Skocz do zawartości

[gleba] Wasza najśmieszniejsza


Pioe

Rekomendowane odpowiedzi

Jak wyżej. Lepiej się śmiać z nieszczęścia, niż nad nim płakać :P

Krótko mówiąc opiszcie swoje zabawne wypadki.

 

Mnie zdarzyło się raz zabawnie wjechać w krzaki. Jechalem z kumplem jakieś 25 km/h po leśnej ścieżce rowerowej. Po drodze mineliśmy dość długą grupkę turystów rowerowych, przez chwilę się zagapiłem na bok, a mój kumpel postanowił skręcić w prawo. Gdy na niego spojrzałem widziałem tylko zbliżające się jego plecy :-o Nie było szans, żebym wyhamował, więc, żeby nie stracić panowania nad rowerem zwyczajnie wykorzystałem lukę między turystami z lewej strony i zwyczajnie z krzykiem :D wparowałem w gęstwinę krzaków :shock:

Kumpel mi opowiadał jak to wyglądało :grin:

Mówił, że nagle usłyszał krzyk i aż mu koszulkę powiało, gdy go ledwie minąłem. Potem cudem nie uderzyłem tylnim kołem nadjeżdżającego roweru jakiejś dziewczyny. I ... poprostu zniknąłem gdzieś za krzakami :shock:

Potem nie mógł mnie znaleźć, bo krzaki były tak gęste, że nie mógł się do mnie dostać :)

 

 

PS. Wtedy jeszcze nie miałem kasku :eek:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh ja mam tylko zmieszne gleby :mrgreen:

1.Zjezdzalem z kuzynem(ja pierwszy) po dosc stromym wawoziku bardzo sliskim on patrzyl pod kolo i nie caly czas na mnie miedzy czasie mi podcielo przednie kolo wyskoczylem przez kierownice wyladowalem na nogi i zaczalem biec w dol kazda proba zatrzymania ise konczyla sie poslizgiem butow-kuzyn mowi z patrzy ja moj rower lezy z boku a ja uciekam gdzies jak rabniety niewiedzial co sie dzieje jego pierwsza mysl jakis niedzwiedz czy jak :?: :-o nas goni i ja zwiewam czy co?

2.Wracalem baaardzo zmeczony zagapilem sie i walnalem w slub rogiem wyrzucilo mnie na bok troche i wpadlem w zywoplot a walsciwie za zostawiajac rower po jego drugiej stronie-widzialo to kilka osob z drugiej strony ulicy mieli niezly ubaw :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Ja przy prędkości 3 km/h, na środku jednego z największych skrzyżowań a Gdańsku dojeżdżałem na czerwonym świetle do stojących samochodów. Zatrzymałem się ale zapomniałem, że mam spd (1 dzień jazdy w "klikach"). Rozpaczliwe próby wypięcia się w ciągu sekundy nie przyniosły oczekiwanego rezultatu i wywaliłem się na bok. Ludzie na chodniku patrzyli co się dzieje, bo nie mogłem się dalej wypiąć leżąc na ulicy... Kumpel mało nie zlał się ze śmiechu... Mnie jednak nie było wcale do śmiechu... :eek:

2. Zamontowałem nowego amora (Skareb Elite) i postanowiłem przejechać sie tylko trochę po mieście (robiło sie juz ciemno), żeby go przetestować. Wychodzę z rowerem przed dom, wsiadam, wpinam spd, wjeżdżam z chodnika na ulicę przed domem i skręcam w prawo. Kierownica, owszem, skręciła się tak jak chciałem ale rower jedzie dalej prosto :!: :-o I nagle gleba... :-( Okazało się, że nie skręciłem 2 bocznych śrub mostka (wkręciłem jedynie pionową śrubę w gwiazdkę...). Też nie było śmiesznie... :wink:

 

walnalem w slub rogiem

I zabiłeś Pannę Młodą czy Pana Młodego :?: :cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh ja mam tylko zmieszne gleby :mrgreen:  

1.Zjezdzalem z kuzynem(ja pierwszy) po dosc stromym wawoziku bardzo sliskim on patrzyl pod kolo i nie caly czas na mnie miedzy czasie mi podcielo przednie kolo wyskoczylem przez kierownice wyladowalem na nogi i zaczalem biec w dol kazda proba zatrzymania ise konczyla sie poslizgiem butow-kuzyn mowi z patrzy ja moj rower lezy z boku a ja uciekam gdzies jak rabniety niewiedzial co sie dzieje jego pierwsza mysl jakis niedzwiedz czy jak :?:  :-o nas goni i ja zwiewam czy co?

