3aran Napisano 13 Października 2009 Udostępnij Napisano 13 Października 2009 Jako, że w te wakacje nie miałem czasu i funduszy (wszystko poszło na prawko ), żeby gdzieś pojechać wybrałem się w góry dopiero na początku października. Wyjazd zaplanowałem na czas 2- 10 X. Poczyniłem odpowiednie przygotowania (wymiana amora, klocków, napędu i tym podobnych rzeczy) i czekałem na dzień wyjazdu. 2 X (piątek) Po południu wróciłem z pracy, zacząłem się pakować i robić zakupy… Jak zwykle wszystko na wariata, bo wcześniej nie można. Z Białej Podlaskiej gdzie mieszkam do Warszawy miał zawieźć mnie ojciec, który akurat jechał ciężarówką do Kwidzynia (trochę nie po drodze, ale cóż). Wsadziłem rower do kabiny i pojechaliśmy. W Wawie byłem na godzinę przed odjazdem pociągu. Przyszło mi czekać na wschodnim. Pociąg miałem o 0:42. W końcu przyjechał. Pierwsze rozczarowanie. Pociąg jadący ze Szczecina do Zakopanego ma 5 wagonów ogólnodostępnych umieszczonych w środku składu (z czego dwa są odłączane w Katowicach i jadą na Kielce). Reszta to wagony sypialne. Nie było oczywiście żadnego przedziału dla rowerów. Rower musiałem postawić w ostatnim przedziale normalnego wagonu. Już w Warszawie nie było miejsc w przedziałach, więc ja też musiałem siedzieć na korytarzu. W Krakowie dosiadł się kumpel, który miał ze mną jechać. 3 X (sobota) W Chabówce (k. Rabki) byliśmy około 9:20. Po wygramoleniu się z pociągu ruszyliśmy na kwaterę. Około 300 m od dworca. Szybkie obejrzenie pokoju, pakowanie i na szlak. Ruszyliśmy na Turbacz (1310 m n.p.m.). Obraliśmy czerwony szlak, który zaczyna się w Rabce. Po przebyciu około 2/3 drogi nastąpiła awaria… Wyrwało mi kółko z tylnej przerzutki. Co się później okazało serwisant (mój dobry kolega) przekręcił mi gwint w przerzutce i nic o tym nie powiedział. Dziękuje mu uprzejmie z tego miejsca. Śruba i kółko się na szczęście znalazło. Po daremnych próbach skręcenia przerzutki, skróciłem łańcuch i założyłem go na „krótko”. Zmuszeni byliśmy zawrócić. Przez przypadek zjechaliśmy ze szlaku i wcześniej wjechaliśmy na asfalt. Przez jakieś 15 km mieliśmy cały czas w dół. Lecieliśmy ponad 70 km/h. xD Wracając na kwaterę (sobota, około 17:00), natrafiliśmy na przypadkiem otwarty sklep. Kupiliśmy poxilinę. Gdy wróciliśmy zjedliśmy kolację, wypiliśmy po piwku i poszliśmy spać. 4 X (niedziela) Od rana wzięliśmy się za reanimację roweru. Wyprowadzając rower z garażu zauważyłem, że mam luz na tylnym kole (kolejne podziękowania dla serwisanta). Złożyliśmy przerzutkę, zakleiliśmy poxilina i skręciliśmy piastę. Ruszyliśmy na Lubań Wielki. (1022 m n.p.m.) niebieskim szlakiem. Wdrapaliśmy się na górę ukazały się nam piękne widoki. Wypiliśmy w schronisku (fajny klimat) po dwie herbatki, zrobiliśmy trochę fotek, ja kupiłem sobie pamiątkową koszulkę i ruszyliśmy na dół. Zjeżdżaliśmy tym samym szlakiem. Zjazd techniczny z małą ilością szybkich kawałków. Wieczorem zrobiliśmy grilla (z nowo poznanym kolegą z Leszna, który bardzo nakręcił się na jazdę rowerem) przy świetle czołówek i świeczki z Caritasu. Początkowo było zimno, ale po wypiciu paru głębszych zrobiło się cieplutko. 5 X (poniedziałek) Drugi atak na Turbacz. Ruszyliśmy zakopianką w stronę Nowego Targu. Dojechaliśmy do Klikuszowej i stamtąd pojechaliśmy czarnym szlakiem. Nie polecam- przez większą część rower się prowadzi. Na szczycie w schronisku zjedliśmy obiad, wypiliśmy po grzańcu i ognia na dół. Zjeżdżaliśmy czerwonym w stronę Rabki. Trasa też bardziej techniczna. Od czasu do czasu szybsze kawałki, po których trzeba dobrze ściskać klamki. W Rabce zakupy, na kwaterze kolacja, piwko i lulu. 6 X (wtorek) Dzień poświęcony kupowaniu pamiątek, pocztówek i zwiedzaniu skansenu taboru kolejowego w Chabówce. 