Skocz do zawartości

[El Camino de la Muerte]


massud

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Najpierw watek informacyjny

 

El Camino de la Muerte ,Death's Road ,Droga Śmierci - mocno marketingowe nazwy drogi w Boliwii na odcinku La Paz- Coroico.

Start rowerem na wysokości ok.4700 m w śniegach Andów ,meta w amazońskiej dżungli.

Wszystko ok.80 km w poziomie i ok 4,3 km w pionie.

Droga szutrowa o szerokości 3-5 m ,spore przepaście i sporo przydrożnych krzyży.

 

Według informacji wyszukanych w necie ,zorganizowana akcja to:

400 bolivianos (ok. 55 dolarów) od osoby. W cenę wliczone jest śniadanie, sprzęt - profesjonalne rowery, ubranie; prysznic, obiad i basen po zakończeniu zjazdu oraz transport samochodem z powrotem do La Paz.

Jak dla mnie bardzo zachęcające.

 

Teraz wątek pytający.

Jako ,że wybieram się niedługo do Ameryki południowej ,mam mocną chrapkę na tą trasę.

Niestety Boliwia jest mi średnio po drodze i musiałbym nadrobić ładne kilometry (ponad 2 tys w linii prostej).

Natknąłem się też w necie na info ,że coś podobnego ,chociaż na mniejszą skalę mogę znaleźć w Kolumbii - to będę miał przysłowiowy "rzut kamieniem"

Może któryś z kolegów ,koleżanek ma jakieś bliższe informacje o takiej trasie.

Zależy mi bardzo ,bo na pewno przez okres miesiąca będzie mi brakowało "2 pedałów".

A jak sie człowiek telepie hektar drogi od domu ,to chciałby to maksymalnie spożytkować.

Dlatego wdzięczny będę za wszelkie info o podobnej trasie w Kolumbii ,bardzo chętnie też coś analogicznego w Ekwadorze czy Peru ,jeżeli macie takie info.

Czekam niecierpliwie ma każda informację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w Ameryce Południowej w wieku 6 lat z rodzicami (Peru, Bolivia, Chile). Te 6 lat to mało, więc dużo zapomniałem, ale to pamiętam i jak powstał ten temat to od razu zapytałem się rodziców czy to chodzi to o to. Nie jechałem wprawdzie rowerem, ale autobusem i to dla mnie jest większy hardcore. Rower na tej drodze się spokojnie zmieści (fakt, duże błoto jest, ale spokojnie da radę przejechać), co innego dwa wymijające się samochody. Jechanie po zewnętrznej krawędzi trasy to niezapomniane przeżycie i ale również hardcorowe, zwłaszcza jak nie ma mgły. Oczywiście w przepaść spadają samochody, dlatego autobusem już bym nie pojechał, rowerem jak najbardziej.

 

Jak coś to w miarę możliwości odpowiem na pytania.

 

Pozdrawiam

 

Filip

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Lookas 46 za linka ,stamtąd między innymi podałem te dane w "wątku informacyjnym" w pierwszym poście.

 

Ja szukam informacji o czymś podobnym ,analogicznym w Kolumbii,Ekwadorze a może i w Peru .

Informacje o boliwijskiej trasie już mam.

 

massud.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

OK.Podbijam wątek.

Ciągle czekam na informację o ciekawych trasach rowerowych w Ekwadorze, Kolumbii, Peru.

 

Jeżeli ktoś jest zainteresowany Wenezuelą , to podaję poniżej 3 fajne miejscówki

 

1.Pico El Aguila .ok 75 km ,wjazd na 4300 a potem głownie w dół.

2.Jaji ok 35 km.

3.El Valle Grande. trasa ok 45 km.

 

4. I "dwudniówka" z Merida do San Jose przez Las Gonzales, Tierra Negra, Acequias, Valle Tostos.

 

Wszystko w okolicach Merida.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 3 miesiące temu...

Witam.

Jestem już "po" więc kilka info dla ewentualnych chętnych na tą trasę.

W La Paz agencji zajmujących się organizowaniem tego zjazdu jest mnóstwo. Praktycznie cała Sagarnaga żyje z tego (odchodzi w góre od Plaza San Francisco).

Najpopularniejsza (i najdroższa) jest jednak American Gravity i Madbikes(czy jakoś tak) kilkaset metrów na południe od plaza S.F.