 

:lol: Dobre !

 

Kiedyś miałem podobną scenę. Jechałem z kumplem. Ja pierwszy, a on za mną. Dopiero co wyruszyliśmy i jechaliśmy asfaltem. On czegoś zapomniał i krzyknął do mnie: "czekaaaj!!". Ja nie wiedzieć czemu zacisnąłem hample. Troszkę nie byłem do tego przygotowany i o mały włos nie zrobiłbym OTB :P Ale to nie koniec historyi ... Zawisłem (w dosłownym tego słowa znaczeniu) na kierownicy - dramatycznie broniąc się przed upadkiem. Rece miałem na przodzie i nie mogłem sięgnąć klamek, nogi mi opadły, ale prędkośc nie pozwalała mi stanąć na ziemi (jechałem jeszcze z jakieś 15-17 km/h). I tak DREPTAJĄCEGO zauważył mnie kumpel (który już wcześniej zawrócił) :shock: Cały dzień się ze mnie śmiał za ten "taniec" :lol: :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh :P

1. Wiozłem plastikowe butelki do pojemnika, jakies 5 reklamowek w sumie, kiere trzymałem w lewej ręce, w prawej 3 siatki z butelkami...

No i zahamowałem lekko. Takie krzywe OTB wyszło. :lol:

 

2. Jechałem dość szybko i musiałęm zahamować przed taka jedną budką. No i zahamowałem, ale niestety była tam taka ziemia która wyglądała na ubitą lecz niestety nie była i przednie koło mi się zapadło... Ale nie glebnąłęm tylko wyskoczyłęm przez kiere jakoś tak że ustałem to na nogach :)

 

3. Mój pierwszy "drop" z murka o wysokości jakieś 40cm :D Z wrażenia zapomniałem poderwać kierownicy. :lol: I najśmieśniejsze to że rower się wywalił tak że stanął idealnie do góry kołami, opierając się na siodle i kierownicy. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1.kiedys pojechalem rowerem typu wigry 3 czy cos takiego po mleko do sklepu bo nie chcialo mi sie isc,mleko w reklamowke,zapakowalem na bagaznik i do domu,przed klatka wyciagajac reklamowke z bagaznika oczywiscie mleko spadlo na ziemie i sie rozbilo :P

2.jakis czas temu slyszalem dziwne odglosy dobiegajace gdzies spod roweru, nie moglem ich namierzyc w czasie jazdy, w kotryms mmencie pomyslalem ze to moze byc tarcza z przodu lub cos przy przedniej osce - podrzucilem kolo do gory, zatrzymalem ja w powietrzu hamulcem (moglbyc to np.kawalek blota z jakims patyczkiem obijajacym o korone) jechalem dalej nasluchujac czy dalej slychac dziwne odglosy, w tym czasie kolo opadlo na ziemie a ja reke trzymalem nadal na zacisnietej klamce :) prawie otb :D

3.proba zrobienia wheelie :D jako ze naogladalem sie troche kanalu extreme to znalazlem dogodne miejsce, lekko pochyla sciezka w lesie, przesunalem ciezar ciala do tylu ,miednica do tylu,kolko przednie do gory i spox ... taaa fajnie metr,dwa trzy ale nadal lecialem do tylu a mialem troche przyduze rekawiczki na sobie i nie moglem dosiegnac klamki :) oczywiscie spadlem na kolanka a potem na klate a rower koziolka walnal :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I najśmieśniejsze to że rower się wywalił tak że stanął idealnie do góry kołami, opierając się na siodle i kierownicy. :P

Ostatnia gleba Rycerza tak właśnie wyglądała :lol: . Wywinął OTB na ścieżce rowerowej, w nocy (opisywałam to niedawno w temacie "[dziś] co zrobiłeś?") - a rowerek ustawił się do góry kołami, opierając się na siodełku i kierownicy :) .

