Skocz do zawartości

[pogadajmy] czyli co dziś robiłeś rowerowego- reaktywacja


jurasek

Rekomendowane odpowiedzi

HA!

dzisiaj w akcie desperacji i rozpaczy

wpadłem do piwnicy, wynorałem starą oponę której już prawie nie ma

załatałem dętkę (musiałem pociąć starą bo łatki też się skończyły)

i popędziłem na rower:)

jeździłem dobrą godzinę aż wpadłem na policję i trzeba się było szybko ewakuować do domku

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba było gradu wystarczyła porządna ulewa a ja...

Siedze sobie w domku :P hehe

Wiedziałem ze nigdzie nie pojade :D

wczoraj napisał ze nigdzie na rowerze nie pojechał. a ja w czwartek obstawiałem ze nigdzie sie nie ruszy. :P

 

No to zobaczymy jutro ;) 10zł zawsze się przyda :D

a tu sie pisze zobaczymy jutro wiec soryy nie ale chyba 10 zł moje.;D

 

i jeszcze tam masz jak byk napisałem "obstawiałem" a nie "obstawiam ze juttro".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj pierwsza w tym sezonie hardkorowa jazda i pierwsza taka w życiu a więc - Jechalismy z Matysem i jego kumplem na wyczieczkę do czech - 100km :)

Początek trasy był słaby bo juz na gaju {12km} przez 30 minut padało, i dlatego przeczekalismy pod schronieniem {przystanek autobus.} Kiedy deszcz ustał było już cały czas lepiej do granicy Golinsk {25km} jechało się przyjemnie mimo że w lekkim deszczu.. W Czechach bardzo miło :) Krążylismy po przygranicznych miasteczkach i smialismy się z czeskich napisów typu "zastavka", mielismy też akcję z "pozor vlak" :P Po wyjechaniu z miasteczek rozpadał się deszcz, ale jechalismy nie zwazając na niego {momentami było mokro, slisko i niebezpiecznie} no i w pewnym momencie licznik tak zamókł że przestał liczyc {recepta - przetrzec czymś suchym podstawkę i sam licznik} Kiedy wznowiło się liczenie było około 35km. Jechaliśmy tam gdzie nam się podobało, ciągle oddalając się od Granicy... :) Wpadliśmy do jakiegoś ciekawego czeskiego miasta, ale oczywiscie nazwy nie pamiętałem bo ciężko było takie smieszne wyrazy spamiętać :D Mała przekąska fast food i następnie jazda dalej.... Wyjechalismy z miasta na jakies pola i się zorientowaliśmy ze juz czas chyba na powrót i tędy nigdzie nie zajedziemy {45km}. Poroblismy zdjęcia czeskich chmur i gór :P I pomachaliśmy wesołym czechom na rowerach :) Wracalismy w miare podobną trasą z tym ze równoległą do tej która przyjechaliśmy... W Czechach pogoda nam dopisywała więc zdjeliśmy kurtki windstopper i jechaliśmy w koszulkach {swoboda, rzeźkośc i ochłoda na kałużach} :P Zjawiliśmy się w Mezimesti {60km} które było pierwszym prawowitym miasteczkiem od granicy w Golinsku. Oczywiscie chcielismy kupić zaopatrzenie za wymienione wczesniej korony ale tam wszystkie sklepy w sobote do 11 czynne były :glare: ;) Zaopatrzenie kupilismy przy granicy, czyli głównym miejscem handlu czesko-polskiego. W mojej sakwie oprócz standardowego zaopatrzenia znalazły się 3 duże paczki Lentinek, 5 mleczek Pikao i 1 Zlaty Bazant :P :lol: Po minięciu granicy {70km} jechaliśmy z wiatrem w plecy aż do Unisławia Sląskiego {80km} I wtedy stała się katastrofa - rozpadał sie deszcz... - "deszcz" który był ulewą i pojedyńcze krople można było odczuc jak grad... Na nic sie zdały okulary i kurtka, byliśmy tak mokrzy że miałem jezioro w butach, w gacie mogłem smiało sikać bo nierobiło to różnicy, paszport i telefon zamokły a w rowerze ostatecznie poszły się kochac Avidy.... do tego mi potem odwaliło psychicznie i straciłem chęci na jakąkolwiek jazdę... Po odprowadzeniu jednego kolegi do Boguszowa Gorc {90km} nie miałem juz checi na dalszą współpracę z rowerem przy takiej pogodzie... Która jak na złosc nie ustawała. Mimo że jechałem powoli ciągle musiałem robić blokade tylniego koła i jak najmocniej przedniego Sd7 ciskać... Na nic to się zdało przy tak mokrej {rzeka} nawierzchni i slickach na obręczach. Z zdziwieniem patrzyłem na Matysa który pruł swoim Hkek po szosie szybciej niż ja i radził sobie z trakcją przy jezdzie i hamowaniu {hfx-9} mając 2.25" Bontragery w rowerze... Ostatnie 10km jazdy, czyli powrót do domu przez Sobięcin i Szczawno zdrój wypełnione było większa iloscią bluzg i jęków niz cały wczesniejszy dystans... PO wjechaniu na rodzimą dzielnicę prułem już tylko by do domu trafic, a wyglądałem niezle - ponad 50% trasy było w deszczu lub na mokrej nawierzchni a ja miałem ubraną Białego windstoppera Reeboka i białe krótkie spodenki w połączeniu z brudami z ulicy tworzyło to efekt zdziwienia na ludziach, którzy wyszli z domów dopiero kiedy przestał padac deszcz.. :022: Po przyjsciu do domu a raczej "wpłynięciu" do niego od razu się cąly rozebrałem, wszystko do prania, ze mną włącznie :P i potem na korytarzu 2h rozbierania roweru, regulowania i pucowania wszystkiego na glanc. Podsumowując - w Czechach bardzo fajnie, klimat tego Państwa jest wyjątkowy*, na dłuższe trasy kupić błotniki, avidy w deszczu gów no dają.... Straty - linka od hampla tylniego, 25zł zamienione na hamburgera, 2 duże lentinky, 3 pikao i jednego czeskiego bażanta :) No i kupa nerwów. Dystans wyszedł dobry, ale bardziej respectowalne okazały się być warunki jazdy. :)

