Jacekddd Napisano 14 Września Udostępnij Napisano 14 Września (edytowane) Nie miałem, żadnego planu na robienie określonej ilości kilometrów natomiast jadąc velo nie zrobić nawet 200km byłoby lenistwem i marnotrawstwem czasu chyba, że wytłumaczeniem byłaby wizyta u kogoś lub gdzieś. WTR było płaskie i gorące. Dojechałem na drogę, z której nie tak dawno wróciłem i którą uznałem wtedy za miejsce gdzie chciałbym wrócić, zobaczyć co jest dalej. Jadę i jest coraz bardziej pięknie, daleko od dużych miast, ruch słaby, drogi płaskie, dolina Wisły, rytm równy i widoki piękne. Pod koniec dnia miałem już plan na nocleg i wbitą trasę w nawigację a będąc kilkadziesiąt km od celu przyjąłem założenie, że na tym krótkim odcinku to już jest tylko dojazd bez niespodzianek. Oj nic z tego, bo obie moje nawigacje zrobiły dokładnie to samo, z niewielką tylko różnicą, to jest próbowały mnie prowadzić blisko Wisły co w pewnych miejscach naszego pięknego kraju oznacza brak nawierzchni. W ten sposób dojazd, formalność zamienił się w przygodę. Nie wiedząc o tym, jechałem coraz głębiej w zamknięte kompleksy dróg dla mnie bez wyjścia gdzie raz po razie musiałem wracać się z pola, posesji, lasu, wjazdu nad jeziorko a bezduszna nawigacja po każdej z moich nawrotek dokładała kilometrów i zamiast się zbliżać do celu po przejechaniu kilku kilometrów ubywał jeden, nic, albo przybywało kilka kolejnych a tymczasem ten piękny dzień nieuchronnie miał się ku końcowi. Wreszcie przyszło mi zadzwonić i odszczekać moje szumne zapowiedzi kiedyż to ja nie będę, bo przecież dobra droga i szybko mi idzie. No idzie szybko, to znaczy szybko zwiedziłem sporą część dróg pewnej okolicy w tym o mało co nie jeździłem tam w kółko. Przygoda. Dojechałem wreszcie do Baranowa Sandomierskiego gdzie przed zachodem słońca próżno szukałem większego sklepu, pocieszyłem się czymś na ciepło na stacji benzynowej zatankowałem kilka litrów płynów i dojechałem (219km) na pobliski nocleg na pełnym oświetleniu. Zbudziłem się wcześnie ale nieśpiesznie zacząłem się zbierać. Trasa przebiegała nadal doliną Wisły przez Annopol, Józefów nad Wisłą po czym odbiła nieco na wschód przez Opole Lubelskie. Drogi nadal luźne nie licząc miast, dzień bardzo gorący, wiatr mocny wschodni miejscami pomagający, miejscami prawie od czoła. Kiedy od Józefowa wyjechałem znad Wisły pojawiły się pagórki, które trzymały aż pod Kazimierz Dolny i dopiero później zaliczyłem na pofalowanym, połatanym asfalcie, szalony zjazd. Potem nastąpił piękny, długi odcinek, płaski, wzdłuż brzegi Wisły gdzie warunki pozwoliły na szybki przeskok. Dęblin.&height=2000&fit=true[/img] Jadąc dalej nigdzie już więcej tego dnia nie pojechałem szybciej niż nieco ponad 40km/h. W zamian w bardzo równym rytmie ubywało dystansu. Zrobiłem 222km i dojechałem pod Warszawę (niespełna 50km). Do stolicy blisko, bez pośpiechu wiedząc, że duży miejski kompleks mnie i tak przytrzyma wyjechałem przed 10. Jadąc drogą, która w odległości jeszcze 30km od miasta była niezbyt się wyróżniającą w ciągu zaledwie kilku kilometrów znalazłem się na jednej z większych arterii komunikacyjnych gdzie ruch rowerów był praktycznie niemożliwy. Wjazd, wyjazd i tak w kółko. Myślę, że dużo wcześniej należało odbić, póki to możliwe na lokalną drogę. Końcówkę przeleciałem szybko i przedostałem się na lewy brzeg Wisły na bulwary. Zdjęcie z Syrenką, jedzenie i tankowanie. Zwiedzaniem tego na pewno nie można ale Warszawa pochłonęła kilka godzin licząc wszystko razem. Zaraz potem wpakowałem się w drogi bez alternatywy, budowy z przeprowadzaniem i wreszcie na dość ruchliwą drogę. Gdzieś za Nowym Dworem Mazowieckim stanąłem by poszukać noclegu i zatankować. Już po moich zakupach pod sklep zjechała dziewczyna w trasie bikepackingowej do Gdańska, z którą (Gabriela) wymieniliśmy doświadczenia z podróży. Trochę się dziwiła czemu w sumie nie jadę w formule z namiotem jak ona. Tłumaczyłem się masą i prędkością i oporami ale nie wiem czy ją przekonałem nawet z moim przykładem przeprowadzenia właśnie tak roweru z Holandii. Nieczęsto w tej trasie spotkałem