Skocz do zawartości

[zjazd] Pokonac strach...


Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team
Napisano

Każdy z nas ma jakieś swoje granice, których boi się przekroczyć. Ostre, szybkie zjazdy w terenie sprawiają mi dużo frajdy, choć wiem, że czasem za bardzo ryzykuję. Bywa też że gnam co sił w dół nie znając trasy a potem muszę gwałtownie hamować w ostatniej chwili przed przeszkodą. I może dlatego jazda sprawia mi tyle frajdy, odrobina ryzyka i adrenaliny. Mamy niedaleko miasta tor dualowy po którym naprawdę świetnie się jeździ, a pokusa najechania na każdą hopkę jest ogromna jednak tam się powstrzymuję. Mam świadomość że nie dałbym rady i mógłbym uszkodzić siebie i sprzęt. Po prostu trzeba wiedzieć gdzie kończą się nasze umiejętności i wtedy spuścić z tonu. Może to dziwne ale od jakiegoś czasu bardziej przeraża mnie jazda po mieście niż szaleńcze zjazdy w lesie. Bo w lesie wszystko zależy ode mnie, a na ulicach trzeba myśleć również za wszystkich kierowców wokół.

Napisano

Paradoks jest taki, że im szybciej się jedzie tym ciężej o przewrócenie roweru. Fizyka na to no pozwala.

 

A jeśli dodać do tego zdrowy rozsądek i trochę umiejętności w skręcaniu wychodzi mieszanka wybuchowa :)

 

Ale faktem jest też że każdy ma swoje granice, i każdy jeśli chce może je przełamać. Największym problemem może być strach przed prędkością.

Napisano
Tak, a najlepiej na MTB jezdzic tylko po sciezkach rowerowych, szpanowac przed kolegami a rower nigdy blota nie uswiadczy ;)

Piszesz o sobie, prawda? Skoro "przełamanie" nastąpiło na takim drobiażdżku - to cóż innego do tej pory robiłeś, jeśli nie eksplorowałeś płaskie asfalty i szuterki...

Mądrala się znalazł - małe obniżenie terenu pokonał i już ekspert od zjazdów. Taki sam zresztą ekspert od zjazdów, jak i on innych kwestii rowerowych - tak się bowiem składa, że większość twoich postów na tym forum w najlepszym wypadku nic nie wnosi do tematu, a w najgorszym zawiera nieprzeciętne wręcz brednie. Podobnie, jak twój powyższy post - z którego jednoznacznie wynika, że o technice zjeżdżania pojęcia nie masz żadnego.

Za to fantazja - wybujała.

Chcesz, żeby zaprezentować ci stójkę na stromym (podkreślam: stromym - a nie na takiej pierdółce) zjeździe? Zapraszam w góry - za 2 tygodnie jedziemy w Beskidy. Tylko, że tam twoje "metody zjazdowe" raczej nie znajdą zastosowania - chyba, że tylko raz :D .

A co do ortografii - pisz poprawnie, a nie będziesz poprawiany. To samo zresztą dotyczy innych twoich postów: pisz do rzeczy, a nie będziesz się kompromitował.

Napisano

Napiszę tak, metodą prób i błędów powoli wypracowuję swoją technikę zjazdów z nierównych, korzenistych górek.

Było tak, że na początku zaciskałam prawie do oporu dwa hamulce. Efekt taki, ze zjeżdżałam, a raczej zsuwałam się powoli, ale prawie przelatywałam przez kierownice, tzn. czułam, że tył mam w górze, ale udawało mi się nie zaliczyć wywrotki.

Później żeby tego nie powtarzać hamowałam do oporu tylko tylnym, efekt taki, że czasem mnie zarzucało, dlatego zjeżdżałam powoli i często zatrzymywałam się, czasem asekurowałam nogą itp.

Teraz, najczęściej kiedy zjazd jest nie zbyt wysoki, czy nie ma wielu korzeni albo kamieni to umiarkowanie dawkuję tylny hebel, zjazdy są o wiele szybsze, i w sumie trochę mniej straszniejsze, ale może dlatego, że szybciej się kończą i szybciej mam to za sobą. ;)

Ale i tak kiedy zjazd jest bardziej stromy czy korzenisty to schodzę z roweru i sprowadzam go na dół, bo w sumie nie wiem jak bym zjeżdżała z takiej góry z której ledwo schodzę sprowadzając rower :D

 

Ale i tak nic nie daje takich emocji, jak dźwięk mokrych hamulców podczas zjazdu w deszczowy dzień.