Pozdrówko wesołkowate :-) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DENI, co do twojego pkt 2 to mialem podobnie.

Jade sobie, przedemną krawężnik to przygotowuje się do wskoczenia, a tu nagle dziecko sie mamusi wyrwalo i leci na mnie, a ja już w górze no i instynktownie po hamulcach (obu niestety z przyzwyczajenia)...i dalej sie pewnie domyslacie OTB a rower pół salta.

PS Dziecku nic sie nie stało!

Całosć wyglądała bardzo smiesznie, bo to było prze spacerowej prędkości ...na całe szczęście, w centrum miasta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja w centrum miasta zaliczylme otb na krawezniku, po tym jak sie z laskami oglądalem :P strat żadnych oprócz nadszarganego ego :grin:

 

 

mialem jeszcze jedną , ale bardzo nieciekawą i nie było mi bynajmniej do smiechu...

zjazd z osowa na głebokie, na liczniku jakies 65 , i nagle wylania sie przede mną nauka jazdy, no to wyprzedzamy :twisted: (podwójna ciagła , zakret brany po wewntetrznej) dociskam , elka jedzie przepisowe 50 , wiec róznica predkosci duza nie jest, kiedy zrównalem sie z elką, zobaczylem z przodu inne auto, zdecydowalem sie wlanac prosto w las, zeby czołowki uniknąc, za wąsko jest by sie zmiescic pomiedzy autami/ wiec przy predkosci okolo 65 km trzepnalem w krzaki, zacisnale m hample , i wylozyło mnie na bok... uwiezcie że ślizh po leśniej ściólce nie jest przyjemny :wink: rower cały, jedynie siedło sie przekrzywiło, ja cały obdarty.,., teraz jak wspominam to tylko usmiech to wywołuje, mam jednak nauczke :) staram sie nie wyprzedzac aut, bo to nie ma sensu, jesli wyprzdzimy to i tak tylko na chwile, nasze miesnie to nie silnik, nie moga pracowac ciagle pod dużym obciązeniem, po za tym jest to bardzo ryzykowany manewr, i nie tylko w warunkach opisanych powyzej, ale prawie zawsze, kierowca moze przecierz uniesc sie ambicja i docisnac, my nie damy rady wiecej, ale nadal jestesmy naprzeciwnym pasie :wink:

 

uwazajmy na siebie 1 słowem :grin:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uwiezcie że ślizh po leśniej ściólce nie jest przyjemny

 

Wiem co to znaczy :P I podejrzewam, że chyba każdy biker wie :twisted:

Raz kiedyś też udało mi się wyprzedzić autobus na prostej, potem on mnie, dojechał do przystanku i znowu go wyprzedziłem, po kilkunastu minutach znowu mnie wyprzedził :roll: Potem w nastepnej miejscowości wyprzedziłem go na światłach - na drodze dwupasmowej :twisted: Potem, żeby nie dać oznak 8) zmęczenia skręciłem w jakąś uliczkę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moja gleba wcale nie była śmieszna :-( jak dla mnie przejeżdzając ulicę zeskoczyłem z krawężnika i wszystko ok. Dopiero przy drugim zaczeło sie robic ciekawie no więc zrobiłem sobi enormalnie kulturalnie bunnego przez drugi krawężnik a tu nagle w locie zobaczyłem ze latarnia się zbliża ni i buuum przydzwoniłem w latarnię i sobi eleże na luzak apod nią przez jakies 5 minut nie mogłem się ruszyć i to byłem w takim szoku że nie wiedziałem czy sie śmiać czy płakać. A wieci eco było najśmieszniejsze? Właśnei jechałem do sklepu po kask 8) 8) 8) 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To moja najśmieśniejsza gleba byla z mojej własnej głupoty :)

No więc tak: wyjechałem sobie z domku na rowerek troche popedalować no i wyjechałem nachodnik o zaczołem dociskać amorka (zawsze tak robie) i przy dociskaniu wychyliłem sie w przód i zacisnołem przez przypadek przedniego hampla w efekcie czego zrobiłem ładne OTB :P

