Skocz do zawartości

[Agresja drogowa] Co się zmieniło w społeczeństwie?


Rekomendowane odpowiedzi

Poziom samochodowego  "spostrzegania" rowerów i oddawania im pola dziś jest znacząco podniesiony. 
niebo a ziemia

Na drugim biegunie rzesza ludzi na rowerach, i upchnięcie ich na niedoskalowanych DR, oraz popitalanie tej samej rzeszy po chodnikach ... rój szerszeni,

W takim roju  zawsze odsetek  chamstwa i braku wyobraźni ten sam.  (Im więcej szerszeni tym więcej  odsetku widać i słychać)  ...

 

Edytowane przez itr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, zekker napisał:

W porównaniu do lat 90, początku wieku, obecnie kultura na drodze jest lepsza. Do ideału nadal dużo brakuje, ale mimo wszystko jest zdecydowanie lepiej.

Z drugiej strony, obecnie każdy patrzy tylko na swój czubek nosa, każdy się gdzieś spieszy, poziom stresu jest znacznie wyższy. To powoduje, że nawet najdrobniejsze wejście w czyjąś prywatną strefę może powodować wybuch agresji.

Najlepszą radą jest zacząć od siebie, przestać się spieszyć, zwrócić większa uwagę na otoczenie, potrzeby innych.
Dojadę jak dojadę, chwilowe zwolnienie, bo komuś zbyt szeroko się chodnikiem poszło i wszedł na ścieżkę nie zaważy na całej trasie, gdzie mam jeszcze kilkanaście świateł, na których pewnie i tak stanę. Nie muszę wyprzedzać innego rowerzysty za wszelką siłę, wciskać się na 3, wyprzedzać po chodniku czy trawniku, można kawałek pojechać wolniej i poczekać, aż będzie miejsce.

Jak się człowiek przestaje spieszyć, to startuje z dużo niższego poziomu stresu. Wtedy nawet wymuszenie nie powoduje odruchu jakby się zostało zaatakowanym, a zazwyczaj jedynie irytację.

Ja to zauważam często u siebie przy kasie sklepowej, jak ktoś nagle sobie o czymś przypomina i lata po sklepie. Nie spieszy mi się ale jednak mnie to wkurza (nawet jak robi to żona). Podobnie jak jadę autem, nie lubię jechać 70 km/h na 90. Człowiek się  spieszy ale nie bardzo wie dlaczego.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
W dniu 15.04.2024 o 00:55, niebieskiczerwony napisał:

Hej,

jeżdżę sporo po dużym mieście od prawie 30 lat. 20-30 lat temu rowerzystów było niewielu, aut i pieszych sporo. Nie było ścieżek rowerowych. Jeździłem po ulicach, lecz głównie po chodnikach. Szybko, dynamicznie, między ludźmi, między autami. Łamałem przepisy drogowe - w sensie nie że komuś zajeżdżałem, zagrażałem na drogach, ale po prostu wjeżdżałem wszędzie, gdzie dało się rowerem wjechać i wyprzedzałem wszystko, co dało się wyprzedzić. Jeździłem w dzień i w nocy. Czasem po pijaku wracałem z imprez. Nie miałem dzwonka ani oświetlenia. Były zarówno wycieczki, jak i użytek roweru do załatwiania różnych spraw.

Co mile wspominam - sporadycznie zdarzało mi się, by ktoś miał do mnie o to jeżdżenie pretensje. Sporadycznie też byłem świadkiem agresji drogowej. Było sporo piractwa drogowego, owszem. Nie zdarzało mi się też być zatrzymywanym, kontrolowanym przez policję i inne „służby”.

Dziś w moim mieście nadal jest dużo aut i dużo pieszych. Jest dużo ścieżek rowerowych i dużo rowerów. Mam wrażenie, że każdy na każdego patrzy wilkiem. Kilka razy dziennie słyszę uwagi, kłótnie różnych użytkowników ulic, chodników i ścieżek, często mnie to też dotyka (a jeżdżę znacznie spokojniej niż kiedyś). Tak jakby ludzie już nie potrafili bezkonfliktowo się mijać. Toczy się bezustanna walka - kto ma prawo którędy jechać, przechodzić, rozmawiać przez telefon, trzymać albo nie trzymać kierownicę roweru, chodzić z psem. Czy lampki brak albo lampka zbyt mocna, kto ma pierwszeństwo na przejściu dla pieszych i czy rower może przejechać. Czy na rolkach można po ścieżce. Do tego łapanki policyjne - alkomaty, chodniki, dzwonki.

