Skocz do zawartości

[kultura jazdy] pozdrowienia na drodze


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Jak już wielokrotnie zostało wspomniane, w mieście mało kto się pozdrawia i nie ma w tym nic dziwnego. Nie ma znaczenia, czy jedziesz na Wigrach, czy węglowej wydmuszce. Po prostu przepływ ludzi jest tak duży, że jedną rękę trzeba by trzymać non stop pionowo.

Napisano

Wiem, wiem, czytałam, rozumiem. ;)

Dlatego nie wymagam by ktoś do mnie w mieście machał (chociaż też nie przesadzajmy z tą liczbą rowerzystów po drodze), ale zastanowiło mnie po prostu to częste twierdzenie, że ludzie jeżdżacy rowerem na codzień robią to z musu/ braku finansów na inny transport/ i innych okoliczności od nich niezależnych (pojawiało się naprawdę często!). Odniosłam wrażenie, że większość osób uważa jakby niemożliwym było połączenie czerpania przyjemności z jazdy wraz z dojazdami. (Do tego odnosiło się moje twierdzenie o bycie rowerystą gorszej kategorii wraz z wjazdem do miasta, osobiście częściej jadę 'do jakiegoś celu' niż rekreacyjnie)

 

(jeśli za bardzo offtopuję to wybaczcie)

Napisano

"Prawdziwego" rowerzystę poznaje się zwykle po tym w jaki sposób prowadzi rower i jak się zachowuje na drodze, dopiero potem oceniam ubiór i sam sprzęt. No bo czy "prawdziwym" rowerzystą można nazwać kogoś, kto ledwie toczy się na makrokeszu z kołem "infinity" nadającym się jedynie pod prasę hydrauliczną? Czy "prawdziwym" rowerzystą można nazwać kogoś, kto toczy się majestatycznie środkiem ścieżki, niezważającego na to, że na świecie istnieją też inni?

 

Jest duża grupa ludzi, którzy niestety w pro-strojach wyglądają jak kolorowe pajacyki, a swoim zachowaniem na drodze dowodzą tylko jednego - ze słoma im z butów SPD wystaje. Tym raczej ręki nie chciałbym unosić.

 

Odniosłam wrażenie, że większość osób uważa jakby niemożliwym było połączenie czerpania przyjemności z jazdy wraz z dojazdami.

 

Ja jak najbardziej czerpię przyjemność z codziennego dojazdu do pracy. Ale jeżdżę w pełnym rynsztunku bojowym i często wybieram dużo dłuższą drogę niż mogę. (Normalnie jadę trasą 22km, mimo że do pracy mam 8km). To jest już forma uzależnienia od endorfin...

Napisano
ale zastanowiło mnie po prostu to częste twierdzenie, że ludzie jeżdżacy rowerem na codzień robią to z musu/ braku finansów na inny transport/ i innych okoliczności od nich niezależnych (pojawiało się naprawdę często!). Odniosłam wrażenie, że większość osób uważa jakby niemożliwym było połączenie czerpania przyjemności z jazdy wraz z dojazdami. (Do tego odnosiło się moje twierdzenie o bycie rowerystą gorszej kategorii wraz z wjazdem do miasta, osobiście częściej jadę 'do jakiegoś celu' niż rekreacyjnie)

Pewnie nie wszyscy tak mają, ale u mnie wynika to z tego, że jazda miejska, w celu transportowym na holenderce i w cywilnych ciuchach nie jest nawet marnym substytutem normalnej jazdy dla przyjemności na dobrym rowerze w wygodnych sportowych ciuchach. Ot po prostu kupiłem rower miejski żeby nie chodzić piechotą na przystanek i, mimo że chciałem spróbować, jeszcze nie udało mi się pojechać całej drogi do pracy rowerem bo to po prostu... niewygodne. I nie daje nawet ułamka przyjemności, którą czerpię z rowerowania sportowo-rekreacyjnego. Nie te prędkości, nie ta zwrotność, nie ta wygoda, brak dowolności w planowaniu trasy...

