Skocz do zawartości

[technika jazdy]podjazd czy podejście?


myszon7

Rekomendowane odpowiedzi

Kiepski ze mnie zawodnik i niejednokrotnie ciężkie podjazdy na maratonach kiedy moja prędkość wjazdu jest prawie równa podchodzeniu powodują , że złażę z roweru i pcham.Na ostatnim maratonie w Polanicy jeden z zawodników zwrócił mi uwagę , żebym jak ognia unikał schodzenia z roweru bo łatwo narażę się na skurcze i wbrew moim odczuciom organizm dostanie w kość bardziej.Myślałem , że jak trochę sobie "popcham" to zaangażuję inną grupę mięśni i te od pedałowania trochę odciążę. Abstrahując od "honorności" takiej techniki napiszcie jakie są Wasze odczucia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Unikam jak mogę schodzenia z roweru, bo wbrew pozorom znacznie się zwalnia. Pchając rower rzadko przekraczam 5km/h (chyba, że czuję się na tyle dobrze, że sobie podbiegam), do tego dochodzi ponowne włażenie na rower i włączanie się do ruchu. Co do aspektu zdrowotnego to spotkałem się z opiniami innych zawodników mówiącymi o pozytywnym wpływie pieszych fragmentów, gdyż wtedy mięśnie i ścięgna mają okazję się nieco rozciągnąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje odczucie jest takie że nie znoszę jak ktoś przede mną zejdzie, nawet jeśli mu się wydaje że nie przeszkadza to przeszkadza, a jak jeszcze potem próbuje wsiąść pod górę to bardzo przeszkadza ;)

 

A odnośnie samej jazdy czasem jadę w sznurku prowadzących gości, najczęściej gdzieś na pierwszych kilometrach zanim się nie wykruszą i taka powolna jazda pod górę to dosłownie relaks dla mnie. Schodząc za to męka i ognień w łydkach :D

Moze to być spowodowane tym, że jestem bardzo mały i wszelkie wciąganie roweru pod górkę odczuwam bardziej, po prostu podejścia mnie zabijają :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podchodzenie zdecydowanie NIE. Zawsze jak by się nie jechało, to ten kto dobrze, technicznie jedzie gdy inni prowadzą pojedzie parę razy szybciej niż Ci co podprowadzają rower. Schodząc z roweru podczas maratonu czy wyścigu nie wiem jak was ale przynajmniej mnie wybijałoby z jakiegoś takiego rytmu jazdy i potem musiałbym się na nowo wkręcać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tymi skurczami, gdy schodzi się z roweru to rzeczywiście prawda. Sam tego doświadczyłem na ostatnich kilometrach maratonów. Gdy nagle zszedłem z roweru, aby podejść, prawie natychmiast czułem jak mi nogę wykręca. Pracują wtedy inne grupy mięśni. A jak jechalem non stop, to nie było tego problemu. Poza tym chodzenie wybija z rytmu. Teraz staram się podjeżdżać, mimo, że tempo może być takie samo jak podprowadzanie. Chyba, że ktoś słabszy blokuje drogę..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podchodzenie wcale nie musi opozniac ani zwalniac przemieszczania sie. wiele razy poruszalem sie szybciej idac niz jadąc. jesli odcinek jest techniczny i grozi upadkiem to zdecydowanie lepiej zsiasc i podejsc niz glebnąc np na kamieniach i wypasc z udzialu w maratonie juz na pierwszych kilometrach.

oczywiscie mozna mowic o wybiciu z rytmu i takich tam. ja jade jednak w takich imprezach dla przyjemnosci i bardziej obawiam sie tego ze ktos we mnie wjedzie niz to ze spoce sie zeby odzyskac swoje zwyczajowe tempo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja staram się podjeżdżać pod każdą górkę, tylko że czasem to muszę zejść i podprowadzić ponieważ mam singla, 38z przód, 16z tył, no i nieraz nie da rady podjechać :D no a czasem faktycznie podprowadzanie to lepszy "manewr", można zaoszczędzić trochę sił i nie raz szybciej się podejdzie niż podjedzie :D

przynajmniej w moim wypadku :D:P

 

