Skocz do zawartości

[przestroga] napad w biały dzień


Spookie

Rekomendowane odpowiedzi

Z moich doświadczeń wynika, że właśnie przeciwnie: potencjalnego zadymiarza należy traktować jak każdego innego, zwykłego przechodnia, ani bardziej, ani mniej strasznego, niż inni. Nie patrzeć zaczepnie i natarczywie, ale i nie uciekać wzrokiem, kiedy jego postać wpada nam akurat w pole widzenia. Omieść obojętnym spojrzeniem i spokojnie kontynuować marsz, nie korygując gwałtownie toru marszruty. On wówczas widzi, że się nie boimy => nie jesteśmy typem ofiary. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby mnie w takiej sytuacji ktokolwiek zaczepił, choćby słowem. A gdyby nawet coś zaczął marudzić - udawać, że nie słyszymy albo że to nie do nas. Warto też wykonywać jakieś naturalne, indywidualizujące nas ruchy: podrapać się w ucho, strzepnąć coś z kurtki... to są rzeczy, które działają na podświadomość i wytrącają takiego zaczepnego z równowagi: nie jesteśmy do końca przewidywalni. W ostateczności warto uprzedzić zaczepkę - i samemu zagadać, np. która godzina? - po czym pomarudzić, że cholera, ale późno, a ten autobus nie nadjeżdża... itp., itd. To też zachowanie niestandardowe. Kiedyś w nocy stałam na przystanku gdzieś na Bródnie, nadeszło dwóch niepewnych... i może dzięki takiej rozmówce do niczego ostatecznie nie doszło.

No, ale to dotyczy przypadków, kiedy jesteśmy pieszo. Na rowerze po prostu - przyspieszyć i przejechać jak najszybciej, w miarę możliwości w jak największej odległości od podejrzanych typków. Tu już mniejsze znaczenie ma zachowanie, bo mamy tę (teoretyczną) przewagę, że jesteśmy szybsi. Chyba, że akurat jesteśmy z rowerem w środku komunikacji miejskiej albo go prowadzimy... wówczas lepiej za bardzo nie eksponować naklejek na wehikule, o ile to oczywiście możliwe... no, i przede wszystkim: starać się zachowywać naturalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość R3surrection

z tym ubezpieczeniem to chodziło mi raczej o to że strasznie trudno udowodnić że rower rzeczywiście skradziono...Świadek tor zecz względna, każdy kumpel poświadczy za czteropak;) Nie chcę być źle zrozumiany, nie mam zamiaru niczego wyłudzać ale tak naprawdę to sprowadza się ono do roli o/c i autocasco podczas kolizji, bo jak mówiłem zgłosić kradzież i rozkręcić rower że nie zostanie ślad to żaden problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Słówko w temacie tego napadania na bikerów:

 

Z moich obserwacji wynika, że bardzo rzadkie są przypadki zaczepek typu "jeden na jednego". Zazwyczaj to większa banda zaczepia samotnego rowerzystę, albo niewielką grupkę, którą uznają za "słabszą" gdzieś w przypadkowym miejscu (mijana brama w której akurat gazują, jakiś parking nad jeziorem czy ławeczka w parku/szlaban na skraju lasu). Atak wtedy bywa spontaniczny i niezorganizowany (łatwo zwiać), przeważnie zaczynają od jakiejś słownej zaczepki w stylu "daj się przejechać", "która godzina?" albo "co się K*** gapisz?!".

 

Gorzej kiedy atak jest planowany, a chłopcy wybrali się akurat na ścieżkę czy pod czyjś dom żeby zdjąć przejeżdżającego bikera z jego sprzętu.

Taka akcje jest już bardzo dobrze zorganizowana i nie mamy większych szans z niej cało wyjechać. Miejsce przeważnie jest starannie wybrane. Grupa bardzo szybko zastępuje drogę, kopniak lub silne uderzenie w kierownice wywraca rowerzystę, jeden czy dwóch ulatnia się na z góry upatrzone pozycje na nowych "nabytkach", a reszta w tym czasie spuszcza wpier**l leżącym bikerom, kroi ich z komórek, kasy i odjeżdża polonezem z zabłoconymi tablicami, który całkiem przypadkowo stoi zaparkowany za najbliższymi krzakami.

Jedyne wyjście to zawrócić jak najszybciej po dostrzeżeniu takiej niepewnej grupy - groźne spojrzenie nic tu nie da, a tym bardziej psikanie gazem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając niektóre wypowiedzi dochodzę do wniosku, że zaczynamy iść w stronę lekkiej psychozy aby na widok ludzi co chwilę zbaczać, uciekać, zawracać czy zmieniać trasę przejazdu. Chyba nie o to nam chodzi, aby wychodząc na rower człowiek wiecznie się rozglądał czy ktoś mu nagle nie walnie w łeb albo nie zrzuci z roweru. Miałem kilka sytuacji "rabunkowych" w swoim życiu i na szczęście wszystkie zakończyły się szczęśliwie - nic mi się nie stało i niczego mi nie ukradziono. Tak naprawdę wszystko zależy od nas i od oceny sytuacji - ale w tych wypadkach chyba jedyną , słuszną i dającą najwięcej pewności radą jest jazda w większym towarzystwie (grupie znajomych). Samemu zawsze będziemy narażeni na różne sytuacje,wtedy możemy już liczyć wyłącznie na własne umiejętności. Co do gazu - popieram, na pewno nie zaszkodzi, byle tylko posiadacz był świadomy i przygotowany jak skutecznie go wykorzystać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...