Skocz do zawartości

[Elektryfikacja] Epidemia rowerów elektrycznych


Rekomendowane odpowiedzi

No dobrze ale co Ci to przeszkadza? To będzie problem tylko jeśli analogi znikną z rynku i nie będzie wyboru. A na elektryku możesz się zmęczyć tak samo jak na analogu, kwestia czy użytkownikowi się chce. Wiadomo, że ludzie są leniwi, tylko to ich problem.

W Beskidach na oko 70% rowerów to elektryki. Część z tego to wypożyczalnia ale jednak trend jest wyraźny. Elektryfikacja będzie postępować, bo tak jest łatwiej, po prostu. Znacznie drożej ale łatwiej. To samo zjawisko występuje wszędzie gdzie to możliwe.

  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na elektryku też można się zmęczyć , ale nie trzeba się zajechać . Jeśli ktoś nie lubi się męczyć to i na analogu tego nie zrobi albo w ogóle nie wsiądzie na rower . Jeśli ktoś jeździ turystycznie , bez sportowych ambicji , to ten element regulacji poziomu zmęczenia ma znaczenie . Np mam siłę i ochotę coś na, albo po wycieczce zobaczyć , zwiedzić itd . Przy turystycznej jeździe limit 25km/h też nie jest istotny . Mało który sakwiarz jeździ szybciej , a jeśli chodzi o jazdę w górach to w ogóle mało kto przekracza tą prędkość . Na elektryku też raczej nikt nie podjeżdża 25km/h .

To była teoria , a z mojej praktyki napiszę że dla mnie e ma sens tylko w górach . Poza tym żeby cieszyć się z jazdy na e trzeba jednak tą kondycję wyrobić sobie na analogu . Wtedy czuję że rower wspomaga , a nie wiezie .

Odblokowane e rowery czy hulajnogi mknące 50 -60 km/h po ścieżkach rowerowych i chodnikach to zupełnie inna kwestia . Też jestem przeciwny . Całe szczęście że Falkony i podobne wynalazki ,, nie przyjęły się " na górskich szlakach .

  • +1 pomógł 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze od dawana mam już wywalone na elektryki bo jak bym tak miał analizować i przeżywać jak kaczka ciążę w górach to psychika dawno by siadła. Niech sobie każdy użytkuje co tam mu pasuje byle nie doszło do tego, że za kilka lat nie kupię roweru, którego nie da się użytkować bez aplikacji. I byle nie wchodzić/wjeżdżać sobie w drogę. Ludzie z natury to śmierdzące lenie są więc nie dziwi ułatwianie sobie żywota. Z tymi końmi nad MO to jest dobra analogia. 

  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Ja jeżdżę analogowo, bo lubię się czasem lekko sponiewierać, ale gdyby nie te płonące baterie, to kto wie...  Oczywiście dopóki mogę kręcić, to nie zamiast, a jako dodatek/uzupełnienie analoga, no i raczej coś odblokowanego, tyle że za to można beknąć (prawo)...  Może zacząłbym w końcu dojeżdżać do pracy, bo teraz jestem za leniwy, a nie robię tego też z innych względów. Dzień po intensywnej jeździe analogiem, mógłbym się wyluzować na elektryku, bo na zwykłym po prostu tak do końca nie umiem - przeważnie jest szybciej niż miało być ;)

No i niektóre są całkiem fajne :icon_cool: 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam mam 3 analogi i jednego elektryka na całodniowe enduro wyrypy w Beskidy czy na Słowację. Jednak 90% moich jazd to jednak analog, teraz nawet po górach czasem nawet po prostych szlakach to gravel. Nie miałem też wątpliwości, że TransAlp tego roku, mój pierwszy muszę zrobić na trailowuym fulowym analogu i zrobiłem. Jedno jednak w elektrykach mnie faktycznie denerwuje. Ilość tego w górach. Po prostu w pewnym momencie przez łatwą dostępność górskich szlaków dla leni, którzy zwietrzyli większą ich dostępność, na dodatek nie umiejących jeździć i się też często zachować na szlaku, to w pewnym momencie będą wprowadzać zakazy jazdy po takowych, tak jak to jest np. w USA. I tutaj widzę ogromną 'wadę' elektryków.

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co kto lubi. Niech sobie jeżdża czym chcą, dopóki nie są to "odblokowane" rowery, tnące 40-50 km/h między innymi na DDR.

Patrząc z drugiej strony. Jeżeli ktoś ma nie wyjść na rower wcale, a elektryk go do tego przekona, to gdzie minusy?

Nie przepadam za rowerami elektrycznymi, bo średnio rozumiem ich sens, poza górami gdzie mają dużo zalet. No ale żeby się zastanawiać aż tak nad tym? A co mnie to obchodzi...

