Skocz do zawartości

[wycieczka] Makrokeszem 50 km


Bartold

Rekomendowane odpowiedzi

Makrokesz. Marki Travel. Kosztował 500 zł w sklepie RTV&AGD. Ma 2 amortyzatory. Należy do mojego brata, musiałem z niego skorzystać bo mój się popsuł. Mimo obrzydzenia makrokeszowym rowerem ( i tym ze należy do brata ;P ) pojechałem. Z kumplem ( pozdrawiam ! ). Po okolicach Stalowej Woli i do Radomyśla n/Sanem. Mimo, zupełnego braku kondycji ( niedawna operacja i niemożność jazdy ;) ) i roweru wycieczka odbyła się bez przeszkód. Makrokesz zniósł to bez szwanku i najdrobniejszych usterek. Rower mnie zaskoczył. Pozytywnie. Dodam ze przez 20 min. padał deszcz i rower zmókł ( tak jak ja i kumpel ). W pewnym momencie ujrzeliśmy 3 tęcze naraz. Piękny widok zaprawdę. Nieopodal rozlewał się SAN. Widać było bród używany przez wojsko do ćwiczeń. My skorzystaliśmy jednak z mostu. Potem się zgubiliśmy. Ja w inną stronę, kumpel w drugą. Zdzwoniliśmy się i to pogorszyło sprawę. Coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie. Po dłuższych poszukiwaniach odnaleźliśmy się. Ehh.. przygód było więcej. Majówka kolejarska w pobliskim Rozwadowie ( dzielnica Stalowej Woli) i tandetna kapela kolejarzy ,,Tender". Jeden z wersów ich piosenek brzmiał: ,,Jeszcze Polska nie zginęła póki jeszcze jest co kraść.." Mądre słowa... Tą żenującą pointą kończę moją historię. Makrokeszem 50 km.... Nie było tak źle... po za tym, że mnie nadgarstki, klatka piersiowa i tyłek bolą... :) Ehh... Polecam niedocenianą i nieznaną Stalowowolszczyznę.. Pozdrawiam Podkarpacian. Bartold.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, ja wielkiego zdziwienia nie okażę. Makrokeszem da się zrobić te kilkadziesiąt kilometrów (wiem bo sam kiedyś robiłem) jednak często jest to dość karkołomne zadanie. Zbieranie co kilkanaście km zgubionych śrubek czy rebulowanie nieodbijających hamulców do najfajniejszych rzeczy nie należy ;) Wbrew obiegowej opinii makrokeszem DA się jeździć. Chociaż jak mówię, robiąc nawet kilkanaście km jezdnią ma się wrażenie jak by się uczestniczyło w kilkusetkilometrowym rajdzie przełajowym :)

Gratuluję wytrwałości :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swego czasu jeździłem na fullu za 300 zł i dało się. Wolałem jeździć na takim, niż nie jeździć. Udało mi się na nim nawet przejechać 212 km w ciągu jednego dnia. Teraz mam na szczęście normalny rower.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak nie miałem dobrego bike'a (czyli nie tak dawno) to jeździlem na moim fulu z marketu dzień w dzień, najwięcej chyba 100km, ale to nie wina bike'a tylko moja, bo dość kiepską kondyche i wytrzymałość mam... jak sie dba o swoj rower to mozna jezdzić... gożej jak po tych 100km trza go gdzieś wniesć:-D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Pozdrawiam kolegę ze Stalowej, miasta mojej młodości :). Kiedyś też targnąłem się lichym góralem (stalowy, bez amortyzacji, sprowadzony z Włoch w 1995 r, ważył z 18kg) na trasę Stalowa Wola - Lublin, mimo że teraz mieszkam w dużym mieście, mam prawdziwy rower, jeżdżę na dłuższe trasy to wspominam tamten wypad z łezką w oku. Dokonanie czegoś na topornym sprzęcie daje ogromną satysfakcję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He, he, ten lichy góral, stalowy i bez amortyzacji przypomniał mi, że jeszcze do niedawna robiłem sobie wycieczki takim właśnie Jaguarem, który miał około 10 lat i był konkretnie przyrdzewiały. A jednak zrobiłem sobie na nim w tym roku parę ładnych wycieczek z Krakowa, np. do Rudna, do Ryczowa i do Kalwarii i Lanckorony (ta ostatnia to ponad 80 km). Najgorzej było z góry, bo bałem się, że nagle wszystko się rozleci. No i prawie nie miałem hamulców. Potem zainwestowałem w nowego crossa i - chociaż to żaden wypas - jeździ się duuużo lepiej. Jednak to od tamtych wypraw zaczęła się moja miłość do tego typu wypadów, więc nie mogę narzekać. Najważniejsze - jeździć, a nie siedzieć w domu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, chłopaki to nic w porównaniu z moimi wyczynami.

