Skocz do zawartości

[cykloza]Rowerowanie a Rodzinka - jak to pogodzić?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

W końcu złożyłem rower w którym poprostu nie mam się do czego czepić. Jest klasycznie bo Prophet i jeden zawias, jest dziwnie bo Lefty i nowocześnie bo jest troche węgla.

Początki były straszne bo jak wydawałem ze swojej głęboko schowanej skarpety 800zł na pierwszy poważny widelec to Żonka prawie do mnie strzelała. Kolejne zakupy były już delikatniejsze i tylko machała ręką. Wszystkie wydatki z dodatkowych zajęć których się imałem, trochę handelku ale głównie sędziowanie piłki nożnej którym się od 12lat zajmuje.

 

W momencie kiedy zamknełem projekt i padło sakramentalne teraz będzie jazda po górach pojawiło się moje szczęście :devil: dca72ed8002d7e14m.jpg

I nagle chęć kręcenia, sprzęt i cała otoczka spadła na drugi plan. Zmieniłem akurat jak się młody urodził pracę i 12h dziennie byłem poza domem więc nadchodziły ciężkie dni. Nawet Żonka nie potrafiła mnie kiedyś odciągnąć od rowerowania ale wystarczyło, że pojawił się Marcelek i z dnia na dzień rower przestał dla mnie istnieć B).

Bąbel ma obecnie 6miesięcy a ja przez ten czas przejechałem może 50km. Głód robi się coraz większy ale daleko do tego co było kiedyś.

Hehe wpadł nawet szatański pomysł, że jak młody zacznie dobrze biegać na nóżkach w wieku ok 3latek dostanie mały motorek krossa żeby z tatą mógł do lasu jeździć :D.

Jestem ciekaw jak to u Was było przy okazji takich rewolucji jak pojawienie się nowego członka rodziny?

Pozdrawiam!

Marcin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratulacje i pozdrowienia dla rodzinki.

 

Zacząłem jeździć do pracy rowerem (15 km w jedną stronę), aby utrzymać formę.

Z czasem trasa ulegała modyfikacjom, trochę więcej parku, kawałek lasem, trochę na około.

Jak się nie spieszę to i 40 km do domu wracam.

Teraz jeżdżę codziennie, rower zostawiam w domu tylko jak porządnie pada deszcz.

 

 

Malec już dorasta ...

W wieku 4 lat nauczyłem go jeździć.

W wieku 5 lat jeździliśmy razem po łąkach i ubitych ścieżkach w lesie.

Teraz ma lat 6 i mamy już większe plany ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja juz drugiego (4) bede w tym roku uczyl na dwoch kolkach. Starszemu (8) wiekszy rower w tym roku kupie. Jezdzic duzo zaczalem juz majac dziecko i ogolnie moge jezdzic tylko do i z pracy + czasem w weekendy ale tylko wtedy, gdy wstane rano bo inaczej zona kreci nosem.

Jezdzenia rowerem z rodzina nie traktuje na serio malego na razie bierzemy w fotelik a starszy musi podrosnac i nabrac krzepy zeby tatusia dogonic... A zona - jak to zona - myslalem ze zenie sie ze sportsmenka a mam matke polke :P - jej rower rdzewieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja uważam że dziecko - nawet nowonarodzone - i rower wcale nie muszą sobie stać na przeszkodzie. to tylko kwestia organizacji, chęci współpracy i energiczności.

tobie Marcinie urodził się potomek i twierdzisz że twoje rowerowanie zamarło...

ja trzy lata temu, z człowieka bez zobowiązań i dysponujacym sobą i swoim czasem w bardzo dużym stopiu swobodnie, stałem się w ciagu miesiąca członkiem i głową czterosobowej rodziny... do tego 6 psów, z czego 5 szczeniaków, dom, na dbaniu o który zupełnie się nie znałem, trzy prace, z czego jedna nieuznająca limitu czasowego i bardzo upierdliwa... stresy, głównie ekonomiczne, wcześniej właściwie mi obce, ciągła gonitwa by wygrać z czasami miażdżącymi realiami życia...

....

....

....

...