 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Katrina, z Twojego wpisu wynika, że mieszkasz w Niemczech, dziwne, że zauważając mnóstwo e-bajków na trasach nie zauważyłaś, że ludzie ci w większości dojeżdżają w ten sposób do pracy. W centrach miast jest coraz mniej miejsc fo parkowania a te co są są bardzo drogie i można np. maksymalnie wykupić w parkomacie 2 godziny postoju. Wynika to z tego, że rządzące w Niemczech partie zielonych chcą całkowicie wypchnąć ruch samochodowy z miast. Gro ludzi mieszka na przedmieściach lub w okolicznych miejscowościach, transport publiczny, mimo, że często lepszy niż u nas i tak nie zawsze przypasuje wszystkim więc ludzie przesiedli się na rowery elektryczne, bo dla nich jest to znakomite rozwiązanie problemu codziennych dojazdów. I tak, wiem co piszę bo mieszkałem w Niemczech 3 lata a wcześniej 4 lata w Holandii. Mój jeden kolega z pracy dojeżdżał codziennie rowerem 30 km w jedną stronę, analogowym grawelem ale zimą jeździł też czasami elektrykiem jak był np. silny wiatr, drugi kolega dojeżdżał 25 km elektrykiem więc znam temat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co się dziwić? Skoro w takich np.  Niemczech w większych sklepach rowerowych 70% asortymentu to e-bike a są już i takie sklepy które handlują tylko elektrykami.  A do tego jeżeli przyjdzie klient który chce kupić rower ale nie wie jaki to najprawdopodobniej sprzedawca zaproponuje mu właśnie rower elektryczny, większy zarobek i droższy serwis. A gdy do tego weźmiemy że co jakiś czas w popularnych dyskontach niemieckich są promocje na rowery elektryczne to nie ma się co dziwić że ludzie decydują się na taki wybór. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dnia dzisiejszego.... na WTR cała masa młodych , napakowanych, wydziaranych źróbków na e- rowerach. Wśród tej całej masy " e- śmieci " wyminęłem się z kolegą który popylał na analogowej szosie napędzanej tylko jedną nogą ( po amputacji) . Jeżeli przegląda to forum  - WIELKI SZACUN . Mógłby sobie życie ułatwić ale to nie ten typ Człowieka jak mniemam.

Edytowane przez pecio
  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Greg1, nie nie mieszkam w Niemczech - ale we Francji, dokładniej w Strasbourgu (dzielnica Meinau). Moje trasy po mieście są bardzo rzadkie - centrum omijam szerokim łukiem, zazwyczaj lecę na wschód lub na południe, zachód mnie pociąga jakoś mniej. O trasach w Niemczech wspominała bo tam mi się jakoś lepiej jeździ. Nie wiem czy to kwestia nieco lepszych asfaltów czy lepszego poprowadzenia DDR. Po prostu jakoś tak.

@Krypto.Szosowiec jakkolwiek by to nie zabrzmiało własnie dlatego w Polsce wolę jechać po jezdni wśród samochodów, niż jechać po tych naszych śmieszynkach rowerowych. Gdzie nie wiadomo kogo się spotka na drodze. A przypomnijmy, że prędkość spotkaniowa rowerzystów jadących naprzeciwko siebie może sięgać nawet i powyżej 50 km/h. A odległość do mijajacego rowerzysty to nie metr ani półtora ale raptem 30-50 cm. Jeden błąd i... A teraz dorzućmy do tego rower elektryczny, jadący nie te 25 ale 45 km/h, którego siedzący na siodełku umie tyle jechać ile ja znam chiński. Tragedia murowana. Przypominam też, że wielu z pedałujących uwielbia też używać smartfona podczas jazdy...

@Tyfon79 - ależ ja się niczym nie przejmuję :D
Tylko że do niedawna rowery były synonimem zdrowia. Kojarzyły się ze zdrowym trybem życia, dobrym wpływem na kondycję, na stan organizmu... A dzisiaj?
Dzisiaj zaczynają się kojarzyć z LENIEM. Z wygodnictwem i nicnierobieniem.

@Pablo59 otóż to. Ile tam jest tych kilometrów nad Morskie Oko? 5? 7? 10? Tak trudno się przejść te kilka kilometrów?

Tak, miałam okazję przetestować elektryki, przejechałam się parę razy na trajkach czy dwukołowcach - ale z tego nie ma już frajdy. Nie czułam tej przyjemności z jazdy.
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kupiłem elektryka gdy założyłem 22 z przodu i 36 z tyłu i okazało się że kręcąc całkiem konkretnie poruszam się z prędkością pieszego. Używam jako wspomagania pod górę czy pod wiatr , na płaskim szybko przekraczam 25/h i jadę analogowo. Jak dla mnie jazda na rowerze ma sprawiać przyjemność a przełożenia rzędu 32/51 nie sprawiają mi przyjemności. I mam głęboko wywalone na to że ktoś kto jedzie pod górę z językiem na asfalcie nazwie mnie leniem 😃

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PiotrWie taaaak REKREACJA ! Najlepiej na elektryku  lub w wozie nad Morskie Oko. Dorastają nam cudowne pokolenia  cherlawych latorośli. Zwolnienia z "wuefu"   , elektryki  byle się nie spocić. 

