Skocz do zawartości

[szalone zwierzaki]kłopot bikerów


Rekomendowane odpowiedzi

Ja mam pisaka (goldena) co się boi rowerów deskorolek i wszystkiego co dźwięki wydaje :)

 

Zawsze jak widzi rower to biegnie do mnie i siada mi przy nodze z podkulonym ogonem. Myślę że jak tylko ktoś kopnąłby mi go... To zabiłbym chyba rowerzystę :P

 

A co do zwierząt to ostatnio przy wyjeździe z lasu polną drogą w pola, z krzaków wyskoczyła mi sarna, sto kilo w gaciach :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja 2 lata temu miałem niezłą przygodę ze zwierzakiem. B)

 

pojechałem sobie rano do lasu na krótką trasę. Zjechałem z mocno uczęszczanego asfaltu do Skorzęcina na leśną drogę . Poruszałem się blisko prawej krawędzi ścieżki przy której rosły niskie krzaki i dość wysoka trawa. Tempo miałem spokojne, ok 10-15km/h. Miałem za sobą może z 200-300 metrów od głównej drogi nagle usłyszałem hałas i coś wielkiego zaczęło poruszać krzakami. Momentalnie dałem po hamulcach, a z krzaków zaczęła się wyłaniać sylwetka. Muszę się przyznać że wtedy pierwszy raz w życiu przekonałem co to takiego - niemy krzyk :D W życiu tak się nie przestraszyłem, kompletnie mnie sparaliżowało. Tą sylwetką okazał się puchacz największa polska sowa. Właśnie wtedy miałem ją dosłownie 1m przed nosem, machającą ociężale skrzydłami o rozpiętości prawie 2m. To robi wrażenie! :D

Do tej pory nie mialem pojecia jak wielkie jest to ptaszysko. Zanim odleciala minelo ladnych kilkanascie sekund, wiec zdarzlem sie jej dokladnie przyjrzec. Zdecydowanie to najladniejszy zwierzak jakiego widzialem.

 

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Puchacz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byki odbierają świat w czerni i bieli więc kolor czerwony nie ma żadnego znaczenia. Aby przeżyć bliskie spotkanie z bykiem najlepiej robić to co torreadorzy tj. zwracać na siebie uwagę pokrzykując na byka i prowokacyjnie potrząsać capą/ muletą albo zwyczajnie ruszać się. Byki reagują na ruch, kolor nie ma znaczenia. Niedawno Cejrowski objaśniał trochę jak to działa – byk poszukuje innego byka, który rzuca mu wyzwanie, a więc ruchome obiekty traktuje jak takiego byka. Tak na marginesie, czy ktoś widział czerwonego byka nie licząc tych, które obficie broczą krwią?

Jeszcze jedno, bardzo hiszpańskie słowo torreador zostało wymyślone przez niejakiego G. Bizeta, któremu oryginalna nazwa walczącego z bykami nie pasowała do tekstu arii (coś rymem lub rytmem było nie tak).

 

Pozdrawiam

 

Coś mi ta teoria śmierdzi bo te byki co mają na corridy to jest całkiem inna odmiana niż te co się pasą na naszych łąkach.

 

A co do innych zwierzątek. Jelenie i sarny to pół biedy. Najgorzej to wg mnie jest z psami i dzikami. Dzisiaj jak jeździłem po lesie, to dziki tak poryły ściółkę leśną, że w pewnym momencie myślałem że pługiem przejechali. Najgorzej jest z lochami i małymi a u nas ostatnio to tylko takie biegają a najgorsze jest to, że w niektórych miejscach nie ma jak uciec :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja już dobre pare latek temu jechałem sobie po lesie na moim śmiesznym rowerku i fik sie pół lasu zaczyna trząść. ja taki zdygany patrze co tam sie dzieje, a to sie jelenie naparzały rogami. do domu jechałem w trybie przyspiszonym :D a do saren już sie przyzwyczaiłem, bo dość często śmigają mi przed nosem. w zeszłym roku było fajnie, bo w jednym miejscu praktycznie zawsze były 3 sarny. jeździło sie pare matrów od nich a one stoją i sie gapią. a dziki rok temu zryły takie trawiaste boisko koło szkoły, która jest niedaleko mnie. wyglądało jak ruski poligon rakietowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taką przestrogę do tych "kopiących" pieski :D Kopcie we wszystko co chcecie ale broń boże nie w nos. Jest to najczulszy punkt psiaka i nie chodzi tylko o to ze tak wycelowany kopniak najbardziej psa boli ale w niektorych przypadkach prowadzi do śmierci. Przez wakacje odwiedzalem czasem na rowerze ciotke ktora jest weterynarzem i prowadzi ośrodek dla zwierząt wszelkiej maści. Jednym z najczstszych przypadków jakie mówila ze sie zdarzaja to wlasnie te felerne nosy ktore kopiecie wy albo pies sam sie okalecza goniac np za pilka i nie zdążając wyhamować przed np szafka. Wiele takich przypadków trzeba uśpic a pies tez ma smak na życie i tez czuje.

