Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
12 godzin temu, zate napisał:

Nie wiem, co ma do rzeczy, że ktoś się nazywa tak czy inaczej, ale jeżeli:
 

Roczny i niemały koszt utrzymania staje się i realny, i do tego porównywalny z przecenionym Huraganem 2 - czyli ceną nowego roweru z najniższej półki, to tylko ten jeden argument wystarcza,  żeby się lepiej zorientować, jakie konsekwencje mnie spotkają potem, gdy zostawię pieniążki w sklepie. 🙂

Nie, to nie jest realny koszt użytkowania hamulców tarczowych w rowerze. To jest jakiś farmazon.

Napisano

Wymiana tarcz co 2-3 lata. Klocki liczmy co sezon. Do tego co sezon przelanie hamulców w serwisie, jeśli ktoś sam nie ogarnia. Uśredniając wyjdzie jakieś... 200 zł rocznie. Realnie pewnie ok. 80 zł dzieląc wydatki z kilku przez ich ilość. 

Czy to kolejny wątek mający na celu udowodnienie wyższości i większego sensu używania hamulców obręczowych? Serio? W 2025 roku? Młode pokolenie kolarzy nawet nie wie, że kiedyś rowery nie miały hamulców tarczowych, ale zawsze widzę znajdzie się jakiś dinozaur chcący na siłę udowodnić swoją rację.

V-brake'ów już nie ma. Umarły śmiercią naturalną. Koniec. Kropka.

Napisano (edytowane)
11 godzin temu, lis50 napisał:

Nie ma znaczenia czym jeżdżę,  znaczenie ma jakich klocków używam i w jakich warunkach pogodowych. Pytanie było o koszty. Takie są koszty w przypadku używanych przeze mnie klocków.  

Jak to nie ma znaczenia? Ma ogromne znaczenie. A to że ty tak masz, to świadczy tylko o tym, że coś robisz źle 😁.

Jeśli ktoś jeździ jakimś elektrycznym wynalazkiem o masie zbliżonej do motocykla WSK i porusza się z prędkościami zbliżonymi do tych dopuszczonych przez kodeks drogowy (tak jak chociażby egzotyczni dostawcy jedzenia z aplikacji), do tego prędkość osiąga kręcąc manetką i z racji permanentnych deficytów techniki jazdy stosuje metodę gaz - hamulec, to takie dziwne zjawisko mogło by wystąpić. Jeśli do tego dochodzą tarcze z Ali i klocki po 5 zł, to istotnie, mogą się szybko kończyć. Ale tak to już jest, że jeden lubi pomarańcze, a drugi kozy z nosa 😉. Przy normalnym osprzęcie/normalnym użytkowaniu taki stopień zużycia to farmazon.

Wróćmy jednak do meritum, do rowerów szosowych, czyli takich napędzanych siłą mięśni i rowerzystów którzy nie są na bakier z techniką hamowania. Tam koszt utrzymania hamulców szosowych porównywalny jest z wydatkiem na dwa bidony, kubełek w KFC, albo zestawem bloków Look KEO.

 

Nie znasz się @TheJW. Koszt użytkowania hydraulicznych hamulców  tarczowych to wydatek porównywalny z budżetem niewielkiego państwa. Trzeba mieć na to worek pieniędzy. Stąd biorą się bankructwa, zadłużenia, upadłości konsumenckie, rozwody i rozpad rodzin... To gorsze niż hazard, narkotyki i alkohol razem wzięte... 😅

Do tego tarczówki są najzwyczajniej na świecie niebezpieczne. Kilka lat temu stare, kolarskie dziady darły mordę, że jak jedziesz w peletonie na tarczówkach, to przy pierwszej lepszej kraksie kręcące się tarcze ucinają kolarzom palce. I część ludzi wierzyła w te durne opowieści i powtarzała te bzdury. Tak więc bardzo dobrze że koszty utrzymania przerosły możliwości finansowe autora tego zacnego tematu. Może dzięki temu czyjeś palce ocaleją 😂. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Kiedyś to było...

Edytowane przez KNKS
  • Haha 2
Napisano

Mieszkam w miejscu gdzie w promieniu 100 km od miejsca zamieszkania nie ma płaskich rejonów. 

