Skocz do zawartości

[babcie] Sposób na babcie na drodze rowerowej :)


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

co do głównego tematu. Na chodniku - mówię przepraszam. Ja jestem tu gościem i pieszy ma bezwzględne pierwszeństwo. Na drodze - staram się unikać konieczności jazdy po drogach. Jak już muszę to oczy dookoła głowy i spokojna jazda. Niestety dla wielu kierowców wymuszenie pierwszeństwa na rowerzyście to nie wykroczenie, ale "normalne zachowanie". Na ścieżkach nie mam zahamowań :) Zazwyczaj wystarczy dzwonek, ale w przypadku opornych mam sprawdzony patent (zaraz mnie zjedziecie, za to) - jak delikwent jest odwrócony tyłem to hamujemy na "krechę" byle głośno. W przypadku takiego odwróconego przodem wykonujemy jeszcze zakręt jak dzieciaki ścigające się na długość krechy. Potem jeżeli jeszcze ma pretensje to należy użyć kilku słów uważanych za obraźliwe i grzecznie zapytać czy chce wezwać policję. Jedyni których oszczędzam to najstarsi emeryci gdy ścieżka nie jest oddzielona od chodnika pasem zieleni. Tacy ludzie zazwyczaj kojarzą rzeczywistość tylko po kolorach ornatu zatem szkoda nerwów i naszych i ich.

 

Co do artykułu. Generalnie nie jest to nic odkrywczego. W Wlk. Brytanii przeprowadzono badania dotyczące użycia kasków rowerowych. Wnioski były ciekawe rowerzyści w kaskach byli bardziej narażeni na wypadki (potrącenia przez samochody) niż jeżdżący bez kasków (muszę poszukać linka). Podobnie jest jeżeli popatrzymy na statystyki wypadków samochodowych w USA i porównamy ilość wypadków i ofiar w stanach w których istnieje obowiązek zapinania pasów i gdzie takiego obowiązku nie ma. Tu też jest inaczej niż by się wydawało. Tam gdzie nie ma obowiązku lub jest ograniczona możliwość egzekucji (czyli jazda bez zapiętych pasów jest dozwolona jeżeli nie łamie się innych przepisów) wypadków i ofiar jest mniej. Ogólnie można postawić taką hipotezę, że jeżeli warunki na drodze są same z siebie "niebezpieczne" - brak pasów, sygnalizacji, chodników, rowerzyści bez kasków to uczestnicy ruchu naturalnie zachowują większą rozwagę i poruszają się bezpieczniej.

 

Na zakończenie co mnie naprawdę wkurza. Nieuważni rodzice, zarówno piesi, jak i rowerowi. Szczególnie te druga grupa puszcza dzieciaka, który ledwo jeździ, na ścieżkę, a ten jak pijany kołchoźnik całą szerokością i w dodatku nie wiadomo co zaraz wywinie. Rodzice zapominają, że po chodniku mogą jeździć jeżeli opiekują się dzieckiem do 10 lat. Drugą grupą są psiarze, ale ci generalnie są niereformowalni i nie przyswajają, że smycz i kaganiec nie służy do gnębienia ich pupili, a do zapewnienia bezpieczeństwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

puszcza dzieciaka, który ledwo jeździ, na ścieżkę, a ten jak pijany kołchoźnik całą szerokością i w dodatku nie wiadomo co zaraz wywinie. Rodzice zapominają, że po chodniku mogą jeździć jeżeli opiekują się dzieckiem do 10 lat.

dziecko do 10 lat jest pieszym nawet jeśli jest na rowerze więc jest tam nielegalnie a legalnie może nawet po pasach jeździć ale na pewno nie po ulicy ani drodze rowerowej. Możesz takich rodziców uświadomić o mandacie - można nawet sprawę skierować do kuratora rodzinnego za brak należytej opieki - przynajmniej ich uświadomić o tym.

Mam zwykłą trąbkę rowerową - wystarcza tylko trzeba z wyprzedzeniem energicznicznie ją pocisnąć.

153.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam byłem świadkiem, jak ktoś zaparkował samochód częściowo na ścieżce rowerowej. 2 minuty później pojawiła się policja, a po kolejnych 5 już była laweta - załadowali samochód i po sprawie. W Polsce? Zanim przyjadą, to jednym miejscem powymienia się 20 kierowców.