...

no i? mimo że wszyscy mnie potrzebowali, mimo że doba miała nadal tylko 24 godziny, rower mnie nie opuścił a ja jego :)

od kiedy pamiętam - zawsze zastanawiałem się jak pogodzę z codziennością moje obowiązki.

zawsze wydawało mi się że kolejny z nich spowoduje ze będe musiał z czegoś zrezygnować - a powyzej opisana sytuacja - spowodować juz chyba tylko rezygnację ze snu...

a jednak nie.

nie twierdzę ze moja sytuacja jest taka jak twoja, ale wiem że moje siły bywały zaangazowane na 200 procent a czasami na 300...

 

mimo zostania w jednym momencie czyims partnerem, podwójnym ojcem, potrójnym pracownikiem, właścicielem stada zwierząt i sporego pozbawionego męskiej łapy rancza przejechałem kilka tysięcy kilometrów.

oczywiście - nie ma tego za darmo. kilka straconych kilogramów, co odbiło się na moich mozliwosciach, sporo straconych, wypadłych bezpowrotnie włosów, co z kolei odbiło się na moim uroku :) plus strona życia ktorej smaku nikt nie chce chyba dobrowolnie poznać - przy okazji poznawania stron jak najbardziej pozytywnych :)

konsekwencją tego "extremaly makeover" :) jest takze moja emigracja...

pojawiając się tu, poniekąd wróciłem tempem życia do stanu sprzed ostatnich zmian, bo zycie w mojej obecnej ojczyźnie (jak powiedział pewien forumowicz "ojczyzna jest tam gdzie mi płacą :) ) jest jak powrót do raju utraconego, gdzie troski mozna znaleźć szukając ich na siłę.... :)

 

uważam że Polska nie jest (mimo zapewnien naszych rządzących) krajem prorodzinnym - nie mówię o cygańskim stylu życia z gromadą przypadkowo spłodzonych dzieci, a o odpowiedzialnych posiadających mózg i serce ludziach chcących być rodziną...

opuściłem Polskę bez żalu, mimo patriotycznego wychowania i oddanych Polsce rodziców, nie podzielam ich uczuć, za to podzielam ich niewypowiadane głośno a przeze mnie głośno artykułowane odczucia :)

tu będę się mógł oddac wszystkiemu co dla mnie ważne bez rezygnacji z czegokolwiek, bez utraty dalszych kilogramów - przy okazji. :) bo utrata włosów jest juz chyba procesem niedowracalnym i postępującym :voodoo:

 

ps. a z tym stwierdzeniem o osiągnięciu rowerowej doskonałości Marcinie - to daj se siana. :)

nie wierzę w to tak jak nie wierzyłem w to (w twoim i moim przypadku) poprzednimi razami gdy wypowiadałes to stwierdzenie B)

jedziemy na tym samym wózku.

jedyne co nas ratuje to jest defekt mózgu.... :D:laugh::laugh::laugh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również gratuluję rodzinki!

Musisz sobie zorganizować lepiej czas!

 

Zacząłem jeździć do pracy rowerem (15 km w jedną stronę), aby utrzymać formę.

Z czasem trasa ulegała modyfikacjom, trochę więcej parku, kawałek lasem, trochę na około.

Jak się nie spieszę to i 40 km do domu wracam.

Teraz jeżdżę codziennie, rower zostawiam w domu tylko jak porządnie pada deszcz.

 

Ja sobie poukładałem wszystko podobnie jak koto i do tego pracuję na III Zmiany.

Bez problemu jestem w stanie godzinkę dziennie sobie wygospodarować na przejażdżkę.

 

Co do dłuższych wycieczek kilkugodzinnych to jak mój mały podrósł to po prostu

kupiłem krzesełko i zabieram go z sobą i widzę, że naprawdę te wyprawy pokochał.

 

Jeśli zamierzasz zorganizować sobie jakiś wypad kilkudniowy w góry to warto wcześniej o swoim

"marzeniu" porozmawiać z żonką i uzgodnić jakiś termin.

Zawsze idzie znaleźć jakieś rozwiązanie żeby to wszystko zorganizować (żonę można zarazić cyklozą, syna można powierzyć dziadkom na kilka dni itp.)

 

Życzę powodzenia w realizacji marzeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już wspomniałem zmieniając pracę w czasie gdy młody miał się urodzić byłem prawie 12h poza domem. Jak wyjezdzalem on spał w najlepsze, jak wracałem Żonka własnie go usypiała. Jak wziełem dzień wolnego i mały przy byle kontakcie zaczynał płakać nie mogłem się pozbierac i z dnia na dzień rzuciłem pracę a, że była propozycja innej, bliżej domku to wiele sie nie zastanawiałem.