 

Poza tym dziecko ktore urwie sie rodzicom z reki i cudem go nie rozjedziecie tez kopiecie? Ot tak na przestroge :/ ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ja zauwaze wybiegajacego za mna pieska (z jakiegos podworka) to jade jak najszybciej przewaznie 45km/h i z doswiadczenia wiem ze pies nie bedzie biegl ciagle z taka predkoscia wiec po ok 300-400m odpuszcza sobie a ja sobie zwalniam :)

Gorzej jak pies stojacy na ulicy "zastawi" nam droge wtedy radze zwolnic do 10 km/h i przejechac spokojnie obok niego , on tez bez powodu nas nie zacznie gonic.Co do KOPANIA lub BICIA psa nie uwazam tego za stosowne :/ Pies tez odczuwa bol i tak samo cierpi.A bez powodu watpie czy nas "zaczepi" wiec mysle ze stosowanie sily w stosunku do psa nie uspokoji go a raczej pogorszy sprawe...

Raz omalo co nie... hmm o ile mozna tak to nazwac "potracil" bym jeza :D stal na drodze a ja sluchalem muzyki na sluchawkach i niestety troszke sie rozkojazylem , ale go dostrzeglem :P i zaczolem ooostro hamowac... jez tak zaczal uciekac ze go przez kilka sekund widzialem :D nawet nie przypuszczalem ze jeze moga tak szybko zwiewac... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Poza tym dziecko ktore urwie sie rodzicom z reki i cudem go nie rozjedziecie tez kopiecie? Ot tak na przestroge :/ ?"

troche chybiony przyklad.........dziecko nie biegnie za rowerzysta i nie gryzie po nogach ;) chyba zaden normalny czlowiek nie kopie psa bez powodu (mam nadzieje ze tylko tacy sa na tym forum....), jesli pies atakuje to co trzeba zrobic wg tych wszystkich obroncow czworonogow, ktorzy sie tu wypowiadali? czekam na sugestie, bo za bardzo nie mam pomyslow poza sprintem, ale niektorzy moga nie miec odpowiedniej hmmm....kondycji lub sa na xxx kilometrze.......co wtedy? Powiem wam: soczysty kopniak :o , wkoncu kazdy ma prawo do samoobrony.... i co mnie obchodzi ze pies odczuwa bol, czlowiek tez i w dodatku wizyta u lekarza jest wskazana, wscieklizny nie chcemy miec......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złomek chybe nie znasz dzieci :o

 

Tak na serio to wystarczy:

-Przyspieszyc

-ominac psa szerokim lukiem(~~3metry)

-sprawdzic jego psychike czyli skierowac kolo prosto na niego

-mocno zakrzyczec

 

To pomaga w wypadku psow mniejszej wagi ;)

 

Jak poradzic sobie np z rotwailerem czy buldogiem nie mam pojecia. Chyba tylko sprint bo kopniak jeszcze bardziej go zdenerwuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie ostatnio zaczeły notorycznie napastować kundle wagi lekkiej, zazwyczaj stosuje ostre depniecie i zawsze sie udaje :) mysle ze to jest najlepsza metoda na psa z tym ze jak juz sie pusci dlugą to trzeba byc kosnekwetnym :)

 