Przeciętne "kółko" 80-100 km to 2000-2500m przewyższszeń. Czasami pod 3000. 

Sporo dróg z nachyleniem 10-20%, niektóre 25% (nie jest to rzadkość). 

Klocki shimano,  magura,  swisstop, discobrakes. 

Tarcze sram hs2 i centerline. Zakup z legalnej dystrybucji. Były też magury,  tektro,  shimano. 

Waga roweru "WSK" to obecnie 19 kilogramów. Ja z nim 99. 

Jazda 7x w tygodniu,  więc nie wybieram warunków pogodowych. Wielokrotnie wyłącznie w deszczu. 

Zestaw E nie ma manetki,  jest silnikiem z czujnikiem nacisku. 

Ale ja wiem że ty wszystko wiesz, nawet jeśli nie jest napisane. 

  • +1 pomógł 1
  • Haha 1
Napisano (edytowane)

WOW, imponujące 😅

I to wszystko na jednej baterii ? 

Mam nadzieje, że palce w komplecie.

😆

Zdradzisz mistrzu co to za szosa?

Edytowane przez KNKS
Napisano
8 godzin temu, TheJW napisał:

Zawsze widzę znajdzie się jakiś dinozaur chcący na siłę udowodnić swoją rację.

Tutaj chyba jest ich dwóch bo nie jest normalne by dorosły logicznie czytający, myślący człowiek nie wyczuł, że coś się nie zgadza i bezrefleksyjnie podchodził do tego co kto pisze. 

Na setce zrobić 2 tys w górę to nawet nie trzeba gór tylko pagórki to raz, dwa nawet jak to nadal wychodzi średnia zajechania obu kompletów po już 1,5 tys co jest szokującym wynikiem nawet na najpodlejszą elektryczną szosę a po trzecie nawet przyjmując hipotezę, że tak jest to jest się użytkownikiem dalece poza średnią. Nie ma zatem sensu wypowiadać się o kosztach jak ktoś pyta. 

Napisano
22 godziny temu, zate napisał:

Roczny i niemały koszt utrzymania staje się i realny

To nie są realne wyliczenia, to jest jakiś skrajny przypadek i do tego nie szosy a jakiegoś elektryka, któremu bliżej do motocykla.

Normalnie tarcze wystarczają na kilka kompletów klocków.
Jak szybko zejdą klocki, to zależy od ich typu i konkretnego modelu, od terenu i warunków w jakich się jeździ.

Jeżeli nie masz gór, nie jeździsz w błocie, to okładziny powinny spokojnie wytrzymać te 5k rocznie. Czyli masz koszt około 200zł rocznie.

21 godzin temu, zate napisał:

W chwili obecnej już wiem, że:
- muszę się liczyć z wymianą tarcz i okładzin,
- odpowietrzanie jest jednak realne

A obecnie nie musisz wymieniać klocków?
Obręcze się nie wycierają i nie trzeba ich będzie wymienić? Nie trzeba bawić się w centrowanie, żeby równo działały?
Nie musisz naciągać linki i korygować ustawienia hamulców?

Jeżeli chcesz hamulce bezobsługowe, to jedyne bębnowe to załatwią, choć i tak od czasu do czasu wymagają obsługi.

Policz ile kosztują obecne klocki, jak często musisz wymieniać.
Klocki na obręcz schodzą szybciej niż okładziny tarczowych, więc nawet jak są tańsze, to trzeba częściej wymieniać, więc koszt wychodzi podobnie.

Wymiana obręczy jest zdecydowanie droższa niż tarczy. Raz że w większości przypadków sama obręcz będzie droższa (chyba ze to jakiś tani chłam), to jeszcze dochodzi przeplot koła.

20 godzin temu, zate napisał:

Te wszystkie rzeczy, o których mówisz: pojemność cieplna, hamowanie pulsacyjne, blokowanie kół, wyczucie hamulców - to po prostu wcześniej nie istniało. Wystarczy złapać rawkę, po nieco bardziej intensywnym hamowaniu plus odrobina wyobraźni, by zrozumieć wyzwania przed hamulcami tarczowymi.

