Skocz do zawartości

[Niebezpieczestwa] Obrona przed psem


Rekomendowane odpowiedzi

Ja stosuję może brutalną metodę ale jeszcze nigdy mnie nie zawiodła czyli wypinam bucika spd i sru. (życie ;) )

 

W sensie, że uciekasz na piechotę???

 

Serio, to twoja metoda ma ten mankament, że dajesz psu nogę poniekąd na talerzu i ułatwiasz mu zadanie - zwłaszcza jak nadbiega od przodu. Sprawdzone empirycznie, ze skutkiem w postaci rozdartej łydki i zastrzyków przeciwtężcowych.

 

Tak naprawdę nie ma dobrej metody, bo nie ma identycznych sytuacji oraz identycznych psów. Mnie w każdym razie doświadczenie nauczyło, że mijając psa zawsze dobrze jest zwolnić. A jeżeli już na nas leci to w 95% traci animusz jak zsiądziesz z roweru, ewentualnie się nim zasłonisz.

 

To ostatnie też sprawdzone empirycznie - na trzech kundlach na raz :icon_wink:. Gdy tylko zsiadłem z roweru zaczęły się łasić, ale gdy tylko próbowałem wsiąść, zaczynały wariować. Miałem na szczęście Snickersa, więc dałem każdemu po kawałku, a gdy poczuły jakie to dobre, rzuciłem resztę w cholerę. One poleciały w stronę Snickersa, a ja wyszedłem po angielsku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z psami radzę sobie na dwa sposoby, ostatnio w lesie napatoczyłem się na trzy psy, dwa z nich były zajęte sobą, zgadnijcie co robiły, a trzeci obserwował z rozrzewnieniem w oku jak siętowarzysze zabawiają. Stały one sobie dokładnie na środku ścieżki, zwolniłem i bardzo powoli przejechałem obok nich ale tak, żeby mieć je po jednej stronie, a później standard czyli ile pary w nogach.

Innym razem było już groźniej też w lesie w okolicach Ossowa pod Warszawą nadziałem się na stado wygłodniałych psów które coś konsumowały, one mnie pierwsze zauważyły, a ja je później usłyszałem, tu pomogło tylko speedowanie na żadne machanie nogami nie byłoby na to czasu i miejsca bo psy były do okoła roweru, na szczęście po kilkuset metrach zaniechały pogoni i wróciły do posiłku. Szczerze powiem, że niechciał bym spotkać kolejny raz takiej gromadki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Witam, dawno mnie tu nie było.

 

Byłem ciekawy czy powstał tu kiedyś temat o psach wpisałem i znalazłem, długo nie trzeba było szukać.

 

Sposobów za wiele ciekawych nie ma. Dzisiaj miałem niemiłą sytuację kiedy to około 2-3 psów (dalmatyńczyki lub coś podobnej postury) zaczęło mnie gonić przyśpieszyłem ale zwolniłem przy podjeździe do tego rykłem na nie i w tym momencie dały sobie spokój. Innym razem gonił mnie owczarek niemiecki po 800 metrach odpuścił ale na budziku miałem 40km/h, a na drugim 200 uderzeń na minutę. Jako biegacz nie miałbym szans. Kiedyś miałem fuksa gdy na szosie, ale po drugiej stornie biegły wzdłuż dwa rottweilery, jaki debil je wypuścił ? Wiem jedynie, że należały do wulkanizatora, a obiekt chyba ktoś zapomniał zamknąć.

 

Tak z autopsji, kundli i wiejskich kindrów nie ma się co bać, można przyśpieszyć w końcu sobie odpuszczą. Z większymi psami trzeba spierdzielać i drzeć papę. Próba kopania czy uderzenia kijem itp to kiepskie pomysły pies zanim dostanie kopa w nosek może zdążyć prędzej chwycić za stopę czy rękę.

 

Zastanawiałem się nad gazem lub pistoletem na kapiszony, ale jak mam trzymać kolejne gadżety w tylnej kieszeni to mnie cholera jasna bierze. Podczas gonitwy adrenalina tak rośnie, że nie wiem czy zdążył bym pomyśleć o obronie.

 