Nic nie mów nawet. Kilka dni temu w pewnej dechami zabitej podkołobrzeskiej wiosce dopadły mnie 3 średniej wielkości, przeraźliwie zajadłe kundle. Mam srebrne buty i chyba to one je tak rozwścieczyły. Wypadły z podwórka z takim ujadaniem i nienawiścią, że aż się wzdrygnąłem. Odkopnąć takiego od siebie się nie da. Raz, że to zwinne jest strasznie, dwa, że w spdach nie bardzo jest jak. Ok, no więc "ostro depnąłem", tyle że za gospodarstwem była górka o dł. 100m, zbocze 35*+, droga żwirowo-piaskowa, świeżo rozmyta, cała w koleinach wypłukanych przez wodę i po kołach traktora. Pada lekki deszcz. Przednie koło tańczy. Błoto pryska na boki. Psy ujadają i starają się uczepić rzepów przy butach. Każda następna bruzda robi się coraz głębsza... nie wiem jakim cudem dałem radę. Na szczycie prawie pozbyłem się zawartości żołądka... B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a mnie dzisiaj ugryzł w kostkę owczarek niemiecki, a było to tak, jechałem sobie chodnikiem i patrzę jedzie kolo na wózku inwalidzkim a obok idzie sobie piesek ( wabi się Osa ), no i chcą przejść przez ulice, ja wymijam ich z lewej, powoli, prawie idąc no i piesek stoi przed przejściem dla pieszych, facet mówi do psa, czekaj ( bo jechał samochód), fura przejechała no i facet mówi, dobra, idź. no a pies zamiast na drugą stronę to do mojej kostki :) chyba nie do końca zrozumiała komendę ale na szczęście Osa był trochę tresowana i zaraz ją koleś uspokoił bo ganiała za mną jak głupia.

wiele razy już za mną różne zwierzaki biegały, ale ugryzienie mi się trafiło pierwszy raz i mam nadzieje że ostatni :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

ja zawsze uciekam przed pieskami, generalnie im groźniejszy pies tym większego powera dostaję :D . najbardziej to mi się spodobało jak na czterdziestym kilometrze w ciężkich do jazdy górach przyczepiły się do mnie dwa niezbyt miłe pieski. z miejsca prędkość mi podskoczyła do 40, a później nie mogłem pod przełęcz podjechać ze zmęczenia :P . w dodatku woda mi się skończyła. to była jedna z ciekawszych i trudniejszych wycieczek jakie zrobiłem w tym roku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Huh bardzo dawno tu nie byłem (forum) ale zamierzam to nadrobić :D A wracając do tematu to ostatni przytrafiło mi się w lesie taka oto historia. Jechaliśmy we 3 po lesie stałą trasą. Na jednym ze skrzyżowani stało 3 dresików którzy z pieskami się "bawili". Gdy przejeżdżaliśmy obok usłyszeliśmy kilka nie miłych komentarzy :) więc mój przemiły kolega odpowiedział im w krótkiej ripoście "spierd..." po sekundzie zorientowaliśmy się że goni nas pies, bodajże amstaf. Wiadomo nie jest on najszybszy ale leśnej ścieżce nie jest tak łatwo uciekać. Na nasze szczęście szybko się poddał ale jak kolega majster pisał, prędkość automatycznie rośnie sam :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

butować to sie powinno tych właścicieli psów, a nie same zwierzęta bo one nie wiedzą, że robią źle - poprostu właściciel jest idiotą i nie potrafi nauczyć tego psa lub go upilnować. U mnie na osiedlu to pełno debili co puszczają psy, a te gonią za ludzmi lub atakują inne psy, nawet bernardyny puszczają (koleś przyjeźdza do znajomych chyba albo rodziny to psa zostawia bez zabezpieczenia na podwórku a ten biega po całym osiedlu - juz tak z 3 razy sie zdarzyło).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam,

bardzo rzadko cos pisze ale wczorajsze zajscie sprowokowalo mnie do rozwiniecia tego watku

Wczoraj mialem najdziwniejsza glebe w moim zyciu, Mieszkam w Australii, okolo 30 minut od miejsca gdzie mieszkam sa gorki a w nich porobione trasy do XC ( niekiedy dosc hardcorowe). trasy sa z zakazem wstepu dla pieszych i czasem jednokierunkowe ( czyli nie powinno sie spotkac bikera jadacego w przeciwnym kierunku) Moja wczorajsza trasa miala 37 km. Na ostatnich 100 metrach ( a wiec juz troche czulem w nogach) przezd zjechaniem na plaskie,niedaleko parkingu, dosc stromo w dol, kreta techniczna sciezka, wyjezdzam zza krzaka a tu........... kangur mojego wzrostu siedzi I wcina trawe. Hamulce na niewiele sie zdaly bo bylo troche pozno juz wiec ja LUP w dupe kangura I lot na supermana przez kierownice. ( chwala SPDom ze zadzialaly bez zarzutu) Wyladowalem w krzakach, z grubsza nic sie nie stalo, wstaje a ten kangur stoi dalej w tym samym miejscu jakby nigdy nic. Jak podszeledem podniesc rower to przeskoczyl ze 2 metry I dalej stanal I wcinal trawe .

