Skocz do zawartości

[zdarzenia] Zabawne zdarzenia podczas naszego rowerowania.


Rekomendowane odpowiedzi

Jako że udzielałem sie tylko w temacie gdzie był wybierany mój rower, chce się z Wami trochę zapoznać :D

 

Założyłem temat w którym możecie wypisywać wasze zabawne, śmieszne spostrzeżenia z waszej jazdy, czy to z treningu czy z jakiś większych wypraw :)

Ja niestety nic śmiesznego nie mogę jeszcze napisać, ponieważ za mało km przejechałem i nic takiego sobie nie przypominam.

Mam tylko nadzieję że nie było podobnego tematu ( szukałem :D ), ale jeśli był to przepraszam z góry ;)

 

Pozdrawiam, Paweł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z zabawniejszych akcji które sobie przypominam jest jedna chyba warta opisania. Wracałem sobie z miasta rowerem (full, na oponach 2.0'), oczywiście jadąc drogą a nie chodnikiem. Przede mną pojawił się ktoś na kolarzówce, oczywiście w rowerowych ciuchach. Zbyt dużego tempa nie utrzymywał więc go wyprzedziłem. Pomyślałem, że zaraz i tak zostanę za nim daleko w tyle ale co mi tam. Co chwile oglądałem się za siebie i z uśmiechem na twarzy obserwowałem jak ów "zawodnik" próbuje dorównać mi tempa...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W klimacie przedmówcy: Robiłem sobie kilku kilometrowe tempówki. Na liczniku już trochę ponad 60km, jadę. Na drodze gostek jedzie na rowerze, ja go wyprzedzam. Gość postanowił mnie ścigać. Dogonił mnie, utrzymał koło mnie, zrobił się czerwony i odpuscił :)

 

 

 

 

Raz wracałem ze szkoły rowerem i spotkałem kumpla z klubu. dziurę w rurze podsiodłowej zabezpieczoną taśmą, żeby syf nie wchodził. No i chciałem mu pokazać mój patent z dętką. Kazałem mu spojrzeć, jak to jest u mnie zrobione. Koleś zonk. Ja patrzę na rower i skapnąłem się, że mi się rowery pomyliły. Dętka była w drugim. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w klimacie przedmówcy... raz padłem ofiarą zbyt wielkiej pewności siebie, jadąc sobie spokojnie w kwietniu to było więc to był mój drugi moze 3 wypad tegoroczny... zauważyłem w lesie że pzredemną jedzie jakis kolarz... asfalcik rowny no to cyk mu na kolo jechal ok 40 km/h po plaskim i tyle tam tez smigam aby sie rozgrzac... po plaskim zaczely sie lekkie gorki i tam mi lekko zwial... potem go dogonilem pod inną wiekszą górke... ale potem to już odpuscilem.. trzymal rowne tempo ktorym mnie zniszczyl.. sapalem jak pies :) ale dumny byłem ze mu siedziałem ok 4 kilometrów na kole.. on pewnie tez ze mi zwial :D w tej chwili juz by mi nie zwial :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jadę sobie grzecznie ścieżką rowerową w stolycy w kierunku Rury. Trzymam sobie równe tempo. Na wysokości Spójni wyprzedziłem jakiegoś starszego jegomościa na szosówce po czym nie zjechałem dalej na ścieżkę żeby uniknąć tłoku niedzielnych rowerzystów tylko pojechałem dalej chodniczkiem wzdłuż Wisłostrady trzymając tempo. Za chwilę wyprzedza mnie ten dziadek na szosówce i z mordą do mnie, żebym się z nim nie ścigał i spadał na ścieżkę rowerową bo on tu jedzie. Odpowiedziałem mu żeby zajął się swoimi sprawami i sam wrócił na ścieżkę po czym dziadek dumny i blady depnął na pedały i poooojechał zapewne pragnąć mi uzmysłowić, że MTB nie ma szans z szosówką nawet na "kafelkach".

Do tej pory mi się chce śmiać jakie to ludzie mają kompleksy jak sobie przypomnę to zdarzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak teraz mi się przypomniało, co mi kumpel opowiadał. Tak po krótce opiszę jego bolida: Active delta z koszykiem na bidon przyklejonym taśmą izolacyjną do mostka, rama damka, zużyty napęd, strzelajacy, jak p-40 podczas bitwy o Midway. W korbie jeden pedał zapieczony i z tego tytułu miał jednego SPD, a drugi platforma :)

 