 

A dodam że prędkość była znikoma :-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kieeeeeeeeedyś tam

jechałem z koleżkami lasem nad jeziorko

szalone towarzystwo więc sie ścigaliśmy

za zakrętem na mojej częsci ścieżki pojawiła sie kłoda

koledzy słyszeli :" LEEEECEEEEEEE"

i poleciałem na skraj drogi na szczęście porośnietej mchem

 

a nie rowerowo to wleciałem w krótkich spodenkach i koszulce do rowu pełnego pokrzyw

 

też w Waszym wieku byłem nicpoń,

a nie taki sztywniak,

że lusterko musze miec na kierownicy

bo nie moge sie dobrze do tyłu oglądnąć

by mi kiera nie poleciała

 

pozdrówko wesołe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

he he moja najsmieszniejsza gleba a wlasciwie smieszny dzien: pojechalem do rodzicow do Bydzi. Najpierw spotkanie z kolegami i wypad na Piecki. Trasa dosc dluga (dla znajacych teren, rodzice mieszkaja w Fordonie, w jedna strone 25km), plaska i cholernie szybka z niespodziankami w postaci lach piasku. Oczywiscie na jednej z nich gleba, przednie kolo sie zakopalo :P dalsza jazda, maly skrot po lesnej sciezce i oczywiscie za duza predkosc, podrzucilo mnie na korzeniu, zjechalem ze sciezki, dostalem w twarz galeziami drzew, a po nogach pokrzywami. Ale jezioro juz blisko i kapiel w zimnej wodzie usmierzyla bol. :grin: Potem szybki powrot, bo bylem umowiony z kolezankami w Myslecinku a po jedna mialem podjechac i razem po kolejna. No i fajnie sie jechalo, az do pewnego zakretu w lewo. Sam nie wiem jak to sie stalo, predkosc 10-12km/h spacer :) Skrecam w lewo i nagle uderzenie. Kolezanka sie zagapila i na skrecie w lewo sliznela sie po mojej prawej stronie, zatrzymujac dopiero na mojej nodze i pedale.Bol potworny ale u mnie straty zadne, kolezanka zlamane 2 szprychy i osemka :D W koncu jadac 10km/h dojechalismy do drugiej kolezanki i jazda do Mysla. Szukajac miejsca w ogrodkach piwnych prostowalem sie na rowerku (tylek dokuczal, poczatek sezonu a tu prawie 60km) i nagle traaaach.... dziurka w asfalcie i OTB takie nietypowe bo lekko na bok, a predkosc prawie zerowa :lol: Potem male piwko, i pod wieczor powrot przez las (ostatni BM tamtedy przebiegal) do rodzicow. No i niefart, jechala jakas grupka turystow, wiec ich wyprzedzam po lewej z dosc duza predkoscia (jak na mnie i ich :D ) a tam konskie kupy, nie bylo szans wyminac :grin: Conti Escape idealnie rozrzucila lajno na kilka metrow w gore za mna i na plecy, pewnie na tych turystow tez :grin: No i taki obsrany dojechalem do domu, konczac wesoly dzin pelen wesolych przygod :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