Nie tak dawno byłem świadkiem jak jednemu " rekreacyjnemu młodzieńcowi " padło zasilanie w trasie. Sierota nie była w stanie bez wspomagania przepchnąć pedałami. Został telefon ratunkowy..... przyjedźcie po mnie........

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie, to niektórzy tutaj niezłe fikołki robią...

1. Rower elektryczny nie jedzie sam, tylko wspomaga rowerzystę. Nie miałem okazji pojeździć za długo, tylko kilka rundek dookoła sklepu i z tego co pamiętam, to nawet na najwyższym wspomaganiu jednak kręcić trzeba. Lekko bo lekko, no ale jednak ruch jest i raczej ujemnie na zdrowie nie wpływa. Gdzie problem?

2. Mówimy tutaj głównie o MTB zakładam. Jeżeli nie jest używany do jazdy po bułki, tylko nawet w lekkim terenie, nawet na płaskim Mazowszu, to jednak ciało też troche pracuje. Góry to zupełnie inna para kaloszy i przy zjazdach, ktoś na elektryku ma nawet gorzej, bo jednak musi manewrować dużo cięższym rowerem.

Takie mam wrażenie, że w głowie niektórych są tylko dwie sytuacje: leżenie na kanapie lub ciśnięcie do utraty tchu. Nie ma nic pomiędzy.

 

  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jak najbardziej rekreacja na elektryku jest możliwa - rekreacją jest przejeżdżanie miesięcznie 500 - 700 km na analogu czy ok 1000 na elektryku, nie jest rekreacją codzienny dwugodzinnym trening interwałowy. W ogóle od lat narasta zjawisko " osiągania celu" jak w korporacjach - zamiast cieszyć się aktywnością fizyczną ludzie mają CEL - to zdobywanie różnych koron gór ( kto 30 lat temu był zainteresowany tym która góra jest najwyższa w trzeciorzędnym paśmie Sudetów czy Beskidów? Ostatnio rozmawiałem z osobą która wybrała się w góry do Bułgarii, wygrzebałem z pamięci co jest tam ciekawego i pytam czy widział a on mówi że nie - szkoda mi było czasu, pojechał by zdobyć Musałę i nic więcej go nie obchodziło bo on zdobywa koronę gór Europy. Kiedyś jak miało się czas się jeździło z grupą z grupą znajomych na rower czy w góry by się poruszać a teraz najważniejsze są CELE.

A tak przy okazji - jak chodziłem do szkoły to zwolnienia z WF były kompletnym ewenementem, zdarzało się jedno no kilkusetosobową szkołę. Ale jak wybieraliśmy się grupą gdzieś się poruszać to dostosowaliśmy się do najsłabszych - raczej nikt nie myślał by od wczesnego dzieciństwa przygotowywać się do kariery wyczynowego sportowca, po prostu najlepsi próbowali w odpowiednim wieku sił w sporcie wyczynowym.

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Katrina napisał:


@Krypto.Szosowiec ....

A teraz dorzućmy do tego rower elektryczny, jadący nie te 25 ale 45 km/h, którego siedzący na siodełku umie tyle jechać ile ja znam chiński. Tragedia murowana. Przypominam też, że wielu z pedałujących uwielbia też używać smartfona podczas jazdy...
 

To jest odrębna patologia z tymi zdjętymi blokadami już nie mówiąc o tych ulepach gnających właśnie te 40-50 bez pedałowania po CPRach. Kiedy ktoś się za to weźmie? No tak, przecież wiem,  pewnie musi być jakiś poważny wypadek, 'najlepiej' śmiertelny z udziałem rozjechanej kulkuletniej dziewczynki na małym rowerku przez jednego z tych 'dostawcóf'. 

Edytowane przez Mentos
  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PiotrWie pojęcie rekreacji jest względne.  Dla kogoś  to jazda turystyczna swoim tempem  trasy 200 km i podziwianie widoków . A ,że  średnia  wychodzi  pod 30 km/h  to taki jego urok.  Dla innego  tylko 50 kilosów ze średnią 20km/h.  Oboje zaliczyli szeroko pojętą jazdę rekreacyjną.

  Pierwszy wali miesięcznie  po 2000 km  drugi jak piszesz tylko 500-700 km.  Oboje śmigają na luzie rekreacyjnie nie robiąc korony "himalajów " 😉

 A teraz najlepsze ... ten drugi twierdzi ,że  ten pierwszy jest wyczynowcem /goilinogą  i robi nie wiadomo co na tym swoim rowerze.

Dla mnie nie jest ważne czy zrobisz 10 km ze średnią 10 km/h  czy 300km ze średnią 30 km/h.  Ważne aby się ruszać najlepiej o własnych nie wspomaganych  siłach i robić to z zamiłowania a nie z powodu  panującej  mody.

 Oczywiście cały czas mówimy o normalnie pojętej rekreacji a nie o  pseudo  wyrabianej przez turystów na e- rowerach z wypożyczalni gdzieś pod przysłowiowym Giewontem.

Edytowane przez pecio
  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...