Dinsdale Napisano 14 Września 2009 Udostępnij Napisano 14 Września 2009 Sierpniowy urlop postanowiliśmy wykorzystać na odwiedzenie obszaru jeszcze nie opisywanego na forum - Czeskiej Szwajcarii (a przy okazji części Gór Łużyckich). Jest to obszar w Czechach położony przu granicy z Niemcami, po obu stronach Łaby, której to dolina na tym obszarze stanowi przy okazji najniżej położone tereny w Czechach (ok. 150 m.n.p.m w okolicach Hrenska). Myliłby się jednak ten kto spodziewałby się równin, teren okazał się dość mocno pofałdowany (o czym dość mocno przekonaliśmy się już pierwszego dnia), z wieloma skalnymi masywami, przez co droga częściej przebiega w sposób "góra-dół-góra-dół" niż na typowych wzniesieniach, gdzie trawersując górę nie traci się co chwila wysokości. Szlaki rowerowe, jak chyba w całych Czechach oznakowane aż do przesady, liczba osób korzystających z nich również robiąca wrażenie (i to zdecydowana większość osób sprawiająca wrażenie jeżdżących dość konkretnie). Jako miejsce wypadowe wybraliśmy miasteczko Ceska Kamenica, typowe zadbane czeskie miasteczko z zabytkowym rynkiem. Położenie miasteczka wprost idealne do wypadów, jako że znajduje się na styku trzech CHKO (czyli czeskich Parków Krajobrazowych). Pierwszego dnia postanowiliśmy zapoznać się z okolicą, pojechaliśmy na zachód szlakiem 3052 wzdłuż rzeki Kamenice (tworzącej parę km dalej skalne wąwozy, przez które prowadzi pieszy szlak na dwóch odcinkach zastąpiony przeprawą łodziami, niestety jeden odcinek po powodziowych zniszczeniach jest obecnie nieczynny), po minięciu wsi Janska opuściliśmy rowerowy szlak jadąc dalej niebieskim pieszym przez ciekawy zjazd do dolinki z łąką na dnie, po czym mało uczęszczaną szosą nakierowaliśmy się na największe miasto regionu - Decin. Jednak tuż przed zjazdem do miasta odbliśmy w czerwony szlak pieszy, wiodący wysokim wzniesieniem z tzw. Łabską Strażnicą - wieżą wartowniczą na punkcie obserwacyjnym na przełom Łaby.Po minięciu jeszcze kilku niezłych punktow widokowych zjechaliśmy do Decina, miasto godne dokładniejszego zobaczenia, pięknie położone po obu stronach Łaby, z zamkiem umiejscowionym na stromej nadłabskiej skale, zabytkowym mostem na rzece Ploucnica i wieloma innymi ciekawymi obiektami. Następnie udaliśmy się wzdłuż Łaby na północ do Hrenska, najniżej położonego miasta w Czechach (choć jeśli ktoś spodziewałby się krajobrazów a'la Żuławy czy Wielkopolska jest w błędzie, skalne ściany nad dolinami bardziej kojarzyły się że skrzyżowaniem Jury z Pieninami). Okolica dość mocno zatłoczona, jako że koło Hrenska i sąsiedniej Mezni Louka znajduje się Pravcicka Brama (jedna z największych bram skalnych w Europie) oraz wcześniej wspominane wąwozy. Na Pravcicką Bramę trzeba dość spory kawałek podejść pod górę więc miejsce bardziej na pieszą wycieczkę, ale zdecydowanie godne polecenia (zwłaszcza widoki na skalne doliny w okolicy). Kierując się na Vysoką Lipę zwiedziliśmy jeszcze Małą Pravcicką Bramę, po czym zjechaliśmy asfaltowym szlakiem w dół do Jetrichovic (piękna wioska z wieloma łużyckimi drewnianymi chatami, charakterystycznymi dla opisywanej okolicy, oprócz tego nad Kamenicą dość spore ruiny Dolskiego Młyna, warto tam odbić). Wydawało się że do domu będzie już lekko, jednak szutrowo-kamienisty podjazd szlakiem 21 do Kunratic, a potem asfaltowy tuż przed Ceską Kamienicą dał się nam mocno we znaki. 