m83mariusz Napisano 27 Stycznia 2008 Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2008 Był maj, kiedy do głowy wpadł mi pomysł na kolejną wyprawę rowerową. Celem głównym okazała się Bułgaria a tak właściwie to dwa najwyższe szczyty gór Riła i Pirin. Jeśli starczyłoby pieniędzy to miałbym dojechać do Stambułu. Zaczęło się szukanie towarzyszy podróży, sponsorów, przygotowywanie sprzętu a przede wszystkim formy fizycznej. Tygodniowo przejeżdżałem około 250km 3 razy w tygodniu. Tereny dookoła świetnie nadają się na treningi wytrzymałościowe i siłowe. Dwa tygodnie przed wyjazdem zachorowałem na anginę. Na szczęście wystarczył tydzień abym z tego wyszedł, ale niestety byłem osłabiony. Tydzień przed wyjazdem nie miałem ekipy, więc rozważałem samotną podróż. Zdecydowałem jednak, że zamieszczę ogłoszenie na serwisie internetowym globtroter.pl ogłoszenie o poszukiwaniu współtowarzysza podróży. I otrzymałem wiadomość od Joli, która była doświadczoną podróżniczką jednak nigdy nie wyruszyła na rowerze w dalsze rejony niż okolice miasta Świecie czy Toruń. Po wymianie maili umówiliśmy się na starcie wyprawy, czyli 23 lipca na Rynku Głównym w Krakowie o godzinie 7 rano. Ostatni tydzień zajęło mi kompletowanie sprzętu i odrzucanie rzeczy niepotrzebnych. Rower, który zakupiłem na początku roku za 80zł był gotowy do wyprawy. Zabieram również stare sakwy z zeszłego roku oraz ogromny 80litrowy nieprzemakalny wór Crosso. To wszystko pakuje na tylny bagażnik, dopinam namiot i karimatę i jestem gotowy do drogi. Dzień przed startem wyruszam na rekonesans do Tyńca z pełnym obciążeniem. Średnia prędkość wychodzi około 20km/h po płaskim. Noc przed wyjazdem jest niespokojna. Człowiek zadaje sobie zawsze wtedy za dużo pytań o to jak będzie się sprzęt spisywał, czy zdrowie dopisze, czy w Rumuni Cyganie okażą się straszni, albo czy czegoś się nie zapomniało spakować i wiele innych myśli, które zaprzątają niepotrzebnie głowę. Wyruszyliśmy z Polski 23 lipca w pięknej pogodzie. Słowację przejechaliśmy w 3 dni, podczas których wdrapaliśmy się na Spissky Hrad a także poznaliśmy urokliwych ludzi w Slowackim Krasie i odwiedziliśmy słynną jaskinię Domica na granicy węgiersko –słowackiej. Na Węgrzech przedarliśmy się przez Góry Bukowe , zwiedziliśmy dolinę potoku Szalayka, zobaczyliśmy piękne miasto Eger i wjechaliśmy na Nizinę Węgięrską. Pozostało nam kosztowanie pysznych melonów, kąpiel w jeziorze na rzece Cisa, wizyta w słynnym Arboretum w Szarvas, i tak dotarliśmy do granicy rumuńskiej. Tam zwiedziliśmy Timisoare z świetnym przewodnikiem, przejeżdżaliśmy przez zapomniane wioski, przejechaliśmy się wijącą długą droga nad pięknym Dunajem, zakosztowaliśmy arbuzów na spalonej słońcem rumuńskiej ziemi, uczestniczyliśmy w przyjęciu urodzinowym rumuńskiej rodziny. Do Bułgarii wkroczyliśmy nocą po przeprawie promem do miasta Vidin, aby tam spędzić noc przy torze kolarskim, odwiedziliśmy twierdzę górująca nad Dunajem a potem udaliśmy się do słynącego ze skalnego miasta Belgradczyka, tam przeczekaliśmy powodzie, które nawiedziły ten rejon w tym czasie. Ruszyliśmy w kierunku Sofii mijając po drodzę malownicze jeziorko w rejonie Montany i spoglądający na nie ogromy szczyt Omul, następnie wjechaliśmy w słonecznej pogodzie do kotliny sofijskiej mając kłopoty z tylnym kołem, kolejnego dnia wszedłem na najwyższy szczyt gór Witosza Czerni Wyrch 2250m, udaliśmy się potem di niedostępnej doliny Belego Iskyru , żeby