Napisano
Ale i tak kiedy zjazd jest bardziej stromy czy korzenisty to schodzę z roweru i sprowadzam go na dół, bo w sumie nie wiem jak bym zjeżdżała z takiej góry z której ledwo schodzę sprowadzając rower ;)

Paradoksalnie, czasem łatwiej zjechać niż zejść :D

Napisano
Paradoksalnie, czasem łatwiej zjechać niż zejść ;)

Ale zjechać i się zabić? Ja dzisiaj miałem taką przygodę że wybierałem czy zjechać z górki w lesie czy zejść... I wybrałem zejście... Bo nie chce wcześniej niż przed ukończeniem 80 lat się zabić :D

Napisano

W zeszlym sezonie zaliczylem pewnie blisko 10 otb. Wiekszosc z nich przy malej predkosci bez wiekszych konsekwencji, ale niestety jedno przy okolo 60 km/h zaowocowalo 7 miesiacami przerwy od roweru, dwiema operacjami, ciezka kasa wywalona na operacje i rehabilitacje oraz problemami z reka do konca zycia. Na szczescie udalo sie wrocic na rower, ale czy chce mi sie przelamywac bariery? Nie bardzo. Czy jezdzi sie inaczej niz przed wypadkiem? Na pewno, ale wole nauczyc sie zyc z tym strachem, niz za wszelka cene go przelamywac i zafundowac sobie powtorke z rozrywki.

Napisano
Ale zjechać i się zabić? Ja dzisiaj miałem taką przygodę że wybierałem czy zjechać z górki w lesie czy zejść... I wybrałem zejście... Bo nie chce wcześniej niż przed ukończeniem 80 lat się zabić :)

Może trzeba było puścić hamulce :P ?

Jeśli mam przed sobą zjazd, o którym wiem na pierwszy rzut oka, że na >50% sobie nie poradzę - pewnie, że lepiej zejść; choćby po to, aby móc tam prędzej czy później wrócić i właśnie go zjechać :( .

A kiedy wrócić? Nie wcześniej, niż nauczysz się panować nad rowerem i - będę to powtarzać do znudzenia - w odpowiedni sposób używać hamulców. Jeśli kogoś na zjeździe przy użyciu hampli wywala do przodu - to znaczy, że tej sztuki jeszcze nie opanował i/lub przybiera złą pozycję podczas zjazdu.

Wszystko, co dotychczas napisałam - przetestowałam sama na sobie. I podkreślam raz jeszcze: jeśli dla kogoś zjazd oznacza, że musi puścić hamulce, bo inaczej leci na łeb - to znaczy tylko tyle, że nie opanował w dostateczny sposób techniki zjeżdżania (na którą składają się pozycja zjazdowa + operowanie hamulcami). Może trzeba pokombinować z geometrią roweru, a może po prostu - zacząć od łagodniejszych górek. Albo jedno i drugie.

Naprawdę technicznych zjazdów po prostu bez hamulców pokonać się nie da. Komu się upiecze na prostych, kilkunastometrowych strzałkach - ten polegnie na krętym, stromym i kamienisto-korzenistym singlu w górach. I oby mógł tę wpadkę wspominać później ze śmiechem...

Napisano

zawsze podoba mi się to co w kwestii ryzyka popisują sobie dzieciaki :P zaliczy dzwona - rodzice rowerek postawią na nogi. złamie łapę - cóż rehabilitacja będzie, a że ta z państwowej służby zdrowia kiepska albo nie ma jej wcale - zawsze można kopsnąć się prywatnie. wybije zęby - od czego jest dentysta i dobra protetyka. :P przecież rodzice nie pozwolą by ich pociecha wyglądała jak zwłoki w trakcie intensywnego rozkładu i zainwestują w nadszarpnięty imidż swego (w takim przypadku przygłupiego) dziecięcia.

co ciekawe (i wg mnie smutne) niektórzy nawet przechodząc na samofinansowanie i pseudosamoodpowiedzialność takiej głupoty nie potrafią sie oduczyć. ale to już inna bajeczka.

