Skocz do zawartości

[około 5000 zł] Szosa endurance dla nowicjusza


Rekomendowane odpowiedzi

Hej, jeździłem przez całe lato "szosą" z Decathlona Triban RC100 na Shimano Tourney. Nie ukrywam że jest to tragiczny rower używany codziennie do jazdy do pracy. Chciałbym przesiąść się na coś lepszego czym mógłbym czasami wjechać na szutry - 80% asfalt, 20% szuter. Chciałbym móc wrzucić oponę max 35mm

Mój wzrost 178, waga 70 kg przy wieku 30 lat, niestety słaba noga - trenuje nad nią.

Znalazłem kilka propozycji na internecie, prosiłbym o pomoc w wyborze. Czy carbon dla kogoś początkującego miałby znaczenie? I grupa Shimano 105? Profil jazdy głównie po płaskim czasami małe wzniesienia.

Rowery jakie znalazłem:

1. Używany Kross Vento 6 carbon/105/ubrake

2. Nowy Kross Vento 5 alu/105/Hydrauliczne

4. Nowy Giant Contend AR 2

5. Nowy Orbea Avant H40

6. Nowy Trek Domane AL2

7. SENSA ROMAGNA DISC SLE 105 2×12 2024

Widzę że dużo osób poleca coś innego niż Kross/Romet, czy z tymi markami jest jakiś problem?

Dziękuję za odpowiedzi

Pozdrawiam 

Edytowane przez Naglafar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na początku odpuść sobie używany karbon choć za 5k pójdzie kupić coś ciekawego, ale jak nie umiesz ocenić ramy , a w ofercie jakiegoś sklepu typu szybkierowery.pl nie znajdziesz nic godnego uwagi to lepiej iść w nowe alu. Z nowych ww wymienionych jak zawsze relacja cena/osprzęt w Sensie na dobrym poziomie...masz wszystko czego potrzebuje współczesny rower. Kross...no cóż, nieco twardszy napęd, starszy bo 2x11, ale za to przyzwoite koła vision team 35. W Sensie będą nieco gorsze, ale za to nowa grupa napędowa i bardziej miękko jeśli chodzi o przełożenia. Jeśli chodzi o Gianta Contenda AR2 to ja bym go nie kupił. Sam mam m.in. Contenda AR3 , to bardzo dobra rama, ale zarowno w AR2 jak i w AR3 masz hamulce tarczowe mechaniczne. Największy plus tego roweru jest taki, że wchodzą tam opony 35/38c więc idzie z niego zrobić lekką szutrówkę/"gravela". Z kolei ar1 na s.105 i hamulcach hydro to już znacznie większy wydatek. Trek osprzętowo w tej cenie to jakieś nieporozumienie. Orbea trochę lepiej , ale podobnie jak w Giancie-hamulce tarczowe mechaniczne. Czy da się jeździć na mechanikach- oczywiście, sam używam. Ale po co jak w tej cenie można kupić rower na lepszej grupie i z lepszymi hamplami.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odrzuć wszystkie rowery bez hamulców hydraulicznych. Jeżeli tego szutru ma być kilka % to szosa na oponach 35 mm będzie wystarczająca. Ale jeżeli, tak jak napisałeś, 20% to szedłbym w gravela do którego możesz założyć opony 40C. Może się wydawać na początku że 35C wystarczy ale na dłuższą metę te opony Cię zmęczą a  szybkie 40C spowolnią Cię tylko w minimalnym stopniu.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Odrzuć wszystkie rowery bez hamulców hydraulicznych