rowerzystę. Zanocowałem przed Płockiem w gospodarstwie agroturystycznym w nieturystycznej lokalizacji gdzie był cały sprzęt rolniczy i mnóstwo pracowników okolicznych placów budowy. Spod Płocka pojechałem przez Włocławek co oznaczało nowy zupełnie kierunek, wydobywanie się z doliny Wisły. Nowy kierunek oznaczał wiatr niemal w plecy i saunę na podjazdach ale to wszystko dopiero za Włocławkiem. Bo w nim samym jazda była bardzo przyjemna. Tylko w Piotrkowie się zajechałem na ponad 5km, 10km gdzieś tam, już chciałbym zapomnieć gdzie, był asfalt na płytach i skoki i trochę naprawdę niewiele podjazdów z wiatrem przy bardzo ciepłym dniu ale co tam. Grunt by nie stawać żeby się niepotrzebnie nie gotować. Na przykład na jakimś ryneczku, żeby spokojnie popatrzeć na trasę. [img][/img] Normalnie jak człowiek w zgnuśniałości swojej jedzie dobrą drogą, wygodnie, kilometrów ubywa to pewnych rzeczy zwyczajnie nie docenia, nie zauważa. Ale kiedy wiatr w plecy, gorąc, droga podrzuca jak w sztormie a skwar się leje i nagle wjedziesz na kawałek równego asfaltu to jakby świat cały się piękny zrobił. Myślisz jak cudownie aż wezmę i utrwalę to, no ale co ? nic przecież to tylko kawałek świeżego asfaltu. Radość, że sprzęt się prawie sam toczy. Na szczęście to było w tygodniu więc nie planowano imprezy ale obsługa pomna dyspozycji Pani Manager i tak puściła kilka kawałków z nagłośnienia słyszanego na pewna daleko poza posesją a nie tylko w samym hotelu. Krótko bo krótko ale w takich okolicznościach byłem więc i na dyskotece. Wstał nowy dzień na Poznań potrzebowałem czasu dlatego wyjechałem po 8. Po 4km kluczenia lokalnie wyjechałem na szosę jak się patrzy i poleciałem nią w dobrym tempie do Poznania dopóki nie dotarłem pod miasto gdzie światła zepsuły zabawę. Trochę po tym Poznaniu kluczyłem, a jakże by inaczej, ale bez wielkich strat czasu dotarłem do Mateusza gdzie nastąpiła burza mózgów, oglądania, dyskusje, Mateusza pokazał mi swoje postępy od czerwca kiedy badaliśmy pomiar mocy. Przy wszystkich swoich obowiązkach ma zapał, widać, że mądrze gospodaruje czasem. Obgadaliśmy dwa jego velo i własny projekt. Potem Mateusz, założył swoją hustę przelotową i okulary i odprowadził mnie 30km z Poznania. Byłem ujechany, załadowany więc Milan sprawił mi lanie i tylko z górki (moje załadowanie) go doganiałem. Pod górę nie było aż tak źle jak wtedy gdy pojechałem do Jakuba pod Cieszyn ale prawie. Droga była piękna, ruch dość spory ale najlepsze było to, że przez godzinę nie obchodziły mnie głupoty jakie może wydumać nawigacja w swej łaskawości bo miałem lokalesa ! który nie pozwolił mi pobłądzić. Byłem jak na swoich śmieciach z przeproszeniem. Było pięknie, gorąco, słonecznie, klimatycznie: po czym tego samego dnia po rozjechaniu się z Mateuszem spotkałem pierwszy raz na tej trasie prawidłowo, dobrze, poprowadzoną ścieżkę rowerową. Tak ma to właśnie wyglądać. Aż wziąłem z emocji i zrobiłem zdjęcie. Pojechałem przez Jarocin i Pleszew jak najbliżej Kalisza żeby mieć zapas czasu na dzień następny. Do Kalisza jakieś 17km. Nawet nawigacji z dojazdu nie włączyłem. Niemal u celu. Jakieś rondo trzeci zjazd. Widzę po ścieżce rowerowej kolarza jadącego super sprzętem. Zasuwa niesamowicie. Ubranie, sprzęt, rower wszystko szybkie w tej szosce. Człowiek też szybki. Podjechał gdy po zjeździe rozglądałem się gdzie skręcić. Wyjaśniłem gdzie i po co jadę. Stwierdził, że chętnie też zobaczy. Pojawił się Maciej i Green.Toczę się za jego velo po nierównej dojazdówce. Kolarz o czymś tam rozmawia, wspomina jakiś tor szosowy, Maciej otwiera swoją firmę, wyciąga kolejne sprzęty, ja z Nim rozmawiam. Kolejne pomieszczenia, ramy, kufry, skorupy, fotki, filmowanie, dekady historii przed moimi oczyma, historie, kontakty, ludzie, pracownicy, koszta, sprzęt, współpraca międzynarodowa. Siadam i próbuję się niezdarnie poruszać kolejnymi pojazdami. Jakimś zrządzeniem losu szczęśliwego przypadającego nowicjuszom udaje mi się ujechać na każdym z pojazdów i cało wrócić je do Właściciela, który usilnie zachęca mnie bym jechał dalej bo za krótko. Wreszcie