Napisano

Poprostu z wiekiem i doświadczeniem stajesz sie ostrożniejszy, bo wiesz , że jak złamiesz np. rękę, to owszem zrośnie się , ale po czasie (w, że tak powiem poważniejszym wieku) zacznie o sobie przypominać, tak jak inne kontuzje, ale mimo wszystko trochę adrenaliny jest wskazane :P

Druga sprawa to sprzęt, dużo trudniej zmusić się do zjazdu na ostro prowadzącym cię rowerze z wąską kierownicą i ostrymi kątami. gdzie mały błąd powoduje zmianę kierunku ruchu lub lot przez kierownicę.

Mój przykład Felt - mimo długiej ramy stosunkowo często zaliczałem gleby przy zjeździe z lokalnej piaszczystej skarpy, na fullach z łagodniejszymi kątami - ani razu :P

 

Tej skarpy:

http://picasaweb.google.pl/zarymtbteam/XII...036050176241170

http://picasaweb.google.pl/zarymtbteam/XII...036093125914146

http://picasaweb.google.pl/zarymtbteam/XII...036479672970930

Napisano

a ja w moim całym 13to letnim rowerowym życiu zaliczyłem zaledwiel kilka dzownów. tylko jeden z nich był z powodu chęci przyświrowania (byłem kompletnym debilem i nie zamierzam inaczej tego oceniać), pozostałe z powodu róznych niespodziewajek których po prostu nie da się wyeliminować. mnie zawsze stopuje świadomośc ze wolę chodzić niż jeździć (na wózku) i spędzić sezon rowerowy na rowerze a nie w gipsowym gorseciku. ZAWSZE zsiadam gdy tylko mam wątpliwości jak może sie skończyć pokonanie kolejnych metrów. dla mnie to ani ujma na honorze, ani wstyd przed innymi.

Napisano

Najpoważniejszy przypadek to akurat miałem na prostej leśnej drodze z koleinami, - złamanie obojczyka wieloodłamowe :P , zjazdy mimo dzwonów ( też w zasadzie nie z powodu zbytniej ekstremy) kończyły się przeważnie na bólu , raz wybicie ręki.

Napisano
Albo puscisz hample i zjedziesz, albo bedziesz sie bawil te "modulacje" i nawet na sredniej gorce, przesunie sie srodek ciezkosci i OTB.

Artro, to co napisałeś jest co najmniej żałosne.. Hamuję na każdym WIĘKSZYM zjeździe i jakoś nigdy nie zaliczyłem OTB. Piszesz tak tylko dlatego, że jeździłeś co najwyżej na małych wzniesieniach a nie dużych zjazdach.

 

Ecia, zgadzam się z Tobą całkowicie. Na zjazdach liczy się technika.. To jaką mamy pozycje i jak hamujemy.

Napisano
Wszystko, co dotychczas napisałam - przetestowałam sama na sobie. I podkreślam raz jeszcze: jeśli dla kogoś zjazd oznacza, że musi puścić hamulce, bo inaczej leci na łeb - to znaczy tylko tyle, że nie opanował w dostateczny sposób techniki zjeżdżania (na którą składają się pozycja zjazdowa + operowanie hamulcami).

Mimo wszystko czasami łatwiej pokonać niektóre przeszkody puszczając hamulce, przelecieć przez nie z rozpędu.

Np. uskok 15-30cm, przy wolnej jeździe i ciągłym hamowaniu, przednie koło nieprzyjemnie nurkuje. Przy większej prędkości przelatuje się i ląduje prawie jednocześnie na oba koła. Albo trochę większy korzeń, kamień potrafi zatrzymać rower przy wolnej jeździe. Przy szybszej podrzuci się rower i przejedzie bez problemu.

Oczywiście nie ma uniwersalnej recepty na wszystkie zjazdy, każdy jest inny i wymaga odmiennego podejścia. Na wiosnę na zawodach był ciekawy zjazd. Szybki (50km/h spokojnie można osiągnąć), bez korzeni w dolnej części. Niby prosty, ale na pewnym odcinku dość mocno pofałdowany, takie hopki (jak minie pamięć nie zawodzi i nie wyolbrzymia to do około 1m względnej). Jedna z nich była na tyle nieprzyjemna, że miała lekkie wypłaszczenie przed szczytem i można było się ładnie katapultować. Czyli niby gładko, prosto i przyjemnie, a jednak trzeba hamować.