*W czechach w dystrybutorach na stacjach jest inne powietrze,

w czechach są inne chmury, w czechach psy inaczej szczekają, w czechach leci inna muzyka, w czechach jest 2mlrd wiosek które się zaczynają a za 150m kończą, w czechach są inne hamburgery, w czechach są inne kantory, Czesi zarabiają na Polakach którzy się z nich smieją no i : "W każdym miejscu w Czechach zawsze wieje tylni wiatr" :lol: Pozdro :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ee wstyd się przyznac ale nawet ich nie przeglądałem ;) Chciałem aby w domu mi zrobili fotkę to byście zobaczyli jak wygląda zmarnowany człowiek po takiej trasie w deszczu, ale nikogo z domowników nie zastałem i musiałem sobie sam radzić.... Foty wrzuce niebawem, a może i też filmik. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rano rowerowańsko po mieście - umówiłem się z nabywcą manetek. Później wycieczka rowerowa z moją "połówką" (się znaczy drugą). Las Łagiewnicki i PKWŁ. Moja teoria o nieuniknioności deszczu, gdy jadę z M. się potwierdza. Złapała nas straszna ulewa i wróciliśmy ufajdani jak nieboskie stworzenia. Łącznie dzisiaj trochę ponad 60km.

 

A tutaj fotka dzielnej M. ze swoim rumakiem. (Zwóćcie uwagę na dumną minę :P)

70c8050c0e328cecm.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie rozumiem twojej aluzji evo

 

No jak nie kumasz? Ramkę którą posiadasz, można śmiało zmieniać, skoro masz kase.

Bo:

- ma odprysk (-ki)

- jest ciezka

- jest czerwona

- no i to author, tylko

 

Więc jak już tyle zmieniasz, to spodziewam się, że niedługo pójdzie rama ....

 

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- ma odprysk (-ki)

I wgnioty!!!

 

- jest ciezka

Wazy tyle ile Uni Evo, a jest o niebo mniej wytrzymala.