Oczywiście, że istniało. Wystarczy sobie przypomnieć przejście na v-ki i ile problemów ludzie mieli z tak mocnymi hamulcami.
Problem przegrzania obręczy, stopienia klocków, wystrzelenia dętki też istnieje, choć zdarza się stosunkowo rzadko, bo mało kto ma okazję robić większe zjazdy. Ale ten problem jest jak najbardziej realny, a w skrajnych przypadkach dochodzi do rozwalenia obręczy (zwłaszcza karbonowych).

Przegrzanie tarczy, spalenie klocków się zdarza, ale przynajmniej nie ma ryzyka wystrzelenia dętki, uszkodzenia obręczy.
A to że tarcze się mocniej grzeją niż obręcze w niczym nie przeszkadza, bo są zrobione z innych materiałów, mają znacząco wyższą tolerancję na temperaturę.
No i w normalnych warunkach bardzo ciężko przegrzać, trzeba mieć już solidną górkę i do tego kompletny brak techniki, czyli tak samo jak w hamulcach na obręcz.

Tarczówki przegrzałem dosłownie kilka razy w życiu ale to były początki używania takich hamulców (u siebie mam zjazdy po kilkadziesiąt m). Potem nawet w górach nie miałem problemu, choć pierwsze wypady były zachowawcze i przy dłuższych zjazdach (np. 300m w dół) robiłem przerwę na schłodzenie.
Po przesiadce na hydrauliki, ta sama trasa co na mechanikach i hamulce były o wiele chłodniejsze (inna sprawa, że przesadzone klocki z radiatorami i shimanowskie tarcze ice, ale nawet na obecnie gorzej chłodzonym sprzęcie nie ma problemu).

14 godzin temu, lis50 napisał:

Nie ma znaczenia czym jeżdżę,  znaczenie ma jakich klocków używam i w jakich warunkach pogodowych. Pytanie było o koszty. Takie są koszty w przypadku używanych przeze mnie klocków.  

Ale jak to ma się do tematu jazdy szosowej? Jeżeli katujesz ten "rower" w górach, to zużycie będzie kompletnie inne.
Po prostu piszesz nie na temat i niepotrzebnie podajesz wyliczenia kompletnie skrajnego przypadku.

  • +1 pomógł 2
Napisano (edytowane)
Cytat

A obecnie nie musisz wymieniać klocków?
Obręcze się nie wycierają i nie trzeba ich będzie wymienić? Nie trzeba bawić się w centrowanie, żeby równo działały?
Nie musisz naciągać linki i korygować ustawienia hamulców?

Shimano R55C - 39PLN plus jeden imbus. Słownie: jeden imbus. I bez zdejmowania koła.
Owszem, rawki się wycierają, ale w jakim tempie? Zaryzykuję, że szybciej wymienię koła niezależnie od zużycia wynikającego z używania hamulców szczękowych.
Centrowanie kół, to koszt stały, a nie dodatkowy wynikający ze zmiany rodzaju hamulców. Na tarczach też się nie śmiga na pokrzywionych kołach.
Do drobiazgów baryłka wystarczy. Większy zakres prac przy naciąganiu, a może wymianie linek, przy centrowaniu koła jest do ogarnięcia.
Poza centrowaniem, w/w jestem w stanie ogarnąć sam z tym, co już mam.
Uprzejmie proszę to przebić.

Żeby nie było. Bezdyskusyjnie tarcze - i to na szosówce, i dla mnie - są (będą) lepsze, jeżeli kiedyś dorobię się kół na włóknach węglowych. Ale to jedynie możliwość.

Obiektywnie:
- ilość sprzętu i złożoność całego rozwiązania w przypadku tarcz i hydrauliki jest większa,
- koszty i nakład pracy, nawet jeśli to nie jest skrajny przypadek, który podał @lis50, za co jestem mu wdzięczny, istnieje i nie da się mu zaprzeczyć,
- da się z tym żyć, choć rozumiem, że obrona punktu widzenia osoby ponoszącej dodatkowe koszty, czasem przeradza się w fanatyzm - taka nasza natura i za te komentarze też dziękuję.