 

Odnośnie paradoksów, czasami łatwiej zjechać niż podejść ;)

Napisano

Taki pagórek to można zrobić i bez hamulców, ale zjechać 15 km zjazd bez naciskania hamulców to tylko z dobrym spadochronem.

Spróbuj zjechać swoim sposobem z jakiejś góry gdzie jest serpentyna.

Kiedyś też myślałem tak jak ty, wyleczyłem się pierwszym zjazdem w alpach, myślałem że jak się dobrze wygnę to się zmieszczę.

Skończyło się tym że musiałem hamować sobą a nie hamulcami bo inaczej spadł bym w jakąś fajną niewinną przepaść.

Napisano

Ja również jeszcze walczę ze strachem na zjazdach oraz staram się poprawić technikę zjeżdżania. Moje złe doświadczenia i fobia dotycząca zjazdów wzięła się od dosyć poważnie wyglądającej, aczkolwiek bez konsekwencji, gleby podczas zjazdu z przełęczy Dział. Gdy byłem w tym samym miejscu niecały rok później zjazd wydał mi się niemal przepaścią i po prostu większość trasy sprowadzałem. Powoli to ustępuje, ale pewnie nie przekonam się o tym, aż do następnego wyjazdu w góry.

Napisano
Może trzeba było puścić hamulce :P ?

Jeśli mam przed sobą zjazd, o którym wiem na pierwszy rzut oka, że na >50% sobie nie poradzę - pewnie, że lepiej zejść; choćby po to, aby móc tam prędzej czy później wrócić i właśnie go zjechać ;) .

A kiedy wrócić? Nie wcześniej, niż nauczysz się panować nad rowerem i - będę to powtarzać do znudzenia - w odpowiedni sposób używać hamulców. Jeśli kogoś na zjeździe przy użyciu hampli wywala do przodu - to znaczy, że tej sztuki jeszcze nie opanował i/lub przybiera złą pozycję podczas zjazdu.

Wszystko, co dotychczas napisałam - przetestowałam sama na sobie. I podkreślam raz jeszcze: jeśli dla kogoś zjazd oznacza, że musi puścić hamulce, bo inaczej leci na łeb - to znaczy tylko tyle, że nie opanował w dostateczny sposób techniki zjeżdżania (na którą składają się pozycja zjazdowa + operowanie hamulcami). Może trzeba pokombinować z geometrią roweru, a może po prostu - zacząć od łagodniejszych górek. Albo jedno i drugie.

Naprawdę technicznych zjazdów po prostu bez hamulców pokonać się nie da. Komu się upiecze na prostych, kilkunastometrowych strzałkach - ten polegnie na krętym, stromym i kamienisto-korzenistym singlu w górach. I oby mógł tę wpadkę wspominać później ze śmiechem...

"Może trzeba było puścić hamulce :P ?"

Taak, fajnie jest sie z kogos posmiac nie?

A tymczasem:

"Jeśli mam przed sobą zjazd, o którym wiem na pierwszy rzut oka, że na >50% sobie nie poradzę - pewnie, że lepiej zejść; choćby po to, aby móc tam prędzej czy później wrócić i właśnie go zjechać ;) . " Czytanie ze zrozumieniem sie klania, bo to samo napisalem w pierwszy poscie, tylko innymi slowami. Napisalem, ze najpierw sprowadzilem rower z tamtej gorki... Teraz powinienem Ci napisac: "Naucz sie czytac?" Moze juz skonczymy z tym dogryzaniem co? Bo to nie ma sensu i tak nic nie wnosi do tematu.

"I podkreślam raz jeszcze: jeśli dla kogoś zjazd oznacza, że musi puścić hamulce, bo inaczej leci na łeb - to znaczy tylko tyle, że nie opanował w dostateczny sposób techniki zjeżdżania (na którą składają się pozycja zjazdowa + operowanie hamulcami)."

Na tym zjezdzie nauczylem sie przyjmowac odpowiednia pozycje i dozowac hamulce. Teraz za kazdym razem jak ide na rower, to jade na ta gorke i zjezdam po pare razy, juz z ciekawosci przyjmujac rozne pozycje na rowerze i dozujac roznie hamulce. Mysle, ze duzo sie nauczylem zjezdzajac tylko z tej jednej gorki.