W Polsce można założyć kartkę z rysunkiem: "Dostajesz ku**sa za ch**we parkowanie" :D

 

A tak w ogóle to w moim mieście rok temu położono chodnik wraz ze ścieżką rowerową. Oznakowanie pionowe jest, tylko na poziome nie chcieli się zgodzić bo szkoda kasy na farbę i za robociznę O_o. A piesi mimo artykułów w gazecie, jak należy się poruszać po ścieżce" dalej chodzą jak święte krowy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka pokoleń wyginie, a ludzie i tak łazić będą... nie dalej jak tydzień temu wracam sobie do domu ścieżką (połączoną z chodnikiem i średnio oświetloną) około 22. W lampce świeżo naładowane akumulatorki więc widać mnie dobrze. Z prostopadłego chodnika wyłania się jakaś para i zaczyna meandrować w moim kierunku :P raz to ścieżką, a raz chodnikiem, zjeżdżam na lewą stronę ścieżki, dalej od nich, widzę że panna rozgląda się na boki, ale w końcu i do przodu, ok widzi mnie, jadę dalej, pada ostrzegawczy strzał klamkami, ale mimo to w momencie wymijania ona podskakuje jak oparzona i zaczyna mi bluzgać :) no nic, odwracam się jadąc i też posyłam jej parę miłych słów.

Oprócz jednego pokolenia musiało jeszcze wymrzeć całe stado dresiarni (sądząc po ubiorze owa para właśnie ich reprezentowała), gburów i kłótników i innych nie przystosowanych do życia w społeczeństwie. Czyli pewnie z 50% populacji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja tam wolę pieszych omijać jak drzewa w lesie na ścieżce rowerowej która JEST niż jeździć pomiędzy samochodami gdzie za kierownicami siedzą takie same święte krowy jak te na drodze rowerowej.

 

BTW@ jak ktoś ewidentnie nie respektuje wyznaczonej ścieżki dla rowerów (zwłaszcza jak i chodnik i ścieżka mają po 1,5m szerokości) to zawsze takie gościa można na właściwy tor nawrócić używając nogi :) a swoje racje popierając kilkoma łacińskimi stwierdzeniami :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie skumałeś kwestii :icon_wink:

Myślę, że to ty nie skumałeś. Niektórzy kulturalni ludzie i wykształceni słysząc przekleństwa mogą sobie tyko pomyśleć "ale burak" nie wnikając w ogóle w treść w ten sposób wartość edukacyjna będzie żadna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy kulturalni ludzie i wykształceni

 

Ludzie kulturalni i wykształceni nie chodzą po drogach rowerowych zamiast po chodnikach bo potrafią je od siebie odróżnić, jeżeli tego nie robią, to jednak najwyraźniej brak im kultury i "wykształceniem" nie nadrabiają. O rozwinięciu i inteligencji społeczeństwa świadczy wiele dowodów, chociażby fakt, że np idąc do kina widzę kolejkę ludzi która ustawia się do kasy z wielkim napisem zamknięte bo ktoś przy niej siedzi, mimo że obok są 3 kasy otwarte... Takich przykładów świadczących o kulturze i dobrym wychowaniu jest wiele, zachowanie pieszych na drogach jest jednym z nich.

 

W tych kategoriach rozpatrując wykształcenie społeczeństwa, myślę, że bez problemu zrozumieją łacinę :icon_wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

W tych kategoriach rozpatrując wykształcenie społeczeństwa, myślę, że bez problemu zrozumieją łacinę :)

Zawsze staram się wypowiadać bez używania łaciny, bo gdy ktoś ją kieruje w moją strone (żadko to się zdarza) - myśle własnie tak, jaki burak, szkoda czasu na debila. Zresztą krzykiem i wyzwiskami nigdy nic nie osiągniemy, dlatego zawsze w takich sytuacjach mam spokojny głos - minusem tego jest, że przeważnie osoba do której mówię traci wtedy panowanie nad sobą ale co pan poradzi ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie opisać kilka przykładów różnych metod stosowanych na "zagubionych pieszych" i ich reakcje, które zdołałem zauważyć. Większość przypadków jest z życia wziętych.

 

Na początku należy zauważyć, że nie każda metoda zwrócenia uwagi pieszemu, który porusza się ścieżką rowerową, będzie skuteczna w każdym przypadku. Cieżko nawet klasyfikować przypisanie sposobów do ludzi. Poruszając się po Warszawie rowerem spotkałem się z nerwowymi reakcjami babć ścieżkorowerowych i serdecznymi przeprosinami ze strony jednostek odzianych w nowohuckie stoje ludowe. Najpierw przedstawię, moim zdaniem, jedną z lepszych metod radzenia sobie z ruchomymi przeszkodami na drogach dla rowerów, a w kolejnych akapitach wspomnę o innych sytuacjach zaczerpniętych ze stolicy.