66 km Drugiego dnia podjechaliśmy autem do wioski Kyjov aby zwiedzić dolinę krystalicznego potoku Krinice (tzw. Kyjovske Udoli) i okolice. Po ujechaniu kilkuset metrów doliną przypieliśmy rowery (wiele osób tak tam robi więc chyba nie jest to tak ryzykowne jak w Polsce) i wspięliśmy się po drabinkach w skalnych szczelinach na Kyjovsky hradek i sąsiednie skały. Na obszarze Czeskiej Szwajcarii jest mnóstwo takich szlaków pieszych zrobionych z inwencją, na które z reguły warto wejść (a przy okazji odpocząć od pedałowania:) ) Po powrocie szlakiem 3032 wdłuż wąwozu Krinicy aż do osady Zadni Doubice, gdzie przejechaliśmy na niemiecką część, tzw Szwajcarię Saksońską. Niemieckim szlakiem dość mocno w górę do Hinterhermsdorf, z którego zjechaliśmy wspaniałym szutrowym zjazdem z zakrętami (Lindigstrasse) z powrotem nad Krinicę. Cały czas wzdłuż rzeki pojechaliśmy do Neumanmulle (mijając 2 młyny po drodze) gdzie odbliśmy w lewo aby zatoczyć małą pętlę górą i zjechać znów do doliny Krinicy, w Zadnich Jetrichovicach (dawna osada, obecnie zupełnie wyludniona) wjechaliśmy na Ceską Silnicę i szlakami 3030 i 3029 wjechaliśmy przez Mokry Dul do rozdroża Na Tokani. Tu ponownie przypięcie rowerów, szybka rundka pieszo po skałkach "Mysi dira" na Uzkych schodach, i wyruszenie jeździeckim szlakiem do szosy Doubice-Kyjov. 47km i mniej podjazdów niż pierwszego dnia, ale wrażenia równie dobre. Trzeciego dnia postanowiliśmy zwiedzić przeciwległy brzeg Łaby na zachód od Decina, w tym zdobyć najwyższy szczyt w okolicy - Decinsky Sneznik (723m.np.m.) - wyraźnie wybijający się skalny płaskowyż z zabytkową XIX wieczną wieżą na szczycie. Podjechaliśmy samochodem na podmiejskie zachodnie tereny Decina (okolica tu wybitnie górska, z głęboko wciętymi dolinami potoków szybko płynących do Łaby), zaparkowaliśmy w lesie w okolicach Vlcego Jeziora po czym ruszyliśmy na trasę. Zaraz na początku udzieliśmy pomocy (poprzez użyczenie plastra:) ) czeskiej cyklistce która przy zjeździe z asfaltu w kamienisty szuter przeceniła chyba swoje szosowe opony i wylądowała na ziemi, po czym szlakiem nr 23 zjechaliśmy do granicy przy Sowiej Bramie i wjechaliśmy na chwilę do dawnego NRD piekną doliną ze skalnymi ostańcami po bokach. Po dojechaniu do wioski Bielagrund odbilśmy w lewo i zaczęliśmy się piąć szutrową drogą, którą dojechaliśmy znowu do granicy, tam rzut oka na mapę i dojazd do szlaku 3017 łączącego się z czerwonym szlakiem pieszym, wiodącym w jedną stronę do rezerwatu Tiske Steny, a w drugą do skalnego wąwozu Volske Kameny, gdzie odbiliśmy na krótką przechadzkę - naprawdę warto - pełno skalnych zakamarków, trasy wspinaczkowe itd. Po chwili dotarliśmy do schroniska, usytuowanego przy wejściu do rezewatu Tiske Steny, bardzo miła pani z kasy opisała nam dokładnie trasę pieszej pętli po rezerwacie. Tiske steny to zespół formacji skalnych, opadający pionowymi ścianami dochodzącymi do 70m wysokości w kierunku wsi Tisa, widoki z grzbietu jak i skalne labirynty zdecydowanie warte paru PLN (w przeliczeniu) za wstęp. Po zwiedzeniu rezerwatu (potrzeba na to godziny z okładem) wsiedliśmy na rowery i udaliśmy się w kierunku ostatniego punktu - Decinskiego Sneznika. Do podnóża Sneznika od Tiskich Sten jedzie się przyjemną szutrówką po płaskowyżu, nieco w stylu Gór Izerskich, po wyjechaniu na polanę ukazał się nasz cel - skalny, jakby ucięty płaskowyż, wybijający się ponad 100m nad otoczenie. Minęliśmy węzeł rowerowych szlaków (i oczywiście jak to w Czechach grupkę rowerzystów) w miejscowości Sneżnik i udaliśmy się wąskim asfaltem do góry, początkowo przez pole, a następnie trawersując z daleka wydawałoby się niedostępny drogą szczyt. Niedawno odbywał się tam jakiś wyścig z metą na szczycie, sądząc po napisach na asfalcie (m.in. na końcowym odcinku