Skocz do zawartości

[zdarzenia] Zabawne zdarzenia podczas naszego rowerowania.


Rekomendowane odpowiedzi

Gość MARECKI85
Napisano

a ja miałem dość ciekawą sytuację. Jechałem wieczorem po parku, mialem na uszach słuchawki, a w walkmanie zepsuty potencjometr od głośności, tak bardzo zająłem się zgłaśnianiem i zciszaniem podczas jazdy że nie zauważyłem drzewa. Zaliczyłem glebe, stłukłem łokieć i miałem kilka zadrapań - ale oczywiście najpierw sprawdziłem czy z rowerem wszystko OK.

  • 2 tygodnie później...
Napisano

Dzisiaj miałem fajną sytuację :) Co prawda to nie ja byłem rowerzystą, ale tak mnie rozbawiła, że postanowiłem się podzielić. W ramach obowiązków służbowych jeździłem dzisiaj samochodem po Warszawie i okolicach. W Ożarowie na światłach prawą stroną jezdni śmigał sobie rowerzysta. Ponieważ samochody i tak ciągnęły się w korku, z małą prędkością, zjechałem do lewej krawędzi pasa żeby chłopak sobie śmignął nie bojąc się przejeżdżać obok mnie. Gdy był równo ze mną zmieniło się światło na czerwone więc zatrzymałem się kilka metrów przed światłami (około 3 metrów) żeby chłopak mógł spokojnie ustawić się przede mną i bez stresu ruszyć po zmianie świateł. Rowerzysta zatrzymał się tuż przy sygnalizatorze i wielce spragniony skorzystał z bukłaka, sącząc życiodajny płyn przez rurkę. Jak zmieniły się światła i zaświeciło się zielone, tak się spiął chłopak (choć i tak miałem zamiar mu dać chwilę zwłoki na spokojne wystartowanie), że ruszył z wielkim impetem niezwykle podniecony. Z tego podniecenia albo przegryzł rurkę, albo odgryzł zatyczkę i życiodajny płyn zaczął pryskać po całej jezdni na prawo i lewo. Rowerzysta nie odpuścił i dalej kręcił ile sił w nogach ustami łapiąc rurkę, wyglądało to naprawdę komicznie :) W końcu odpuścił i zatrzymał się na poboczu próbując załatać przeciek. Jako rowerzysta, choć w niniejszej sytuacji kierowca, miałem ubaw po pachy :icon_lol:

Napisano

Nie wiem czy to dla Was bedzie smieszne, ale jak dojechalem do domu to sie ciagle smialem :icon_mrgreen: Szukam skrzynki geocache i nagle drozka taka waska pod gore w lasku. Jade jade i w koncu drogi braklo <_< Ale szczyt byl juz niedaleko wiec nie chcialo mi sie zjezdzac. Szedlem przez krzaki i widze pole z mala przenica. Patrze nikogo niema, wiec jade przez pole bo na okolo to by byly ponad 2km. Az tu nagle rolnicy :icon_mrgreen: Opieprzyli mnie z daleka, poklneli a ja zwiewalem ile sil w nogach, co pare sekund obracajac sie i patrzac czy za mna nie biegna, jak wybieglem z rowerem na glowna to w koncu poczulem ulge i jechalem szybszym tempem z dala od nich :icon_mrgreen: :icon_mrgreen:

Napisano

Kilka lat temu. Jadę z kumplem ścieżką rowerową która biegnie wzdłuż głównej ulicy. Prędkość 20-25km/h - rekreacja. Dojeżdżamy do miejsca gdzie jakieś dwa metry na prawo od ścieżki znajduje się jakiś budynek a tuż za budynkiem ślepa uliczka która wpada do głównej. Uliczka ta przecinała ścieżkę, żadnych świateł ani przejścia - my mamy pierwszeństwo. Zawsze zwalniałem jadąc tym odcinkiem ścieżki, również samochody chcące wjechać na główną zawsze wychylały lekko "nos", dopiero po upewnieniu się że żaden rowerzysta nie jedzie kontynuowały jazdę. Mimo bliskości budynku jest tam sporo miejsca aby zatrzymać się przed ścieżką i sprawdzić czy nikt nie jedzie. Mnie akurat trafił się speedy gonzalez który gdyby nie wyhamował wypchnąłby mnie i kumpla na główną ulicę. Jechał tak jakby nie miał ochoty zatrzymać się przed ścieżką. Uderzył mnie w tył roweru. Odleciałem jakieś pół metra w lewo, jednak nie przewróciłem się. Lekko obtarta szarpnięta noga - krwi nie było. Jegomość wychodzi z samochodu i było po nim widać iż ma świadomość tego że to jego wina ale i tak chciał się kłócić. Po krótkiej rozmowie ( kierowca okazał się jednak kulturalnym człowiekiem ) przystępujemy do oględzin. I teraz najfajniejszy moment. Obracam się do tyłu, patrzę na tylne koło i widzę rejestrację samochodową majestatycznie wplątaną w szprychy, pogięta w kilku miejscach. Generalnie - jakby ją krowa przeżuła i wypluła :) Chyba dwie minuty ją wyciągałem. O dziwo koło nie ucierpiało - jedynie lekka centra, szprychy całe. Oddałem rejestrację kierowcy, kwaśną minę miał :) Mimo wszystko pożegnaliśmy się uściskiem dłoni - kulturka. Zbierając się do dalszej drogi usłyszeliśmy kierowcę:

