Killer206 Napisano 15 Sierpnia 2009 Napisano 15 Sierpnia 2009 (edytowane) "Siemka, mam juz ta przerzutke rok, wiec co nieco moge o niej skrabnac. Jest to moja pierwsza recenzja wiec prosze o wyrozumialosc " RECENZJA NAPISANA W IMIENIU UZYTKOWNIKA ARTRO!!! Jako, ze nie moge zasnac, to przegladalem co mam na dysku i znalazlem te recenzje napisana wczesniej przez w.w uzytkownika (i mojego kumpla), ktory poprosil mnie o jej wklejenie Wstep: Na poczatku powiem, ze jest to rowniez moj pierwszy kontakt z tej klasy sprzetem, wczesniej byly to makro przerzutki z plastiku, jednakze majac porownanie z osprzetem Deore/Alivio/Acera u kumpli co nieco skrobne Charakterystyka: Model RD-M581 SGS czyli normalna spreżyna, dlugi wozek. Mozna powiedziec, ze jest to juz sensowny sprzet za przyzwoite pieniadze, z ktorym mozna sie wybrac na swoj pierwszy maraton w zyciu. W przeciwienstwie do Deore czy nizszych, na pewno nie zlapie tak szybko luzow i posluzy troszeczke dluzej, a co wiecej jej stan wizualny nie ulegnie zmianie tak szybko jak to w przypadku Deorek, ktore sie scieraja... Wykonanie: Przerzutka sprawia wrazenie solidnej, zarówno wizualnie jak i namacalnie. Malowanie metoda elektrostatyczna sprawia, ze kamienie, galezie etc. nie robia na niej zadnego wrazenia (przynajmniej wizualnie) Naprawde ciezko jest ja zarysowac, za to duzy +. Bardzo przydatna rzecz przy pozniejszej sprzedazy Naprawde zastanawiam sie, czemu ramy rowerow nie moglyby zostac w ten sposob pomalowane... Wózek zrobiony z aluminium, wyglada solidnie, a jego scianki sa grube przez co jest sztywny. Juz na pierwszy rzut oka, wiedzialem, ze nie musze sie marwic o zmielenie. Koleczka w prowadnicy chodza na boki, czego podobno nie ma juz w modelach wyzszych grup: XT,XTR. O ile nie ma to wplywu na dzialanie w suchych warunkach, w blocie odbija sie to na pracy (o czym pozniej). Koleczka nie sa na zadnych lozyskach, nie sa uszczelniane i nie czarujmy sie, ale w tej klasie nie nalezy sie tego spodziewac. W dodatku lapia mnostwo syfu i odbija sie to znaczaco na jakosci ich pracy. Jesli chcemy cieszyc sie z dobrej pracy LX, warto przeczyscic i przesmarowac to miejsce co jakis czas. Tyle o kwestiach wizualnych. Praca: O pierwszych kilometrach chyba mowic nie musze, wszak nawet SISy chodza na poczatku plynnie. Przerzutka wspolpracuje z DC LX oraz z kaseta ze stajni Srama PG-950, a wiec zmiana biegow przebiega z charakterystycznym dla ich produktow trzaskiem. W warunkach suchych zmienia biegi plynnie i bezproblemowo. Rowniez pod obciazeniem nie ma problemow ze zmiana przelozen, choc nastepuje to z lekkim opoznieniem. Niewatpliwie swiadczy to o sztywnosci wozka. Jednak prawdziwe pole do popisu jest na trasie, i tu juz tak kolorowo nie jest... O ile w suchych warunkach nie ma absolutnie zadnych problemow ze zmiana, to w blocie radzi juz sobie przecietnie... W lekkim blocie daje sobie spokojnie rade, zmiana biegow niewiele traci na precyzji, chociaz i tu potrafila spoznic sie ze zmienieniem biegu. Po 300 km w lekkich warunkach przerzutka przestala przerzucac niektore biegi plynnie, pomimo wyczyszczenia