asfaltu z największym nachyleniem, jechanym z przełożeniem 1:1 pojawił się dość ironiczny komentarz "LANCE???" . Po mozolnym wdrapaniu się ukazal nam się piękny widok na okolicę w promieniach zachodzącego słońca (zwłaszcza z punktu widokowego Drazdanska Vyhlidka), dojechaliśmy potem do wieży widokowej (niestety zamkniętej po 17.00), kilka spojrzeń na oświetlony słońcem w dole górny Decin oraz panoramę okolicznych skalnych wzniesień i ruszyliśmy z powrotem, tym razem objeżdzając płaskowyż dookoła nie asfaltem, a pieszym szlakiem po przeciwnej stronie szczytu. Był to dobry wybór bo udało się zaliczyć kilka dodatkowych punktów widokowych przy skalnych urwiskach, a zachodzące słońce wydobywało chyba już wszystko co najlepsze z i tak urokliwego terenu. Po kilku zdjęciowych sesjach i miniposiłku na skałach ruszyliśmy w dół znaną już z podjazdu asfaltówką, niestety nie można było za bardzo popuścić hamulców bo droga bardzo wąska i lekko kręta. Po zjeździe objechaliśmy Śnieżkik dookoła szlakiem 3017 trawersującym zbocze, po czym lasem dotarliśmy do zaparkowanego samochodu nad jeziorkiem. 37km na rowerze, plus parę km w nogach po dwóch skałkowych kompleksach. Opis drugiej części wypadu wkrótce Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jedenkg Napisano 14 Grudnia 2009 Udostępnij Napisano 14 Grudnia 2009 Opis drugiej części wypadu wkrótce Tak, Czeska i Saksońska Szwajcaria to super miejscówka na rower. A ponieważ nie widać coś tej drugiej części, to w ramach przerywnika kilka fotek z tych rejonów u mnie: http://fotowyprawy.com/miejsca/eu_miejsca_czeska_szwajcaria.html pozdr. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dinsdale Napisano 17 Grudnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2009 oops trochę mi się zapomniało o części drugiej. Link do galerii z postu powyżej mnie jednak zdopingował i niedługo dopiszę resztę, przy okazji wspominając sobie miłe wakacyjne czasy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
arroyo Napisano 18 Grudnia 2009 Udostępnij Napisano 18 Grudnia 2009 Piękne rejony, nic tylko pozazdrościć Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dinsdale Napisano 3 Stycznia 2010 Autor Udostępnij Napisano 3 Stycznia 2010 opóźnienie w napisaniu 2 części jeszcze nieco się zwiększyło z powodu awarii modemu i innych takich historii ale na szczęście już udało się wszystko ogarnąć Czeską Szwajcarię zwiedzaliśmy już ponad 4 miesiące temu więc może relacja nie będzie bardzo szczegółowa, ale z pomocą map i zdjęć uda mi się jakoś ją składnie napisać Czwartą rowerową wycieczkę postanowiliśmy odbyć tym razem na wschód od Ceskej Kamenicy, w kierunku Gór Łużyckich i ruin zamku Tolstejn. Po nabyciu rowerowej mapy Gór Łużyckich w punkcie IT na rynku Ceskej Kamenicy i połapaniu się w gęstej sieci szlaków i tras rowerowych ruszyliśmy na wschód szlakiem 21, pnącym się bardzo łagodnie w górę doliny rzeki Kamenice. Mijając po drodze wzgórze z ruinami Pustego Zamku, Mlyny i Kytlice (z ciekawymi łużyckimi domkami, czasem opatrzonymi róznymi nazwami), dotarliśmy do jeziorka, przy którym odbiliśmy wreszcie w szutrówkę biegnącą już nieco mocniej pod górę (szlak 3013). Po przekroczeniu 2 linii kolejowych na odcinku kilkuset metrów nastąpił zjazd do skrzyżowania Tolstejska cesta, po kilkuset metrach dalej szlakiem 3015 pojawiło się wzgórze z ruinami zamku Tolstejn. Pod sam zamek można podjechać bez większego wysiłku, warto też zapłacić parę koron za wstęp na punkt widokowy. W okolicy sprzedawana jest też lokalna specjalność Tolstejska Medovina - miodowa nalewka, którą