 

Gdy w pewnej odległości od nas, odpowiednio wcześnie, zauważymy osobnika nazwanego wyżej "zagubionym pieszym" można z powodzeniem zastosować metodę zaliczaną do grzecznych. Zazwyczaj na ludzi działa proste "proszę zejść ze ścieżki rowerowej", wypowiedziane z uśmiechem ale zdecydowanie i tak by zainteresowany usłyszał. W zdecydowanej większości przypadków, zarówno młodych jak i starszych, skutkowało to zejściem jednostki ze ścieżki rowerowej, a ja nie musiałem hamować i wytracać prędkości. Czasami należało powtórzyć komunikat w-y-r-a-ź-n-i-e-j (acz równie grzecznie). Jeśli winowajca uśmiechnął się (mądrze... :)), powiedział przepraszam, lub zrobił coś innego, co podkreślało przyznanie się do winy, mógł liczyć także na "dziękuję" z mojej strony - nic nie kosztuje, a może poprawić humor.

 

Jeśli pierwsza metoda nie będzie skuteczna, można zastosować... milczenie. O co chodzi? Czasami ktoś może nas po prostu nie usłyszeć (słuchawki na uszach, zamyślenie, roztargnienie i inne tego typu przypadki). Ja zwykłem przejeżdżać bez zwalniania, acz bezpiecznie, koło delikwenta. Jeżeli jest miejsce, można ominąć szerzej, jeżeli zostają centymetry, to polecam uważać na swoje bezpieczeństwo i brać pod uwagę "bezwładność" pieszego. Od czasu do czasu, takiej jednostce palcem pokazuję ścieżkę i jego miejsce - chodnik! Czasami skutkuje to opuszczeniem ścieżki rowerowej. Wadą rozwiązania jest nieprzewidywalność zachowań ludzkich - osoba mijana w każdej chwili może skręcić, machnąć ręką lub zrobić coś innego, co łatwo prowadzi do wypadku.

 

Kiedyś próbowałem, polecanego przez niektórych, sposobu werbalnego - krzyknięcia "uwaga rower!". Kilka prób zakończyło moje przygody ze słowem "uwaga" na ścieżce rowerowej. Dlaczego? Reakcje ludzi były całkowicie dowolne - od zupełnego zignorowania ostrzeżenia, przez nagłe odskoczenie w bliżej nieprzewidzianym kierunku, po duet: przekleństwa i nerwowe zachowanie (o dziwo jedynie ze strony starszych osó:). Postanowiłem sprawdzić metodę ulepszoną - "uwaga rower! z lewej/prawej!". Efekt? Lepszy niż w poprzedniej wersji, jednak odkryłem, że niektórzy w stresie (?) nie potrafią rozróżniać kierunków i reagują w sposób właściwy dla pierwotnej wersji. Niepożądane reakcje prowadziły do wymuszonego zastosowania sposobu z następnego akapitu.

 

Kolejnym sposobem jest, wspominane tutaj wielokrotnie, ostre hamowanie. Niesie to jednak ze sobą kilka niebezpieczeństw. Zakładając, że dobrze wymierzyliśmy odległość i nie wpadniemy na "zagubionego", jego reakcja będzie całkowitą loterią. Człowiek może dla przykładu:

- stanąć w miejscu w bezruchu,

- odskoczyć w dowolną stronę,

- odwrócić się nagle i rozpocząć kontratak (:)),

- w ekstremalnej wersji nawet mieć problemy zdrowotne i wymusić konieczność pójścia mu z pomocą (:)).

 

Podsumowując, nie ma metody idealnej, która sprawdzi się w każdym przypadku. Niektórzy prowadzą krucjaty, zatrzymując się przy każdej ścieżkorowerowej łazędze i tłumacząc (na różne sposoby), inni po prostu bez słowa przejeżdżają, zazwyczaj wcześniej zwiększając celowo prędkość, jeszcze inni prawie uderzają rowerem w delikwenta. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w sytuacjach, z którymi ja się spotkałem najlepszą metodą było grzeczne zwrócenie uwagi, bez "łaciny podwórkowej", krzyków i rękoczynów. Człowiek, który został zaatakowany, reaguje obroną i stosuje taką samą metodę jak atakujacy, albo siedzi cicho. Jednak wydaje się, że statystycznie lepiej przemawiają do rozumu spokojne słowa niż kłótnia.