Co do właścicieli to szkoda gadać, ja swojego psa na pewno bym tak nie wypuścił, a jeżeli już to w kagańcu. W domu jest spokojny, ale na dworze nigdy nic nie wiadomo.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako, że często jeżdżę po polach/lasach to też mam przejazdy przez wioski gdzie jest zawsze sporo psów. Większość tylko pobiegnie trochę i daje sobie spokój, niektóre jednak nie odpuszczą i czasem złapią za kostkę... Nie znoszę psów gdy jeżdżę, ale.. już metody na nie swoje mam. Jedną z nich jest przyśpieszenie (gdy wiem, że mam silę chociaż 500m jechać 40km/h minimum) inny sposób to tez zwolnienie i powolne pedałowanie, zauważyłem, że wiele psów wtedy nie robi sobie nic tylko poszczeka tam gdzie stoi. Jednak czasem może jakiś pies wyskoczyć przypominający zmutowanego dzika, wtedy to już gaz pieprzowy i porządnie popsikać po pysku już nie raz zastosowałem to taki pies ucieka tylko sie kurzy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat trochę z innej beczki, ale w ciąż w psiej okolicy. Ostatnio jeżdżę po lasach w okolicach Starych Babic i Boernerowa (Warszawa). Praktycznie każdy właściciel psa zdejmuje mu wtedy kaganiec i spuszcza ze smyczy. W takie dni jak np wczoraj, ludzi jest bardzo dużo, w tym rowerzystów też. W ciągu ostatnich 3 tygodni byłem tam kilka razy i miałem dwie sytuacje, gdzie pies miał ochotę się na mnie rzucić. Nie mam tu na myśli jamniczków, które duszą się gdy szczekają, tylko konkretne sztuki, po kilkanaście czy kilkadziesiąt kg żywej masy. Wczoraj niby właściciel prowadził psa na smyczy (ale bez kagańca), ale pies był na tyle duży, że gdyby tylko chciał, właściciel by go nie zatrzymał. Jak to jest od strony prawnej? Pies musi być prowadzony na smyczy i w kagańcu w lesie (lesie podmiejskim/parku)? Jak to jest z praktycznym pociągnięciem właściciela do odpowiedzialności po ewentualnym pogryzieniu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że z pewnością właściciel psa ponosi pełną odpowiedzialność za to co zrobi jego pupil, więc jeśli właściciel ma dużego psa, który może mu się po prostu zerwać ze smyczy, to takie pies powinien mieć kaganiec, jeśli go nie ma, to jest to wina właściciela. Ale znając życie, pewnie do jakiej kolwiek odpowiedzialności można by pociągnąć właściciela w przypadku silnego pogryzienia, tak to już u nas jest ;)

 

A co do moich metod odstraszania psów, to raz pies biegł tuż przede mną szczekając na mnie, co prawda nie chciał mnie atakować, ale nie miałem jak mu nawet uciec bo mnie dosłownie blokował, i może zrobiłem trochę brzydko;) bo to prostu splunąłem mu prosto w pysk, on na chwilę odskoczył, chyba nie wiedział co się stało a ja wtedy wyrwałem ;) ale nie jest to dobra metoda odstraszania, ten chciał tylko poszczekać, nie mnie gryźć. Ogólnie gdy widzę takiego osobnika, to gdy droga jest szersza i bez dużego ruchu, zjeżdżam naprzeciwną stronę jezdni i mocno przyspieszam aby mnie nie dogonił, czasem gdy nie zdążę już przyspieszyć, a np. zjeżdżam z góry to wypinam stopę z pedałów aby ewentualnie przykopać takiemu psu, a czasem gdy na wąskiej, górskiej drodze trafie na dużego psa, po obu stronach drogi ogrodzone domy i zauważę go z większej odległości, to zatrzymuję się przed nim, biorę do ręki (jeśli jest;) ) jeden - dwa kamienie, i czekam albo powoli się zbliżam mając rower jako "tarczę". Zdarzyło mi się to dwa razy, ale na szczęście pies przeszedł obok, tylko groźnie się na mnie patrząc. Na takie sytuację najlepiej mieć chyba właśnie gaz pieprzowy ze sobą, a w każdej innej po prostu wiać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to jest od strony prawnej? Pies musi być prowadzony na smyczy i w kagańcu w lesie (lesie podmiejskim/parku)?

 

Że zacytuję:

Uchwała Nr 1035/LXVII/98

 

Rady Gminy Warszawa-Centrum

 

z dnia 18 czerwca 1998 r.

 

w sprawie wprowadzenia szczegółowych zasad utrzymania czystości i porządku na terenie Gminy Warszawa-Centrum

 

Na podstawie art. 4 ustawy z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (Dz. U. Nr 132, poz. 622 z późn. zm.) oraz po uzyskaniu opinii Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego Rada Gminy Warszawa-Centrum uchwala, co następuje:

 

...

 

IV. Obowiązki właścicieli zwierząt domowych

 

§ 26

 

Utrzymujący zwierzęta domowe zobowiązany jest do dołożenia należytych starań, by nie były one uciążliwe dla otoczenia. Sposób utrzymywania zwierzęcia musi gwarantować pełne zabezpieczenie przed zagrożeniem z jego strony.

 

§ 27

 

Zabrania się wyprowadzania psów i innych zwierząt domowych na tereny placów zabaw dla dzieci.

 

§ 28

 

1. W miejscach publicznych zwierzęta, które ze swej natury mogą być agresywne, muszą być prowadzone na smyczy i w kagańcu. Jeśli ze względu na rodzaj zwierzęcia nie jest to możliwe, musi być ono zabezpieczone w taki sposób, aby nie zagrażało otoczeniu.

