Skocz do zawartości

[ostre wyprawy] wycieczki i długie trasy


guru

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, a co powiecie na OSTRĄ wyprawę? Niekoniecznie gdzieś daleko - załóżmy, że do Lwowa (bardzo marzy mi się podróż na wschód) : )

Zauważyłem, że mamy tutaj kilku długodystansowców. Można by w miłym towarzystwie objechać trochę świata; ) Planuję jakiś rowerowy wypad w pierwszej połowie sierpnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Klaniam,

No pomysla fajna ale na pewno jak dla mnie nie na ten rok, a juz na pewno nie to lato. W polowie sierpnia to bede juz tylko zyc Karpatka a ostre bede traktowal transportow i rekreacyjnie.

 

Ale tak z innej mani... Moznaby zorganizowac w koncu powtorke nocnej lanserki po Tripolis :)

 

Plan jest taki ze bede w Polszcze 12.08 wieczorem, zatem zanim wpakujemy sie do pociagu z Grabarzem mozna jeden wieczor/noc poswiecic.

 

Oficjalnie i przy wszystkich witam tow. Graboskiego w gronie tych co zaliczyli "Dwa Wieki" :)

 

OSTRO!

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, a co powiecie na OSTRĄ wyprawę? Niekoniecznie gdzieś daleko - załóżmy, że do Lwowa (bardzo marzy mi się podróż na wschód) : )

Zauważyłem, że mamy tutaj kilku długodystansowców. Można by w miłym towarzystwie objechać trochę świata; ) Planuję jakiś rowerowy wypad w pierwszej połowie sierpnia.

Ja byłbym na tak. I kierunek też mi pasuje. Może nawet znalazłbym jakiegoś znajomego we Lwowie w tym czasie... Jeśli coś już się krystalizuje to proszę o info.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy by chciał ale nie zawsze jest taka możliwość ;)

We Lwowie już byłem i bardzo mi się tam podobało fajne miasto na siedmiu wzgórzach (o ile się nie mylę) ma swój klimat i niepowtarzalną atmosferę. Jak by była taka wyprawa w przyszłym sezonie to ja się piszę jak najbardziej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale gdyby tak jakiś 1-2 dniowy bauns na jakimś torze... :)

No właśnie... był taki pomysł swego czasu, ale ostatnio cisza.

Dla mnie możliwy tylko Żyrardów. Chłopaki na Ostrymkacie się wybrały i ponoć było świetnie.

 

Każdy by chciał ale nie zawsze jest taka możliwość :(

We Lwowie już byłem i bardzo mi się tam podobało fajne miasto na siedmiu wzgórzach (o ile się nie mylę) ma swój klimat i niepowtarzalną atmosferę. Jak by była taka wyprawa w przyszłym sezonie to ja się piszę jak najbardziej B)

No klimat ma... Na przykład ciepłą wodę o określonych godzinach, a czasem jej brak w całej dzielnicy :D A w przyszłym sezonie to pewno Wilno :P Ale na razie jak widzę żadnych wieści od guru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

och.

Ależ ja czuwam. Cały czas czasowo i finansowo kalkuluję swoje wakacje : )

Wiem, że muszę gdzieś w sierpniu pojechać rowerem, bo zwariuję. Z pewnych przyczyn pasowałoby mi być we Lwowie 23 sierpnia : ) Czyli można to świetnie połączyć z naszym wstępnym planem. Przypuszczam, że bez namiotów się nie obejdzie, choć na terytorium kraju może dałoby radę zorganizować noclegi u znajomych/rodziny.

Ja jestem z Łodzi. Pada też pytanie - skąd zaczynalibyśmy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja skromna propozycja:

 

Warszawa (Start) - trasą wzdłuż Wisły - Kazimierz Dln. - Nałęczów - Lublin - Krasnystaw - Zamość - Tomaszów Lub. - Lwów - Przemyśl - Sanok - Nowy Sącz - Kraków (Finisz) -> rozjazd na Łódź, Katowice itp. (skąd tam kto jest).

 

Na pewno w Lublinie mógłbym znaleźć darmowy nocleg.

 

Czekam na propozycje...