napedu. Pomogla dopiero regulacja na pierwszym przegladzie seriwsowym. Jesli chodzi o te kwestie, to mniej wiecej co 300-400km trzeba ja podregulowac, a po kazdej jezdzie w extremalnym blocie porzadnie umyc i nasmarowac ruchome miejsca i wszystko bedzie ok. Prawdziwy chrzest przerzutka przeszla na moim pierwszym maratonie... Padajacy deszcz, bloto po piasty i do zrobienia 56km to byl prawdziwy sprawdzian ile tak naprawde ten sprzet jest wart. Pierwsze 4 kilometry, mnostwo blota, i juz spoznione reakcje, a z kazdym kilometrem bylo gorzej... Ok. 16km o zadnej zmianie przelozen mowy byc nie moglo, tu wyszla cala wada LXa czyli chodzace nie uszczelnione koleczka... Zeby zmienic o 1 bieg do gory musialem na manetce wrzucic o 3 i uzyc sporo sily, a wszystko dlatego ze wozek i cala przerzutka zapchala sie blotem. Pancerna budowa LX nie przewiduje miejsca ujsca dla blota, wiec zostaje ono w srodku, co drastycznie odbija sie na pracy sprezyny i samego wozka. Do nie uszczelnionych niczym koleczek dostalo sie bloto, ktore skutecznie zablokowalo koleczka... Po szybkim przemyciu w pobliskiej kaluzy mozna powiedziec ze wrocila do zycia. O precyzji nadal nie moglo byc mowy, ale przynajmniej dzialala, a koleczka zaczely znow sie krecic... Podjazdy niestety wiekszosc stojaco, bo w duzym blocie pod obciazeniem nie bylo mowy o zmianie biegu w czasie podjazdu. Tu glownie obwiniam te ruchome koleczka... Jednak zaznacze jeszcze raz duzy + za sztywnosc, bo na trasie widzialem 2 zmielone XTRy... No coz, sprzet ten nie jest dedykowany do profesjonalnej jazdy... Po maratonie zaczely sie problemy z dzialaniem przerzutki... Dlugo nikt nie mogl jej wyregulowac poprawnie... Myslalem, ze skrzywilem wozek i zrobily sie luzy, bo przerzutka dostala kamieniem na maratonie przy wywrotce i zostala gruba rysa az do samego aluminium. Jezdzilem tak dobre pol roku klnac ze nie zmienia precyzyjnie i ze zaden jelop nie umie jej wyregulowac... Zwalalem na wyciagniety lancuch, na luzy, wciaz mialem wrazenie ze ten hak jednak krzywy jest. Bylem pewny ze bedzie coraz gorzej az dojdzie do poziomu makrokeszow... Az pewnego pieknego dnia, w trakcie czyszczenia napedu, postanowilem sie jej lepiej przyjzec. Wzialem ja do reki i zaczalem ja odchylac. Jak uslyszalem chrobotanie i jak topornie chodzi to juz wiedzialem OCB. Ja glupi czyscilem i smarowalem koleczka, kasete i korbe, a na mysl mi nie przyszlo ze w miejscach ruchomych zostaly ziarenka piachu... Mimo, ze z zewnatrz wygladala prawie jak nowka (gdyby nie ta rysa) to w srodku byl syf a pod uszczelnieniami jeszcze wiecej! WD-40 poszlo w ruch i mym oczom ukazal sie wyplywajacy brud. Dla pewnosci powstrzykiwalem pod cisnieniem benzyne ekstrakcyjna, jeszcze raz WD-40 i smaroawnko. Teraz juz nie tylko wyglada jak nowka ale i dziala jak nowka! Jak sie okazalo, zadnego luzu nie bylo i nie ma pomimo przebiegu ok 7-8k km, tak samo krzywego haka. No ale tak to jest z pierwszym kontaktem z lepszym sprzetem... Czlowiek caly czas uczy sie czegos nowego. Niedawno znow dalem ja do regulacji, i chodzi jak nowka. Biegi znow wchodza idealnie z charakterystycznym