 

Poprostu z wiekiem i doświadczeniem stajesz sie ostrożniejszy, bo wiesz , że jak złamiesz np. rękę, to owszem zrośnie się , ale po czasie (w, że tak powiem poważniejszym wieku) zacznie o sobie przypominać, tak jak inne kontuzje, ale mimo wszystko trochę adrenaliny jest wskazane :)

Druga sprawa to sprzęt, dużo trudniej zmusić się do zjazdu na ostro prowadzącym cię rowerze z wąską kierownicą i ostrymi kątami. gdzie mały błąd powoduje zmianę kierunku ruchu lub lot przez kierownicę.

Mój przykład Felt - mimo długiej ramy stosunkowo często zaliczałem gleby przy zjeździe z lokalnej piaszczystej skarpy, na fullach z łagodniejszymi kątami - ani razu :D

 

Tej skarpy:

http://picasaweb.google.pl/zarymtbteam/XII...036050176241170

http://picasaweb.google.pl/zarymtbteam/XII...036093125914146

http://picasaweb.google.pl/zarymtbteam/XII...036479672970930

Moze to byla wina opon? Na piachu maja ogromne znaczenie, np. kumpel ma smart samy i jak jechalem na jego rowerze na tym samym przlozeniu co u siebie, to bez problemu przejechalem po kazdym piachu, ja mam Racing Ralphy, u mnie rower zatrzymywal sie i ani rusz dalej :/ On to samo, na swoim przejechal a na moim nie dal rady :/

 

Artro, to co napisałeś jest co najmniej żałosne.. Hamuję na każdym WIĘKSZYM zjeździe i jakoś nigdy nie zaliczyłem OTB. Piszesz tak tylko dlatego, że jeździłeś co najwyżej na małych wzniesieniach a nie dużych zjazdach.

 

Ecia, zgadzam się z Tobą całkowicie. Na zjazdach liczy się technika.. To jaką mamy pozycje i jak hamujemy.

OOOO WIELKI ZJAZDOWCU... Ja od niedawna jezdze tak bardziej na powaznie (mniej wiecej data rejestracji na forum), a czasu na jezdzenie brakuje, caly czas poprawiam technike, ucze sie czegos nowego, przelamuje bariery, ktore dla ciebie sa w tym momencie smieszne, ale przypomnij sobie twoje poczatki.

Zapewne masz prawo jazdy. Pamietasz jak pilowales samochod na pierwszej jezdzie?

 

Taki pagórek to można zrobić i bez hamulców, ale zjechać 15 km zjazd bez naciskania hamulców to tylko z dobrym spadochronem.

Spróbuj zjechać swoim sposobem z jakiejś góry gdzie jest serpentyna.

Kiedyś też myślałem tak jak ty, wyleczyłem się pierwszym zjazdem w alpach, myślałem że jak się dobrze wygnę to się zmieszczę.

Skończyło się tym że musiałem hamować sobą a nie hamulcami bo inaczej spadł bym w jakąś fajną niewinną przepaść.

 

Hmm, powiem Ci, ze zjazdami ostrymi o podobnym pochyleniu do gorki, tylko ze z mnostwem zakretow, korzeni, kamieni etc. nie mialem problemu(przed kontuzja), dlatego ze omijajc przeszkody wytraca sie predkosc. Przyklad to np. klasztor na Karczowce w Kielcach, tam dokladnie za tym klasztorem jest taki zjazd ostry, gdzie trzeba omijac kamienie, drzewa etc. I nie mam problemu ze zjechaniem z tamtad, a zawsze balem sie takich stromych prostych zjazdow rozpedowych. Moze to byl strach przed predkoscia? :)

 

Nie wiem, ale grunt ze sobie z tym poradzilem :D

Napisano

Artro: to coś, co pokonałeś, to nie jest stromy zjazd. Dla ciebie pewnie tak, skoro dopiero zaczynasz (każdy zaczynał, pamiętam i swoje początki, kiedy podobne rzeczy wydawały mi się trudne) - ale kreowanie się na specjalistę po jednym, nie oszukujmy się: nietrudnym zjaździku, uzurpowanie sobie prawa do wygłaszania jedynie słusznych opinii w sprawie ogólnie pojętej techniki zjeżdżania i udzielanie porad początkującym w stylu "nie waż się dotykać hamulców!" - jest co najmniej nieodpowiedzialne (ktoś ambitny, a mniej doświadczony od ciebie jeszcze gotów to wziąć na serio!). Nie dziw się, że formułując sądy o sprawach, o których nie masz jeszcze dużego pojęcia (szczerze: nie masz praktycznie żadnego i sam o tym powinieneś najlepiej wiedzieć) narażasz się na śmieszność.

