Skocz do zawartości

[amortyzator tylni] cane creek ad5


tobo

Rekomendowane odpowiedzi

pierwszy raz z tym tłumikiem - w wersji ad10 - zetknąłem się przy okazji testu univegi ram w bikeboardzie. wtedy był to po prostu element roweru, który w całości leżał poza moim zasięgiem.

tenże model univegi stał się własnością jednego z moich znajomych.

rama się skonczyła - przez niewłaściwe traktowanie.

a tłumik pozostał. zmienił właściciela i trafił do roweru scott octane (nie wiem czy ktoś jeszcze takie pamięta - to przeciez juz 10 lat...:) ). wtedy po raz pierwszy miałem możliwość zasmakować czym jest jazda rowerem w niego wyposażonym.

w owym czasie byłem użytkownikiem gianta warpa o tej samej konstrukcji ramy. wspomniany scott miał jednak nawet mniej skoku. jednak kultura pracy implantowanego cane creeka była wręcz powalająca w stusunku do mojego wówczas spręzyniaka.

zakochałem się...

tłumik służył dzielnie do roku 2005, nawracająca choroba utraty tłumienia w końcu zmusiła właściciela do wymiany. warto jednak wspomnieć że ów człowiek nie potrafił rozebrać tego amora, poddał się więc praktycznie bez walki.

cane creek przeleżał jednak w szafie w ciemnym jej kącie i znalazł nowego nabywce. tym razem był implantem dla schwinna rocketa.

wrażenia z jazdy? tak samo zasmucające. dla innych zawieszeń i amortyzatorów oczywiście ;)

 

właściciel sprzedał jednak schwinna na części a bezpański cane creek został jeszcze sprzedany - jego dalszy los nie jest znany. :D

w pamięci pozostało jednak wspomnienie które fanatykowi komfortu takiemu jak ja zakłócało jednak od czasu do czasu spokojny sen. gdybym mógł nabyć taki tłumik w odpowiedniej długości - zrobiłbym to.

 

dużio później w zaprzyjaźnionym sklepie znowu miałem kontakt trzeciego stopnia - tym razem z prostszym modelem - ad5. zamontowany w gt idrive miał jednak ten sam nieznośnie zapadający w pamięć charakter, przy którym charakter wówczasu używanego sprzętu wydawał się nijaki i szary.... wahałem sie nawet przez chwilę czy nie kupic ramy bądz całego roweru, jednak rozsądek wygrał - ten gt był sporo za mały dla mnie.

 

miesiąc temu stał się mały cud.

forumowy znajomy (po raz kolejny wielkie dzięki dla niego :D) podał mi link do aukcji na naszym allegro.

przedmiotem aukcji był cane creek ad5 w odpowiednej długści i o pasującym skoku....

nie wahałem się ani chwili.

 

dwa tygodnie temu moje szczęście osiągnęło apogeum - tłumik w końcu trafił do mojego roweru.

 

miałem styczność z najrózniejszymi wynalazkami mniej lub bardziej renomowanych producentów, z takimi na spręzynie stalowej i powietrznej, blokowanymi, platformowcami, nieposiadającymi żadnych regulacji i takich z mnóstwem guziczków pokrętełek i im podobnych. i zawsze czułem niedosyt. a bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z cane creekiem - mój niedosyt nie mógł zostać zaspokojony.

 

prostota. wręcz banalność - jeśli nie nawet prymitywność konstrukcji. cały tłumik składa się:

1. z cylindra komory tlłumienia,

2. cylindra spreżyny

3. zaworu powietrza

4. pierscienia prowadzącego

5. nakrętki pierścieniowej trzymającej wszystko w kupie

6. pokrywy komory tłumienia

7. wentyla wewnętrznego między komorami

8. trzech podkładek systemu tłumienia

9. dystansu do regulacji obiętości komory powietrznej

10 zatyczki do tego dystansu

11. dwóch pierścieni stalowych rozporowych

12. kilku oringów gumowych.

 

jakby nie patrzeć - NIE MA wiecej części. normalnhy amor tylny sklada sie z kilkudziesięciu elementów, odpowiedzialnych przede wszystkim za odpowiedną pracę tłumienia. podkładki zaworki, tuleje, trzpienie, regulatory....

ad 5 jest najprostszym modelem z rodziny ad - nie posiada zadnej zewnetrznej regulacji tlumienia. wszystkie znajdują się w środku, choć filozofii ich działąnia nie za bardzo rozumiem.

ad 5 , tak jak cała seria ad, jest powietrzno-powietrzny czyli i spręzyna i tłumienie działąją w oparciu o gaz. powietrze przeciska sie do komory tlumienia przez prosty wentyl, plus cztery otworki przykryte blaszką. w komorze przesuwa się w góre lub w dół pierscien odpowiedzialny za regulację progresji.

to wszystko.

amora rozbiera się palcami. do pełnego serwisu potrzebny jest kawałek pręta wygięty w haczyk i szczypce zbierające do pierścieni seghera. producent wyraznie sugeruje by używać do grzebania w amorze prawie wyłącznie rąk, gdyż wszystkie kroki można wykonać bez problemu minimalnym nakładem ludzkiej siły i zręczności palców.

