Krezystof Napisano 2 Grudnia 2009 Udostępnij Napisano 2 Grudnia 2009 Takich właścicieli nie będę już pisał za co powinni wieszać... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
matoshiba Napisano 18 Stycznia 2010 Udostępnij Napisano 18 Stycznia 2010 (edytowane) Ja miałem zderzenie z kumplem przy zjeździe ze zbocza a wszystko przez to że pod koła wepchał mi sie borsuk którego trafiłem w du..e choc i tak starałem sie go ominac ale kumpla już nie ominąłem. A natrafianie na dziki, sarny, zaskrońce, zajace i inne takie to codziennosc. Uroki zycia w parku krajobrazowym. Edytowane 3 Kwietnia 2010 przez Odi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
juhu Napisano 3 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 3 Kwietnia 2010 Dwa lata temu zapierniczałem na kompletnym odludziu po drodze gruntowej (wiecie, takiej ścieżka - trawa na środku - ścieżka). Wzdłuż tej drogi rośnie dużo krzaków dlatego nie widziałem co się czai za zakrętem w lewo. Wszedłem po wewnętrznej a tam na słoneczku wygrzewał się lis. Nie chciałem go przejechać i postanowiłem zjechać na prawą część drogi. Niestety środek drogi był mocno wyniesiony a ja nie podniosłem koła i poszła gleba na prawą stronę. Ogólnie nic mi się nie stało, lis uciekł, tylna przerzutka wkrótce rozwaliła się do reszty. Kiedyś wleciała mi za kołnież szalona pszczoła. Zanim wyleciała zdążyła mnie użądlić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Denek Napisano 4 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2010 Co jak co, ale spotkanego zimą w lesie strusia to chyba nikt nie pobije Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
oxalis Napisano 10 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2010 Strusia to może i nie przebije, ale w zeszłym roku błąkając się po terenie poligonu wojskowego w zielonce po lewej stronie drogi zobaczyłem stadko dzików z małymi, tak się zapatrzyłem, że nie zauważyłem tego że reszta stada jest po prawej stornie drogi i właśnie szykuje się do przejścia, no takiego speeda wtedy dostałem, że pomimo obecnego wszędzie błota, mogę powiedzieć że się za mną kurzyło jak stamtąd zwiewałem. Biegnący dzik jest dość szybki, na szczęście nie jest długodystansowcem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Fishbone Napisano 16 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 16 Kwietnia 2010 Fajne macie przygody częsciej to mi sie slimaki zdarza rozjeżdzac.No i kiedys pies mi pod koła wbiegł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
intruz Napisano 25 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2010 Mi się często zdarza jadąc w mieście spotykać starsze panie z pieskami które się załatwiają na pasie trawy oddzielającym chodnik od ścieżki rowerowej (stoją oczywiście na ścieżce). A co do pościgów z psami to miałem parę akcji Ostatni jeden pies mnie gonił, taki młody owczarek ale biegł około 500 m z prędkością ~ 45 km/h. Dał sobie spokój Wiele razy pies będąc za bramą gonił mnie i dałby mi radę spokojnie tylko że płot się skończył Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Madison Napisano 26 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 26 Kwietnia 2010 1. sytuacja to z kurą jadąc singielkim przez jakąś wieś naraz 3 kury wyskoczyły z haszczy i na drugą stronę, 2 się uwinęły a jedna między kołami - chyba jej się wiele nie stało bo odbiegła ale na przednich zębatkach miałem kilka piór 2. to znane wszystkim zmutowane chomiki czyli psy wielkości czajnika. Trafił mi się raz taki delikwent, że biegł za mną z 2km pewnie ; ] 3. przy bardzo stromym zjeździe asfaltem z prędkością około 60 km/h przyszło mi hamować bo zauważyłem coś leżącego na ulicy, jak się okazało była to młoda sikorka leżąca brzuszkiem do góry