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie napiszę nic nowego: schodzenie z roweru jest złeeeee :D co gorsza, bardzo trudno później wystartować pod stromą górę, w spdach na sypkim podłożu. są podjazdy na których jest to prawie niemożliwe. także dopóki nie spadniesz z roweru to z niego nie schodź:D

 

jedynie na bardzo piaszczystym podjeździe, kiedy nie mamy dostosowanych opon można rozważyć podchodzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O maratonach się nie wypowiadam, bo nie jeżdżę :D

A tak na szosie, to jednak zawsze podjeżdżam. I to mimo tego, że nie mam "żelaznych" łydek i bywa, że jadę niewiele szybciej niż bym prowadził. Kiedyś podprowadzałem, ale czułem się jakbym wpychał wielki kamień pod stromą górę (skądś to znamy :D )... czyli dosyć głupio :P . Za to często podjeżdżam na stojąco (chociaż mój amorek nie ma lockouta).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie napiszę nic nowego: schodzenie z roweru jest złeeeee :D co gorsza, bardzo trudno później wystartować pod stromą górę, w spdach na sypkim podłożu. są podjazdy na których jest to prawie niemożliwe. także dopóki nie spadniesz z roweru to z niego nie schodź:D

 

jedynie na bardzo piaszczystym podjeździe, kiedy nie mamy dostosowanych opon można rozważyć podchodzenie.

 

No i chyba to wypróbuje...

Za każdym razem jak widziałem wiekszą górke na zawodach to wychodziłem z założenia ze lepiej podejśc niz tracić siły na jednym podjeździe, ale teraz spróbuje i zobaczymy jak będzie.

 

 

I tak się zastanawiam czy jedynym ostrym podjazdem człowiek jest w stanie stracić siły? czy podjechanie wyjdzie mu na lepsze ??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imo lepiej podjechać, no chyba że masz się wyłożyć na plecki lub nawierrzchnia niepewna :) Nogi bolą po podchodzeniu no i jeszcze trzeba zejśc i wskoczyć. Żeby być szybciej niż jadąc trzebaby wbiegać, a to niezbyt przyjemne dla łydek :) Wszystko zależy od podjazdu, jak ktoś był na trasie w Porąbce(Wielki Puchar MTB) to wie że tam sie idzie i idzie B) bo sie poprostu nie da jechać podczas wyścigu, może na luźno by się więcej przejechało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na maratonach gdy jest jeszcze duży tłok na trasie zazwyczaj schodzę z roweru, w tłumie ciężko się jedzie, a podprowadzając można wyprzedzić trochę osób idąc np. w lesie tuż obok trasy. Przy okazji można rozprostować plecy, nogi, napić się trochę itp :) Później gdy jedzie się samemu staram się wszystkie podjazdy pokonywać już na rowerze, chyba że górka jest naprawdę konkretna i czuje że szybciej na nią wejdę niż wjadę. Jak już podchodzę to stawiam jak najdłuższe kroki dzięki temu idzie się szybciej i lepiej rozprostowuję nogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

jest dużo miejsc na cięższych maratonach jak np ostatnio w Istebnej czy wcześniej w Krynicy gdzie "większości" nie dało się wjechać .. wtedy lepiej zapakować rower na plecy i czmychać po kamieniach .. trzeba umiejętnie ocenić, mniej się zmęczysz i szybciej pokonasz przeszkodą.

Zejść i wejść na rower trzeba umieć, patrzcie na przełajowców :)

 

przy zejsciu z roweru czuć że łydki pracują inaczej i jeśli miałeś je bardzo napiętę to będzie to duży dyskomfort..