grr tez tak mialem z łajnem tylko ze krowim i opona ta sama tylko ze ja podjezdzalem i bylo pod liscmi zauwazylem od razu i zatrzymalem sie i patyczek w reke bo wiedizalem jak na porzedim zjezdzie opona rzucala na mni blotem wiec wolalem sobie oszczedzic tej watpliwej przyjemnosci :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio jechałem sobie powoli i słyszę, że coś mi stuka w napędzie. Gapię się w te pedały i korbę i kręcę, nasłuchując, co może być nie tak. NAGLE! szybki rzut oka przed siebie... A tam jakieś 50cm ode mnie stojący samochód. szybko wystawiłem nogę, żeby w niego nie rąbnąć pedałem, przyjąłem uderzenie na goleń i oddaliłem się z miejsca zdarzenia. W sumie gleby nie było, ale musiało to wyglądać śmiesznie :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jezli chodzi o odchody to ja tez mialem kiedys gowniana przygode: jak bylem u babci na wsi jechalem rowerkiem przez podworze, po drodze jest gnojownik (spory dol w ziemi wypelniony swinskimi kupkami), ktory trzeba ominac, owego dnia byl wypelniony w 1/3, jade, jade, skrecam, ale niestety tylko kierownica sie skrecial, kolo niestety nie i pojechalem dalej prosto, w efekcie znalazlem sie na dnie specyficznie pachnacego dolu, caly wysmarowany w gnoju, nie dosc, ze caly smierdzialem, to jeszcze byla zima i w mokrych ubraniach bylo nieciekawie, wiec musialem sie przebierac, pamietam jak sie rozbieralem (w celu zmiany odzierzy) do naga na podworzu w srodku zimy bo do domu to raczej nie bylo mowy zeby w takim stanie wchodzic, nikt procz siostry calego zdarzenia nie widzial wiec przypalu nie bylo hehe, teraz wspominam to z usmiechem na twarzy, wtedy bylo troche inaczej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś wpadlem na pomysl ze przejade przez takie sztuczne małe jeziorko śmierdzące bo bylo wyjątkowo wyschniete i bylem przeknany ze jest plytko. zkechalem po stromej skarpie i zaczałęm sie zapadać bo to si okazalo bagnem.

 

cuhnelo niesamowicie jakies gnijące liscie itd.

najgorsze jest to ze mnie zaczleo wciągac ja w panice zostawilem rower i zamiast sie wycofac pognalem do przodu na drugi koniec jeziorka energicznie rpzeberając nogami zeby sie nie zapaść.

 

no i udalo sie wrocilem po murko zeby ratowac rower z tego gówna wyjąłem ale jak on wyglądał...

 

 

kumpel stał i tez by sie zlał ze smeichu a mi wcale do smiechu nie bylo

pomysl byl durny i zabrakło pomyślunku

 

wracałem jakbym byl odchodem z dupy słonia a rower umyłem w rzece.

 

 

drugi smiesnzy incydenten mialem prawiew tym smaym miejscu z 4 lata temu zjechalem sobie malą skarpą kolo takiej budki z lodami zarciem itd i przyhaczyłem o gałęź która mi sie zaczepila o plecak

cale szcżęscie ze byla slabsza ode mnie i sie złamała, ludzie na mnie patrzyli jak na idiote zlamalmduuupną gałęź w dziwny sposob.

 

 

Hmm co by tu z takch ejszcze durnych wypadkow, no chyba najdurniejszym jest ten o ktorym jest temat w tym dziale, czyli nie zauwazenie stalowej liny w ostatnim momencie, wyhamowanie przed nią wylot przez kiere spadajac na nią wpadlem i cięzko pokiereszowałem sobie ręce i dluuugo bolał mnie nadgarstek do teraz mam blizny a wypadek byl w lipcu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jade sobie kiedyś z kumplem gdzieś w mieście, przejeżdżam przez drogę, spoko zjechałem z krawężnika, i nagle..............zamyśliłem się tak jakby :grin: I potem było juz tylko pierdut. W najgłupszy sposób z mozliwych zaliczyłem OTB na krawężniku. Zapomniałem podbić koła :lol: Koło wyleciało z amora, lampka strzaskna. Ludzie na przystanku obok mieli ostry ubaw :grin: Kumpel lał ze mnie przez następne 10 minut a koledzy w budzie przez tydzień. Druga gleba to skok z hopki, nie dość że ścisnąłem przedniego hampla to jeszcze koło w piachu sie zakopało, OTB długie na jakieś 2 metry, z lotu pamiętam tylko trzask łamanych gałęzi na moich plecach, rower przekoziołkował nademną i wylądował jakieś 3 metry dalej, nic mu sie nie stało. Wstyd sie przyznać, bez kasku byłem w obydwu przypadkach :? :?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z krawężnikiem też miałem zabawe tylko że pokonywałem zakręt z prędkością ok 40kmh no i stało się straciłem jakimś cudem przyczepność i wyryłem w krawężnik w będąc już ostro pochylonym pięknie wyleciałem przez kiere i wylądowałem 0,5m od roweru... jedyne obrażenia to nadgarstek który boli mnie co jakiś czas, a było to ponad rok temu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...