A to czemu? sam rozglądam się za szosą i mając mtb na hydraulikach, gravela na tarczach mechanicznych to szosę szukam tylko na szczękowych. Jak ktoś jeździ po płaskopolsce to przyzwoite szczękowe są wystarczające i tanie w eksploatacji. Jeśli teren górzysty, pagórkowaty to fakt hydrauliki lepiej się sprawdzą.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego że jak jedziesz na łapach i sytuacja będzie wymagać gwałtownego hamowania to hamulce tarczowe mechaniczne są niebezpieczne. Co innego V-brake czy U-brake. Te tracą na sile hamowania w mokrych warunkach ale w suchych są bardzo skuteczne. A w mokrych warunkach na szosie jeździmy rzadko i przeważnie ograniczamy prędkość więc tu problemu nie widzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@chrismel ale kolega wspomniał o szczękowych , a ty dajesz o tarczowych mechanicznych z czym i tak do końca się nie zgodzę. Mam hydro avida w mtb, mam hydro ultegry w szosie i mam też mechaniki w szutrówce/gravelu. Oczywiście nie jest to hydro, ale spokojnie da się na tym jeździć i bezpiecznie hamować. Są tak bardzo "niebezpieczne", że od paru lat nie mogę się zmusić do zmiany hampli na hydro albo szutrówki na nową z hydro. Zresztą bardziej przeszkadza mi gorsza pracy sory niż tych mechaników. Latam na tym jesień/zima nawet po singlach , które robiłem kiedyś na mtb, odjechałem parę zawodów...oczywiście w górach, na szybkich deszczowych zjazdach wolę zdecydowanie hydro, ale uważam że mocno przesadzasz i demonizujesz. Wcześniej miałem zwykłe hample 105. I w mojej ocenie to wygląda to tak, że na pierwszym miejscu wiadomo hydro, później mechaniki, na końcu obręczowe. Oczywiście mechaniki bywają różne, piszę o swoich z wymienionymi pancerzami.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeździłem na wszystkich rodzajach hamulców i jedyne których nie byłem w stanie zaakceptować to tarczowe mechaniczne w połączeniu z barankiem. Miałem Tektro Spyre C  z bardzo dobrymi klockami Kool Stop. Pomimo tego nie czułem się bezpiecznie i finalnie wymieniłem napęd na GRX. Dziwi mnie natomiast że umieszczasz obręczowe na ostatnim miejscu. Mam trekkinga z takimi hamulcami i klockami Kool Stop. Tną jak brzytwa. Jestem w stanie zablokować obydwa koła na suchym betonie przy dowolnej prędkości. W porównaniu z nimi mechaniczne tarczowe Tektro działały jak hamulec ręczny w Maluchu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam. Obręczowe v-ki w niewyczynowej jeździe, dobrze ustawione i z dobrymi klockami wysadzają z siodła. Mam taki rower.

Tarczowe dobre mechaniki są jako tako wystarczające w jeździe rekreacyjnej na płaskiej kierze. Też mam taki rower. Jeśli mechaniki na baranku są gorsze - nie mam tu doświadczenia - to bym nie brał.

Nieprzypadkowo ciągle się produkuje rowery turystyczne pod ciężkie sakwy na mechanikach obręczowych. To są proste zasady fizyki - obwód obręczy hamującej koła vs obwód hamującej tarczy.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obręczowe do turystyki są dobre, do momentu jak wjedziesz w błoto.... Nie dość, że nie hamują, to szczęki zbierają błoto... Mam takie doświadczenie, pogoda piękna, wjazd do lasu, błoto, wszystko oblepione, wyjazd z lasu na słońce i trzeba było poświęcać wodę z bidonów, żeby błoto nie zaschło na rowerach.

Ja z kolei nie kupiłbym szczękowych, mechaniczne tarczowe są akceptowalne przy jeździe po płaskim albo pofalowanym terenie. Nawet przy zjeździe z góry dają radę chyba że chcemy zjeżdżać "na wynik" wtedy może już być niebezpiecznie bo droga hamowania jest dłuższa niż przy hydraulice.

Sądzę, że te szczęki to się ładuje do tańszych rowerów turystycznych ale nie mam tu rozeznania. Linka ma natomiast tę przewagę nad hydrauliką, że można sobie zabrać na zapas i naprawić w razie W. Moja żona w lesie zaczepiła o gałąź ale na szczęście skończyło się tylko na wyrwaniu przewodu hydraulicznego z trytek trzymających przy rurce tylnego trójkąta. Przy wyrwaniu z zacisku byłoby po hamulcu. Niemniej to są skrajne przypadki, istotne może w sytuacjach podróży z dala od cywilizacji.

