Ecia Napisano 16 Stycznia 2009 Udostępnij Napisano 16 Stycznia 2009 Z moich doświadczeń wynika, że właśnie przeciwnie: potencjalnego zadymiarza należy traktować jak każdego innego, zwykłego przechodnia, ani bardziej, ani mniej strasznego, niż inni. Nie patrzeć zaczepnie i natarczywie, ale i nie uciekać wzrokiem, kiedy jego postać wpada nam akurat w pole widzenia. Omieść obojętnym spojrzeniem i spokojnie kontynuować marsz, nie korygując gwałtownie toru marszruty. On wówczas widzi, że się nie boimy => nie jesteśmy typem ofiary. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby mnie w takiej sytuacji ktokolwiek zaczepił, choćby słowem. A gdyby nawet coś zaczął marudzić - udawać, że nie słyszymy albo że to nie do nas. Warto też wykonywać jakieś naturalne, indywidualizujące nas ruchy: podrapać się w ucho, strzepnąć coś z kurtki... to są rzeczy, które działają na podświadomość i wytrącają takiego zaczepnego z równowagi: nie jesteśmy do końca przewidywalni. W ostateczności warto uprzedzić zaczepkę - i samemu zagadać, np. która godzina? - po czym pomarudzić, że cholera, ale późno, a ten autobus nie nadjeżdża... itp., itd. To też zachowanie niestandardowe. Kiedyś w nocy stałam na przystanku gdzieś na Bródnie, nadeszło dwóch niepewnych... i może dzięki takiej rozmówce do niczego ostatecznie nie doszło. No, ale to dotyczy przypadków, kiedy jesteśmy pieszo. Na rowerze po prostu - przyspieszyć i przejechać jak najszybciej, w miarę możliwości w jak największej odległości od podejrzanych typków. Tu już mniejsze znaczenie ma zachowanie, bo mamy tę (teoretyczną) przewagę, że jesteśmy szybsi. Chyba, że akurat jesteśmy z rowerem w środku komunikacji miejskiej albo go prowadzimy... wówczas lepiej za bardzo nie eksponować naklejek na wehikule, o ile to oczywiście możliwe... no, i przede wszystkim: starać się zachowywać naturalnie. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość R3surrection Napisano 18 Stycznia 2009 Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2009 z tym ubezpieczeniem to chodziło mi raczej o to że strasznie trudno udowodnić że rower rzeczywiście skradziono...Świadek tor zecz względna, każdy kumpel poświadczy za czteropak;) Nie chcę być źle zrozumiany, nie mam zamiaru niczego wyłudzać ale tak naprawdę to sprowadza się ono do roli o/c i autocasco podczas kolizji, bo jak mówiłem zgłosić kradzież i rozkręcić rower że nie zostanie ślad to żaden problem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jack Danniels Napisano 26 Stycznia 2009 Udostępnij Napisano 26 Stycznia 2009 Słówko w temacie tego napadania na bikerów: Z moich obserwacji wynika, że bardzo rzadkie są przypadki zaczepek typu "jeden na jednego". Zazwyczaj to większa banda zaczepia samotnego rowerzystę, albo niewielką grupkę, którą uznają za "słabszą" gdzieś w przypadkowym miejscu (mijana brama w której akurat gazują, jakiś parking nad jeziorem czy ławeczka w parku/szlaban na skraju lasu). Atak wtedy bywa spontaniczny i niezorganizowany (łatwo zwiać), przeważnie zaczynają od jakiejś słownej zaczepki w stylu "daj się przejechać", "która godzina?" albo "co się K*** gapisz?!". Gorzej kiedy atak jest planowany, a chłopcy wybrali się akurat na ścieżkę czy pod czyjś dom żeby zdjąć przejeżdżającego bikera z jego sprzętu. Taka akcje jest już bardzo dobrze zorganizowana i nie mamy większych szans z niej cało wyjechać. Miejsce przeważnie jest starannie wybrane. Grupa bardzo szybko zastępuje drogę, kopniak lub silne uderzenie w kierownice wywraca rowerzystę, jeden czy dwóch ulatnia się na z góry upatrzone pozycje na nowych "nabytkach", a reszta w tym czasie spuszcza wpier**l leżącym bikerom, kroi ich z komórek, kasy i odjeżdża polonezem z zabłoconymi tablicami, który całkiem przypadkowo stoi zaparkowany za najbliższymi krzakami. Jedyne wyjście to zawrócić jak najszybciej po dostrzeżeniu takiej niepewnej grupy - groźne spojrzenie nic tu nie da, a tym bardziej psikanie gazem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Selvan82 Napisano 27 Stycznia 2009 Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2009 Czytając niektóre wypowiedzi dochodzę do wniosku, że zaczynamy iść w stronę lekkiej psychozy aby na widok ludzi co chwilę zbaczać, uciekać, zawracać czy zmieniać trasę przejazdu. Chyba nie o to nam chodzi, aby wychodząc na rower człowiek wiecznie się rozglądał czy ktoś mu nagle nie walnie w łeb albo nie zrzuci z roweru. Miałem kilka sytuacji "rabunkowych" w swoim życiu i na szczęście wszystkie zakończyły się szczęśliwie - nic mi się nie stało i niczego mi nie ukradziono. Tak naprawdę wszystko zależy od nas i od oceny sytuacji - ale w tych wypadkach chyba jedyną , słuszną i dającą najwięcej pewności radą jest jazda w większym towarzystwie (grupie znajomych). Samemu zawsze będziemy narażeni na różne sytuacje,wtedy możemy już liczyć wyłącznie na własne umiejętności. Co do gazu - popieram, na pewno nie zaszkodzi, byle tylko posiadacz był świadomy i przygotowany jak skutecznie go wykorzystać. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.