A takie teksty:

Tak, a najlepiej na MTB jezdzic tylko po sciezkach rowerowych, szpanowac przed kolegami a rower nigdy blota nie uswiadczy ;) Tak, dobrze mowie wszystko albo nic. Albo puscisz hample i zjedziesz, albo bedziesz sie bawil te "modulacje" i nawet na sredniej gorce, przesunie sie srodek ciezkosci i OTB. Na zjazdach zwalniac trzeba tylko na zakretach, a tak to puscic hample i niech sie dzieje co chce i to jest moje zdanie i bede sie go trzymal.

 

Tak na takim zjezdzie mozna zrobic stojke na 2 sposoby: rozpedzasz sie, podnosisz przednie kolo, odchylajac sie o kat taki sam jak spadek zjazdu, nogi ugiete w kolanach o 125,3458 stopnia (a da sie w biodrach?) i rece lekko ugiete, srodek ciezkosci minimalnie 2,345cm za suportem. Przy okazji efektowny manual polaczony z jakims grabem. Na dole juz widac blysk fleszy i tlum fanow. Jeszcze tylko wyladowac telemarkiem juz odbierasz gratulacje od fanow a super hostessy pozuja z toba do zdjec i... :) wtedy sie budzisz :D

Drugi: Efektownie przenosisz ciezar ciala na tylne kolo, rozpedzasz sie niczym Kubica w formule1,(widzisz w tle fajna dupe) z tej ekscytacji dostajesz stojki, zapominasz o pochylonej postawie ciala, nogi zeslizguja sie z pedalow i w tej spobob robisz efektowna stojke, obijajac swoja stojka o gorna rure i robia piekny przelot Superman przez kierownice polaczony ze stojka roweru. A potem jeszcze rozwalasz 10 dresow probujacych ukrasc tej dupie torebke i paczke mentosow. Wszyscy widza twoja odwage, zbiera sie tlum reporterow, mowia o tobie w kazdym radiu, telewizji na zywo. Jestes bohaterem narodowym, dostajesz order VM a nestepnie... budzisz sie zeby sie wysikac :)

sprawiają, że nie dość, że obnażasz swoją niekompetencję w sposób szczególnie rażący, to jeszcze dodatkowo przedstawiasz się jako osoba, która, delikatnie mówiąc, z kulturą ma tak samo mało wspólnego, jak z techniczną jazdą w terenie ;) . Daruj sobie na przyszłość takie wynurzenia (jak również wypowiadanie się tonem autorytatywnym w kwestiach, w których słabo się orientujesz) - a sam zobaczysz, że podejście do ciebie również się zmieni.

Napisano

patrząc na ten zjazd na zdjęciach z pierwszych postów to mam jedną rade, jeśli z takimi zjazdami macie problemy to broń boze nie zabierajcie roweru w góry :) szkoda zdrowia

Napisano

z tym rozpedzaniem na zjazdach to jednak troche uwazajcie :) ale przyznam racje, ze po wiekszych przezyciach jakos tak czlowiek bardziej mysli ;) jakis czas temu mialem blizsze spotkanie z twardymi powierzchniami i naprawdę nie warto dopuszczac do takich zdarzen, bo niby nic mi sie nie stalo, ale psychika zostaje tak zryta, ze zastanawiam sie, czy aby na pewno w tym roku bede umyslowo gotow jechac w gory...

 

a przed dzwonem bylem kozak, ze hoho, najpierw zjazd, pozniej proces myslenia, niezniszczalny i w ogole, jednak bol najlepiej uzmyslawia, ze jest sie tylko czlowiekiem

 

Arto...naprawde zwolnij ze swoimi wypowiedziami

Napisano

Nabial człowiek uczy się na własnych blędach.. szkoda że czasami są takie bolesne.