I taką oto rakietą zrobił zakupy typu 2kg kartofli itp. itd. Zapakował to do plastikowego bagażnika i jedzie sobie asfaltem. Wyprzedza go pani na kolarzówce(jak się potem okazało, znajoma) a ten za nią doginał. Łańcuch mu jedzie po kasecie khhhhh i sciga tą kolarzówkę. Na skrzyżowaniu zziajany i nawiązała się rozmowa. I od niej się dowiedziałem o lokalnym wyścigu na malince. :P Tyle, że ten kumpel nie przyjechał, a ja miałem drugie miejsce, bo urwał mi się mój kochany łańcuch XTR :) i ostatnie 3km biegłem z rowerem. Jeden z kategorii mnie wyprzedził, a jakiś inny kolo jechał za mną i nie mógł mnie wyprzedzić :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś byłem z kolegami w lasku gdzie jest dużo skoczni, zjazdów itd., takie crossa. Była tam taka "rynna" czyli jakby zjeżdżalnia ubita z ziemi, po której można był dość szybko zjechać tylko każdy się bał bo była bardzo wąska, z jednej strony była mała rzeczka i każdy się bał, że wpadnie. No i miałem taki śmieszny przypadek, z którego ja wyszedłem szczęśliwie. Podczas gdy kolega zjeżdżał nie zauważył, że ja jadę z dołu gdyż można było wyjechać w drugą stronę, bo miało to kształt półkola. Gdy zauważył że ja jadę z drugiej strony i gdy byliśmy już jakiś metr od siebie on zahamował przednim hamulcem i tył roweru mu podniosło i razem z nim wpadł do tej rzeczki. Ja wyszedłem z tego bez szwanku, z resztą on też po za tym, że był cały mokry. :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opiszę nietyle śmieszną, co dziwną historię ktora przytrafiła mi się w grudniu.Odpicowałem zimówkę i poszedłem pomykać.Kilknaście km o d domu wsuneła mi się rurka podsiodłowa w ramę(widocznie za słabo skręciłem zacisk).Mając przed sobą jazdę z max.opuszczonym siodełkiem zawróciłem.Jakąś minutkę po tym znalazłem na środku drogi kluczyk,pasował idealnie (klucz nr 13),skręciłem zacisk i pojechałem dalej. :woot:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cud po prostu :) Mega fart :)

 

hahaa jak to. Ty biegłeś z rowerem a koleś nie mógł Cie wyprzedzić? hahah, uśmiałem sie ;]

 

 

Dokładniocha :) A właściwie ja tego na trasie nie widziałem, tylko potem słyszałem przypadkiem rozmowę i jeden gość włąśnie mówił ze przed nim biegł z rowerem koleś i nie mógł go doścignąć. A jako, że byłem jedyną biegnącą osobą na tym wyścigu, to chodziło o mnie :icon_wink:

 

 

No ale biegłem, jak dziki. Wtedy pobilem swój rekord pulsu. 202 bpm :icon_mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj jeździmy z kolegą, koło sklepu zaczepia nas pewna starsza kobieta.

-Gdzie jest ulica 1 maja?

zastanawiamy się chwilę, i już mam odpowiadać a ona:

-to wy jesteście stąd i jeszcze się zastanawiacie?

Ja odpowiadam:

-Proszę pani, przecież nie mamy obowiązku znać plan miasta na pamięć. A 1 maja to jest...

-No to dziękuje za taką pomoc. - i sobie poszła, w momencie gdy chciałem jej wskazać drogę ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzis z kolegami pojechalismy troche na torze downhillowym. Jako ze dopiero próbuje sil w tym sporcie jechałem wmiare powoli, dropy nie wieksze niz pol metra. Zatrzymałem sie na chwile a tu patrze gosciu na fullu rozpedzony zatrzymal sie na drzewie a konkretnie głową rozwalił pień :) . Przerażony pobieglem pomóc a tu gosc wstaje i mówi mi ze było "za######iscie" :stupid: i mowi ze czuje sie jak po dopalaczach. Pośmiał sie i pojechał dalej...

 

 

 

Potem było jeszcze lepiej. Juz miałem zjeżdzać a tu podbiega do mnie kolo z kolarzówą i mowi ze wyczytał w necie ze tu sa jakies trasy zjazdowe i pyta sie mnie gdzie, więc odpowiadam ze tu. Gość przyjechał 50km by sie przekonać ze nie umie czytać ze zrozumieniem :wallbash: Potem zrozpaczony zamiast wrocic z powrotem wyciagiem w dół poprostu zjechał po mnie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sobote wracalem z pracy, pod domem odwracam plecak, lapie klucze po dosc dlugim szukaniu i tarmoszeniu sie po czym wchodze na klatke.

 

Jakiez bylo moje zdziwienie jak zaczalem otwierac drzwi i patrze ze doslownie z reki leje mi sie krew. Z dobre 5 min zajelo mi dojscie dlaczego tak sie stalo.