zdecydowanie mogę polecić na wieczorne rozgrzanie się po jeździe. Z punktu widokowego na zamku Tolstejn widać bardzo dokładnie niedaleką górę Jedlova (774 m.n.p.m.) - trzeci szczyt Gór Łużyckich, z zabytkową wieżą i schroniskiem. Jak widać na trzecim zdjęciu jest to typowy szczyt powulkaniczny, więc zapowiadało się że lekko z wjazdem tam nie będzie. Jednak wszelkie moje wątpliwości zostały zdecydowanie rozwiane przez drugą połówkę i nim się spostrzegłem po szybkim zjeździe z Tolstejnu pedałowałem na początku lekko pod górę szutrówką a po chwili stromym wąskim asfaltem na przełożeniu 1 z tyłu i 1 z przodu (zresztą było to jedyne miejsce które zmusiło mnie do użycia tej ostatecznej kombinacji). Wysiłki zostały wynagrodzone w schronisku, okazało się bowiem że mają 3 rodzaje lanego zimnego Staropramena (w tym ciemne). Z wieży widokowej (podobnej do tej m.in na Decinskim Snezniku) roztacza się widok na całe pasmo Gór Łużyckich, widać również szczyt Jested koło Liberca, a przy dobrej pogodzie ponoć nawet Karkonosze. Zjazd z Jedlovej niestety nie tak emocjonujący jak podjazd, bo asfalt wąski i kręty. Po powrocie znów przez Tolstejnską Cestę postanowiliśmy się udać na przełęcz Nova Hut, skąd początkowo szlakiem 3054 a potem nieoznakowanymi leśnymi drogami, objeżdzając kolejny wulkaniczny szczyt Klic (na kolejnym zdjęciu), Medvedi Vrch i Stribrny Vrch przez wieś Horni i Dolni Prysk dotrzeć do Ceskej Kamenicy. 50 km w bardzo ciekawym terenie. Następnego dnia wróciliśmy do eksploracji terenów Czeskiej Szwajcarii. Po zaparkowaniu auta w lesie za Vysoką Lipą, pojechaliśmy znanymi nam z pierwszego dnia szlakami 21 i 3030, tyle że nie odbijaliśmy już na Małą Pravcicką bramę, a zjechaliśmy dalej szlakiem 3030 do doliny Krinicy do dawej osady Zadni Jetrichovice. Zamierzaliśmy dalej udać się wzłuż rzeki niebieskim szlakiem pieszym, było to dość dobrym pomysłem do pewnego momentu - po ok. 2 km przejezdnej ścieżki zaczęły się skałki, a potem strome drabinki poprowadzone przez przesmyki w skale, przez które z rowerem nijak można było się przedostać. Po odpoczynku i sesji zdjęciowej wróciliśmy do Zadnich Jetrichovic wzbogaceni o doświadczenie że jeśli w Czechach szlak rowerowy biegnie wzdłuż rzeki a nagle odbija sporo w górę żeby po chwili z powrotem zjechać, to na pewno poprowadzenie go na całym odcinku dnem doliny było niemożliwe . Wjechaliśmy więc szlakiem na Wettinplatz, po czym zjechaliśmy znów nad Krinicę, do niemieckej przystani łodzi, podobnych do tych z okolic Mezni Louka na rzece Kamenicy, tyle że znacznie droższych i z defaultową niemiecką narracją. Niezrażeni nawrotką sprzed kilkudziesięciu minut postanowiliśmy dalej udać się czerwonym szlakiem pieszym szczytem wąwozu, i był to strzał w 10 (z wyjątkiem początkowego odcinka z koniecznym podjeściem i zdziwionymi niemieckimi turystami pytającymi "mit Fahrrad zu hoh?" na co przytomnie odpowiedzieliśmy "we don't speak German" wywołując chyba jeszcze większe zdziwienie:D ) - wspaniały singletrack z widokami na głęboki wąwóz rzeki Krinice. Po osiągnięciu z powrotem rowerowego szlaku zjecaliśmy kolejny raz nad Krinicę do dawnej osady Zadni Doubice, wjechaliśmy na czeską stronę, po czym szlakami 3032 i 3033 zrobiliśmy pętelkę przez dolinę Bartnickego Potoku, Bartniky i dolinę Vlcego Potoku (znowu odcinek godny polecenia, przy czym łatwy). Z Zadnich Doubic szlakiem 3031 mocno pod górę w kierunku zabytkowej wykutej w skale Vlcej Deski, po czym jeszcze mocniej pod górę na szczyt Piket i Kuni Vrch. Dalej postanowiliśmy zawrócić na zachód w nieoznakowaną drogę mocno w dół