Skocz do zawartości

[Wypadki]Rower vs Samochód


Orzech89

Rekomendowane odpowiedzi

Rzeczywiście, głupio zrobiłam. Ale chciałam oszczędzić sobie stresu i upewniwszy się, że rower jednak jedzie dalej,

zawróciłam. Zanim przyjechałaby wrocławska policja, miałabym już całą nogę we krwi...

Kelly's przeżył, tym bardziej, że to nie jego pierwszy wypadek :(

Strat materialnych oprócz zarysowanej ramy, podartej owijki i scentrowanych zębatek brak.

Jedyne poważniejsze uszkodzenie nie dotyczy samego sprzętu, tylko rowerzysty, ale mam nadzieję, że po max 2 tygodniach rany się zagoją... no i strata mentalna, czyli dzisiaj już jestem wypompowana psychicznie i fizycznie i nic mi się nie chce B) No i nie dotarłam do obranego celu, tylko zawróciłam do domu.

 

Apeluję do jadących na pamięć kierowców, żeby trochę bardziej uważali na rowerzystów i przechodniów,

szczególnie wtedy, gdy są na drodze dla pieszych a nie na autostradzie!

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na policje dzwonić bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Teraz nie dość, ze jesteś cała obdarta, to rower bankowo ucierpiał w jakiś sposób na pewno. Tablice rejestracyjne pamiętasz przynajmniej ?

 

Edit: Wyprzedziłaś mnie z postem B) Osobiście dzwonił bym od razu na policję. Zawsze jakaś kasa wpadnie i coś do roweru można nowego kupić :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No trzeba bylo dzwonic. Ale to teraz mozna sobie pisac po fakcie... Ja bym burakowi teraz chociaz kluczem na lakierze napisal takie 3literowe slowo. No 4 literowe w zaleznosci od ortografii. Byle mocno dociskac :(

A co do czekania to na przyszlosc: dzwonic 112 z komorki i mowisz ze uleglas wypadkowi i ze ma przyjechac pogotowie i policja...

 

Tak sobie mysle, ale moze nawet teraz bys mogla cos zrobic. Zawsze powiesz ze w szoku bylas itd. Tylko kwestia ze musialabys swiadka miec. Najlepiej z Toba w zaden sposob niezwiazanego albo zwiazanego byle oni o tym nie wiedzieli. Powiesz ze po wypadku podszedl do Ciebie i powiedzial dajac nr kom ze w razie czego moze opisac sytuacje na policji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie, może iść na policje i powiedzieć, że sprawca zbiegł z miejsca wypadku nie udzielając poszkodowanej pomocy. Będąc w szoku, wróciła do domu, i dopiero ktoś Jej uświadomił, że może iść na policje to zgłosić. Oczywiście najlepiej świadków mieć... Nie umiem powiedzieć jak by to rozpatrzyli...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracam sobie do domu, ulica o średnim natężeniu ruchu. Słysze z tyłu jedzie ktoś, z naprzeciwka też jedzie. Ten z tyłu nagle trąbi na mnie, wyprzedza i 50 m dalej skręca na podwórko. Nawet jak bym zjechał do krawędzi to nie da rady wyprzedzić. Widocznie miałem wjechać w rów.

Po######any gościu jakiś? :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apeluję do jadących na pamięć kierowców, żeby trochę bardziej uważali na rowerzystów i przechodniów,

szczególnie wtedy, gdy są na drodze dla pieszych a nie na autostradzie!

 

a ja apeluję do Was

OCZY DOOKOŁA GŁOWY

TROSZKĘ WOLNIEJ

TE BLACHOSMRODY NA NAS CAŁY CZAS POLUJĄ

PIERWSZEŃSTWO MA BARDZIEJ OPANCERZONY

 

 

Ten z tyłu nagle trąbi na mnie, wyprzedza i 50 m dalej skręca na podwórko.

 

a nie mówiłem że potrzebne jest lusterko ?

widziałbyś jego kierunkowskaz , wyciągnąłbyś lewą łapkę , gościu by zgłupiał

chyba że debilem by był ( bo i tacy mi sie zdarzali) , ale wówczas byś w LUSTERKU widział co robi

 

UWAŻAJCIE NA SIEBIE

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniej więcej 10 lat temu miało miejsce pewne zdarzenie, które wywarło trwały ślad na mojej psychice jako rowerzyście i ogólnie człowiekowi.