Napisano

Ja tam odmachuje, kiwam, odpowiadam wszystkim, którzy mnie pozdrawiają- od innych rowerzystów(nawet jeden szosowiec zrobił mi ten zaszczyt:P) przez dzieci i lokalnych dziadków spotkanych we wsiach przez które przejeżdżam po kierowców(tak zdarzyło mi się zostać pozdrowioną przez kierującego autem).

Natomiast sama rzadko zdążę pozdrowić pierwsza. A jak już to tez mam jakiś tam swój system, który bardzo ciężko mi określić inaczej niż 'na czuja'. No, chyba że jestem w górach czy na innej Jurze- tam lata pałętania się po górkach z buta dają o sobie znać i pozdrawiam wszelkich mijanych turystów. Odpowiadam zaś, ponownie, każdemu.

 

W tym wszystkim tylko bawi mnie, że jak np. w jednej sytuacji osobę X pozdrowię to w innej już nie bo mi wspomniany 'czuj' zawiedzie.

Podobnie mnie pozdrowią jak jadę w wersji rowerowej na mtb, a już po półcywilnemu na mtb/drugim wozidle czy zupełnie po cywilnemu na drugim- oleją.

 

Trochę to śmieszne, trochę smutne, że pozdrawiamy nie tyle co osobę a nasze o niej wyobrażenie:]

Napisano

Trochę to śmieszne, trochę smutne, że pozdrawiamy nie tyle co osobę a nasze o niej wyobrażenie:]

Ładne i mądre :)

 

Ostatnio wracałem od dziewczyny z Teresina-Niepokalanowa przez Kampinos na warszawskie Bielany i wjechałem do puszczy z mocnym postanowieniem pozdrawiania spotkanych na trasie turystów - bez względu na strój, rower, buty i kijki do chodzenia.

Z pieszych usmiechnęła się jedna pani z kijkami własnie. A z rowerzystów odpowiedziała mi może połowa - w tym pan, który prowadził składaka przez piach.

Fajnie jest pozdrowić i być pozdrowionym na szlaku - w górach, w puszczy albo na żaglach.

I w ogóle miło jest się do kogos usmiechnąć i dostać to samo w zamian :sorcerer:

Napisano

w mieście mało kto się pozdrawia i nie ma w tym nic dziwnego. Nie ma znaczenia, czy jedziesz na Wigrach, czy węglowej wydmuszce. Po prostu przepływ ludzi jest tak duży, że jedną rękę trzeba by trzymać non stop pionowo.

 

Tak mi się skojarzyło :)

 

 

Pewnie nie wszyscy tak mają, ale u mnie wynika to z tego, że jazda miejska, w celu transportowym na holenderce i w cywilnych ciuchach nie jest nawet marnym substytutem normalnej jazdy dla przyjemności na dobrym rowerze w wygodnych sportowych ciuchach. Ot po prostu kupiłem rower miejski żeby nie chodzić piechotą na przystanek i, mimo że chciałem spróbować, jeszcze nie udało mi się pojechać całej drogi do pracy rowerem bo to po prostu... niewygodne. I nie daje nawet ułamka przyjemności, którą czerpię z rowerowania sportowo-rekreacyjnego. Nie te prędkości, nie ta zwrotność, nie ta wygoda, brak dowolności w planowaniu trasy...

 

Jeździsz kawałek drogi do pracy rowerem? I co dalej? :blink:

Ja tam lubię nawet jeździć rowerem po mieście w zwykłych ciuchach. Może to wynika z tego, że mieszkam w mniejszym mieście. Rower teraz traktuję jako srodek lokomocji, co nie znaczy że nie lubię rowerów. Bym nie lubił, to bym nie jeździł. :)

Napisano
Jeździsz kawałek drogi do pracy rowerem? I co dalej?

A przeczytałeś chociaż fragment, który zacytowałeś czy czepiasz się dla czepiania?

Ot po prostu kupiłem rower miejski żeby nie chodzić piechotą na przystanek i, mimo że chciałem spróbować, jeszcze nie udało mi się pojechać całej drogi do pracy rowerem bo to po prostu... niewygodne.
Napisano
Nie wpadłem na to że masz składaka i go zabierasz do autobusu.

 

Niekoniecznie, na przystanku można zazwyczaj czekać na komunikację miejską typu mpk, więc tam spokojnie znajdzie się miejsce na zwykły rower za dodatkową opłatą w większości przypadków.