 

popieram twierdzenie, że można pozbyć się kurczy... na 70km w Głuszycy łapały mnie kurcze, prowadząc rower na podjeździe rozciągnąłem sobie mięśnie i przeszło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie po kilku maratonach zauważyłem, że podczas podejścia tracę o wiele więcej energii a łydki bardzo się przy tym męczą ;/ Dodatkowo podjeżdżając w miejscu gdzie większość podchodzi, powodujemy psychiczne "zdołowanie" przeciwników. :)

 

pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na maratonach to nie wiem bo nie bywam, ale tak ogólnie to nie schodze z roweru chyba, że sie przewróce. Płaskie asfaltowe lub ubite górki pokonuje od 15 do 35 km\h chyba, że jest długa i o wysokim wzniosie. Górki w lesie - korzenie, wzniosy, gruby piasek z prędkością od 8 do 12 km\h przy grubym piasku czasami się zatrzymuje w miejscu i nie zawsze w tym przypadku udaje mi sie wypiąc spd :P. W trudnych terenach zawsze wysokie tętno, najgorzej jest też zejść zauwazyłem po podjeździe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze niech kazdy sam oceni, proponuje zeby kazdy zrobil sobie test Kamixca :P

Wiec tak...

 

1) Znajdujemy stromą gorke

2) Stajemy pod górką i sprawdzamy puls (recznie lub ze wskazania pulsometru).

3) Włączamy stoper, pierwszą próbe podjeżdżamy, po podjechaniu stajemy i sprawdzamy puls oceniamy stan ogolnego zmeczenia i zatrzymujemy stoper, wynik zapisujemy (chyba ze ktos ma dobra pamięć)

4) Zjeżdżamy i czekamy ok 10 min az organizm odpocznie, zerujemy stoper.

5) Kiedy puls spadnie do wartości podobnej do tej jaką mielismy na początku bierzemy rower pod pache, czy jak kto to robi na zawodach, włączamy pulsometr i wdrapujemy się na szczyt.

6) Po wdrapaniu, sprawdzamy puls oraz czas i odczucie zmeczenia, analizujemy

 

Na różnych górkach wynik moze byc różny, to tez przed zawodami dobrze jest udać sie na trase i zrobic taką krótka sesje testowa na każdym podjeździe, zeby wiedzieć później co czynić w trakcie trwania zawodów :P

 

Mniej zaawansowanym polecam zacząć ćwiczenie dotyczące biegania z rowerem wykonywać na terenie płaskim(np. po bieżni stadionu) :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mysle ze działa tu jescze jeden czynnik; tzn czy ktoś ma sztywne buty czy takie, które da sie zgiąć, w moich sztywnych spd wchodzenie jest rzeźnią, natomiast jak mialem zwykłe buty do platform to nie było problemu,

(myśle ze w miekkich spdkach można podchodzić :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Helevorn: To chyba tez zależy od stopnia wytrenowania. Bowiem jak podjeżdzam pod strome górki, to zmęczony jestem przez pierwsze 2 minuty potem moge dalej jechac i jest ok. Jak zaczynałem zabawe z rowerem to podjazd pod taką górkę powodował, że połowa drogi do domu była męką do tego straszny ból czwórek tera już tego nie mam wtedy właśne wolałem zejść z roweru i go prowadzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza tym z podjechania jest większa satysfakcja :)

 

istotne jest też przełożenie. kiedyś w ogóle nie używałem niższych przełożeń, jeździłem siłowo. i to był błąd, bo szybciej się męczyłem i szybciej zajechałem napęd. natomiast od tego są w rowerze niskie przełożenia, żeby podjeżdżać. nawet jeśli wydaje się, że równie szybko można iść. kręcąc młynek i tak jedzie się szybciej niż podchodząc, chyba że tylne koło traci przyczepność np. na sypkim podłożu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza tym z podjechania jest większa satysfakcja ;)

 

Dokładnie

 

 

istotne jest też przełożenie. kiedyś w ogóle nie używałem niższych przełożeń, jeździłem siłowo. i to był błąd, bo szybciej się męczyłem i szybciej zajechałem napęd. natomiast od tego są w rowerze niskie przełożenia, żeby podjeżdżać. nawet jeśli wydaje się, że równie szybko można iść. kręcąc młynek i tak jedzie się szybciej niż podchodząc, chyba że tylne koło traci przyczepność np. na sypkim podłożu.

 

 

Jak podjeżdżam na asfalcie to zaczynam od przełożenia 2x5 do 2x8. Na nie asfaltowych i stromych przeważnie 2x1. Blatu pierwszego rzadko używam. Moje korby zawsze wyglądały tak, że 3 blat był do wymiany drugi średnio zużyty, a pierwszy jak nowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...