Skocz do zawartości

[zdarzenia] Zabawne zdarzenia podczas naszego rowerowania.


Rekomendowane odpowiedzi

Pamiętam jak kiedyś podjeżdżałem pod wiadukt, jadąc ścieżką rowerową, prędkość ~25km/h. Jechałem sobie tak spokojnie, gdy nagle, kątem oka, zauważyłem jakiegoś faceta (~60lat) jadącego po ulicy i wyprzedzającego mnie. Spojrzałem na niego i okazało się, że ów jegomość dosiadał jakiegoś składaka (!), przyśpieszyłem i przy jakichś 35km/h zorientowałem się, że przy tylnym kole, jego roweru zamontowany był silnik spalinowy ;)

 

 

heh wyborne :P:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ah pamiętam jak kiedyś chcieliśmy z kolegami jeżdzić w downhillu, więc codziennie jeżdziliśmy do takiego lasu. Pewnego dnia jechaliśmy nową ścieżką, a ja jechałem jako pierwszy. Nagle zobaczyłem przedemną skocznię na której skoczyłem. Odwróciłem się, żeby powiedzieć znajomym, że fajnie i żeby też spróbowali i wtedy patrząc do tyłu wiechałem w drzewo :) Od tego czasu bawię się już tylko w Maratony i szosę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamiętam jak jaechałem przez wieś u mojej babci z kuzynem ,pełen lans bo jade bez trzymanki (jakaś 1/2 gimnazjum) i jadąc z górki dośc szybko chciałem jeszcze przyspieszyc nacisnołem mocno na pedały a ponieważ biegi miałem ustawione na podjazd pod górke , nogi mi uciekły do tyłu ja nie zdążyłem złapać kierownicy i wyglebiłem sie na asfalt, rozwalając kolano(plus spuchło tak jakbym miał 2 rzepki) ,łokieć, dłoń i obdzierając sobie bok (plus potargane spodnie i bluza), w dodatku musiałem jesczze scigąć rower z jezdni sam bo mój kuzyn jakos nie mógł sie przestac smiać z zaistniałej sytuacji

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jadę sobie wczoraj ulicą osiedlową nieopodal szkoły. Wąsko, z jednej strony zastawione zaparkowanymi samochodami, miejsca akurat tyle, żeby się jedno auto zmieściło. Ale jadę tą wolną stroną, więc mam pierwszeństwo. Nagle jakiś koleś w terenówce co to szersza niż wyższa myk na mój pas i wali na mnie, światłami miga żebym z drogi mu zjechał. Niedoczekanie twoje, myślę i jadę dalej. Zatrzymaliśmy się morda w mordę i koleś wysiada. Będzie ciężko, bo gość napakowany jak jego auto. Nagle koleś jakby w mur trafił, wsiada z powrotem i grzecznie cofa z głupim uśmiechem na gębie. Za nim inne auta, w sumie ze 6 też wsteczny i do tyłu. Jak mieli gdzie, wszyscy grzecznie robią mi miejsce!!! No jadę jak panisko, jestem wielki i dumny z siebie!!!

 

Po chwili wyprzedził mnie... radiowóz.

 

Opiszcie, jeśli wam się zdarzyły, podobne śmieszne sytuacje.

 

Sorry ugupu, że połączyłem Twój temat z istniejącym, ale burdel się robi jak się nie pilnuje takich rzeczy.

Miecho87

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jadę sobie śmieszką rowerową, doganiam starszego pana stosunkowo wolno pedałującego na dość leciwie wyglądającej kolarce.

ponieważ mam w planie zaraz zjechać ze śmieszki w niedaleką poprzeczną uliczkę, to nie wyprzedzam tego pana bo myślę sobie że zaraz się i tak rozjedziemy. dojeżdżamy do uliczki, pan skręca dokładnie w tą stronę, w którą ja zamierzałam i... daje dyla! nie dogoniłam go, musiał jechać dużo powyżej 30tki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