trzasnieciem! Podsumowanie: Deore LX to zdecydowanie sprzet dedykowany dla poczatkujach, chcacych rozwinac swoja przygode z cykloza Brak precyzji RD-M581 nadrabia zdecydowanie wytrzymaloscia i jakoscia wykonania. Jesli, tylko dobrze sie o nia zadba i wyreguluje na pewno odwdzieczy sie bezkompromisowa praca. Wlasciwie do XT brakuje jej wagi i tych koleczek, choc budowa pozostawia wiele do zyczenia... Nie dziwi wiec fakt, ze doigrala sie i trafila do segmentu Trekingowego Wydaje mi sie, ze warto doplacic pare zlotych do LXa, poniewaz w warunkach jakich ja uzytkuje rower nizsze grupy Shimano juz dawno zlapaly by luzy i nadawaly sie do kosza... Pozdrawiam, Artro Edytowane 15 Sierpnia 2009 przez Killer206
Gość R3surrection Napisano 15 Sierpnia 2009 Napisano 15 Sierpnia 2009 mi się strasznie xt shadow chrzanił na błocie zimą, z xtrem nie mam tego problemu... a lx to była loteria xD
jarbla Napisano 2 Kwietnia 2010 Napisano 2 Kwietnia 2010 (edytowane) Moja LX M581 przejechała już ponad 10kkm i mam nadzieję że jeszcze długo wytrzyma. Jednak w ostatnim czasie irytować mnie zaczęły kółeczka. W czasie jazdy zaczynają piszczeć. Wyczyszczenie i parę kropel oliwy załatwia sprawę na jakiś czas; czasem na kilkadziesiąt km, czasem kilkaset. Ale prędzej czy później owe piszczenie powraca. Trzeba się będzie zastanowić nad ich wymianą... Edytowane 2 Kwietnia 2010 przez jarbla
Micusek Napisano 19 Lipca 2010 Napisano 19 Lipca 2010 Ja zrobiłem dopiero może z 70 km, więc nie ma co porównywać, ale mam takie wrażenie że chodzi lepiej od zwykłej deorki. Na pewno mogę powiedzieć że na razie chodzi bardzo dobrze. Wczoraj z kolegą wybraliśmy się na bródno (wawa) i nas deszcz w drodze powrotnej zaskoczył (i to w decathlonie jak uchwyt na bidon kupowałem). Stwierdziliśmy że na hardcorze jedziemy i pojechaliśmy. ~10 km w pełnym deszczu, po kałużach i błocie (w tym raz wpadłem po piasty [no nie wyglądało na głebokie]) a przerzutka nadal mi chodziła. Dodatkowo wcześniej były jazdy po lesie - czyli kupa wilgotnego jeszcze piasku na wszystkim. A najlepszym patentem w porównaniu do deorki jest to coś gumopodobne. I to albo dzięki temu, albo może mocniejszej sprężynie (raczej to pierwsze) w ogóle nie słyszałem telepania LX'a zjeżdżając ze schodów... Ale to i tak za mało przejechałem by brać to na bardzo poważnie
jarbla Napisano 14 Września 2010 Napisano 14 Września 2010 Przerzutka przejechała ze mną już 21kkm . Przez pewien czas były problemy z płynną pracą i wrzucaniem/zrzucaniem biegów. Wymieniłem więc wszystkie linki i pancerze. Efekt tych zabiegów przeszedł wszelkie oczekiwania. W zasadzie pogodziłem się z faktem, ze po takim przebiegu może ona trochę niedomagać ale nic z tych rzeczy! Po zamontowaniu nowych pancerzy pracuje równie dobrze jak za młodu. Łańcuch wrzuca/zrzuca natychmiast i pewnie i to na wszystkich trybach kasety. Kółeczka dawno wymienione i z tyłu zapanowała błoga cisza. Gdyby jeszcze w błocie dawała radę. W takich warunkach czasami jest dobrze a czasami nie... Zacytuję sam siebie z post powyżej: "mam nadzieję, że jeszcze długo wytrzyma".
Rekomendowane odpowiedzi