 

pozdrawiam,

 

ps. A co z tym torem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Klaniam,

Skoro dlugie trasy to moja jest dosc dluga :)

 

Mialem sie wybrac na WNBR do Londka ale mi sie zaspalo i nie wyjszlo. Nic jednak nie stalo na przeszkodzie pojezdzeniu sobie "nieco" Zmixowalem izotoniki, wrzucilem do plecaka zapasowe ciuchy i batony i tak wyekwipowany --->p6155022jl3.th.jpg

 

wystartowalem. Pogoda zachecajaca wiec na poczatku calkiem mocno cisnalem ale potem dalem sobie siana wiedzac ze przede mna jeszcze hu... hu... pedalowania.

 

Po drodze robilem nieco zdjec ale w sumie tak jakos bez specjalnego zaciecia, ot tak aby udokumentowac gdzie bylem.

p6155024bb6.th.jpg

 

Aczkolwiek czasem trafaialo sie cos ciekawego: Np ten przystanek autobusowy --->p6155025tv0.th.jpg

w Dunchurch. A mowi sie ze to w Polszcze wiocha jest. A tu prosze w srodku JuKeja przystanek autobusowy kryty strzecha :D

 

p6155026ol2.th.jpg p6155028pd6.th.jpg

 

Ciekawiej dopiero zrobilo sie jak dojechalem do Cambridge. p6155029rd2.th.jpg

 

Na poczatku myslalem ze to jakas akcja lokalnych wladz lub cos takiego, ale jak przeczytalem okazalo sie ze to tylko reklama sklepu/warsztatu rowerowego...

 

p6155030dv5.th.jpg p6155031ef3.th.jpg p6155032to8.th.jpg

 

Moja impresja na temat Cambridge to fakt ze mozna go chyba nazwac Amsterdamem Wielkiej Brytanii... Kanalow co niemiara, a rowerow takie zatrzesienie ze az opada szczeka. Wygalada jak by wszyscy i wszedzie przemieszczali sie na rowerach. Co ciekawe jesli takowe sa juz gdzies zostawiane to nie koniecznie przypiete :) Zdaza sie widziec caly rzadek spokojnie opartych o sciane budynku uniwersyteckiego lub ... katedry :D :D :D Inne potrafia byc podopinane do siebie. 5, 10 sztuk rowerow pozapinany jeden do drugiego!!! Ciekawe czy wlasciciele w tym samym momencie zabieraja swoje pojazdy... No bo jakzeby inaczej...

 

p6155033df9.th.jpg

 

Kolejna ciekawostka to specjalnie wydzielne pasy ruchu rowerowego na drogach ktore u nas uchodzilyby za drogi szybkiego ruchu p6155035jq8.th.jpg

 

I kilka impresji z Londka, hipotetycznego polmetka drogi:

Przed stadionem Arsenalu p6155038jl2.th.jpg

Podczas zajadania sie goownozarciem w Burger Kingu (planowany postoj okolo 30-40 minut) p6155040ks4.th.jpg

Na Liverpool Street Station p6155041hm3.th.jpg

 

Sam Londyn wspominam jak najgozej. Mialo byc szybko, milo i przyjemnie. Wjechac do centrum, spozyc i wyrywac dalej... Nic bardziej blednego <_< Stracilem tam ponad 3 godziny najpierw probujac dostac sie do City, a pozniej wydostac sie z niego... Kiedy poruszalem sie wczesniej po ograniczonym kwadracie miedzy Tamiza i Victoria Station wszystko wydawalo sie OK. Przecie oznaczenia wszedzie sa jasne i czytelne. No wlasnie ze nie... Szczegolnie na tzw-nych dzielnicach... W koncu Bogowie sie zlitowali i podali mi palec... Bylem w Londynie po 22 wiec wszystko oprocz knajp zamkniete... I gdzie tu dorwac mape???? W koncu jakims nadprzyrodzonym zrzadzeniem sil Nadrzednych trafilem na mocno sfatygowany i chyba zapomniany atlas samochodowy GB w jednym z Corner Shops (znanych rowniez jako Paki Shops). Bylem niemal uratowany. Kolejne 40 minut kluczenia i udalo mi sie w koncu wyrwac z matni...