wspiąć się razem z rowerami na przełęcz Dżanka o wysokości 2350, kolejnego dnia wszedłem na najwyższy szczyt Bałkanów,czyli Musałę(2925m) wieczorem zjechałem do przepięknej kotliny razlockiej, następnego ranka podjechałem pod schronisko Bynderica w górach Pirin , żeby zdobyć po 4 godzinach Wichrem 2914m –najwyższy szczyt, dnia następnego dojeżdżamy do najmniejszego miasta w Bułgarii, czyli Melnika, słynącego z pysznego wina, w następnych dniach docieramy w dzikie rejony Rodopów przejeżdżając przez mniej lub bardziej turecki wioski z meczetami, podjeżdżam pod słynne Diabelskie Gardło gdzie ściany skalny mierzą sobie około 500m, rozdzielamy się w tamtym rejonie i w kierunku Istanbulu podążam sam. W międzyczasie w miejscowości Kyrdzali wymieniam cale kolo w rowerze. Przez opustoszale bułgarskie wioski dojeżdżam do Turcji. Temperatury sięgają w środku dnia ok. 50 stopni mimo to docieram do Stambułu po dwóch dniach jazdy góra dół góra dół……… W Stambule jeżdżę sobie po nocy, aby znaleźć nocleg tanim hotelu, w którym nie przesypiam nocy. Następnego dnia zwiedzam błękitny meczet, przejeżdżam przez park pod pałacem Topkapi, potem dojeżdżam pod wieżę Galata i następnie wzdłuż Złotego Rogu wydostaję się z miasta w kierunku płn.-zach. przez tereny zajęte w większości przez wojsko. Zostaje poczęstowany pyszną kolacją przez pracowników stacji benzynowej, oglądam wspaniale zachody słońca, dojeżdżam di granicy bułgarskiej w ogromnie zalesionych górach Strandża. Dojeżdżam do miasta Burgas a potem do starożytnego Nesebyru żeby spać w Słonecznym Brzegu, po relaksującym czasie nad Morzem Czarnym wyruszam w kierunku dawnych stolic państwa bułgarskiego, czyli Szumenu i Targoviste, spędzam noc na nowo budowanej linii kolejowej, dojeżdżam do niesamowicie malowniczego Velkego Tyrnowa, po dwóch dniach jestem na Dunajem przy granicy rumuńskiej, spotykam tam przemiłych kierowców tirów z Polski, wyruszam po jednym deszczowym dniu przez cygańskie wioski do Krajowej, żeby spać tam przed ołtarzem nowo wybudowanego kościoła, kolejny dzień to przejazd przez malownicze rumuńskie wioski z ciekawymi kościółkami i malowanymi studniami, jestem po południowej stronie Karpat i wspinam się na najwyższą przejezdną przełęcz w Karpatach Urdele położoną na wysokości 2140m, prowadzi tam początkowo asfaltowa droga, która potem przemienia się w okropnie kamienistą i nieprzejezdną dla samochodów drogę, docieram do bazy turystycznej położonej w sercu Karpat południowych pomiędzy 4 pasmami górskimi, kolejnego dnia docieram do miejscowości Alba Iulia, kolejnego dnia przejeżdżam przez Transylwanie mijając takie miejscowości jak Aiud(słynący z najcięższego więzienia komunistycznego za czasów Caucescu) Turda(miasto posiadające dużą kopalnie soli, a w okolicy potężny wąwóz Turda) Cluj(centrum akademickie Rumunii). W dość zimny i deszczowy dzień dojeżdżam do granicy w okolice Satu Mare i śpię w opuszczonej chacie pod grubą pierzyną. Następny dzień to nieustający deszcz. Udaje się przejechać tylko 50km do ukraińskiej granicy gdzie śpię u przemytniczej rodzinki i następnego dnia w zamian za obiad zbieram dojrzałe winogrona z płotu. Kolejny dzień to deszcz i płaskie tereny zarówno Ukrainy i Słowacji. W tedy przejeżdżam 200km. Odwiedzam Bardejov i dojeżdżam do granicy 12 września 2007. Radość na granicy jest nie do opisania. Celnik jak dowiaduje się skąd jadę, stwierdza jednoznacznie „Jesteś świrem!!” Niestety radość trwa krótko, bo 