Skocz do zawartości

[Wycieczka] Planuję dłuższy wyjazd na Wschód


Susiedka

Rekomendowane odpowiedzi

Planuję na wiosnę dłuższy wyjazd na Wschód, mam trochę wolnego, od dłuższego czasu i chciałby ten czas sensownie wykorzystać.

Trasa: Ukraina - Rosja - Kazachstan - Mongolia i powrót niekoniecznie taką samą trasą, można zahaczyć powrotną drogą o Mołdovę i Rumunię.

Byłby to wyjazd na maksymalnie jakieś 5 miesięcy i dystans w rodzaju 16 tys. kilometrów.

 

I tu moje pytania:

- Sprawdziłem, że potrzebne są wizy do Mongolii, Rosji i Kazachstanu. Czy ktoś załatwiał wizy i jakie są okresy ważności wiz, żeby były nadal aktualne, a dało się ustalić harmonogram wyjazdu.

- Jakie są szanse na wsparcie wycieczki ze strony sponsorów? Czy ktoś załatwiał sponsoring i w jakiej postaci?

- Jak byście się ustawiali na zmianę części rowerowych, ja opony wymieniam gdzieś po 4 tys. - 6 tys. km, zależnie od jakości, łańcuch, zębatki, klocki itd. Jak byście planowali taką wymianę na trasie?

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nic nie napisze :wallbash:

Trochę mnie martwi ten Kazachstan, bo w sporej części jest to obszar bez wody i jest tam gorąco.

Można spać bez rozkładania namiotu, bo opadów prawie nie ma w części środkowej.

Większość to wyżyna, ale mam nadzieję, że jak już się wdrapię, to będę jechał, a na południe nie planuję jechać, bo byłoby za ciężko. O kontakt się nie martwię, mówię po ukraińsku i po rosyjsku, a jeszcze sobie przypomnę, gdy trochę pogadam.

 

Dla zainteresowanych mapa fizyczna:

http://www.catholic-kazakhstan.org/Map/mapa.jpg

 

Napiszcie cokolwiek, może ktoś coś wykombinuje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś poznałam Słowenkę, która jechała do Chin i z powrotem, z tego co pamiętam, to przynajmniej w jedną stronę przez Kazachstan, narzekała na samotność (zwłaszcza tam) i na skontuzjowane kolano (uparła się jeździć 100km dziennie choćby nie wiem co). Pisała bloga, ale nie potrafię go teraz odszukać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100 km dziennie, to nie jest jakiś wielki dystans, ale w Kazachstanie w górach może się okazać, że to jest jednak dużo :P

Trochę się obawiam różnych niespodzianek, zamkniętych terenów wojskowych, obszarów skażonych z powodów prób nuklearnych.

Samotna kobieta na rowerze na długiej trasie, to jest już wyczyn.

A takie kolano, to przerwa w jeżdżeniu z 3 miesiące, jeśli miała wytłuczone chrząstki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100km dziennie przez dwa lata:)

Na dodatek w drodze powrotnej testowała rower poziomy, a to podobno bardziej obciąża stawy. Z tym kolanem to była też jakaś szpitalna historia. Dziewczyna była naprawdę wykończona i marzyła o tym, żeby sobie posiedziec czy poleżeć na kanapie.

 

Maria uważała, że jako samotnej dziewczynie łatwiej jej było liczyć na pomoc ludzi (podchodziły do niej równiez kobiety, bo się nie bały) i też mogła bardziej "wniknąć" w lokalną społeczność, mimo że nie zawsze radziła sobie językowo - porównywała to z tymi okresami, kiedy miała jakieś towarzystwo na drodze, bo ktoś jechał w tym samym kierunku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro marzyła o poleżeniu, to trzeba było sobie zrobić przerwę na kilka dni co najmniej, albo nawet dwa tygodnie.

Jeżdżę dziennie coś koło 200 km, czasami więcej, gdy chcę gdzieś konkretnie dojechać, ale jak się zmęczę, to robię dzień przerwy i wtedy jeżdżę 20 km tylko po okolicy. A po czym poznać, że rowerzysta jest zmęczony? Wypada Ci portfel z ostatnimi pieniędzmi i nie chce Ci się zatrzymać. ;) Inna metoda, to gdy się jedzie aleją, obawiam się, że wpadnę na drzewo na prostej drodze. To moje metody.

Ja znam język rosyjski najbardziej tam przydatny, więc liczę, że sobie poradzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

200km dziennie - i masz wątpliwości, czy dasz radę?

 

To ja się nigdy na tym forum nie przyznam, ile jestem w stanie dziennie ujechać; z drugiej strony mam medyczne usprawiedliwienie - jakieś dziury w oczach, w ogóle wysiłku i sportu powinnam unikać podobno.

 

Co do sponsoringu przypomniało mi się - niektózy ci nasi znajomi długodystansowcy byli w kontakcie z producentami rowerków, którymi jeździli - dlatego chyba Marii zaproponowali wypróbowanie tego poziomego, jak chciała wymienić rower na nowy, innemu koledze bez gadania przysłali nowy rower po wypadku w Japonii (choc to może miało coś wspólnego z ubezpieczeniem).