przez wąwóz Divoka Rokle (Hrebcovy dul), bardzo fajny zjazd szutrówką i pięknymi widokami, aczkolwiek nie wiem czy było to do końca legalne bo byliśmy chyba cały czas w obrębie parku narodowego. Dotarliśmy w końcu do niebieskiego szlaku pieszego, którym poszliśmy w górę przez Zadni Mustkovy Dul do skrzyzowania Panenska Jedle, skąd już gładko rowerm przez Soudkovy Dul i Ceską Silnicę ze szlakiem 3030 dotarliśmy do auta pozostawionego koło Vysokej Lipy, po drodze zwiedzając jeszcze pieszo ruiny skalnego grodu Saunstejn (uwaga, z plecakiem może być ciężko przejść drabinką przez skalną szczelinę) z piękną panoramą na okolicę. 52 km. Ostatnią rowerową wycieczkę odbyliśmy w kierunku Gór Łużyckich i miasteczka Krasna Lipa z muzeum Czeskiej Szwajcarii. Zdjęć z tego dnia niestety niedużo bo w najdalszym punkcie (Krasna Lipa) złapała nas solidna chmura z ulewą, do tego brak wiatru nie rokował szybkiej poprawy więc trzeba było jechać. Ruszyliśmy z Ceskej Kamienicy przez wykuty w skale Bratsky Ołtarz, przez zasieki powstałe po zrywce drewna dotarliśmy do drogi na Kunratice, skąd typowym dla Czeskiej Szwajcarii wariantem podjazd-zjazd-podjazd dotarliśmy do miejscowości Chribska.Stąd wzdłuż Chribskej Kamenicy wspięliśmy się delikatnym podjazdem do Rybniste, a następnie dotarliśmy do Krasnej Lipy gdzie zwiedziliśmy muzeum. Po wyjściu okazało się że powrót odbędzie się w zdecydowanie gorszej aurze niż dojazd, szybko więc ruszylismy na wschód Krinicką Cestą do źródeł znanej nam z wcześniejszych dni rzeki Krinice, po czym skręciliśmy na południe aby zobaczyć wiatrak Svetlik - bodajże jedyny zachowany wiatrak typu holenderskiego w Czechach. Padało coraz bardziej, na szczęscie wjechaliśmy w las otaczający zbocza gór Maly Stozec i znanej nam Jedlovej, niestety widoków na te góry nie było żadnych bo opasała je gęsta warstwa chmur. Szutrowym szlakiem 3013 dotarliśmy do znanej nam Tolstejnskej Cesty, skąd trasą sprzed 2 dni przez Kytlice wróciliśmy do Czeskiej Kamienicy, tym razem z doliną rzeki w tajemniczej podeszczowej mgle osadzającej się w wąwozie. 58 km. Podczas powrotu do Polski pojechaliśmy nie przez nową autostradę ze Zgorzelca, a przez Liberec i Jakuszyce robiąc ok. 25 km traskę po wspaniałych Górach Izerskich, ale to już wątek do innego tematu. Pisząc relację po tak długim czasie na nowo doceniam walory tej okolicy. W sąsiedztwie można też znaleźć inne ciekawe obiekty (gdzie my byliśmy już autem albo pieszo) jak skalne labirynty koło Jetrichovic, powulkaniczną Panską Skałę, wykuty w skale zamek Sloup czy po niemieckiej stronie twierdzę Koningstein i zabytkowe Bastei z okolicznym skalnym miastem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Pat73 Napisano 20 Maja 2010 Udostępnij Napisano 20 Maja 2010 Witam! Świetna relacja. Właśnie mam zamiar tam się wybrać w najbliższym czasie i stąd pytanie jak tam z noclegami myślałem o tanich kempingach gdzieś przy trasie ewontualnie jakieś wiaty przy trasach rowerowych???????????? czy może jakaś stała baza????????? Pozdrawiam!!! Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Dinsdale Napisano 21 Maja 2010 Autor Udostępnij Napisano 21 Maja 2010 Tak jak pisałem wyżej my spaliśmy stacjonarnie na bardzo porządnej kwaterze w Ceskej Kamenicy, cena 250 kC, ale warunki naprawdę dobre - duża sypialnia + kuchnia + łazienka o dobrym standardzie : http://apartmany-ceska-kamenice.webnode.cz/o-nas/ Co do innych opcji można poszukać np. tu http://www.ceskesvycarsko.cz/najit-ubytovani/ , jest do wyboru poddział z kempingami. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.