Takie to sa zwierzaki w tym dziwnym kraju, ktore maja nas calkowicie w dupie

to zdarzenie w sumie po pierwszym strachu wydaje sie smieszne ale moglo sie gorzej skonczyc( kangur to wbrew pozorom niebezpieczne zwierze, ktore jest spokojne do czasu.. a jak postanowi nie byc spokojny to to jest gorzej. znacznie gorzej. ten w ktorego walnalem mial prawdopodobnie okolo 150kg wagi).

 

inne zajscia ze zwierzakami sa mniej widowiskowo ale znacznie bardziej mrozace krew w zylach, mianowicie mowa o wezach. moje pierwsze rowerowe spotkanie z wezem w australii. (pierwszy albo drugi wypad w gory, w zasadzie widuje je co tydzien. dwa rodzaje "brown snake" oraz "tiger snake") do tej pory przyprawia mnie o dreszcze.

Na stromym podjezdzie jade na najnizszym biegu i mozolnie pne sie w gore. patrze w zasadzie pod przednie kolo skoncentrowany tylko na kreceniu. z tego "zamyslenia" wyrywa mnie nagle malutki ruch przy mojej prawej nodze. Patrze i z przerazeniem widze ze wlasnie minalem o okolo 10 cm przednim kolem od 1,5 metrowego "brown snake'a". cale szczescie udalo mi sie zachowac zimna krew i nie probowalem odskakiwac tylko po prostu pokrecilem dalej i waz sie nie ruszyl. Wole nie myslec co by bylo gdybym na niego najechal. Po tamtym zdarzeniu spedzilem tydzien na czytaniu o zachowniu w takich przypadkach, co zrobic jesli juz waz ukasi ( nie zdaza sie to czesto). woze ze soba zawsze opaski uciskowe, naladowany telefon, detke i zapalniczke ( w wypadku ukaszenia nalezy sie nie denerwowac ( latwo powiedziec) wezwac pomoc telefonem i dawac znaki gdzie sie jest , czyli najlepiej palic detke).

reszta spotkan z wezami byla nieco mniej drastyczna bo mijalem je okolo metra- dwoch ode mnie i przy wiekszych predkosciach.

 

kilka razy omal nie rozjechalem kolczatki ( taki duuuuzy jez mozna powiedziec) ale udalo im sie zwiac przede mna.

to na tyle.

Edytowane przez Ecia
ortografia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Z tymi psami to wcale nie tak latwo jak tutaj piszecie...

 

Wielokrotnie gonily mnie jakies mniejsze stwory. To nie jest jakis wielki problem, bo poszczekaja i uciekna.

 

Wracalem kiedys w nocy do domu i na drodze stanal mi owczarek niemiecki - przynajmniej tak mi sie wydaje. Zwolnilem, zjechalem na bok i probowalem przejechac. Zaczal warczec i zaszedl mi droge a ze dalej mialem row to musialem sie zatrzymac. Ugryzl mnie w kostke a kiedy krzyknalem uciekl do lasu.

 

Ugryzienie nie bylo mocne, ale do krwi. Skonczylo sie na pieciu zastrzykach przeciw wsciekliznie. Profilaktycznie. Szczerze powiedziawszy jezdzac teraz po wsiach mam troche schize, ale mam nadzieje, ze to minie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Kiedyś założyłem mojemu kuzynowi "instalację gazu pieprzowego"w rowerze. Wyglądało to tak że puszka gazu była na miejscu bidonu. Do dyszy przytopiłem zapalniczką wężyk elastyczny (kupiony w motoryzacyjnym), następnie ten wężyk poprowadziłem pod ramą. W okolicy suportu zrobiłem rozgałęzienie ( też zapalniczką) i koniec węża był gdzieś tak 3/4 odległości osi tylnego koła od suportu. Potem należało tylko przyczepić na stałe i końcówki skierować pod kątem 45' w bok. Kuzyn mówił że wiele razy mu to pomogło psy odgonić. Są tylko dwa minusy, zajęte jedno miejsce na bidon i brak osłony wężyka sprawia że jest podatny na uszkodzenia takie jak przetarcie przez linkę oraz uszkodzenia od wylatujących spod koła kamyczków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...