2 km za granicą łamię przerzutkę i dzięki Polakowi, który pakuje mój rower na bagażnik swojego samochodu docieram do Muszyny gdzie następnego dnia wymieniam przerzutkę i jadę pod eskortą mojego Taty i w osiem godzin docieram do Krakowa. Jest radość, szampan, są znajomi, świętujemy, a ja nadal nie mogę uwierzyć w to, co zrobiłem. Podsumowanie: Podczas całej wyprawy pojawiały się oczywiście kryzysy, ale przez to ze je pokonywałem stawałem się coraz silniejszy. W moich oczach na zawsze zachowają się nie tylko obrazki z przepięknych miejsc, które zobaczyłem, ale również zapachy, niezwykle mili ludzie różnych kultur i wszystkie przyjemne chwile, które przeżyłem podczas tej fascynującej podróży. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Myszek Napisano 27 Stycznia 2008 Udostępnij Napisano 27 Stycznia 2008 No to pozostało tylko pogratulować wyczynu i życzyć kolejnych sukcesów w podbijaniu europy Nie masz żadnych fotek z wyprawy ? Jak z jezykiem, ciężko było się dogadać ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
IVANVII Napisano 31 Stycznia 2008 Udostępnij Napisano 31 Stycznia 2008 I zostawiłeś Jolę , która nigdy nie była dalej jak w Świeciu wśród dzikich gór w których mieszka Drakula ? Nic o jej dalszych losach nie piszesz. Zostawiłeś jej namiot czy tylko nieprzemakalny wór ? Mogła biedaczka dostać anginy! Masz jakieś zdjęcia z rowerem na tle... albo z Jolą doświadczoną podróżniczką ? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lai Napisano 1 Lutego 2008 Udostępnij Napisano 1 Lutego 2008 Jestem pełen podziwu... Dodatkowo powala mnie "80zł" i ogólnie "Jola" którą poznałeś w dniu wycieczki Jesteś moim mistrzem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
m83mariusz Napisano 13 Lutego 2008 Autor Udostępnij Napisano 13 Lutego 2008 Czesc dołączam link do zdjęć http://picasaweb.google.com/m83mariusz Jola to naprawde super dzielna kobieta, nie odpuszczała żadnego podjazdu. A z Rodopów w Bułgarii wracała jeszcze przez 3 dni sama aż do granicy bułgarsko rumuńskiej. Co do roweru za 80zł to był to stary wysłużony giant boulder, ze stalową ramą i wygietym tylnym hakiem. Dołożyłem do niego 150zł i był gotowy do wyprawy. Myślę że to w zupełności wystarcza na krókie wyprawy. Po tych doświadczeniach na pewno kupiłbym lepsze tylne koło. Poza tym nic więcej nie szwankowało. Jeśli chodzi o język bułgarski to chociaż to jest słowiańska rodzina to cieżko sie było dogadać ale rosyjski mają we krwi , więc Jola mnie ratowała(dzięki temu przedarliśmy się przez chronioną strefę ujęcia wody w górach riła). W każdym razie jeśli zna się chociaż podstawowe zwroty to można sie jakoś dogadać a reszta to ciekawy język migowy. A młodzi ludzie i tak mówią po angielsku. Miejscowe trunki na pewno polepszają dobrą komunikację więc polecam. Pozdrawiam Mariusz Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
QWEY564 Napisano 13 Lutego 2008 Udostępnij Napisano 13 Lutego 2008 Myślę że to w zupełności wystarcza na krókie wyprawy. Miejscowe trunki na pewno polepszają dobrą komunikację więc polecam. MISTRZOSTWOŚWIATA mogę Ci życzyć tylko dalszych wypraw i kolejnych sukcesów Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
IVANVII Napisano 13 Lutego 2008 Udostępnij Napisano 13 Lutego 2008 Trzeba było umieścić najpierw zdjęcia a potem opis bo on trochę nas zmylił ! Gratuluję wyprawy! Pozdrowienia dla Ciebie i dla Joli. Janek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.