Napisano

ja nawet nie pomyślałem że jest coś takiego jak pozdrowienie u rowerzysty, i raz jeden mi na szlaku machnął to żem się też zdziwił. Moim zdaniem każdy uczy się na błędach i nie powinno się oceniać ludzi że są zdziwieni, czy mają kask czy nie mają. Zapewne Ci którzy się zdziwili (np ja) następnym razem odwzajemnią się :) No chyba że to naprawdę jacyś prostacy ;)

Napisano

Mnie wczoraj pierwszy raz ktoś pozdrowił, pierwsza reakcja, zdziwienie, bo nigdy mnie coś takiego nie spotkało, szczególnie w cywilnych ciuchach, ale podniosłem rękę.

Napisano
Aaa, to o to chodziło! Ja zrozumiałem to po prostu inaczej. Nie wpadłem na to że masz składaka i go zabierasz do autobusu. Sorry.

O kurcze, na coś takiego z kolei ja nie wpadłem. Poza godzinami szczytu to mógłby być nawet dobry pomysł bo byłoby czym po centrum jeździć (inna sprawa, że pracę mam tak blisko przystanku, że nie opłacałoby mi się go chyba rozkładać :P )

 

Niekoniecznie, na przystanku można zazwyczaj czekać na komunikację miejską typu mpk, więc tam spokojnie znajdzie się miejsce na zwykły rower za dodatkową opłatą w większości przypadków.

Na warszawskich parkingach Park&Ride nawet za darmo pod warunkiem posiadania biletu okresowego. :)

 

Może się nie znam ale dojeżdżanie rowerem na przystanek mpk chyba mija się z celem.
Jeśli przystanek jest daleko, to czemu nie?

Dokładnie tak, po co chodzić skoro można podjechać. Przy moich 15min piechotą rower szalonej oszczędności czasowej nie robi, ale mimo to jest zauważalnie szybciej.

  • 2 tygodnie później...
Napisano

Ostatnio odechciewa mi się pozdrawiać rowerzystów.

Segregują chyba tych "wypasionych" od "niedzielnych".

Gdy jadę z rodziną, córeczkę w foteliku wiozę to jeszcze ani jeden rowerzysta (dosłownie 0 sztuk) nie odpowiedziało na moje "cześć", "dzień dobry" czy kiwnięcie ręką.

Robię to naprawdę ostentacyjnie i nie ma możliwości aby mnie nie rozumieli.

Patrzą na mnie jakby szukali w pamięci "znam Cię ?"

Wszystko okolice Wodzisławia, Gorzyc, Rogowa, Jedłownika.

Tak więc jeżeli jeden z drugim to czyta to - nie, nie znamy się ale abym nie czuł, że robię to bezsensu to odmachujcie chociaż leniwie głową.

Napisano

Ja macham tylko tym bez kasku i tylko tym co na szklaku jadą z góry bardzo szybko po kamieniach :) A ci co z kaskiem to jeździć nie umieją i ich olewam :)

Napisano
tylko tym co na szklaku jadą z góry bardzo szybko po kamieniach
No żeby taki rowerzysta w Ciebie nie wjechał chcąc Ci odpowiedzieć :P

 

 

Jeżeli chodzi o kulturę rowerzystów to niestety można mieć do tego zastrzeżenia. Ostatnio jadąc sobie z kolegom wyprzedziliśmy pewnego Pana ubranego w strój kolarski i kask na rowerku wcale nie słabym, pojechaliśmy dalej mniej więcej tym samym tempem (ok 28-30 km/h) po czym byłem zmuszony do jechania lewą stroną leśnej drogi a owy Pan bez żadnego (UWAGA LEWA) zaczął mnie wyprzedzać z prędkością ok 40km/h. Ja osobiście prawie zawału dostałem na tym rowerze a on się tylko obrócił i uśmiechnął.

 

Co do pozdrawiania to osobiście nie wiedziałem, że istnieje coś takiego w gronie rowerzystów. Ale niestety u mnie w mieście by to raczej było odbierane "hmm co ten gówniarz chce" bądź przy kolejnym mijaniu: "przestań do mnie machać, nie jestem twoim kolegą".