Co do mojego wyboru:
- jak znajdę możliwość ściągnięcia w miarę nowej ramy rim, na którą mnie będzie stać (a widziałem, że jest taka szansa), to pewnie ją wybiorę, nawet za cenę gorszego osprzętu (podając skrajny przykład: jestem pod ogromnym wrażeniem taniego i "tandetnego" clarisa, ale to inna dyskusja),
- jak się nie uda, to kilka polygonów na tarczach mi się podobało. Będę z tym żyć, nie tracąc odniesienia, że jest ciekawsze - produkcyjnie i utrzymaniowo tańsze, prostsze i niegorsze - rozwiązanie.

Edytowane przez zate
Napisano (edytowane)

Pssst, w tańszych zaciskach hydraulicznych Shimano masz zawleczki i nie potrzebujesz do wymiany klocków nawet jednego imbusa (słownie, chociaż już i tak jest słownie: JEDNEGO IMBUSA). :icon_lol:

Edytowane przez TheJW
Napisano
13 godzin temu, zate napisał:

Shimano R55C - 39PLN plus jeden imbus. Słownie: jeden imbus. I bez zdejmowania koła.
Owszem, rawki się wycierają, ale w jakim tempie? Zaryzykuję, że szybciej wymienię koła niezależnie od zużycia wynikającego z używania hamulców szczękowych.
Centrowanie kół, to koszt stały, a nie dodatkowy wynikający ze zmiany rodzaju hamulców. Na tarczach też się nie śmiga na pokrzywionych kołach.
Do drobiazgów baryłka wystarczy. Większy zakres prac przy naciąganiu, a może wymianie linek, przy centrowaniu koła jest do ogarnięcia.
Poza centrowaniem, w/w jestem w stanie ogarnąć sam z tym, co już mam.
Uprzejmie proszę to przebić.

I ile tych klocków rocznie zużywasz?

Tak, przy wymianie klocków trzeba wyciągnąć koło lub odkręcić zacisk. W gorszych bo inaczej nie wyciągnie się klocków, we wszystkich bo i tak trzeba cofnąć tłoczki.
Tyle, ze przy normalnej jeździe to jest operacja z raz w roku.
Super, że nie trzeba ściągać koła do zmiany klocków, ale za to jak trzeba wyjąć koło, to trzeba hamulce rozpinać lub spuszczać powietrze, bo opona nie przejdzie przez szczęki ;)

Kwestia w jakich warunkach się jeździ, jedne nie zetrze tak jak piszesz wcześniej, bo chce coś nowego, inny zajedzie kilka obręczy zanim piasta padnie.

Odkąd mam solidniejsze koła pod tarcze, to nie muszę się bawić w centrowanie. Raz, że po prostu się tak nie krzywią, dwa drobne bicie w zasadzie na nic nie wpływa.
Przy hamulcach na obręcz nawet drobne odchyłki dają różnicę. Odpukać, wgniotki to już w ogóle.

Baryłka nie wystarcza, bo klocki nie są prowadzone równolegle, no chyba że ktoś w hamulcach szosowych odgrzebał patent shimano z v-ek.
Można jakiś czas korygować wyłącznie naciągiem linki, ale wtedy klocki krzywo się wycierają. Co jakiś czas trzeba poprawiać ich ustawienie, a to jednak trochę czasu zajmuje.
Przy tarczach mechanicznych też jest zabawa, chyba że zacisk z oboma klockami ruchomymi. W hydraulikach nie trzeba robić nic w tej kwestii, same sobie regulują odległość od tarczy.

W mieszczuchu cenię sobie brak ścierającego się i spływającego z obręczy syfu. Zimą koła były dosłownie czarne.

13 godzin temu, zate napisał:

Obiektywnie:
- ilość sprzętu i złożoność całego rozwiązania w przypadku tarcz i hydrauliki jest większa,
- koszty i nakład pracy, nawet jeśli to nie jest skrajny przypadek, który podał @lis50, za co jestem mu wdzięczny, istnieje i nie da się mu zaprzeczyć,
- da się z tym żyć, choć rozumiem, że obrona punktu widzenia osoby ponoszącej dodatkowe koszty, czasem przeradza się w fanatyzm - taka nasza natura i za te komentarze też dziękuję.

Tak jest to pod pewnymi względami bardziej złożony układ ale odwdzięcza się lepszą pracą i mniejszym nakładem na co dzień.