i nie mogąca wstać. Honorowo przeniosłem ją na bok ulicy brzuchem w dół. Wyraźnie podziękowała i odleciała xD to tyle zwierzackich amonali Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Sorcerer Napisano 26 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 26 Kwietnia 2010 (edytowane) Wpadajaca miedzy zeby osa albo pszczola... Jechalem krasnicka w Lublinie, troche z gorki jakies 30-40km/h mialem ostro z wiatrem, gonilem wiec ciezko bylo oddech zlapac. Tylko zobaczylem ze cos we mnie leci i dostalem najpierw po zebach, potem bylo tylko BZZZZ w buzi. Niestety, zanim zagryzlem ose albo pszczole to dostalem kilka strzalow. Jako ze mam doswiadczenia, mile i niemile z pszczelarstwem, jesli wpadnie wam we wlosy osa/pszczola, za koszulke etc. JEDYNA wasza szansa jest ja ogluszyc uderzeniem. Nigdy sie nie bawcie w delikatnosc bo to sie wam nie uda na 99.99999% A dziadostwo z przypadku powyzej jak widac kasalo szybciej niz ja gryzlem, chociaz trudno ugryzc cos co sie wije, brzeczy i lata jak chore PS. Mam najprawdziwsza fobie na wszystko co lata i zadli, za######iscie niemile doswiadczenia za czasow pszczelarstwa znajomego i roku wscieklych pszczol... ale to juz dluuuuga historia i troche nie na temat. Edytowane 26 Kwietnia 2010 przez Sorcerer Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Hallatil Napisano 27 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 27 Kwietnia 2010 Pisząc o osie przypomniało mi się jak jechałem niezbyt szybko ok. 30km/h też zauważyłem że "coś" leci w moją stronę. To było jak pocisk albo jak kamień nie wiem dlaczego ale po uderzeniu w kask aż mi głowę lekko do tyłu odrzuciło, może bez przesady ale poczułem uderzenie przez kask, później oglądając kask w domu, w miejscu uderzenia była mała plamka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Madison Napisano 30 Kwietnia 2010 Udostępnij Napisano 30 Kwietnia 2010 O owadach zapomniałem ; ) Chyba mucha. Jechałem około 60km/h na zjeździe, mucha chyba z boku przywaliła mi w policzek. Ran wielkich nie odniosłem ale na maxa się wystraszyłem a policzek szczypał trochę ; ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Buchanodozol Napisano 1 Maja 2010 Udostępnij Napisano 1 Maja 2010 W zeszłym roku miałem przygodę z szerszeniem.Znalazłem go w piwie(musiał wleżć gdy majstrowałem przy przerzutce )wyplułem go ,(naszczęście był nieruchliwy(może pijany??)najlepsze,że gdy odżuciłem puszke wyleciał z niej drugi ten był bardzo namolny.Osa ma to do siebie,że jak jej niezdusisz to nie uządli.A psy?jedyne co możemy zrobić to się wypiąć z pedałów(lepiej nie majtać nogą to tylko pogorszy sytuacje) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Scarr94 Napisano 15 Maja 2010 Udostępnij Napisano 15 Maja 2010 Ja mam na koncie kilkaset ślimaków (nie chodzi o pobicie rekordów... tyle tego wyłazi po deszczu), kilka mniejszych lub większych jaszczurek, parę pasikoników. Miałem też nieprzyjemną przygodę z szerszeniem który w trakcie jazdy wplątał mi się we włosy (miałem wtedy trochę dłuższe). Na szczęście w miarę szybko wyplątał (po mocnym trzepnięciu) się i skończyło się bez nieprzyjemności. Jednak źródłem największego utrapienia jastrzębskich kolarzy są właśnie wiejskie kundle i kury, które zawsze muszą wyłazić na szosę. Psy zawsze za mną biegną. Kurczaka potrąciłem tylko raz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ins4ne Napisano 23 Maja 2010 Udostępnij Napisano 23 Maja 2010 Tak w nawiązaniu do tematu topicu : Zwierzaki nie są szalone, są po prostu zwierzakami. To, że różnego rodzaju paniusie potrafią często zasuwać środkiem ścieżki rowerowej wraz ze swoim czworonogiem, który to w dodatku coraz przebiega ją w poprzek wcale nie znaczy, że powinniście bez skrupułów wymierzać na nim karę za głupotę właścicielki. W razie zajścia potrącenia w takiej sytuacji wina zawsze będzie częściowo leżała po stronie rowerzysty bo wystarczy po prostu odpowiednio wyhamować widząc taką parkę na horyzoncie ( i ew. zapiszczeć hamulcami na właściciela żeby dać mu do myślenia Nie niszczmy jamniczka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