 

Potem juz czekala mnie tylko noc na trasie:

p6165045rs8.th.jpg

 

Nie obylo sie bez humorystycznych znalezisk: p6165047md7.th.jpg p6165048vr1.th.jpg

 

p6165056gz3.th.jpg

 

Najbardziej traumatyczne wspomnienie z nocy to ponad 20 mil jazdy w zupelnej ciemnosci jedna z drog, gdzie tylko sporadycznie mijaly mnie w dzikim pedzie samochody, a ja wpatrzony w skromna plamke swiatla dwoch diodowek zanosilem w myslach modly do wszystkich Kaszubskich Bogow, z Kopsniszlugiem i Daszlykiem na czele aby nikt nie zrobil mi z tylka garazu (bylem wprawdzie podwojnie oswietlony oraz na plecaku mialem pokrowiec z wielkim, odblaskowym logo ale...) oraz mordercze zimno. Zakladam ze w nocy bylo generalnie niezbyt rozkosznie ale wydaje mi sie ze dopiero kolo przedswitu moj coraz bardziej zmeczony organizm zaczal odbierac bodzce termiczne... I tak pomiedzy 3.30 a niemal 7 rano zalozylem na siebie bluze, nogawki, kurtaleczke przeciwdeszczowa i zalowalem ze nie mam drugich rekawiczek z dlugini palcami, "zylety", ocieplanych portaskow a przede wszystkim ochraniaczy na buty. Wlasnie najbardziej zmarzly mi stopy. Pelne czucie wrocilo mi w nich dopiero kolo 10 rano kiedy juz dobijalem do domu.

 

Przetrwalem noc, nikt mnie nie rozjechal, udalo mi sie odegnac przemozna chec snu i zaczalem przeliczac ile to ja wlasciwi zrobilem. Lekcewazac plynace z organizmu sygnaly (o czem pozniej...) Postanowilem nie wracac prosto do domu tylko dokrecic do ladnej, okraglej liczby mil. Skonczylo sie na tym ze ostatnie kilometry "czolgalem" sie ze srednia 14-19kmh.

 

Mimo to udalo sie :)

 

Garsc faktow i statystyk:

 

Trasa: Coventry-Dunchurch-Northampton-Wellingborough-Cambridge-Royston-Londyn-Aylesbury-Banbury-Southam-Kenliworth-Coventry

Dlugosc trasy: 479.98km

Efektywny czas w siodle: 18h 34min 22sec

Calkowity czas wyprawy: okolo 22.5h

Predkosc srednia: 25.82kmh

Wykonalem 87844 obroty korba aby "zloic" te trase :D

Jechalem na moim ostrym Stratos'ie, przelozenie 44x17, dlugosc korb 165mm

 

Kilka slow podsumowania:

 

What's the damage?