- Co ja teraz z tym zrobię? - rzekł spoglądając na rejestrację.

Kolega był chyba zszokowany troszkę tą sytuacją i nie wytrzymał:

- Wyprasuj sobie k***a!

Napisano

Holandia

Jako rowerzysta amator po dlugiej przerwie, sciagnalem swoj rower trekingowy do nl i jade sobie w kasku ze srednia 25km/h po jednej z tamtejszych dróg rowerowych. A tu nagle wyprzedza mnie kobieta... na holenderskiej kozie, siedzac wyprostowana, z dzieckiem w foteliku z przodu... i dzieckiem w foteliku z tylu. Mimo, ze probowalem jej dotrzymac tempa... po dluzszym czasie zostawila mnie z tylu.

  • 1 miesiąc temu...
Napisano

Jak byłem mały,to na chodniku jechaliśmy razem z tatą na cmentarz(byłem jeszcze zielony w tych rowerowych sprawach :blink: )koło siebie,i nagle zderzyliśmy się ze sobą,obydwoje leżymy razem z rowerami na chodniku :woot: Innym razem(jeszcze na rowerze siostry,później go jej zwróciłem,bo nim jeździłem od lat)patrzyłem się na bok(o ja głupi :wallbash: ) i nie zauważyłem przede mną wozu z sianem :blink: Oczywiście było BĘC,i leżę z rowerem na ulicy :027: Innym razem siostra jadąc na rowerze(który później został skradziony,teraz ma o wiele gorszy)patrzyła się na drogę i uderzyła w studnię,poobijana była i widełki z przodu pokrzywione :wacko: Tyle pamietam :D

Napisano

na wsi zawsze było i jest wesoło na rowerach-pamiętam tekst [sprzed jakichś 10 lat] do przejeżdżających rowerzystów- "łańcuch Ci się kończy" i zazwyczaj każdy się patrzał na łańcuch, uśmiechał itp, aż do wczoraj gdy ze znajomym jadąc w deszczu naprawdę skończyłmu się łańcuch :D zerwałgo a śmiechu przy skuwaniu było co nie miara (:

Napisano

Ostatnio jechałem ścieżką rowerową wzdłuż Alei Ujazdowskich w warszawie i jechał nią też typowy "artysta plastyk", czyli holenderska koza, ciasne spodenki, sweterek, na nogach jakieś butki z czubami i melonik na głowie. Zaczynał padać deszcz no i artysta dostrzegł szansę aby nie zmoknąć w jadącym równolegle autobusie. Zaczął sprint napierając wściekle na pedały oczywiście piętami. Rajd do autobusu zakończył w przystankowej szybie, której prawdopodobnie nie zauważył. Mówię tu o tych najnowszych przystankach w centrum, takie całe przeszklone. Śmiesznie to wyglądało bo wraz z uderzeniem zatrzymało go w miejscu i całe szczęście bo dzięki temu nic mu się nie stało, ale cała szyba chlapnęła na ziemię. Gościa kompletnie zamurowało, stał z rowerem pomiędzy nogami i nie był nic w stanie zrobić, a autobus zdążył podjechać, zebrać ludzi i pojechać. Zapytałem się go tylko czy wszystko ok, ale nic nie odpowiedział. Dłoń mu trochę tylko pokaleczyło. Pojechałem dalej, nie wiem ile tam stał ;].

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...