracaj do suchego auta". Jak ktoś zaczyna jazdę po mieście rowerem, a nie ma doświadczenia sportowego - rower miejski ewentualnie trekking jest jednym z lepszych wyborów na początek. Mniejsza szansa się zniechęcić. Część pozostawi sobie taki rower jako doskonały pojazd użytkowy do codziennej jazdy, a część złapie bakcyla cyklozy i przesiądzie się w kolejnym sezonie na rower bardziej sportowy pasujący do ulubionego stylu jazdy (jedni wybiorą górala, inni szosę, a kilku zrobi ostre koło). Taka mnie myśl naszła: Cały ten wątek powstał bo jego autor w młodym wieku próbował się przesiąść na rower miejski. Czyli próbował czegoś odwrotnego niż napisałem zdanie wyżej. Próbował zrobić coś do czego powinien podejść w podeszłym wieku kiedy zdrowie już nie będzie pozwalało na jazdę na rowerze sportowym. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Klosiu Napisano 17 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2010 Wiadomo, ze dla ludzi o slabszej kondycji, w dodatku nieprzygotowanych do pochylonej pozycji w biku XC czy kolarce rower miejski bedzie lepszy. Pojada wolniej, ale wygodniej i bez bolu plecow. Czlowiek z jakas kondycja, lubiacy pojezdzic dynamiczniej na mieszczuchu sie bedzie meczyl. Dla kazdego cos milego, nie mozna lansowac jedynie slusznego typu roweru To tak jakby mowic ze bieganie jest idealnym sportem dla kazdego, niezaleznie od tuszy, wieku, kondycji i uzywanych butow. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tobo Napisano 17 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2010 Wg mnie niska popularność roweru jako środka transportu w Polsce nie wynika z popularności roweru mtb, na którym jazda dla nieuświadomionego to kara, tylko z tego że w Polsce brak jest infrastruktury miejskiej dla bezpiecznego poruszania się rowerem, brak wzajemnego szacunku dla siebie między pieszymi rowerzystami i kierowcami. W Polsce dla wielu osób samochód jest sposobem na uprzyjemniane sobie życia (ja osobiście wolę pojechać na zakupy rowerem niż czekać na żonę by pojechać z nią w tym celu, mimo że targanie nieraz 20 kg jako obciążenia teoretycznie nie należy do przyjemności) i nie korzystają zbyt wiele z własnych nóg a boże broń z dwóch kółek. Taki ktoś nie ma wyobraźni uzytkownika równocześnie samochodu i roweru, którą to świadomość ma mażdżąca ilość mieszkańców wielu państw cywilizowanej Europy. A już osobiście nie wyobrażam sobie korzystać z roweru miejskiego z powiedzmy 8 przełożeniami w piaście w miejscu gdzie mieszkam. Dla mnie 8 biegów to zdecydowanie za mało, mimo że jeżdżę sporo. Mój "mieszczuch" to góral zaadoptowany do jazdy ulicznej, czyli mtb na dużych slickach schwalbe big apple. To jak dla mnie jest idealny rower do jazdy w miejskiej dżungli. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.