 

Kilka lat temu kupiłam"dostawczego"(koszyk z przodu, koszyk z tyłu) makrokesza marki Ranger (ok 250 zł).Pierwsze wakacje- Bieszczdy z namiotem, śpiworami, itd. Z podkarpackich górek zasuwałam 60 km/godz(gdzie ja miałam rozum?- nie wiem;) ). Co roku na wakacjach pakowałam rower do pociągu ze Śląska w Bieszczady, i na miejscu mnóstwo jeżdzenia, na co dzień służy jako bagażówka(zakupy, średnio 20 kg pakuję na niego), jeszcze dodam że po odkręceniu koszyków startowałam nim na zawodach rowerowych(2 razy stałam nawet na pudle)

Przejachałam nim grubo ponad 2000 km, ani jednej gumy, tylko kilka śrubek odpadło, i poszły ze 3 koronki, obecnie służy tylko jako "dostawczy".

Gdy przesiadłam się na górala, miałam wrażenie że rower sam jedzie, jak ktoś chce mieć dobrą kondychę, niech trenuje na makrokeszu, rewelacja.

Tak jak wcześniej ktoś pisał niekiedy można trafić na całkiem znośny makrokesz. pozdrawiam Mała :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kiedyś jeździłem na pancernym rowerze marki 'catic', na cudownym osprzęcie shimano SIS. Nie wiem ile dokładnie ważył, ale po przejażdżce wniesienie go na 3 piętro nie było łatwe. Robiłem na nim trasy nawet po 120 km, aż pewnego razu złamałem tylni trójkąt w parku, 500m od domu... Po skoku na wysokość 20 cm z górki o podobnych rozmiarach :) I dobrze się stało, bo może miałbym go do dzisiaj :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JA pamietam jak jechalem ze znajomym. Ja na starym rowerze a on na normalnym. Mimo zem oj nie byl makro to jezdzilo sie ciezko. Byl to victus, bez amortyzacji, kupiony za 600zl w sklepie rowerowym. Pamietam jak zdychalem na podjezdzie kolo Kiekrza a znajomy jechal... Jak ledwo za nim sie trzymalem choc jedhalismy ledwie 28km/h I pamietam jak zaczal przyspieszac pod gorke a ja myslalem ze padne.

No coz... od tego czasu jezdze na XTC i to ja przyspieszam pod gorke i zostawiam z tylu znajomego choc on tez conieco zmienil sprzet na lepszy.

 

Ps: Dodam ze tamtego dnia zrobilem jakies 60km

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mysle ze niektorzy przylepili latke makrokesz wszystkiemu co w marketach sprzedawane.

Tym czasem moja Małżonka smiga na rowerku IT Touareg. Rower bez wiekszych problemow ma zrobione ok 2500km. Trasy glownie krotkie po 20-30km ale jest tez dniowka 120km. Nie robilem nic poza regulacja mechanicznej tarczowki na przodzie. Rama to idealne odwzorowanie Balistic X-Light, wyglada naprawde solidnie, a lakier to juz naprawde majstersztyk przy tylu glebach i murkach zadnej znaczacej rysy. Rowerek posiada jak dla mnie genialne kola na piastach Shimano 475 i jakis plaskich szprychach, od nowosci ani razu nie wymagaly centrowania. Poczatkowo bylem bardzo sceptycznie nastawiaony ale Żonie się podobal wiec dostala tego IB. Po obecnym przebiegu nie zaluje ani grosza ktory wydalem na ten rowerek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może te makrokesze to nie są aż takie złe jak sie je maluje ;P Da sie nimi zrobić kilkadziesią km, ale żeby na nim trenowac jazde to nie wiem jakby to zniosły te rowerki. Tak do codziennej jazdy do skelpu wole porzyczyć rower ojca makrokeszowy niz swój bo jak ktoś mi zapieprzy to nie będzie żal ;) Pod tym względem nie mają sobie równych ;P Lepiej stracić 500zeta niz ponad 2000 :-)

 

@Bartold i spawacz: gratuluje udanej wycieczki :) oby wiecej takich. szybkiego powrotu do kondycji życze ;D ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde - mają niektórzy odwage .... Ja to bym się moim Grandem nie karnął nawet 20 km poza miasto, bo :

 

1. Nie dojechałbym z braku sił ( 19 kg stali )

2. Suport po 3 km zacząłby przeraźliwie piszczeć, przez co spuchłbym od nerwicy

3. Amorek by mnie zachlapał pozostałościami wody w lagach

4. Tylny amorek wyrzuciłby mnie na pierwszej dziurze na księżyc

 

I to jest właśnie to, czego nie lubiłem w rowerku i to, dlaczego nie zapuszczałem się rowerem 20 km poza miasto. Tzn. dało się jechać, ale co tam, jeżeli pierwsza górka i za chwilę byłem czerwony od zmęczenia ( naprawdę ten rower jeżdził jakby ważył 100 kg ). Ale cóż - jego doba się skończyła i nadszedł Level A4, po którego jutro idę. Pozdrawiam !

 

P.S. Ale co nogi sobie wzmocniłem tym ciężarem - to sobie wzmocniłem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz bartekgib, mój rowerek pomimo swojej ceny (399 przecena z 599 :) ) był na markowym/znanym osprzęcie - Shimano, SRAM, Promax, APSE, ZOOM, Dębica. Po wymianie kół był dla mnie super. Ciągle można na nim jeździć, bez obawy, że się rozpadnie - ale po ponad 3 sezonach, oczekiwania wobec sprzętu się zmieniają, a osprzęt - zużywa. A dzięki/przez jego masę miałem niezły trening :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...