No to ja wracając ze szkoły na zastępczym rowerze (taka centra w kołach że jak się jedzie to można choroby lokomocyjnej dostać) bo mój był w naprawie. No to dobra jade zadowolony nagle jak nie ######**e... Aż mi się biało przed oczami :wacko: zrobiło na jakieś 2 sekundy, nic nie słyszałem i jeszcze przez to że nic nie widziałem najechałem na krawężnik i sru na asfalt. Jak się pozbierałem to próbowałem dojść do tego co się stało, no to patrze na przednie koło a tam flak po doczłganiu się do domu (ok. 1 km) i zdjęciu opony zobaczyłem że w dętce jest dziura na jakieś 5 cm. Pewnie było zaduże ćiśnienie w dętce. Ale jak sobie to przybomnę to aż minie uszy zaczynają boleć :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Ktoś wspomniał o kolegach na zjeździe. Ja miałem podobny przypadek. Na dośc długim podjeździe dogania mnie jakieś autko z przyciemnionymi szybami(chyba staruszek golf 2) wychyla się jakiś dresio z żelem we włosach, z auta leci jakaś muza umca - umca, wyjmuje gwizdek i zaczyna gwizdac. Po pewnym czasie wyprzedzili mnie. Dojeżdżam do szczytu a oni tam stoją i czekają na mnie. Myślałem że będzie ciekawie, a oni na zjeździe dali mi piwo :wacko: Kilka łyków zrobiłem a reszta poszła do bidonu. Później spotkaliśmy się pod sklepem ale na zapraszaną dyskotekę to już nie poszedłem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ostatnią niedzielę na małym wypadzie rowerowym razem z Małżem rozbawiły nas 2 rzeczy. Pierwsza to może nie tyle sytuacja, co po prostu widok kobiety pedałującej na małym dziecięcym rowerku :wacko: , jechała na nim razem z dzieckiem, które siedziało na bagażniku. Śmiesznie to wyglądało :D Kolana tuż przy szyi :P

 

A druga rzecz, to to, że po drodze mijaliśmy Pana-Pijanego-Już-Przed-Południem, który najpierw stwierdził, że "po co wy się tak męczycie na tych rowerach, nie lepiej motorem?" :D , a później mimo to stwierdził, że to tak ładnie wygląda jak kobieta i mężczyzna tak razem na rowerach jadą :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
  • Mod Team

Dziś miałem przygodę - jedziemy z kumplem przez pola. Stoi chatka na przysłowiowym zadupowie. Z podwórka wylatuje owczarek niemiecki i na mnie. Uciekać nie ma gdzie bo zaspy. gdy już był niebezpiecznie blisko to zeskoczyłem z roweru, podniosłem go(rower) i z krzykiem a raczej dzikim wrzaskiem(zdaniem kumpla) zacząłem biec w stronę psa. Pies aż przysiadł a za moment podkulił ogon i ze skowytem poleciał w podwórko. Puls mi skoczył do 93% hr max ale gdy to piszę to przypomina mi się mina tego psa :) i brzuch boli ze śmiechu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś miałem przygodę - jedziemy z kumplem przez pola. Stoi chatka na przysłowiowym zadupowie. Z podwórka wylatuje owczarek niemiecki i na mnie. Uciekać nie ma gdzie bo zaspy. gdy już był niebezpiecznie blisko to zeskoczyłem z roweru, podniosłem go(rower) i z krzykiem a raczej dzikim wrzaskiem(zdaniem kumpla) zacząłem biec w stronę psa. Pies aż przysiadł a za moment podkulił ogon i ze skowytem poleciał w podwórko. Puls mi skoczył do 93% hr max ale gdy to piszę to przypomina mi się mina tego psa ;) i brzuch boli ze śmiechu.