Powyżej pisaliście, że "prawdziwego kolarza" poznacie po ubiorze, niestety ale ja zazwyczaj jeżdżę bez kasku, w jeansach/dresach. Mnie nie można uznać za osobę dla której rower to coś więcej niż środek lokomocji?

Napisano

Przeważnie pozdrawiam jak jestem na treningu i spotykam rowerzystę, który też pomyka tą samą drogą. Potrafię rozróżnić, czy jedzie po " bułki", czy jest w trakcie treningu :) Wtedy pozdrawiam i nawet słownie życzę udanego treningu ;)

Napisano
A ci co z kaskiem to jeździć nie umieją i ich olewam

I tutaj właśnie padła odpowiedź na zadawane kiedyś (chyba nawet wiele razy) pytanie: Dlaczego "pro" ubrani rowerzyści nie pozdrawiają tych bez kasku. :whistling:

Napisano
Potrafię rozróżnić, czy jedzie po " bułki", czy jest w trakcie treningu

 

A co z tymi co ani po bułki, ani na trening nie jadą? Nie istnieją?

Inna kwestia, ze zazdroszczę wiary we własne umiejętności oceny:P

Napisano

Przeważnie pozdrawiam jak jestem na treningu i spotykam rowerzystę, który też pomyka tą samą drogą. Potrafię rozróżnić, czy jedzie po " bułki", czy jest w trakcie treningu :) Wtedy pozdrawiam i nawet słownie życzę udanego treningu ;)

 

 

Tylko weź towarzyszu pod uwagę także to, iż nie każdy traktuje rower jako formę treningu. Sam biorę maszynę, zakładam słuchawki i jadę byle gdzie. Ubrany jestem w zwykłe ubrania, jedyne co zakładam to kask - zawsze czają się jakieś schody, dropy etc. więc lepiej nie ryzykować. Dużo biegam, a tam bez różnicy kto jest jak ubrany i co biega każdy pozdrawia każdego. Jest to niesamowicie motywujące, aż się fajniej biegnie. A na rowerze to widzę gościa np. w pro ubrankach, podniosę rękę, a ten tylko bucowato spojrzy przez aerodynamiczne okularki tak choćbym mu krzywdę zrobił. Oczywiście nie mówię, że jest tak w każdym wypadku, ale w większości niestety tak. Inaczej natomiast, a zarazem strasznie pozytywnie wygląda to w górach - kogo się nie spotka na rowerze zawsze minimum z 10 minut dyskusji ;)

Napisano
A co z tymi co ani po bułki, ani na trening nie jadą? Nie istnieją?

 

To prawda, nie istnieją. Takie czasy nastały, że po profesjonalny sprzęt można sięgnąć tak samo łatwo jak po rzeczone bułki. Trzeba się wykazać jedynie odpowiednio zasobnym portfelem. Można w dość prosty sposób dopompować sobie ego udając profesjonalnego sportowca. Ułatwia to patrzenie na innych ludzi z góry, łatwiej podleczyć swoje kompleksy.

Jak łatwo ludzie oceniają innych po wyglądzie zauważyłem na własnym przykładzie, bo wystarczy, że latem na rowerze ściągam buty i "pozdrawialność" spada do poziomu błędu statystycznego - mimo że wciąż mam "profi" resztę. Gołe stopy i nagle spadam o klasę niżej w "rankingu", mimo że przez to nie jeżdżę ani mniej ani gorzej. Dlatego sam nie oceniam po ubraniu, a przede wszystkim po zachowaniu na ulicy (na drodze jest trudno to ocenić). Poza tym tzw. profesjonalność nie koniecznie idzie w parze z kulturą osobistą i to już widać bardzo dobrze w mieście.

 

Brak pozdrawiania innych na drodze nie uważam za brak kultury. Natomiast nieodwzajemnienie się gestem już tak. To mniej więcej to samo jak z mówieniem "dzień dobry" na klatce schodowej... Mimo że niektórzy mieszkają już ze mną parę długich lat, wciąż patrzą się na mnie jak na głupiego buca, który miał czelność się do nich odezwać... No ale cóż. Być może nie jestem godzien.

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...