Jechałem sobie na moją przyszłą dzielnicę, żeby wykonywać najlepiej rozwijającą muskulaturę u mężczyzny pracę - kopanie ziemi i wożenie na taczce.

W połowie drogi na zakręcie koło szkoły pewna "stara jajecznica" z wielkim brzuchem w swoim toledo postanowiła wesoło ściąć zakręt, bo nie chciało się jej kręcić kierownicą ze wspomaganiem. Gdyby nie to, że droga nie miała krawężników i a pas dla pieszych był namalowany linią oddzielającą już bym z wami nie rozmawiał. W ostatniej chwili uciekłem przed pędzącym samochodem ok.80 km/h, ale był na centymetry ode mnie. Zdążyłem mu tylko pogrozić pięścią jak przejechał i rzucić bluzgami.

Jakież było za chwilę moje zdziwienie, gdy usłyszałem pisk opon i facio zawrócił do mnie wyzywając mnie od gówniarzy i co mi się nie podoba.

Odpowiedź była krótka i treściwa - że jest debilem i mnie mało nie rozjechał. W odpowiedzi usłyszałem znowu pisk opon i toleda ładnie zajechało mi drogę i prowizoryczny chodnik na ukos.

Ani się nie obejrzałem i już stałem z zaciśniętą na mojej szyi ręką grubasa i pięścią przy buzi. Gość koło 40tki.

Dopóki była wymiana łaciny kuchennej to było status quo. Ale teraz to facio przegiął - zajechanie drogi, napaść fizyczna. Tego było za wiele.

W momencie się wściekłem i poczęstowałem grubasa z główki (ale się krwią nie zalał - twardy sob). Potem siepnąłem mojego złoma na ziemię i rzuciłem się dokończyć dzieła. Po krótkiej ale bardzo treściwej walce gdy 120 kilo leżało u mych stóp i zwijało się z bólu wskoczyłem do auta i wydarłem kluczyk ze stacyjki i wylądował w krzakach, o czym oponent dowiedział się przy okazji solidnego kopa w dupsko.

Nikt z ludzi na przystanku naprzeciwko 40 metrów dalej nie zareagował.... Nikt nas nie rozdzielił, nie krzyknął, nic. Byłem zdany wyłącznie na siebie.

W życiu nie byłem tak wściekły, nie pamiętam dalszej jazdy, kopania łopatą na działce - wiem tylko że siły miałem za trzech a pot sikał ze mnie jak z kranu. Dopiero chyba po pół godziny mnie puściło i poczułem ból - rozbita warga, przecięte kostki na dłoniach, silny ból w prawej nodze łącznie z dużym wylewem i odbitymi zębami na kolanie (dwa przednie zęby - dziura), podrapana i obolała szyja, obdarte łokcie.

No, ale byłem zwycięzcą - przeżyłem i dałem mu nauczkę na całe życie. Podobno się nie mógł podnieść grubcio przez 10 minut - to się dowiedziałem 5 lat później.

Od tego czasu miałem gościa na oku, bo się okazało, że mieszka niedaleko mnie - od tego czasu bardzo uważał na rowerzystów na dzielnicy.

Trochę mi wstyd było za to wszystko, ale w końcu działałem w obronie koniecznej. Najbardziej mi było wstyd, że dałem się sprowokować i go wyzwałem - wtedy mógłbym lać równo, a tak nie byłem bez winy...

 

Prawdy życiowe wyuczone:

1. droga to pole bitwy, nikt nie bierze jeńców

2. jak komuś pogrozisz lub okażesz obraźliwy gest to spodziewaj się reakcji

3. starzy biją i duszą nastolatków dwa razy mniejszych

4. rowerzysta musi być wojownikiem ;)

5. życie to nie bajka ;)

6. umiesz liczyć - licz na siebie :bye2:

 

P.s. Ćwiczyłem przez 2 lata aikido, po tym zdarzeniu 3 lata kung-fu, mimo to było bardzo ciężko i mogłem zebrać niezłe baty.