Miałem coś podobnego, ale zakończenie było inne. Rok temu wziąłem szosówkę do Chorwacji. Na wybrzeżu było za dużo ruchliwych dróg nie nadających się do jazdy to zdecydowałem się na trening gorszymi szosami od wybrzeża w stronę wyższych górek. Jako że nie miałem za dużego zorientowania w terenie skręciłem w pierwsza lepszą drogę pod górę. Podjazd fajny, ale po kilku km droga zaczęła skręcać, a domki się skończyły. Jadę dalej, a tam na końcu drogi podwórko i mała chatka. Dojechałem do niej i zacząłem zawracać i kiedy już byłem odwrócony tyłem do chatki zauważyłem jak zza niej biegnie w moja stronę ogromy pies. Kiedy zobaczyłem jego zęby i lecącą z pyska piane to od razu dostałem +100 do przyspieszenia i +50 do mocy. Pies szybko do mnie podbiegł więc nie pozostało mi nic innego jak przebierać tak szybko nogami jak to możliwe żeby mi ich nie odgryzł:P Ale na szczęście się udało ujść mi z życiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jade sobie kiedys spokojnie kulturka centrum miasta,zatrzymuje sie za radiowozem na skrzyzowaniu,(VW,ta takie niebieska krowa) stoje,czekam na zielone a tu wysiada jakiś byczek z radiowozu i do mnie że na rowerze nie wolno po ulicy jezdzić..Twierdził że miejsce rowerzystów jest na chodniku.. Zdębiałem,ale nie miałem ochoty kłocić się z policjantem 2x2 wiec grzecznie zszedlem na chodnik z zamiarem przejechania kawałek i powrotu na ulice.. Ledwo zdązyłem sie wpiac w SPD i ruszysc na tym chodniku,zatrzymuje mnie patrol straży miejskiej, z zamiarem wystawienia mi mandatu za jade po chodniku.. Śmiac mi sie zachciało,i smiejąc sie ejszcze z 500metrów prowadzilem rower po tym chodniku ;D (nawiesem mówiąc Straż Miejsk słusznie mnie zatrzymała,moje miejsce było na ulicy,oczywiscie sciezki rowerowej nie było)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przypomniała mi się zabawna historia, miało to miejsce jakieś 12 lat temu jadąc z Lublina do Nałęczowa na moim pierwszym składanym Góralu na świeżo zakupionym widelcu (sztywny) mój brat miał bardziej wypasiony sprzęt na przerzutce Acera i amorem z przodu, więc w połowie drogi zamieniliśmy się na rowery, jechałem przodem brat z tyłu trzymał się na kole, nagle przed kołem zauważyłem wielki dół z wodą, dałem po heblach, a brat z impetem wbił się moim nowiuśkim widelcem w moje tylne koło. Schodzę z roweru patrzę a mój nowiuśki widelec wygięty w drugą stronę ;) a przednie koło dobiło do ramy, :) wydarłem się na brata że nie umie jeździć, po czym odwróciłem kiere w drugą stronę i niczym na choperze przemierzaliśmy kolejne wioski a mijani ludzie dziwili się co o za oryginalny rower, po powrocie do domu śmialismy się z tego jeszcze wiele dni z bratem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

To zdarzenie miało miejsce w poprzednie wakacje. Postanowiłem przejechać się rowerem. Wjechałem na ścieżkę rowerową i jadę, jest piękna pogoda, ogólnie jest super. Nagle jednak dostrzegam przed sobą jakiegoś dziadka na składaku (ok 50-60 lat), jadącego szybciej ode mnie :mellow: . Postanowiłem przyśpieszyć, bo przecież żaden dziadek nie będzie mnie wyprzedzał :icon_lol: Zrównałem się z nim, dziadek popatrzył się na mnie i z maksymalnie poważną miną powiedział mi że powinienem sobie sztyce podnieść to będzie mi się lepiej jeździło, po czym przyśpieszył i zostawił mnie z tyłu. Zatrzymałem się, zdezorientowany. Po chwili roześmiałem się tak że musiałem zejść z roweru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

może nic niezwykłego ale jesienią między rusałką a Strzeszynem w Poznaniu wyskoczył mi dzik. Na szczęście nie jechałem szybko bo by czołówka była:) Zero przejęcia (dzik)

 

:)

 

 

Tego dzika zwą Klara, ponoć od dłuższego czasu się tam kręci:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjęcie roweru po zimie, wpinam się, jadę, jadę chcę sprawdzić hamulce i skończyło się przeleceniem przez kierownice w błotko! przez 15 minut leżałem tam i się śmiałem jaki ze mnie rowerzysta :thumbsup: z kolei jak kiedyś jechałem z kolegą to wybiegły nam kury pod koła no i cóż, jedna się koledze w szprychy zaplątała i kark sobie złamała :icon_lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również się podzielę.Na pewno czasami przypominają Wam się jakieś, głupie rzeczy.Mi to się przytrafiło podczas gdy, zjeżdżałem w lesie z dość, stromej góry kiedy nagle przypomniała mi się totalnie głupia rzecz.Tak się śmiałem że, z tego wszystkiego wyrżnąłem orła (jechałem dość szybko)mimo tego dalej nie mogłem przestać się śmiać.Ludzie patrzyli się jak na totalnego idiotę a ja nic sobie nie robiąc mimo iż, miałem niezłego szlifa na nodze dalej leżałem i wyłem :teehee: . Od tamtej pory gdy, tylko przypomni mi się jakaś idiotyczna rzecz, natychmiast staram się wyhamować.:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

miałam lekko przerażającą historię... wiele lat temu jak jechałam z moją siostrą ścieżką wzdłuż jeziora nagle tylne koło zsunęło mi się z drogi i z całym rowerem zaczęłam się staczać (przy okazji nakryłam się rowerem) po dość stromym zboczu gdyby nie złapał mnie pewien rybak pewnie moja podróż zakończyłaby się w brudnej zielonej wodzie... mi nie było do śmiechu ale siostra do dzisiaj się śmieje jak to wspominamy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...