 

Swoją drogą, jeśli nie znam trasy - jadę zachowawczo lub opuszczam siodełko żeby wygodniej się jechało albo po prostu sobie odpuszczam - nic na siłę.

Napisano
[...]

Mysle, ze duzo sie nauczylem zjezdzajac tylko z tej jednej gorki.

 

OOOO WIELKI ZJAZDOWCU... Ja od niedawna jezdze tak bardziej na powaznie (mniej wiecej data rejestracji na forum), a czasu na jezdzenie brakuje, caly czas poprawiam technike, ucze sie czegos nowego, przelamuje bariery, ktore dla ciebie sa w tym momencie smieszne, ale przypomnij sobie twoje poczatki.

Zapewne masz prawo jazdy. Pamietasz jak pilowales samochod na pierwszej jezdzie?

[...]

Człowieku, ludzie próbują Ci kulturalnie zwrócić uwagę na temat stylu wypowiedzi jak i jej merytorycznego sensu, a Ty ciągle brniesz w to samo gówno i pogrążasz się jeszcze bardziej.

Jak sam piszesz dopiero co zacząłeś jeździć, więc po jaką cholerę pouczasz ludzi którzy mają już za sobą kilka (-naście, -dziesiąt) tysięcy kilometrów przejechane po o wiele większych górach niż ten pagórek, z którego udało Ci się zjechać?

Nikt tutaj nie wyśmiewa ludzi początkujących bo każdy przecież zaczynał podobnie, ale też raczej nikt nie będzie tolerował pyskówek w Twoim stylu. Nie wiesz czegoś, nie umiesz - nic nie stoi na przeszkodzie żeby grzecznie zapytać i podzielić się wrażeniami. A tu nagle po udanym zjeździe z jednej górki okrzykujesz się specem od zjazdów i próbujesz do swoich bzdurnych teorii przekonywać bardziej doświadczonych od siebie... Sorry - nie tędy droga.

 

A moja ortografia jest w jak najlepszym porzĄdku (patrz post pierwszy tematu). Teraz moŻe ja zapoluje na jakieŚ Twoje literÓwki i napisze Ci: "lepiej zainwestuj w sŁownik"

Moje zaŻenowaniĘ nie zna granic. Ludzie tu nikt nie ma 12 lat a wiĘkszoŚĆ jednak tĘ maturĘ zdaŁa!!! Nie rÓbcie z ludzi debili bo zrobili literÓwkĘ i zamiast "ch" nie wbiŁ im siĘ klawisz i napisali przez "h", albo "z" zamiast "ź" etc. ;) Takie komentarze sĄ zbĘdnĘ i nie ŻyczĘ, sobiĘ takich pod moim adresem.

Przykro mi, ale na takie teksty można odpowiadać tylko dosadnie:

Każdy popełnia czasem błędy, ale nie w każdym zdaniu po trzy razy!! Weźże przeczytaj przynajmniej raz, co ci się udało nabazgrać i dopiero potem poślij, jeżeli masz pewność, że jest dobrze. Mam gdzieś, czy masz dysleksję, dysortografię, dysgrafię czy jeszcze jakieś inne dysmózgowie. Staraj się, bo napierdalanie ortami jak gnojem po polu to zwykłe niedbalstwo!!!
Napisano

Ja nie miałem zahamowań do zjazdów, nie mniej zablokowałem się w momencie założenia SPD. Mam obawy że się nie zdąże wypiąć w razie W.

Napisano

To przejdzie z czasem. Ja z kolei bardzo niepewnie sie czuje gdy nie jestem wpiety (np trudnosci z powodu blota), o wiele bardziej wole miec pewnosc ze noga nie spadnie z pedala. Jak pierwszy raz pojechalem na maraton w gory to zdiagnozowalem u siebie dziwna fobie - gdy nie widze konca zjazdu boje sie 2x bardziej :D. Jezdzac w Poznaniu po prostu zawsze widac koniec zjazdu i generalnie nie robi problemu zjechanie z niczego, a przed dlugim zjazdem w gorach musze sie przelamywac, nie musi byc nawet specjalnie trudny, wystarczy ze nie widac konca :P. Ale ostatnio jest coraz lepiej.

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...