Najbardziej w dupke dostaly kolana, zadek, palce stop oraz dlonie (tak, tak nie ramiona lub rece ale dlonie). Lewe kolana (to onegdaj skasowane) pod sam koniec bylo wylaczone niemal zupelnie z akcji bo podczas pedalowania na siedzaco bolalo mnie tylne sciegno po lewej stronie, a na stojaco wogole nie moglem pedalowac nie przeklinajac uczucia przypiekania i klucia w calym stawie. Prawe kolano nieco predzej zaczelo wykazywac objawy zmeczneia ale znioslo chyba ogolnie lepiej cala eskapade. Najgorszy bool atakowal od przodu po lewej stronie rzepki. Tylek zostal zstraszliwei poobcierany mimo naprawde zacnej wkladki, porobily mi sie potowki na styku silikonowych "gripperow" nogawek z udzcem, oraz ponizej lewego posladka. "maly" wygladal jak stlamszony kawalek poledwicy, jadra niemal zupelnie schowaly sie w jamie brzusznej. Aby dac odpoczac zmasakrowanemu siedzeniu jak kania dzdzu wygladalem podjazdow (nigdy bym o tym nie pomyslal). Niestety pod sam koniec kiedy niemozliwe wrecz stalo sie pedalowanie na stojaco nawet takie dawanie sobie ulgi odpadlo. W pewnym momencie zauwazylem ze powracajc do pozycji siedzacej klade zadek na siodelku z wrecz namaszczeniem i gleboka rozwaga :D Niestety chyba musze odebrac sankcje wygodnosci mojejmu siodelku (Bontrager Race Lite). Przynajmniej na mega dlugich trasach. Co ciekawe zaczynam podejzewac ze mam zle dobrany jego rozmiar gdyz wiekszosc czasu, bez najmniejszych problemow siedzialem dosc mocno przesuniety do przodu, jakby szukajac wezszej i mniej wyscielanej jego czesci... Trzeba bedzie zmierzyc sobie rozstaw kosci miednicy... O stopach juz wspominalem. Nie moge nazekac na wygode butow, sa dopasowane do moich giczolow jak kapcie ale do pewnego stopnia to tez ich wada. Poniewaz sa juz troche rozklapane stopa dosc swobodnie przemieszcza sie wewnatrz i podczas jazdy na stojaco palce mocno atakuja wnetrze czubka buta. I to boli... Szczegolnie jak ma sie przemarzniete stopy... Kolejna sprawa to dlonie. Caly czas mam wrazenie ze opuszki dlonie zostaly potraktowane papierem sciernym. Sa tkliwe i faktycznie wygladaja na poscierane (zaczerwienienie)... Ku memu wielkiemu zdziwieniu prawie wogole nie mialem problemow z karkiem i ramionami. Pomogla zmiana mostka na dluzszy. Od mniej wiecej 1/3 trasy miewalem tylko dosc silne skorcze nad lewa lopatka, blizej kregoslupa (cos nie tak z ta moja lewa strona :D)

 

Podsumowanie? Chciejstwo potrafi storpedowac najlepsze pomysly, ambicja pozwala przelamac wewnetrzne opory, 300mil i 500km czeka aby je zloic, a do Londynu nigdy wiecej bez dooobrej mapy :)

 

No i tyle!

 

OSTRO!

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jest Pan chory Panie Ivanie

no ale miło coś takiego przeczytać

gratuluje hartu ducha i mocnego mimo wszystko zadu ..

tak samo pozazdrościc kondycji ..

fajnie się czyta relacje z takowej wycieczki .. jesli w te wakacje obędzie się bez kontucji (daj Boże) to może też się porwę na dłuszą trasę w takim stylu .. ale nie wiem czy solowo bym coś takiego udźwignął

tak czy siak jestem pod wielkim wrażeniem : )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mój Prezes jest! Spałem obok niego przez ponad tydzień zeszłych wakacji, w tym roku będzie tak samo :D

Już Ci pisałem, co o tym myślę - to była niemal samobójcza wyprawa. To jest taki dystans, że nie przyniesie mi wstydu powiedzenie, że ja nawet nie spróbuję się szarpnąć na coś takiego. To jest miazga - Ty nie wykręciłeś dużego dystansu - Ty nas po prostu zmiażdżyłeś...

Kilka drobnych uwag:

- Ilość obrotów korbami: cosik źle przemnożyłeś - zrobiłeś nie ponad 8, ale ponad 80 tyś obrotów;

- Siodło: na takim dystansie nie ma wygodnych siodeł;

- Poranne mrozy: Teraz już wiesz, dlaczego 24h Harp zaczyna sie wieczorem.

Gratulki!

Szacun!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

:D:P:P

 

Faktycznie gdzies mi jedno zero ucieklo. 87844 obroty korba.

 

Dzis dzien kompensacyjny, bezbajkowy.

Lewe kolana w normie, prawe kolano jeszcze nieco boli, udziec dalej sztywnany mimo masazu i zelu "after competition", na zadek spuszczam zaslone milczenia :D

 

Wszelkie wyrazy szacunku przyjmuje niezwykle szczesliwy. "Mind over matter" jak mowia moi angielskojezyczni koledzy z pracy.

 

A ze to bylo oczywiste wariactwo to fakt :D

 

OSTRO!

I.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Ivana pytanie. Czy to przełożenie nie było za miękkie na taką trasę? Za tydzień muszę przejechać ponad 200km i zastanawiam się nad przełożeniami 2,8 i 3,0. Nie znam dokładnie terenu, ale na początku będą górki, a potem już tylko płaskie mazowsze.

pozdr,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...