P.s. II Dalej się trochę wstydzę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i masz rację, bo masz się czego wstydzić. Z drugiej jednak strony to zachowanie jest uzasadnione, bo co by było gdyby facet w Ciebie wjechał? I to samo w drugiej sytuacji. Lepiej się bronić i walczyć, niż czekać aż dostaniesz niezłe wpierdy, bo uderzyć w obronie "nie wypada". A to, że nikt z potencjalnych obserwatorów nie reaguje to niestety nie nowość, a smutna i goszcząca w naszym życiu od bardzo dawna prawda ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast moim skromnym zdaniem, BOR postąpił prawidłowo. Jeśli gość naraził go najpierw na poważne uszczerbki na zdrowiu, a następnie jeszcze nie umiejąc się poczuć do winy zareagował w sposób agresywny to BOR postąpił prawidłowo. Jak ludzi nie da się miłością nauczyć czegoś to siłą trzeba, innego wyjścia nie widzę, z resztą BOR działał poniekąd w samoobronie ( Broń Cię Panie Boże nie kojarzyć z Partią Polityczną :) ! )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez przesady BOR, gość z głupoty prawie Cię rozjechał, potem sam zaczął bójkę. Takich się powinno "za jaja wieszać", a nie tylko od debili wyzywać (chłopie, to nie byla obraza, tylko obiektywne stwierdzenie stanu faktycznego ;)). Dobrze zrobileś, bo co miałeś się płaszczyć? Nie każdy jest w stanie poradzić sobie w takiej sytuacji i nie zawsze sytuacja pozwala - np. przewaga liczebna - ale nie można pozwalać, żeby tacy się panoszyli...

Gdyby uciekł/bluzgał, a ty potem byś mu zaaplikował terapię wstrząsową.. Ale bezczelnie jeszcze się rzucił do Ciebie - dobrze zrobiłeś.

Nie wstydź się :D U mnie masz wielkiego plusa, jeśli to ma jakieś znaczenie :)

 

Ech, co za życie. Chyba jak będę miał wolną gotówkę i czas, to sobie zrobię kurs walki jakiś :/ To już nie jest sport. To jest jedna z metod na przetrwanie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i pierwsze starcie z samochodem. Na szczescie delikatne i prawie symboliczne ale za to od razu z dostawczakiem, a raczej DHLem.

Jechalem sobie za nim na ulicy az zaczal zwalniac. Dosyc ostro, prawie sie zatrzymal. Patrze: zadnego kierunkowskazu, ani w prawo, ani w lewo. Nie chcac stac za nim wyprzedzam go z prawej strony bo byl z metr wolnego. No moglem z lewej, ale wowczas narazilbym sie na samochody jadace za mna, a chcace go szybko wyprzedzic. Poza tym jechalem na slickach a po lewo nie dosc ze kostka to jeszcze tory tramwajowe i ruch z naprzeciwka. Wolalem nie ryzykowac wjchania slickiem w tory...

No wiec go wyprzedzam z prawej. Ale cos mi mowi ze on jednak bedzie wjezdzal we wjazd po prawej. Wiec zwalniam. No i nie mylilem sie. Jak bylem juz przed drzwiami pasazera zaczal skrecac w prawo. Skonczylo sie tak ze zahamowalem prawie do zera a to co zostalo poszlo na jego prawe lusterko ktore sie wykrzywilo. Pewnie odgielo. Z SPD sie wypialem, lewa noga chyba nadal byla. Nie przewrocilem sie a jedynie mocno przechylilem. Lusterko wzialem z barku. Facet sie nawet laskawie zatrzymal i po mnie nie przejechal. Naturalni majac w pamieci wczesniejsze dyskusje z innym kierowca na temat tego z jakim odstepem mnie mijal przy 70km/h (powszechnie przeciez wiadomo ze odleglosc szerokosci lusterka jest wystarczajaca) nie wdawalem sie specjalnie z nim w dyskusje tylko odjechalem po chodniku slyszac za soba glosne bluzgi.