 

- jest czerwona

Czerwone sa najszybsze.

 

- no i to author, tylko

:twisted:

 

 

Więc jak już tyle zmieniasz, to spodziewam się, że niedługo pójdzie rama ....

Dokladnie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wstało mi sie o 6.20, mycie, sałatka, wciągamy gacie na tyłek i pojeździć :D

miałem piękny wmordewind ale jechałem tak pozytywnie nastawiony że nic mnie nie powstrzymało :P zrobiłem sobie 25.6km ze średnią jakieś 20 km/h więc jak na mnie w taką pogodę spoko :) No ale wszystko prawie szoską. Niestety moje oponki nie do tego stworzone ;) Buczą jak wkurzony bąk xD

No i postanowiłem sobie że na 100% pojade w przyszłym roku choć jedną mazovie :D żebym miał nie zdać matury to pojade :P A czemu nie w tym? Bo za mało jeżdzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie, w tym sezonie zainwestowalem przede wszystkim w naped i ramy nie zmieniam w najblizszym czasie. Do wymiany sa kola i amor, potem reszta bebechów typu mostek ,kiera, sztyca, stery, a kiedys tam sie rame zmieni.

 

Nie jest ciezka, bo jest najlzejsza w swojej kategroii cenowej 1750g [ja dalem za nią jako nową 450zł, wiec taniocha]

author to author? daruj sobie tego typu wypowiedzi. Tak twoj kross a6 jest najlepszy, najszybszy, najlzejszy i najbardziej orgazmiczny ze wszystkich na swiecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nawet piękna pogoda nie jest wstanie mnie wyciąnąć dzis na rower . Mimo iz sie juz dobrze czuje , dają o sobie znac medykamenty . W ciągu 5 dni schudlem 3,5 kg lol :) Od wtorku zacznie sie powrot do dobrej dyspozycji :)

Milej jaazzdy zycze w ten piekny ,niedzielny dzionek :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj w czasie wichury jechałem po lesie z dusza na ramieniu. Obok ścieżki złamało sie na moich oczach drzewo, gałezie latały dookoła i ogolnie bylo strasznie, uciekałem z lasu jakby mnie pies gonił :twisted: Ale nie to jest wazne, wczoraj drugi raz w zyciu bym rozjechał wiewiórkę. Siedziała sobie na scieżce i cos gryzła, ledwo zdązylem zrobic unik bo jechałem b. szybko, nie słyszala mnie , zdazyla uciec dopiero jak juz ja mijałem. Ciesze sie ze nic jej nie zrobiłem, bo rower to taki ekologiczny sposób transportu. A jutro matura z matmy,wreszcie.. bede miał to z głowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adik bardzo fajna wyprawa do Czech ;) Ja mysle na wakacjach wyjechac za granice, ale do Slowacji ;) bo mam blizej.Teraz lece na obaid, a pozniej na rower pojezdzic po lasach ;)

Pozdro!

 

Bilskij jak bys jechal na Słowacje to daj znac. Chetnie pojechalbym rowerkiem za granice. Mam troszke dalej ale mysle ,ze dalbym rade ;)

Zaraz na obiad i lece na rower;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj postanowiliśmy z kumplem zrobić jakąś krótką wycieczkę rowerkową... rano pogoda była OK, świeciło słońce... i już na starcie mieliśmy 45min opóźnienia -okazało się że v-braki były rozregulowane no i wypadało by coś z tym fantem zrobić... potem jeszcze podrzuciliśmy rower do wulkanizatora(najbliższy kompresor dostępny za free), uzupełniliśmy płyny i w drogę...

Mieliśmy dojechać do KPNu(konkretnie Zaborowa) i przez las przebić się do Warszawy żeby tam mostem przejechać na drugą stronę Wisły i wzdłuż jakiegoś kanału dojechać do Nieporętu, następnie przejechać wzdłuż zalewu Zegrzyńskiego i rzeki do Nowego Dworu Maz., pokręcić się po Modlinie(zwiedzić kawałek twierdzy) i wrócić przekraczając most na Wiśle przez kampinos(Kazuń>Leszno>Zaborów) oczywiście lasem do domu...

wyszło jednak trochę inaczej...