Dopiero potem oprzytomnialem ze przed powrotem z urlopu wrzucilem do plecaka golarke reczna bo wzialem ja na ostatnia chwile :)

 

Duzo krwi, a malo dziabniec :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy pojechali na skatepark w Częstochowie, jeździł tam pewien tzw. pros ;). Podchodzi do jednego z kolegów - Bartka, patrzy na rower (WTP Volta), kolega też wygląda na jakiegoś doświadczonego, więc gość pyta:

-Fajny rower, co na nim sklejasz?

a Bartek wielkie oczy, wzrusza ramionami, kręci głową i pytającym tonem mówi:

-eee, bani hop? (pisownia specjalna, tak powiedział)

na co tamten, z lekkim uśmiechem:

-aha - i powoli odszedł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzenie to miało miejsce niedawno, jakiś miesiąc temu. Otóż jechałem sobie dość długim asfaltowym zjazdem (publiczna droga) gdzie można się spokojnie rozpędzić do 50+ km/h. Na końcu tego zjazdu, kiedy było już płasko asfalt zmieniał się w luźny szuterek. Kiedy ten asfalt już prawie się kończył, a ja miałem na liczniku około 50-tkę, podmuch powietrza przy tej prędkości zdmuchnął mi czapkę z głowy (dzień był bardzo upalny). No to ja się obracam żeby zobaczyć gdzie ta czapka mi odfrunęła i odruchowo wciskam przedni hamulec. Niestety nie zauważyłem, że w międzyczasie asfalt zmienił się w szuter :D Zblokowałem koło i od razu straciłem panowanie. Na szczęście skończyło się tylko na krwawiącym prawym kolanie i lewym łokciu, czapkę odzyskałem, a rowerkowi nic się nie stało :D

Swoją drogą nie wiem jak to się dzieje. Rok temu, odganiając się od wszechobecnych meszek nie zauważyłem przed sobą śmietnika (takiego kamiennego, ważącego jakieś 200 kg). Wyrżnąłem w niego, a przelatując przez kierownicę zahaczyłem o nią i tak pofrunąłem kilka metrów do przodu. Ja miałem kolano we wszystkich kolorach tęczy, a rower jak gdyby nigdy nic jeździ sobie dalej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja od po prostu przestraszyłem dziewczynę idącą chodnikiem :) Jechałem kulturalnie drogą,co by chodnika nie tamować przechodniom.Szum samochodów,więc mnie nie słyszała,odwraca się w lewo,a tu ja.Dziewczyna prócz tego,że się mocno wzdrygnęła, to niemalże wpadła do małego rowka.Dla mnie to było śmieszne,dla niej chyba mniej :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kilka miesięcy temu jadę z górki, miałem ok 40-45km/h. Podjeżdża do mnie Passat i wyrównuje prędkość, w środku siedziało dwóch kolesi, pasażer otwiera okno i do mnie: Masz ognia? Odpowiadam mu że nie, nie mam. Zrobił smutną minę, odpowiedział: Szkoda, zamknął szybę i pojechali. Ja do końca dnia chodziłem z bananem na mordzie bo cała sytuacja wyglądała dość śmiesznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj pod dom zajeżdżam. Na rogu stoi oparty o kiosk sprzedawca z papierniczego (bardzo sympatyczny gość) i mówi do przechodzącego z jakimiś kwiatkami grubasa:

 

- Ładne kwiatki!

 

grubas:

 

- Pan też bardzo przystojny!

 

Parsknąłem śmiechem i pojechałem dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując do historyjki Zidentyfikowanego: Wracałem niedawno z pracy, droga krótka, ok6,5km, na ostatnim odcinku mam kilometrowy delikatny podjazd(asfalt). Jako że jest on tuż za skrzyżowaniem zawsze po czerwonym świetle lubię tam przyspieszyć, tak i tym razem było, prędkość ok 45 z lekkim plusem, jadę sobie (trasa dwa pasy w każdą stronę i pobocze dla mnie) a tu nagle Smart zrównuje się ze mną i otwiera okno, znajomi, pogadaliśmy chwilę stwierdziliśmy że trzeba będzie się spotkać niedługo itp. Miła pogawędka:)

Z innej beczki: w czasach wczesnogimnazjalnych, ja i trzech kumpli jeździliśmy po okolicy po doskonale znanych nam lasach, stwierdziliśmy że zjedziemy tu i tu. Jechałem drugi, kumplowi przede mną mucha wpadła do oka i nie wyrobił się w zakręcie, ja byłem na tyle zszokowany tym co on wyprawia że w krzaki wjerchałem za nim, trzeci pojechał za mną bo nie pamiętał dokładnie zjazdu i myślał że jadę dobrze (my byliśmy na niezłych roweruch, ja wtedy na ukochanym Treku 820), jedyny ocalały jechał na końcu na Rometowskim BMXie, tylko on się zdziwił tym co robimy i skręcił. Efektem były liczne siniaki, zadrapania od krzaków i trzech leżących idiotów zaplątanych we własne rowery.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Nie wiem czy teraz będzie to zabawne, ale wtedy było - i to bardzo.