 

Prawdopodobnie pojechalem zle jadac z jego prawej strony. Ale w zasadzie jedyne co moglem zrobic to sie zatrzymac za nim do zera, a wiadomo jakie to mile zwlaszcza jak sie wpadlo w rytm. Wyprzedzanie go zgodnie z przepisami z lewej byloby dla mnie bardziej ryzykowne z uwagi na samochody za mna no i co by bylo gdyby on stwierdzil ze skreca w lewo? Zepnchnalby mnie na samochody z naprzeciwka i tory tramwajowe.

 

A wystarczylo zeby dal wczesniej kierunkowskaz. Zreszta jadac autem tez wiele razy mialem sytuacje ze koles zwalnia i sie zatrzymuje. I nic, stoi sobie. Po jakims czasie kierunkowskaz (w ktorakolwiek strone) i skreca. Raz takiego autem wyprzedzalem to jak juz bylem na pasie obok i na jego wysokosci zaczal skrecac z kierunkowskazem. Trzeba na to uwazac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No trochę źle zrobiłeś, ale on też dobrze się nie zachował. Generalnie na takich głupków trzeba uważać bo nigdy nie wiadomo co zrobią. widzę, że masz górala - nie trzeba było wjechać na chodnik i chodnikiem go minąć? Co innego jakbyś miał szosę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bo oddzielaly ulice od chodnika zaparkowane na parkingu samochody, a poza tym to rejon gdzie chodnik jest naprawde bardzi intensywnie uczeszczany i jazda po nim to nieustanny slalom miedzy pieszymi. Dlatego z wielka niechecia jechalem dalej po chodniku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No trochę źle zrobiłeś, ale on też dobrze się nie zachował. Generalnie na takich głupków trzeba uważać bo nigdy nie wiadomo co zrobią. widzę, że masz górala - nie trzeba było wjechać na chodnik i chodnikiem go minąć? Co innego jakbyś miał szosę.

Trochę źle... Wyprzedzanie/omijanie z prawej strony? Można to tak? Jeszcze Irlandii w Polsce nie ma.

 

Sorry, ale wielu z was czepia się, że "osobówkarze" wyprzedzają przed samymi skrzyżowaniami albo w ciasnych miejscach. Mówicie: "jakby nie mogli poczekać chwilę". A tutaj kolega robi dokładnie to samo i co? Cisza? Rowerowi wolno, samochodom już nie?!

Korona by ci z głowy nie spadła jakbyś poczekał 10 czy 20 sekund (myślę, że dłużej nie stał). A tak mógłbyś mieć spory problem. Powinieneś jeszcze mu dziękować, że się zatrzymał, bo nogi byś miał połamane...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja Wam powiem, że rzadko jestem stawiany w niebezpiecznej sytuacji przez kierowce jadącego za szybko. Zwykle są to tacy którym nie może się zmieścić w głowie, że rower jedzie więcej niż 10km/h i wyjeżdżają z podporządkowanych albo zajeżdżają drogę robiąc to najwolniej jak się da żeby zmusić mnie do jak największego hamowania. Ale najbardziej wkurzają mnie drogowe CIPY, które pierdzą w fotel zamiast jechać.

Niedawno miałem taką sytuacje: jechałem dosyć ruchliwą drogą poza miastem. Dogoniłem samochód, który jechał za koparką. Miałem miejsce, żeby wyprzedzić lecz zrezygnowałem z tego ponieważ za kilkaset metrów miałem skręcać w prawo. Wlokłem się za nimi, przed skrzyżowaniem zasygnalizowałem ręką zamiar skrętu. Samochód zjechał do osi jezdni i po prawej ulica zrobiła się nieco szersza (miałem jakieś 1,5 - 2m miejsca). Wiem, że nie był to pas do skręcania ale po to jeżdżę rowerem żeby móc wjeżdżać tam gdzie inni sie nie mieszczą. Byłem już prawie na skrzyżowaniu gdy samochód zjechał na moją stronę a następnie włączył migacz (nasze przednie koła były na tej samej wysokości). Zahamowałem gwałtownie i uciekłem na pobocze. Za skrzyżowaniem okazało się, że kierowca chce dalej jechać 20km/h mimo prostej i pustej drogi. Oczywiście wyjechałem na lewo i wyprzedziłem go bo strach jechać za taką cipą. Jechałem sobie spokojnie przez kilkaset metrów aż do momentu gdy kierowca chcący zajrzeć śmierci w oczy osiągnął niewyobrażalna prędkość około 50km/h i wyprzedził mnie po czym zatrzymał się z powodu zwężenia drogi. Kolejne bezsensowne hamowanie. Czy tak k**** trudno było przyspieszyć wcześniej i przejechać przez zwężenie gdy z przeciwka nic nie jechało lub nie wyprzedzać mnie tuż przed zatrzymaniem.