Teraz wchodząc do domu od razu się do mnie śmieje i gaworzy. Miałem, a może mam nadal defekt mózgu na punkcie rowerowania ale defekt ktory aktywuje się jak widzę uśmiech małego jest znacznie mocniejszy.

 

 

Co do lepszej organizacji czasu. Od 12lat jestem sędzia piłki nożnej i w sezonie letnim co wekend jestem w terenie a w zimie bardzo często hala. Jak bym w jedyny wolny wekend miał jeszcze się urwać na rower to hmmm sory ale poza przyjemnościami są też obowiązki. Można oczywiście zrezygnować z sędziowania ale degradacja roweru była by błyskawiczna bo trzeba go z czegoś finansować.

 

Na chwile obecną planuje kupić jakieś górskie nosidełko żeby zarazić małego turystyką a później przyjdzie czas na rower.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

widzisz, moje rowerowanie w weekendy wypadło z obiegu, albo było podporządkowane pracy mojej żony, która jest pielęgniarką i soboty oraz niedziele w tym fachu to dzień powszedni. :D

nie twierdzę że jesteś zle zorganizowany :laugh: twierdzę że lukę na rower (lub cokolwiek co mozna nazwac swoją pasją/hobby itd) mozna tak czy siak znaleźć. jasne ze nie w takiej formie jak w czasach wolnosci od zobowiązań ale jednak.

pamiętam że w czasie koncowego okresu studiów gdy zaczałem prace i jeszcze dodatkowo pracowałem na boku to wstawałem o 6 żeby przed wyjsciem na uczelnie poprzebierac nogami :laugh: dzis juz taki nienormalny nie jestem.

wiem, że rzeczywistość jest okrutna i często stawia przed wyborem: lepiej materialnie ale mniej rodzinnie albo (bardzo) skromnie ale bardziej dla rodziny i ze to baaardzo trudny wybór.

 

jeśli z powodu obowiązków rodzinnych rezygnujesz z jazdy to w pewnym stopniu (nawet gdy uśmiech dziecka ci rekompensuje niedogodnosci) czujesz niedosyt i jak napisałeś niedosyt/głód rosnie - a jak pisałem - wcale nie musi.

twój mały jeszcze dłuuugo będzie tak zależny od was jak teraz.

wychodząc z tego założenia że dziecko tak ultymatywnie angazuje czas rodziców to przy dwojgu dzieci lub trojgu musiałbys przestać spac, zamiast wizyt w toalecie musiałbys sobie załozyc dren i worek i nosic je w kieszeni :voodoo: , jadać sniadanie w czasie mycia zębów a buty pastować pastą blenda med by oszczędzić czas B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Słuchajcie ja oczywiście podpisuję się pod wszystkim rękami i nogami. Wczoraj znalazłem sposób na to po zakupie drugiego roweru nakręciłem dziecko ( niecałe 2 lata ) kupiłem mu kask

fotelik i śmigamy całą trójcą. jedyne co się zmieniło to :

 

a) prędkość

 

B) dystans

 

c) brak treningu tylko rekreacja i śmichy chichy

 

Polecam wszystkim

 

Ps. Zalety to :

 

Spokój z żoną

Zabawa z dzieckiem

mimo wszystko jednak na dwóch kółkach zamiast pelętać się dzieciakiem po okolicznych chodnikach :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomig odświeżyłeś wątek, którego wcześniej nie czytałem i chwała Ci bo kilku ciekwaych rzeczy można się dowiedzieć z niego i zobaczyć jak wygląda to i owo u innych od kuchni :D

 

A tak BTW im mniej ma człowiek czasu to zawsze sobie potrafi go lepiej zagospodarować :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Ja sam nie mam jeszcze dziecka, ale gratuluję :D

Natomiast jak to czytam to mi się mój ojciec przypomina - zapalony rowerzysta... No więc ja już od małego śmigałem na rowerku z tatą, tak więc myślę, że Ty też śmiało możesz zarażać pasją swojego potomka jak tylko solidnie stanie na nogi :)

A póki co to przyjdzie Ci wygospodarować trochę czasu pomiędzy codziennymi obowiązkami na przejażdżki.

Trzymam kciuki i pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...