 

Niektórzy podróżowali z jakimś przesłaniem pokojowym/ekologicznym i wtedy mieli patronat medialny - jakies gazety i radio śledziły ich wyprawę, ale nie wiem, czy to się przełożyło na kasę - może raczej nie, ale też myślę, że oni sami o to nie zadbali, bo to taki typ ludzi, no i przygotowania zajmują sporo czasu, może nie każdy ma czas na załatwianie czegoś, za czym pewnie trzeba się nachodzić i nadzwonić i nie ma stuprocentowej pewności, że się uda (kiedyś na uczelni probowaliśmy znaleźć sponsorów na wyjazd do Chin, nic z tego nie wyszło, ale było nas tylu chętnych, że każdy liczył na to, że to inni pozałatwiają co trzeba, a jak się zorientowaliśmy, że poza gadaniem i planowaniem nikt nic nie robi, to było za późno).

 

Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wątpliwości, bo nie znam trasy i problemów :blink:

Wiem, że trzeba mieć ze sobą ubezpieczenie OC i medyczne, bo wszędzie sprawdzają i każą wykupić na miejscu. Wiem, że w Kazachstanie warto mieć zaświadczenie o braku zakażenia HIV/AIDS, inaczej w ciągu kilku dni skierują na takie badania na miejscu i w niekoniecznie dobrych warunkach laboratoryjnych, a tam nie chciałbym się czymś zarazić.

 

Co do sponsoringu, chyba napiszę do Authora, bo z tej firmy rowerem jeżdżę w zasadzie bez awarii, może coś dołożą, choćby jakiś osprzęt i części zamienne. Najlepiej by było się przejechać i porozmawiać na miejscu, ale czy się zbiorę?

 

W dużej grupie są duże problemy faktycznie, każdy patrzy na kogoś innego, dlatego dla mnie 5 osób to maksymalna liczba osób, którą można jeszcze ogarnąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłby to wyjazd na maksymalnie jakieś 5 miesięcy i dystans w rodzaju 16 tys. kilometrów.

 

I tu moje pytania:

- Sprawdziłem, że potrzebne są wizy do Mongolii, Rosji i Kazachstanu. Czy ktoś załatwiał wizy i jakie są okresy ważności wiz, żeby były nadal aktualne, a dało się ustalić harmonogram wyjazdu.

 

Jadąc tą trasę w jedną stronę,już potrzebujesz 2-krotnej rosyjskiej.

Rosyjską i kazachską sugerowałbym zlecić biurom które się w tym specjalizują . Trochę więcej zapłacisz ,ale mają swoje "myki" ,a w ogólnym rozrachunku może wyjść nawet taniej niż bez ich pośrednictwa (dojazdy z/do ambasad w Warszawie.O ile mnie pamięć nie myli ,nie wysyłają paszportów pocztą ,więc Cię to nie ominie).Mongolska - szybko i bezboleśnie (jak na azjatyckie) w Warszawie.

 

- Jak byście się ustawiali na zmianę części rowerowych, ja opony wymieniam gdzieś po 4 tys. - 6 tys. km, zależnie od jakości, łańcuch, zębatki, klocki itd. Jak byście planowali taką wymianę na trasie?

 

wymieniaj tylko wtedy ,gdy jest taka faktyczna potrzeba.uważam ,ze napęd wymieniać tylko wtedy ,gdy już się go zajeździ na amen.

 

Problemem na tej trasie może być dostępność wody (centralny i wschodni Kazachstan ,w Mongolii odcinek Khovd-UlaanBaatar) oraz paliwa do gotowania.Po prostu będziesz musiał tego sporo tachać ze sobą.Dobrze ,żebyś miał uniwersalna kuchenkę ,dobrze mieć filtr wody (np.Katadyn),bo biegunka to koszmar cyklisty ;)

Ponadto przejście Tashantaa -Tsaaganuur potrafi też dać w kość

 

Z dobrych wiadomości - w okresie letnim ,wiatry zachodnie bedą Twoim sprzymierzeńcem.

Za to powrót to wiatr w twarz.A tam naprawdę potrafi wiać ,ze człowiekowi się płakać chce.....

 

Pozdrawiam

massud

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję, teraz będę miał o czym rozmyślać :D

Myślałem wyłącznie o pośredniku w załatwianiu wiz, sam nie dam rady. Trochę mnie to męczy, bo bym musiał załatwić wizę na konkretny termin, a co będzie, gdy nie dojadę? Wszystko się sypnie, a poza tym co to za przyjemność jazdy, gdy trzeba być na czas?

 

O wymianę pytałem, chcąc się dowiedzieć, czy są po drodze dobre sklepy? Jaka jest dostępność części?