7 X (środa) Atak na Mogielicę (1171 m n.p.m.). Nie wiem co nam odbiło, żeby „wjeżdżać” niebieskim szlakiem z Jurkowa. Praktycznie całą drogę szliśmy. Po dostaniu się na szczyt parę fotek z wieży (20 m), podziwianie pięknych widoków i zjazd żółtym szlakiem w stronę Rzek, później odbicie na zielony i szybki, łatwy technicznie zjazd w dół. Na dole wyglądaliśmy jakby ktoś oblał nas wiadrem błota. 8 X (czwartek) Mój kumpel (stwierdzając, że mu się już znudziło) pojechał do domu. Wyjechałem więc sam. Obrałem azymut na Suchorzą (1000 m. n. p. m.)- znajduję się tam obserwatorium astronomiczne. Ze szczytu pojechałem w stronę schroniska na Starych Wierchach i stamtąd w dół niebieskim do Rdzawki. Później asfaltem do Rabki, a następnie do Chabówki na kwaterę. 9 X (piątek) Drugi (tym razem solowy) wypad na Lubań wielki. Dojechałem szosą do Skamieliny Białej, a następnie ruszyłem niebieskim szlakiem na szczyt. Krótki pobyt w schronisku i zjazd w stronę Rabki zielonym. Oba szlaki polecam. Niebieski bardzo dobry na podjazd- długi, o małym nachyleniu, a zielony ładny, szeroki- idealny na szybki zjazd. Teraz trwają tam wycinki, więc jest masa błota, ale… to nic. 10 X (sobota) Ostatni dzień mojego pobytu. Udałem się do Rabki(piechotą- strasznie lało), trochę ją pozwiedzałem, zjadłem pizzę i wróciłem na kwaterę. Obejrzałem mecz i poszedłem w kimę. W niedzielę rano, o 5.11 wsiadłem do pociągu i z wielką niechęcią skierowałem się w stronę domu. Podsumowanie wyjazdu. Spotkałem samych miłych i pomocnych ludzi (był jeden wyjątek, ale nie ma sensu wspominać)- gdyby nie oni to przez awarię przerzutki musiałbym pewnie wracać do domu. Pogoda dopisała, było ciepło i praktycznie bez deszczu. Tereny do jazdy super, piękne widoki- polecam z całego serca. Chętnie bym tam został. Fotki dostępne tutaj: http://picasaweb.goo...WyspowyAparat1# http://picasaweb.goo...WyspowyAparat2# Jeden aparat wykorzystywany był na szlaku, a drugi praktycznie tylko na kwaterze i w skansenie. Straty: Przerzutka, ładowarka do telefonu i okulary. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gdy Napisano 17 Października 2009 Udostępnij Napisano 17 Października 2009 fajna eskapada ps chyba nie za wygodnie w dzinsach sie jeździ ale to chyba kwestia osobista Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
3aran Napisano 17 Października 2009 Autor Udostępnij Napisano 17 Października 2009 chyba nie za wygodnie w dzinsach sie jeździ ale to chyba kwestia osobista No chyba nie bardzo, ale to nie ja w dżinsach jeździłem, tylko mój kolega. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gdy Napisano 18 Października 2009 Udostępnij Napisano 18 Października 2009 spoko , sam planuje spenetrowac te rejony ale jakos nigdy czasu nie ma . może na wiosne cos sie wykombinuje Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
3aran Napisano 19 Października 2009 Autor Udostępnij Napisano 19 Października 2009 Jeśli ma się dobrą ekipę, albo jeździ się samemu to można dużo fajnych tras zaliczyć... Mnie ograniczała trochę długość dnia- wiadomo, żo to już nie to samo co latem. Ja chętnie spakowałbym plecak i jechał od schroniska do schroniska. Może w 2010 się uda. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Krushon Napisano 22 Października 2009 Udostępnij Napisano 22 Października 2009 Witam. W mym pierwszym tutejszym poście, korzystając z istniejącego tematu, pozwolę sobie dołączyć link do relacji ze swych własnych (również z kolegą) odwiedzin w tej samej okolicy (przełom Pienin i Gorców) niemalże w tym samym czasie (tydzień wcześniej) Relacja, wraz ze zdjęciami, znajduje się tu: http://krushon.bikestats.pl/ Pierwszy wpis "wycieczkowy": http://krushon.bikestats.pl/index.php?did=240973 Oraz ostatni: http://krushon.bikestats.pl/index.php?did=242229 Natomiast galeria zawierająca wszystkie zdjęcia do obejrzenia tutaj: http://picasaweb.google.pl/fotoKrushon/Pieniny# Miłego oglądania. Komentarz mile widziany. Z góry dziękuję. M. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.