 

Na marginesie, @afly "rzadko", a nie "żadko" :(.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co jak facet gada przez telefon idzie z psem, mówi że wie Idź pan stąd i ma to gdzieś, tak osttanio mi się zdarzyło i miałem ochotę zsiąść z roweru i mu przypie...? Dzwonić do straży miejskiej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co jak facet gada przez telefon idzie z psem, mówi że wie Idź pan stąd i ma to gdzieś, tak osttanio mi się zdarzyło i miałem ochotę zsiąść z roweru i mu przypie...? Dzwonić do straży miejskiej?

Ciężka sytuacja, bo szczerze nie wiem czy straż miejska by przyjechała i nie wiem też jak to prawnie wygląda, bo jednak dzowniąc prosisz o interwencje, w takich przypadkach scyzoryk w kieszeni się otwiera. Niektórzy wiedzą najlepiej i są niereformowalni...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgłoszenie można złożyć, ale przyjadą po godzinie, faceta już dawno nie będzie, a Ty jeszcze tracisz czas czekając na nich... bo po co inaczej zgłaszać? Istnieją jednostki niereformowalne, którym tylko argument siły przemówi do rozsądku. Ja bym pewnie skwitował "palant" i pojechał dalej, a jeśli w pobliżu byliby jacyś funkcjonariusze policji to zawitałbym do nich. Inaczej nie ma sensu dzwonić na 997.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwykle wykonuję właśnie manewr "ostrego mijania", ale mimo jego ryzykowności,

ludzie są tak głupi, że jak się odwrócę, to często idą dalej tym samym torem,

nawet się nie rozejrzą, czy ktoś jeszcze jedzie.. Nawet, jak są z małym dzieckiem,

to zero rozwagi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

...a ja mam metodę na pot.

Sytuacja gdy mój pot pojawi się na przechodniu wywołuje obrzydzenie.

Oczywiście nie sikam potem spod pach... :thumbsup:

Kiedyś woziłem taki pistolecik na wodę ale miałem rozmowę ze strażnikami miejskimi i o mało nie skończyło się mandatem.

Teraz wożę ze sobą taką gruszkę wielkości cytryny czy też cytrynę wielkości gruszki, jak kto woli.

W niej właśnie jest woda.

Jak ktoś przeszkadza na ścieżce, to delikatnie polewam szyję i mówię:

o, przepraszam, tak się spociłem, że niechcący pana ochlapałem jak ściągałem pot z głowy...

lub jadę dalej i udaję, że pozbywam się potu z przedramion i ud...

Budzi obrzydzenie? Pewnie.

 

Mój kolega robi to lepiej, bo będąc jeszcze dość daleko udaje, że kicha...

Podjeżdża do gościa, który nie chce zejść ze ścieżki i znowu kicha, lejąc wodę z tej gruszki na gościa szyję.

Jaka jest reakcja?

Proponuję przetestować na kimś znajomym.

 

Miłego rowerowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Idąc tym tokiem myślenia, to w ogóle można brać drugi bidon z wodą i polewać przechodniów na ścieżce. ;/

To jest jak walka z wiatrakami. Dopóki straż miejska nie zacznie karać mandatami za chodzenie w miejscach tam gdzie jest to nie przeznaczone, dopóty my będziemy jeździć slalomem między stadem baranów poruszających się po drogach rowerowych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest jak walka z wiatrakami. Dopóki straż miejska nie zacznie karać mandatami za chodzenie w miejscach tam gdzie jest to nie przeznaczone, dopóty my będziemy jeździć slalomem między stadem baranów poruszających się po drogach rowerowych

 

Biorąc pod uwagę pracowitość Straży Miejskiej i Policji w tych kwestiach to sobie poczekamy. Tak naprawdę dopóki nie zaczniemy się wzajemnie szanować na drodze to będziemy się taplać we własnym bagienku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 1 miesiąc temu...

Też miewam takie przypadki, zazwyczaj jest to dresik który po zwykłym "przepraszam" nie ustępuje. To wtedy muszę się przełączyć na język "dresiarki", wspominam o niejakim "wpierd***" i wtedy zazwyczaj idą, jak to nic nie daje, to poprostu metoda na 3 mm :) Czasami się nabije jakiś na roga ;) ale to zazwyczaj jak chodzi w poprzek drogi. Z mocherami nie mam zazwyczaj takich problemów, ale jak już, to z nimi są najciekawsze rozmowy. Pojawia się oczywiście argument "jestem starsza, ty gówno wiesz", ale kończy się wyzwiskami z mojej strony, i wtedy to już działa ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...