Kolego, tam gdzie chcesz jeździć pewnie wystarczą mechaniczne tarczówki ale jak budżet pozwoli, to bierz hydraulikę. Nie będziesz później musiał robić konwersji, jak poczujesz, że mechaniki to za mało. Ja to poczułem w górach - do tej pory wystarczały mi mechaniki ale chciałem zjeżdżać szybciej :D 

Przy okazji zrobiłem sobie też drugi rower, taki pod sakwy, bo tam faktycznie czasami jest trochę dodatkowej masy.

Ale może złapiesz takiego bakcyla, że od razu wymienisz ten rower na karbonową szosę ;) 

Edytowane przez spidelli
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Miro1970 napisał:

Jeśli mechaniki na baranku są gorsze - nie mam tu doświadczenia - to bym nie brał.

Chodzi o dźwignię. Na łapach chwytamy klamkę w bardzo niekorzystnym miejscu i większość z nas nie ma wystarczająco mocnych dłoni żeby efektywnie hamować. A wszystkiego nie przewidzisz, szczególnie na rowerze na którym z założenia poruszamy się szybko.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak patrzę na prędkości uzyskiwane przeciętnie przez kolarzy na szosach którzy nie trenują to max co powinno być montowane w rowerach dla nich to 30/46 z przodu. Do tego kaseta zapewniająca ciasne stopniowanie. Ratowanie się kasetą o dużej rozpiętości bo mamy 52/36 z przodu powoduje że tracimy to stopniowanie i jeździmy nie wykorzystując jej w pełni. Zresztą warto zrobić samemu kalkulację korzystając z http://www.gear-calculator.com oraz http://bikecalculator.com/ gdzie można bardzo dokładnie określić jakich przełożeń potrzebujemy. Odnośnie tego drugiego kalkulatora poniżej filmik jak z niego korzystać:

 

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie dzięki, wyszło mi że max gradient 8% powinienem robić na najniższym biegu z prędkością 10kmh i cadence 60 :P

2 godziny temu, chrismel napisał:

Jak patrzę na prędkości uzyskiwane przeciętnie przez kolarzy na szosach którzy nie trenują to max co powinno być montowane w rowerach dla nich to 30/46 z przodu. Do tego kaseta zapewniająca ciasne stopniowanie. Ratowanie się kasetą o dużej rozpiętości bo mamy 52/36 z przodu powoduje że tracimy to stopniowanie i jeździmy nie wykorzystując jej w pełni. Zresztą warto zrobić samemu kalkulację korzystając z http://www.gear-calculator.com oraz http://bikecalculator.com/ gdzie można bardzo dokładnie określić jakich przełożeń potrzebujemy. Odnośnie tego drugiego kalkulatora poniżej filmik jak z niego korzystać:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej to sprawdzić w praktyce. Bo nawet w Warszawie można przetestować czy damy sobie radę Alpach. Co innego podjechać pod Agrykolę raz czy kilka razy a co innego np. 50. Do tego mając w nogach 2000-3000 metrów przewyższeń z każdego z poprzednich dni. Poza tym dochodzi wysokość. 2000 m npm to -10% do wydajności. Ale jak nie wybieramy się w góry i mamy krótkie podjazdy to można na nich pocisnąć i nie ma sensu dokładanie sobie miękkich przełożeń kosztem stopniowania. Kiedy jednak zaczynamy o nich myśleć poważnie to bardzo brutalnie weryfikują stopniowanie klasycznych napędów szosowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Bo nawet w Warszawie można przetestować czy damy sobie radę Alpach. Co innego podjechać pod Agrykolę raz czy kilka razy a co innego np. 50. "....tu się nie zgodzę bo mieszkając w płaskopolsce mogę walić np.Morasko, Osową Górę 10-15 razy, ale nijak to się ma do prawdziwych podjazdów. Nigdy nie wejdziesz w taki rytm jaki robi się na długim podjeździe.

"Ale jak nie wybieramy się w góry i mamy krótkie podjazdy to można na nich pocisnąć i nie ma sensu dokładanie sobie miękkich przełożeń kosztem stopniowania."...pełna zgoda.10% podjazd, który ma 500m pocisnąć można z blatu, 10km to już trzeba mieć pod nogą troszkę więcej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...