 

serwis całości można wykonać w pięć minut - od rozbiórki do montażu.

 

wszystkie cześci tego ad5 - używki - są w idealnym stanie. anoda na goleni jak nowa. w środku nie ma się co zepsuć - tłumik nie zawiera oleju jedynie trochę smaru stałego na uszczelkach.

 

tyle tytułem tego ciut przydługiego wstępu. teraz to co najważniejsze - jazda :)

 

muszę tu wspomnieć ze jest to amor sprzed epoki platformowej i blokowanej. z tego tez względu żeby zapewnić i jemu i mi godne warunki użytkowania należy skorzysać z ludzkich ciśnień. oznacza to że BUJANIE jest częścią jego pracy. ale ja liczyłem się z tym dokonując tego zakupu.

 

producent podaje ciśnienie robocze 170 psi. ja pompuję 150.

w swojej pracy to dziwny amor, zupełnie inny niż fox, dnm czy rock shox.

przede wszystkim pracuje pełnym skokiem, w fenomenalny jak na moje potrzeby sposób.

gdy siada się na rower, tłumik nie chce się ugiąć. siodło obciążone moją masą w końcu z lekką niechęcią poddaje się z wyrażnym punktem rozruchowym. ale to nie koniec. jeśli w tym momencie wstanie się z siodła tłumik rozpreży się jakby wógóle nie miał tłumienia - szybko i z wyraźnie wyczuwalnym stuknięciem.

jednakże ja nie jeżdźę w tym zakresie pracy amora.

obciążając dalej siodło czuć w pewnym momencie przerwanie drugiego "oporu" - zawieszenie poddaje się jak poduszkowiec. od tego punktu do końca ugięcia zawieszenie pracuje bardzo linearnie, poddaje się jakby skok nie miał końca. fox stawia wyraźny opór, jak wszystkie inne tlumiki. ad 5 nie.

 

jazda:

komfort jest MASAKRYCZNY. ma się wrażenie jazdy na oponie o grubości i wysokości opony motocyklowej, zawieszenie na każdej wielkości przeszkód reaguje błyskawicznie i super komfortowo wygłądza podłoźe. tłumienie działa genialnie, na duźych przeszkodach nie podbija tyłka, tak jak to czynią inne amortyzatory nawet przy dużym skoku. mam wraźenie jakbym jechał na rowerze zjazdowym ze skokiem o 50 procent wiekszym. swietnego wrażenia nie zakłóca nawet podwyższone ciśnienie w oponie - amor jest superczuły, czulszy niź którykolwiek z przeze mnie używanych.

amor wykorzystuje cały skok którym dysponuje. poniewaź jeżdże bardzo nieagresywnie i nie odrywam się od ziemi mogę zminimalizować cisnienie.

teoretycznie taką moźliwość daje każdy amor powietrzny - jednak w przypadku dotychczasowych co prawda komfort na małycn nierónościach się poprawiał, jednak z większym sag'iem szybko i wyraźnie było czuć koniec użytecznego skoku. z ad5 jest inaczej - zawsze ma on dużą rezerwę by jeszcze coś łyknąć.

wrażenia są trudne do opisania, bo to tłumik który pod każdym względem działa inaczej od wcześniejszych, popularnych na rynku.

 

tak jak pisałem - zawiecha buja. na siedząco trochę, na stojąco - okrutnie :) paradoksalnie jednak wiele odcinków tras mi znanych obecnie pokonuję sporo szybciej niż wcześniej, mniej wybieram tor jazdy. pompowanie nie "tnie" frajdy :) a jest ona OGROMNA.

 

zawsze chciałem mieć któregoś cane creeka, w końcu się udało.

uważam zakup tego zabytku (bo to jest konstrukcyjny zabytek) za bardzo udany, mam nadzieję źe sprzęt nie zawiedzie....

 

dla osób lubiących liczby: waga przy długości 200 mm - 255 gram, skok tłoka 51 mm.

w miarę możliwości uzupełnię test wraz z długością okresu użytkowania.

niech o przyjemnosci z jazdy świadczy fakt że pierwszy raz od bardzo długiego czasu jezdziłem codziennie, dwa dni nawet dwukrotnie - w sumie ponad 10 wypadów w ciągu 2 tygodni.... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...