powoli próbuję się odnaleźć kiedy wywracamy Questa na bok i podchodzimy do części naszego spotkania gdzie mogę krytycznie odnieść się do przybyłego ze mną pojazdu. Maciej uważnie analizuje wehikuł. Argumentuje rzeczowo. Ocenia poszczególne zagadnienia jakie podnoszę. Wracamy wielokrotnie do różnych kwestii. Są dodatki do velo jakie mi pokazuje, myślę żeby ich spróbować ale Maciej ma na nie swój master plan a ja sam nie wiem czy tak od ręki mogę stwierdzić czy mógłbym z nich skorzystać. Mam doświadczenia z zamknięciami z Caba, które do Questa można użyć po głębokiej modyfikacji. Jest jeszcze jedno miejsce w Kaliszu, w którym stoi sprzęt i tam się udajemy po kilku godzinach by znowu przetestować pojazdy. Ustawiamy obok siebie sprzęty a Maciej dokonuje rzeczowych porównań. Przytaczam argumenty jakie wynikły również w toku naszych velo dyskusji z Krzysztofem, Jakubem i Mateuszem. Okazuje się, że Maciej ma bardzo podobne doświadczenia. Jeśli jakieś różnice się ujawniają to w koncepcji. Koncepcji, którą realizuje już od dawna. Dzielę się w niewielkim stopniu moimi wrażeniami z Maciejem. Przytłaczający ogrom historii, która stoi za każdym materialnym dowodem zaangażowania w temat poziomy. Ktoś może widzieć mnóstwo rzeczy, ja tam widzę mnóstwo projektów. Kilka procent z tego wystarczyć powinno jako pożywka dla człowieka z wyobraźnią. To co tam jest przerasta wszystko. Byłem w Holandii na firmie serwisującej, w prywatnym magazynie z historią od lat 90tych. To co widziałem w Kaliszu to rząd wielkości więcej. Nie jestem kimś kto pracuje w sprzęcie. Moja relacja będzie płytka i specyficzna. Zdecydowanie jestem za tym żeby szczególnie młodsze osoby, które zainteresują się tematem poziomym znalazły kilka dni i zrobiły sobie wycieczkę. Postaram się zmontować materiał nakręcony na miejscu. Bez wodotrysków to zrobię ale trochę cięć musi być bo cytując poetę: "naród nasz jak lawa ...". Z Kalisza do Krakowa moja nawigacja pokazywała coś ponad 300km do tego zjazd na nocleg. W Kaliszu spędziłem sporą część dnia. Kiedy rozstaliśmy się z Maciejem zostało mi ok 80km do zrobienia. W sam raz żeby ostatni dzień spokojnie sobie przejechać. Kaliski etap to ok 100km. Droga biegła szczególnie na końcówce po dobrych drogach. Nocleg nie bardzo się udał bo w pokoju oprócz mnie nie chciało spać mnóstwo komarów. Zasnąłem późno lub wcześnie zależy od terminologii. Ale ponieważ ostatnie dwa dni jeździłem mało a jeszcze wcześniej gdzieś tam spałem prawie 10h to bilans pozwolił mi ostatniego dnia zrobić 220km i spokojnie dokończyć pętlę. Przejechałem tego dnia kompleks śląski po czym skręciłem na Trzebinię. Trasa przez Trzebinię, Krzeszowice była bardzo szybka jest tam profil ze zjazdami. Tego dnia rzuciły mi się w oczy zmiany jakie zaszły w przyrodzie. Kilka zeschłych liści na poboczu z poniedziałku przerodziło się w pierwsze kolory jesieni na ziemi i na drzewach. Pierwsze prześwity słońca przez ich korony. Szpalery drzew wzdłuż drogi miały w sobie coś znajomego. No tak przecież to trasa z mojej młodości. Tyle zmian w kraju, tyle lat na zmiany w przyrodzie ale pewien typ terenu porastać będzie zwykle podobna roślinność. Nie przypadkiem tam kiedyś jeździłem. Wspomnienia z takich tras z jesieni są najmocniejsze. Nie ma już skwaru, kondycja jest najlepsza, jest zwykle sucho a przyroda, no cóż jest pełna zmiennych kolorów. W domu na pocztę przyszedł mail od podróżującej Gabrieli, która dojechała do Gdańska tego samego dnia kiedy ja wróciłem do Krakowa. Przysłała krótki filmik zrobiony jadąc chwilę za Questem. Może za rok należałoby rozciągnąć rundkę, pojechać ją może nawet miesiąc później. Ruszać o te dwie godziny wcześniej. Napawać się aurą jesieni, namówić przyjaciół, których znam i poznać nowych w tych miejscach gdzie jeszcze mnie nie było, jakąś część nie pojechać samemu ale podzielić te doświadczenia z tymi, którzy czasem czują zew drogi a widoki jakie się nam wyjawią będą dla nich i dla mnie najpiękniejszą formą zwiedzania. Dziękuję. Edytowane 14 Września przez Jacekddd 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.