 

2. Zwierzęta duże lub mogące wzbudzać uzasadnione zagrożenie dla otoczenia mogą być wyprowadzane wyłącznie przez osoby dorosłe. Zwierzęta te muszą być prowadzone w sposób zapewniający sprawowanie nad nimi kontroli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Drugi bardzo dobry moj sposob to potezne "rykniecie" w strone psa slowami wyp******aj, w 99% przypadkow pomaga"

sprawdzało się do czasu gdy jeden się nie wystraszył, albo ja już nie miałem takiej pary :)

 

Jakiś czas temu kumpel zaczął jeździć z plastykowym Glock'iem na 6mm BB (ASG - air soft guns) z nakręcaną sprężyną - kundle jak dostaną serią po pyskach spierdzielają aż miło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wątpię, że ktoś używa takiej metody na małe, wiejskie kundle, które męczą się samym szczekaniem. Ale gdyby to było jakieś wielkie psisko, które biegnie zdecydowanie nie po to, żeby je pogłaskać, nie wahałbym się ani chwili. A niech go zaboli, bronić się jakoś trzeba. Ważniejsze jest dla mnie moje zdrowie (i życie) niż to, że jakiś pies oberwie plastikowymi kulkami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ASG to niezły pomysł. Ostatnio oberwałem z karabinka ASG z kilkunastu metrów. Czuć... Przyznam się, że momentami zastanawiałem się na bronią "ostrą". Niestety jest to conajmniej moralnie naganne karać zwierze cierpieniem czy nawet śmiercią, za to, że ma właściciela idiotę. Z drugiej strony, środek lasu, co cywilizacji kilka km minimum... Chyba bym jednak swoje zdrowie wybrał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

inny sposób to tez zwolnienie i powolne pedałowanie, zauważyłem, że wiele psów wtedy nie robi sobie nic tylko poszczeka tam gdzie stoi.

 

to jest całkiem dobry sposób. Ja tak zawsze robię i wszystko jest Ok .Trzeba trochę wczuć się w psychikę psa. One nie lubia gwałtownych, podejrzanych ruchów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w większości przypadków wystarczyło że wydarłem sie na psa. Zwykłe "buuuu" i pies zapier*alał już w drugą stronę. W innej sytuacji pomagał sprint, ale gdyby sie zdarzyło spotkać agresywnego psa i nie móc szybko uciec myślę że nie przebierałbym w środkach. Na szczęście wolno biegającego rottweilera czy pitbulla ciężko spotkać, zwykle to jakieś bezpańskie kundle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Dużych, rasowych psów się nie obawiam bo najczęściej są na smyczy.

 

Jeżeli przejeżdżasz blisko psa, to są małe szanse, że właściciel zdąży ściągnąć smycz, zanim pies ciapnie Cię za nogę (o ile w ogóle będzie go w stanie ściągnąć). Dodatkowo właściciele zwykle są pewni siebie, jeżeli chodzi o takie zwierzaki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luzem biegające psy to w tej chwili rzadkość. Wysokie kary zniechęcają ludzi na wioskach. Myśliwi strzelający do bezpańskich psów też oduczyli ludzi na wsi puszczać psy na samopas. Niemniej jest kilka zdroworozsądkowych metod na agresywnego psa. Nie jest nią ucieczka, bo pies pobiegnie szybciej niż rowerzysta w większości przypadków. A pies wkręcający się wkoła przy 40km/h to nic przyjemnego. Przyspieszając budzimy instynkt łowiecki. Pies ZAWSZE wtedy pobiegnie za rowerzystą. Lepiej zwolnić i kontrolować sytuację. Piesek tylko szczeka, czy chce zaatakować. W większości przypadków to tylko szczekanie, a pies sam w strachu. Patrzenie w oczy psa również jest dla niego sygnałem agresji. Wystarczy zwolnić i spokojnie w swoją stronę pojechać.

 

- unikać kontaktu wzrokowego

- zwolnić lub zejść z roweru

- w razie potrzeby rowerem można skutecznie się zasłonić (poszukać w necie rowerowych policjantów z Kanady, używają rowerów do obezwładnienia przestępcy, do zasłony itp.)

- donośny krzyk machanie rękoma odstrasza (sprawianie wrażenia bycia większym niż w rzeczywistości) większość psów

- w ostateczności rzut pod nogi psa kamieniem, czy innym przedmiotem wystraszy go. już nawet samo markowanie rzutu będzie skuteczne, bo większość psów wie co to oznacza

- gaz może zadziałać, a może tylko rozjuszyć - przerost formy nad treścią i niepotrzebne znęcanie się nad zwierzęciem. to wina właściciela, a nie psa, że na was szczeka.

- telefon do odpowiednich służb, jeśli ustalenie właściciela jest możliwe.

 

- jeśli wiemy, że w jakiejś lokalizacji może być niebezpiecznie, to wystarczy kierując się rozumem ją omijać szerokim łukiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...