 

Jedziemy sobie ze znajomym, upał nie do wytrzymania, jakieś 50 może kilometrów na karku i znajomy do mnie:

 

-Nie przekraczaj 30km/h bo jestem już bez picia.. nie mogę...

 

No to co, jeszcze kilka kilometrów i sklep. Niestety nie było izo i musiał wziąć wodę (1,5l), jak zaczął pić i pić, i pić... zostało mi może 200-300ml. O.K. ! Startujemy Nie ujechaliśmy pół kilometra jak usłyszałem tekst:

 

-Nie przekraczaj 30km/h bo się tak ochlałem że nie mogę jechać...

 

Wtedy umarłem ze śmiechu... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kolegę z którym lubię nocami pojeździć rowerem. Było grubo po 23, wschód Pl-zupełna ciemnica. Wydłużyliśmy trasę i niestety światła zaczynały odmawiać mocy. Na chwilę przystanęliśmy na pustej ulicy, zgasiliśmy światła i coś macaliśmy przy rowerze. W tym czasie przejechało mi coś mocno drapiącego po plecach. Krzyku było co niemiara. Okazało się że drogą wracał sobie do domu koń z furą załadowaną luźną słomą i z jeszcze śpiącym właścicielem na pokładzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś w lipcu miałęm wypadek - jechałem szosą, dosyć szybko bo z górki i nagle wyprzedziła mnie jakaś czarna terenówka (również ładnie zapierniczała...), dosłownie na pół centymetra; wystraszyłem się i poleciałem na asfalt. Skończyło się na podartych spodenkach (do wyrzucenia...), dziurze w rękawie od bluzy (już załatane :P ), startym o 1cm lewym rogu na kierownicy i... przesuniętej rzepce w lewym kolanie :blink: . Pierwsze co zrobiłem, to przeczołgałem się na pobocze, razem z rowerem, później staję na prawej nodze, sprawdzam co się zniszczyło (niezłą wiązankę rzuciłem, jak zobaczyłem spodenki i rękaw :wacko: ), wycieram krew pod kolanem i patrzę na rzepkę - tak mnie zamurowało, że bałem się ruszyć nogą :o no to chwytam za telefon i dzwonię do ciotki (pielęgniarki). Odbiera telefon i pytam się jej drżącym głosem co mam zrobić z kolanem. Powiedziała, że mam po kogoś zadzwonić, żeby mnie zabrał i jechać na prześwietlenie. Ok, rozłączam się i tak sobie myślę, że do miasta mam jakieś 7 km i nie mam numeru do nikogo, kto mógłby zabrać mnie i mój rower a przecież nie zostawię go bez opieki :D W takim wypadku pozbierałem graty i jakoś doturlałem się do domu. Po drodze, co jakiś czas, pedąłując słyszałem jak mi lewe kolano strzyka a gdy dojechałem, rzepka była na miejscu :o:woot::laugh:

 

Tak czy inaczej, byłem na drugi dzień u lekarza, później na prześwietleniu i wszystko było i jest ok (jedynie lekki ból przy zginaniu wywołany mocnym potłuczeniem) więc nie wiem, czy rzepka naprawdę zmieniła swoje położenie (dokładniej mówiąc, wydawało mi się, że jest wyżej niż zwykle) czy też coś mi się po******. Tak czy inaczej, jak sobie przypomnę tą sytuację i mnie panikującego ,,co jest k@#$% z moją rzepką?!" od razu strzelam banana :P:o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak kiedyś podjeżdżałem pod wiadukt, jadąc ścieżką rowerową, prędkość ~25km/h. Jechałem sobie tak spokojnie, gdy nagle, kątem oka, zauważyłem jakiegoś faceta (~60lat) jadącego po ulicy i wyprzedzającego mnie. Spojrzałem na niego i okazało się, że ów jegomość dosiadał jakiegoś składaka (!), przyśpieszyłem i przy jakichś 35km/h zorientowałem się, że przy tylnym kole, jego roweru zamontowany był silnik spalinowy :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano ciul się nie zatrzymał bo widocznie się gdzieś spieszył :/

btw. żałuję jedynie, że nie zapamiętałem numeru samochodu, wieśniak miał by nauczkę i być może pogodził by się z tym, że rowerzysta to też uczestnik ruchu drogowego, ale cóż - nie zdążyłem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...