 

O samej trasie. jest fantastyczna ,niesamowite widoki ,ale określenie "deat's road" jest bardziej prawdziwe dla autobusów niż dla rowerów.Oczywiście mowa o odcinku bez asfaltu ,bo pierwsze 22 km to typowy zjazd w dól szosą.Warto trasę zrobić ,bo naprawdę spektakularna ,jeżeli nie pada. często jest chmurno i deszczowo ,wtedy widoki mniej ciekawe ,ale za to trasa bardziej urozmaicona z powodu wymycia jej części i trudniejsza technicznie.Jest kilka miejsc ,gdzie trzeba zwolnić ,bo można zrobić dodatkowy kilometr.W pionie.

 

Co do sprzetu: American Gravity i inne droższe agencje oferują w cenie (70-80$) sprzęt z najwyższej półki. Coś dla prawdziwych sprzętowych onanistów. Ramy full Rocky Mountain i inne "hand made".oczywiście XT,XTR,marzochhi, RS,Manitou i inne z najwyższej półki. Do tego fullface'y ,komplet ochraniaczy jak dla motocyklistów,trialowców ,rękawice itp itd.Moim zdaniem zupełny przerost formy nad treścia.Ale jak ktoś lubi, dlaczego nie.

Inne agencje (ja wybrałem bolivianastrid) biorą 40-60$. Rowery najczęściej hardtaile z przednim widelcem typu RS Judy1 ,Gila itp. Według mnie w zupełności wystarczające na tą trasę. Rowery mocno wyeksploatowane ,hamulce sprawdźcie zanim ruszycie w dól ,linki biegną w najdziwniejszy sposób ,pancerze uszkodzone ,krzyżują się :(.Ale to tylko dodaje uroku samej jeździe.Do tego dostaje się rękawiczki ,zwykły kask, kamizelkę i długie spodnie (bo na górze jest zimno).

Co do samej frajdy z jazdy ,najwięcej zależy od składu ekipy.im mniejsza ,tym mniejsze prawdopodobieństwo trafienia na "hamulcowego". Jeżeli jest ktoś,kto opóźnia ,to czasem trzeba gdzieś poczekać. Ale jest na to sposób. Ja szybko chwyciłem snake'a i czekałem na bus serwisowy ,przewodnik puścił grupę przodem.A po wymianie gumki ,dawaj ,gonimy resztę. świetny patent ,bo można się wyszaleć i wykazać odwaga/głupotą nad mijanymi przepaściami.

Przed wyborem agencji warto zapytać ,gdzie kończy się trasa ,bo większość agencji ukrywa ,ze nie dojezdza do samego Coroico ,tylko w Yolosa. W Bolivianastrid za 40$ dojechaliśmy do Yolosa ,potem busikiem do Coroico i zakwaterowanie w hotelu Esmeralda ,obiad ,szwedzki stół (poza alkoholami ,te oczywiście za dopłatą), prysznice ,basen.Potem powrót busikiem do La Paz.To wszystko w naprawdę niewygórowanej cenie jak na inne agencje (tańszych nie znalazłem),a oferta nieco bogatsza (poza sprzętem ,ten wyraźnie tańszy i mocniej wyeksploatowany).

 

Ciekawą atrakcją w Ekwadorze jest zjazd rowerem z Chimborazo - wulkanu.Tak ,to tam gdzie kręcone są filmiki o biciu rekordu prędkości rowerem. Niestety ,mi już brakło czasu i podziwiałem tylko z okien samolotu.

Fotki z trasy pojawia się w galerii ,jeżeli tylko uda mi się uzyskać (zapominałem odebrać CD z fotkami z biura).

pozdrawiam.

massud.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Z Polski do Boliwii bilet od 4,5 tys. W sezonie "wysokim" czyli np. teraz może być powyżej 5 tys.

Taniej jest lecieć gdzieś z Europy ,np. Madryt.Ale też bez cudów . Za to np. z Madrytu do Limy można wyhaczyć coś poniżej 3 tys. A z Limy to tylko 1-2 dni autobusem.

 

A jak ktoś lubi kombinować i ma 3 dni na loty w zapasie ,to można jak ja przez Berlin-Madryt-Quito-Guayaguil-Bogota-Madryt-Berlin poniżej 2 tys. Z tym ,że ta promocja lini Avianca już się skończyła.I nie widać nowej na horyzoncie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...