Tak jak w każdym układzie hamulcowym o który się dba.
A ten skrajny przypadek należy wyrzucić do kosza, bo nic sensownego nie mówi o hamulcach. Tak samo można podawać skrajne przypadki starcia klocków na obręcz przy każdym wyjeździe (zdarzyło mi się, że na 20-25km w błocie tył z dobrze łapiącego zrobił się ledwo co, tak zjadło klocki). Są też skrajne przypadki, że ludzie rozwalają klocki lub tarcze przy jednym zjeździe, ale jak każda skrajność to nie jest miarodajne.
Przy szacowaniu kosztów eksploatacji trzeba przede wszystkim brać średnią, a ta imo jest lepsza niż hamulców na obręcz.

To nie jest fanatyzm, to po prostu praktyka i piszę to jako osoba częściowo zmuszona do wejścia w tarcze (po prostu w 2010 jak kupowałem nową ramę pod 29er-a, to nie było już nic pod v-ki).
Piszę jako osoba bardzo sceptycznie podchodząca do hydrauliki, że na linkę można wszystko samemu ogarnąć. Nawet jeszcze niedawno miałem w mieszczuchu tarcze na linkę (trochę już zużyte z tego górala z 2010) i były na maksa upierdliwe z ciągłą korektą ustawienia nieruchomych klocków. Obecne hydrauliki po prostu działają i generalnie tylko sprawdzam czy klocki są jeszcze ok.
Piszę to mimo przejść z nietrafionymi kombinacjami tarcza - okładziny, gdzie tak średnio to działało, gdzie trzeba by co i raz bawić się papierem ściernym, bo klocki się szkliły.

  • +1 pomógł 2
Napisano
Cytat

Super, że nie trzeba ściągać koła do zmiany klocków, ale za to jak trzeba wyjąć koło, to trzeba hamulce rozpinać lub spuszczać powietrze, bo opona nie przejdzie przez szczęki ;)

No przecież nie zakazuję Ci jeździć na oponach gravelowych w szosówce.

@zekker, obaj się zgadzamy, że rozwiązanie jest bardziej złożone. Ale nie zgadzamy się, że wyłącznie pod pewnymi względami - dla mnie to zmiana totalna. Kilka dni temu nie wiedziałem, że istnieje płyn DOT, tak żeby było jeszcze "wygodniej".

Szeroka opona i większe prędkości na zjazdach? Ok, to jest argument. Tak samo ciekawym argumentem jest, że tarcze więcej wybaczają kołom i w ogóle pozwalają myśleć o sensownym używaniu włókien węglowych, czy innych kompozytów. Indywidualną oceną zostaje czy warto w ogóle i czy warto dopłacić.

Oczywiście mam świadomość, że producenci i sprzedawcy ograniczają mi wybór. No i odbiją sobie na mniejszej dostępności ram nie mówiąc o kompletnych rowerach na rimach.

Co do tarcz na linkę, jak kupowałem najtańszą możliwą szosówkę i mając wątpliwości, co do wyższych kosztów, to w pięciu różnych sklepach pięciu różnych sprzedawców twierdziło, że przy szosówkach - w łagodnej wersji - tarcze na linki nie są dobre, a w skrajnej, że to po prostu skam. Kazali mi się trzymać: albo obniżam koszty wszystkiego i idę w szczęki, albo podnoszę zauważalnie koszty i idę w hydraulikę. Wierzę im.

 

Napisano
3 minuty temu, zate napisał:

Kilka dni temu nie wiedziałem, że istnieje płyn DOT, 

 

Kilka sekund temu nie wiedziałem, że jakiś facet może nie wiedzieć, na czym pracuje układ hamulcowy każdym samochodzie osobowym.

A płyn do kierunkowskazów wymieniasz na zimowy czy jeździsz cały sezon na letnim?

Jak się jest totalnym łamagą i nie wie za którą stronę trzymać śrubokręt to w sumie co by się nie kupiło to i tak nic się samemu nie zrobi, co za różnica jaki to będzie hamulec, jak się nie rozumie postępu i zalet rozwiązania nowego nad pradawnymi które dobre były kiedyś, kiedy jeszcze nikt nie stosował powszechnie tych obecnych to też nic nie poradzę. Żadne argumenty nie trafią, i nie ważne czy to szosa czy mtb. 

  • +1 pomógł 2

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...