Takich sytuacji mógłbym wymieniać tysiące. STOP CIPOM DROGOWYM!!

 

Temat nie jest żartobliwy, ale gościu mnie rozwalił. W pełni się z nim zgadzam. Stop Cipom drogowym!!. Ja też miałem starcie z samochodem. Omijałem zaparkowaną przy krawężniku terenówkę, gdy przytarł do mnie matiz. Stary dziad wcisnął się na trzeciego. Widział że wcześniej wyciągnąłem rękę i zjechałem na środek pasa, ale mimo to wyprzedzał. Źle wymierzył odległość i dowalił do mnie. Na szczęście utrzymałem równowagę na rowerze (30 km/h). Przypuszczam że ma porysowane drzwi od aluminiowej zatyczki kierownicy, ale o tym się pewnie dowiedział gdy dojechał do domu. Nie zatrzymał się, pojechał i tyle.

 

Życzę wszystkim jak najmniej takich lebrów na drodze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie jest nakaz jazdy prawa strona ;) Poza tym w miescie wolno wyprzedzac prawym pasem :) Poza tym rowerrzystom nie wolno nikogo wyprzedzac. Wolno za to wymijac.

 

Troszeczkę nie kumam, mogę prosić o dokładniejsze wytłumaczenie tej teorii?

 

Co do wyprzedzania prawym pasem to tak. Ale gdy ulica ma więcej niż 1 pas ruchu w każdą stronę, czyż nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W poprzednim tygodniu w Łodzi byłem świadkiem jak jadąca przedemną kobieta trąbiła na 2 osoby przechodzące przez pasy a w inny dzień jechałem do pracy rowerem i przechodziłem przez pasy prowadząc rower jakiś dziadek trąbił w swym fiacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wam powiem śmieszną (ironicznie) rzecz. Mogę cały dzień jeździć po łodzi i prawdopodobnie nie będę miał żadnego przykrego zajścia z kierowcami. Wystarczy jednak, że wrócę do zgierza, będę jechał po ścieżce rowerowej i jest 90% szans, że z jednej takiej uliczki, prostopadłej do ścieżki, będzie wyjeżdżał koles samochodem i nie będzie tego robił ostrożnie (jak powinien) czym zmusi mnie do ostrego hamowania. Dzisiaj właśnie taką sytuację miałem. Normalnie słabo się robi jak bezmyślni są to ludzie. Już raz kiedyś miałem tam wypadek i jestem wyczulony na to miejsce. Jednak boję się o dzieciaki, które jeżdżą tam na rowerach. One mogą sobie nie zdawać sprawy z tego, że kierowcy w swoich maszynach śmierci nie myślą wcale o nich. Miejsce jest o tyle chamskie, że z jednej strony jest żywopłot i kiosk skutecznie zasłaniające widoczność ze ścieżki rowerowej na tą małą uliczkę i z uliczki na ścieżkę. Jednak fakt ten nie przeszkadza kierowcom wyjeżdżać stamtąd z prędkością sporo większą niż dopuszczalne 20km/h...

O ile się nie mylę rowerzyści na ścieżce mają pierwszeństwo przed samochodami chcącymi "przeciąć" ścieżkę. Czy mam rację?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie tyle co rowerzyści mają pierwszeństwo

lecz włączający sie do ruchu w warunkach ograniczonej widoczności powinien to robić z zachowaniem ostrożności

choć w skrajnych okolicznościach i tak dojdzie do zderzenia

(zaliczyłem rok temu )

więc jak mantrę powtarzam

WOLNIEJ kiedy istnieje niepewność

a co do pierwszeństwa, to mają je bardziej opancerzeni

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...