jerzyjerzy2 Napisano 26 Maja 2010 Udostępnij Napisano 26 Maja 2010 To, że różnego rodzaju paniusie potrafią często zasuwać środkiem ścieżki rowerowej wraz ze swoim czworonogiem, który to w dodatku coraz przebiega ją w poprzek wcale nie znaczy, że powinniście bez skrupułów wymierzać na nim karę za głupotę właścicielki. W razie zajścia potrącenia w takiej sytuacji wina zawsze będzie częściowo leżała po stronie rowerzysty bo wystarczy po prostu odpowiednio wyhamować widząc taką parkę na horyzoncie Skoro wystarczy tylko wyhamować to niech idzie ze swoim zwierzakiem na jezdnię a nie pałęta się po ścieżce. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Szakall Napisano 14 Czerwca 2010 Udostępnij Napisano 14 Czerwca 2010 A oto kilka moich przygód. Zaczniemy z grubej rury. W zeszłe wakacje jeździłem w nadmorskiej miejscowości Piaski(polecam). zjeżdżam sobie z jakiejś górki a za zakrętem widzę dziczą rodzinkę. Na szczęście wszystkie młode wyminąłem, jadę dalej ale słyszę za sobą hałas. Jedno z "rodziców" zaczęło mnie gonić nabierając sporych prędkości. Nigdy wcześniej tak się nie bałem i do teraz nie jechałem wcześniej w terenie pod górkę... Na szczęście dzik mnie nie dopadł... Kolejnym przypadkiem bliskiego spotkania z dzikim zwierzem była stłuczka z sarną w drodze z Koronowa do Bydgoszczy. Wpadłem na nią przeleciałem kilka metrów i wylądowałem w krzakach. Kiedy się obróciłem zobaczyłem jak bestia wyplątuje się z mojego roweru, staje na nogach, patrzy się na mnie z konsternacją i ucieka. Razu pewnego jakieś ptaszysko uderzyło mnie w kask. Skończyło się na glebie i zdartym łokciu. W weekend podczas III Rajdu Brdy gonił mnie pies.przy prędkości około 30km/h wytrzymał 200 metrów po czym rzuciłem w niego bidonem(pies się spłoszył więc bidon odzyskałem. To chyba wszystkie z moich ciekawych przygód z rowerami i zwierzętami w tle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
NathanDrake Napisano 18 Lipca 2010 Udostępnij Napisano 18 Lipca 2010 Kiedyś jadę sobie w lesie zjazdem który pokonywałem kilka razy w tygodniu, więc był mi dobrze znany. Jadę w związku z powyższym z dużą pewnością siebie wiedząc, że do końca zjazdu zostało ok. 100 metrów. Wchodzę w zakręt, patrze a zjazd się kończy zdecydowanie za wcześnie. Przewrócone drzewo tuż za zakrętem nie dało szans żeby wyhamować. Na ścieżce znalazła się korona tego drzewa (raczej lepiej niż pień). Wp.......łem się w te gałęzie i liście ale nic poważnego mi się nie stało chociaż obrażenia były efektowne (kilka szlifów na twarzy od gałęzi). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
dakota73 Napisano 5 Sierpnia 2010 Udostępnij Napisano 5 Sierpnia 2010 Prawie 6 tygodni temu, podczas wieczornej przejażdżki kocur wyskoczył mi z krzaczorów pod koła. Dosyć ostry betonowy zjazd, szybkosc +/- 47km/h, jechałem niestety bez kasku. Wywrotka. Skończyłem w szpitalu: złamanie pokrywy czaszki, złamanie podstawy czaszki, wstrząśnienie pnia mózgu, stłuczenie nadgarstka prawego, łokcia prawego i barku lewego. Siedem dni pod kroplówką w szpitalu plus cztery tygodnie zwolnienia lekarskiego. Leżenie plackiem w domu przez trzy tygodnie. Nigdy więcej nie pojadę bez kasku. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Szogun123 Napisano 14 Sierpnia 2010 Udostępnij Napisano 14 Sierpnia 2010 (edytowane) Jak pies mnie goni i sczeka, zatrzymuję się i zaczynam z nim rozmawiać, ten się boi (nadal szczekając) i po jakimś czasie daje sobie spokój Ostatnio jechałem ok. 2 godziny bardzo późnym wieczorem 23-00-01 (w sumie to w nocy) i niestety lampa zaczęła się psuć, a byłem bardzo daleko od domu... w sumie na ślepo dojechałem mijając ludzi siedzących (ewentualnie leżących) [swoją drogą w dwóch prawie wjechałem] na ulicy i chyba z 10 kotów przepakowało mi się przed samymi kołami. Mimo, że jechałem bardzo powoli (12-15km/h) to i tak bardzo ciężko było nie przejechać kotów. Edytowane 14 Sierpnia 2010 przez Szogun123 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mess Napisano 15 Sierpnia 2010 Udostępnij Napisano 15 Sierpnia 2010 najbardziej boje sie spotkac losia w lesie jakis czas temu jechalismy grupa, i niewielki pies wybiegl szczekajac na nas, niestety wbiegl w srodek grupy i jeden z nas najzwyczajniej po nim przejechal... pies na szczescie zyje, chociaz juz nie wybiega jak jedziemy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
DEVILEK Napisano 26 Sierpnia 2010 Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2010 Dzisiaj ... Jade sobie chodnikiem, predkosc jakies 20 km/h, widze przed soba Pania z dwoma pieskami na smyczy, jestem jakies 10 m od niej, Ona postanawia zejsc na moj kierunek jazdy. Przychamowalem dosc intensywnie, Pani spostrzegla co uczynila, poczym gdy ja wyprzedzalem milo powiedziala "przepraszam", ja ze nic sie nie stalo i odjechalem. Wczesniej ... Pare burkow mnie juz gonilo, ale malo zawziete i dosc szybko odpuszczaly, koty takze sie trafialy, ale zawsze jakos udalo sie ominac. Ostatnio dwie sarny w lasku i tu juz nastapila ewakuacja Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Susiedka Napisano 10 Września 2010 Udostępnij Napisano 10 Września 2010 Nie ma się co śmiać z łosia, bo zderzenie z łosiem nie będzie należało do przyjemnych. Na wiosnę łosie potrafią stać na drodze i nie schodzić, bo nie boją się. Do tego łoś bardzo mocno kopie każdą nogą i w każdym kierunku, potrafi rozbić czaszkę jednym kopnięciem. Na dziki też warto uważać, bo duży dzik nie schodzi z drogi nawet samochodom. Ja w takiej sytuacji obchodzę dzika w dużej odległości, już mi się to zdarzało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Kellysbicycles Napisano 18 Września 2010 Udostępnij Napisano 18 Września 2010 Ja jechałem z kumplem rowerami po ulicy no i kumpel jechał przede mną. Postanowiłem go trochę przycisnąć i depnąłem na 40km/h no więc i on też. I nagle jakaś pięcio, może sześcio-letnia dziewczynka wyskoczyła na ulicę. Ja jechałem za nim i dopiero po chwili się skapną, że go doganiam więc byłem tuż, tuż za nim. Dziewczynka wyskoczyła jakieś 2m przed nim. Rower został na niej, kolega przeleciał jakieś 2-3m dalej, ja po hamplach i walnąłem w rower leżący na dziewczynce ale zdążyłem na tyle wyhamować, że tylko "upadłem" z rowerem na nią. Dobrze, że żaden samochód za nami nie był bo źle by się skończyło Dziewczynka ryczała, bolała ją noga i miała zdarte łokcie, ja jako że upadłem na "stos" nic mi się nie stało, a kolega zdarł sobie kolano i biodro do krwi. Aha i zapomniałem dodać, że mała była z mamą i wyrwała się matce z reki. Jej matka nas później przepraszała, ale było nie było kolega w nowym rowerze sobię siodełko podarł i kupić sobie nowe musiał. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Niedzwiedz1 Napisano 18 Września 2010 Udostępnij Napisano 18 Września 2010 To rzeczywiście przygoda z szalonym zwierzakiem była Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Miecho87 Napisano 18 Września 2010 Udostępnij Napisano 18 Września 2010 Kurde, po takich przypadkach widać, że i jedno i drugie powinno czasem być na smyczy . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.