W Zaborowie po przejechaniu całych 8-9km źle wyregulowane Vbraki dały o sobie znać więc zatrzymując się przed spożywczym na "wczesny obiadek" kumpel zabrał się za regulację i "ZGRZYT!!!" ukręcił gwint w śrubie regulującej... no i po hamulcach... ale od czego ma się galaretę zwaną mózgiem... wystarczyło poszukać jakiejś podkładki dystansowej żeby śruba trzymała się resztek gwintu za tym rozwalonym miejscem... okazało się że dobrze w tym miejscu pasować będą kluczyki z puszek po piwie... więc można by się za takimi rozejrzeć... zwłaszcza że byliśmy pod sklepem... po 40min od przyjazdu do sklepu[/regulacji hamulców] wszystko gra... hamulce działają lepiej niż poprzednio... jak już wszystko dokręciliśmy i zjedliśmy to zdarzył się cud że wzajemnie się nie pozabijaliśmy: podczas chowania do torby narzędzi wypadła z niej nakrętka która by idealnie pasowała zamiast tych kluczyków(sic!) myślałem że [tu następuje wulgarne wyrażenie]

dalej już bez większych przeszkód dojeżdżamy do Wa-wy, kierujemy się nad zalew... kurde trochę byliśmy głodni... Piotrek nawet coś jęczał o prawach rowerzystów do posiłków regeneracyjnych ale burczenie mojego żołądka skutecznie zagłuszyło jego wywód... nagle zza zakrętu szlaku wyłoniła się orkiestra i dużo mundurowych(WTF??) okazało się że dzisiaj jest dzień Strażaka(t.j. św Floriana) więc popstrykaliśmy kilka zdjęć i nagle do naszych nosów zawitała smakowita woń grochówki... więc bezczelnie wbiliśmy się na strażacką imprezę i najedliśmy się do syta za free(pozdrawiam straż pożarna z Nieporętu i Jabłonnej)... a potem był już tylko deszcz... i jakby zacytować Szekspira: "reszta jest moknięciem" w ten sposób przepłynęliśmy z Nieporętu do Nowego Dworu tu parę minut bez deszczu(trochę podeschliśmy żeby za 5min mógł nas ochlapać jakiś buc w Toyocie)... od momentu zgubienie się w lesie do samego domu towarzyszył nam deszcz... reasumując zrobiliśmy ponad 128km z czego większość w deszczu... :/

 

b31f641cbc47acefm.jpg 5a5260688cdd4323m.jpg 9e36ba0b3d130ed1m.jpg

2b1e21730c794c07m.jpg e87b8727c4fd2be0m.jpg

78e6d519de25fe75m.jpg 2045ef55688a574fm.jpg 11a6433d4743334dm.jpg

41e039c75a93ccc1m.jpg Bon Apetit!

afcb2de70820f1a7m.jpg

http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=f473b664aa97a3a1

http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=5d60edfd602b5295

http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=feaef3c39d7e7144

http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=8a1d2c3d6a6e2c68

http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=12e9ee9c72cb1ea0

http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=93ad96191f0702b5

 

a teraz świeci słońce... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja własnie wrócilam z przejazdzki...caly tydzień nie miałam możliwości najmniejszej ;)

54 km w wiekszosci po terenie, w zamierzeniu była eksploracja nieoznakowanych sciezek w rejonach Ludwikowa w WPN,

ale wyszło tak że się z premedytacja zgubiłam (żeby nie było nudno) i pojezdziłam gdzie indziej ;)

szkoda ze samotnie, bo to zawsze weselej z kims...

teraz juz w dobrym humorze moge bez obaw pojechac zmierzyć się z różowym swiatem lalek barbie mojej chrześniaczki ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzis zrobilem sobie trening w terenie z najwieksza srednia w tym sezonie: 49.54km, 2:05:38h, 23,66avg. speed !! :) jechalem na calego i forma chyba jest :P Cieszy mnie widok młodych brzdąców z rodzicami, ktorzy ucza sie jezdzic na rowerze/rolkach i kaski na głowie mają :) Az sie serce raduje :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...