Z filtrem mnie zaskoczyłeś, jak do tej pory radziłem sobie wszędzie bez filtra i bez kuchenki, ale na znacznie krótszych trasach (do 4 tys. km).

 

A kuchenkę widać trzeba brać, żeby się nie zatruć niczym, albo po prostu pić gorzałkę dla odkażenia, ale areszty pewno nie są zbyt przyjemnie i nie chciałbym ich poznać :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślałem wyłącznie o pośredniku w załatwianiu wiz, sam nie dam rady. Trochę mnie to męczy, bo bym musiał załatwić wizę na konkretny termin, a co będzie, gdy nie dojadę? Wszystko się sypnie, a poza tym co to za przyjemność jazdy, gdy trzeba być na czas?

 

Wszelkie info dostępne na stronach ambasad. Możesz załatwiać wizy na różny okres ważności.

Ja kazachską wyrabiałem na szybko po drodze w Kirgizji ,bo mi się plan zmienił ,nie było problemu.Z rosyjskimi jest poważniej ,musisz mieć określone ,ale też do dogadania się.

 

 

O wymianę pytałem, chcąc się dowiedzieć, czy są po drodze dobre sklepy? Jaka jest dostępność części?

 

Na dobrze zaopatrzone sklepy za bardzo nie licz.Astana,Almaty,Karaganda ,może Pawlodar -tam coś znajdziesz ,nie licz na nic więcej aż do UlaanBaatar.

Swego czasu spotkałem w UlaanBaatar austriaka na rowerze ,który 4-ty tydzień czekał na oponę ,aż do niego z Wiednia dotrze (zwykła opona 26 cali ,ale w Mongolii nie było).

 

Z filtrem mnie zaskoczyłeś, jak do tej pory radziłem sobie wszędzie bez filtra i bez kuchenki, ale na znacznie krótszych trasach (do 4 tys. km).

 

Trudno mi sobie wyobrazić dłuższą jazdę bez kuchenki (na gaz ,benzynę ,etc).Jakoś trzeba przygotować do jedzenia coś na ciepło ,gorącą kawę czy herbatę.

"wodopoje" na środkowoazjatyckich stepach to nie górskie potoki ,że woda w nich kryształ.Warto przegotować ,ewentualnie jakoś inaczej odkazić.Chyba ,ze tachasz ze sobą zapas wody ,to co innego.

 

 

 

A kuchenkę widać trzeba brać, żeby się nie zatruć niczym, albo po prostu pić gorzałkę dla odkażenia, ale areszty pewno nie są zbyt przyjemnie i nie chciałbym ich poznać :)

Jakbyś miał pić alko po każdym posiłku ,po kazdym łyku wody z jeziora/bajora to na trzeźwo byś nie dojechał:(

Zresztą i tak Cię będą wszędzie częstować.

O aresztach chyba nic nie wspominałem ,ale też do przeżycia.

 

 

 

Pozdrawiam

massud

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wskazówki do przemyślenia. Trochę się dowiedziałem nowego, ale mam sporo czasu, więc się przygotuję. Byle tylko sprzęt wytrzymał B)

Obejrzałem mapę na google w powiększeniu i trochę się podłamałem. Dróg nie ma, to wiem, ale te drogi w stepie nie dość, że piaszczyste, to są jeszcze bardzo pozakręcane i wyglądają na dwa razy dłuższe, niż optymalna droga po prostej. Jak to jest?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dziękuję za wskazówki do przemyślenia. Trochę się dowiedziałem nowego, ale mam sporo czasu, więc się przygotuję. Byle tylko sprzęt wytrzymał ;)

Obejrzałem mapę na google w powiększeniu i trochę się podłamałem. Dróg nie ma, to wiem, ale te drogi w stepie nie dość, że piaszczyste, to są jeszcze bardzo pozakręcane i wyglądają na dwa razy dłuższe, niż optymalna droga po prostej. Jak to jest?

Dokładnie tak to jest jak piszesz.

Jazda po stepie to pewna dodatkowa uciążliwość - w miarę płaski teren ,monotonny krajobraz.Płaski teren zmienia odczucie dystansu,obiekty odległe wydają się bliżej-a Ty jedziesz i jedziesz....

Inaczej niż w górach ,gdzie spektakularne obrazy zmieniają się na wciąż nowe i nowe.Step to próba charakteru,jak "zrobisz" to wychodzisz silniejszy.

A o sprzęt musisz zadbać sam. Jeśli tylko nie trafisz na "tarkę" to step dla sprzętu jest bardziej "user friendly" niż wspomniane wcześniej góry.Sam ostatnio szukałem możliwości zakupu stalowej ramy w miejsce wysłużonej i dzielnie trzymającej się aluminiowej sprzed dekady. W "razie czego" łatwiej znaleźć warsztat który pospawa stal niż aluminium - to oczywiście przykład skrajny ,bo ramy nie pękają jak balony ,ale od czasu do czasu się zdarza, gdy tachasz ze sobą kilkadziesiąt kilogramów ekwipunku.

 

pozdrawiam.

massud

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...