Co takiego się zadziało w społeczeństwie, że zaszły tego rodzaju zmiany? Czy macie podobne, czy inne odczucia? Czy dziś jeździ Wam się lepiej, czy gorzej niż 20-30 lat temu?

Całkowicie pomieszałeś dwie sprawy.

Jedna to faktycznie, ja też mam wrażenie że ludzie (a może nie wiem, tylko Polacy?) zrobili się jacyś znerwicowani, konfliktowi, skłonni do kłótni o każdą pierdołę z przypadkowymi ludźmi, typu właśnie ktoś ośmielił się przejechać 100 metrów rowerem po chodniku - albo odwrotnie, zagapił się i wszedł z wózkiem i z telefonem przy uchu na ścieżkę. No trudno, stało się, jakiś problem? Naprawdę, przydałoby się więcej empatii, zrozumienia, uśmiechu, świat już sam w sobie jest ostatnio wystarczająco ponurym miejscem. A nawet na tym forum kiedyś czasem czytałem (bo już przestałem) super popularny wątek "Co cię wkurzyło na rowerze" i niektórzy wylewają żale na takie pierdoły i jeszcze piszą o tym tak jadowicie, że naprawdę jestem w szoku. Ludzie, macie najlepsze hobby na świecie, naprawdę z wycieczki rowerowej fajnej na 99% zapamiętujecie tę jedną nieprzyjemną sytuację, psuje ona wam humor i musicie poskarżyć się na forum?

Ale drugą sprawą jest to co robisz: "głównie po chodnikach", "po prostu wjeżdżałem wszędzie, gdzie dało się rowerem wjechać i wyprzedzałem wszystko, co dało się wyprzedzić", "czasem po pijaku wracałem z imprez", "nie miałem dzwonka ani oświetlenia". Na takie zachowanie nie powinno być przyzwolenia, coś takiego powinno być je*ane na każdym kroku. Ludzie, którym to przeszkadza, nie są dziwni i czepialscy, to rowerzysta w tym wypadku jest toksycznym idiotą i zagrożeniem. Drobne grzeszki z nieuwagi, a robienie z siebie króla drogi i wywalone na wszystkie normy społeczne, to są dwie różne kwestie. I tak, jeżeli ktoś sam przejeżdża rowerem na czerwonym świetle przez puste skrzyżowanie, a chwilę poźniej narzeka na pijanego rowerzystę, to według mnie nie jest niekonsekwentny i ma do tego pełne prawo - bo to inny kaliber i trzeba mieć coś z głową żeby tego nie rozumieć. Trochę przypominasz działacza piłkarskiego z lat 90, który gada "ech, kiedyś to były czasy, można było spokojnie każdy mecz kupić, z każdym sędzią wódki się napić, a teraz wszędzie te kontrole, każdy chciałby być szanowany, no nie da się żyć".

Gdybym był niemiły, to bym ci życzył bliskiego spotkania kogoś z takim podejściem do jazdy, tylko w samochodzie. Ale nie jestem i nie życzę.

Edytowane przez zlatan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.04.2024 o 11:24, bastard83 napisał:

nie lubię jechać 70 km/h na 90. Człowiek się  spieszy ale nie bardzo wie dlaczego

Też tego nie lubię i też nie wiem dlaczego

Cytat

mam wrażenie że ludzie (a może nie wiem, tylko Polacy?) zrobili się jacyś znerwicowani, konfliktowi, skłonni do kłótni o każdą pierdołę

Chyba faktycznie jest to głównie nasza narodowa przypadłość. Mieszkałem kilka lat w Holandii, były sytuacje, że na wąskiej osiedlowej ulicy ktoś się zatrzymywał samochodem, żeby pogadać z napotkanym znajomym, bokował przejazd przez kilka minut przejazd, za nim ustawiał się sznurek samochodów i nikt nie trąbił, nie krzyczał, nie wychodził z samochodu "z łapami". Rowerzyści to już w ogóle mogą tam wszystko ale nikt tego nie nadużywa. Mieszkam od kilku lat w Niemczech i tu jest podobnie, nawet jak rowerzyści jadą chodnikiem to ich nikt nie wyzywa, piesi nie robi afery. Jak jadę rowerem po ulicy to czuję się naprawdę bezpiecznie bo wiem, że nikt mnie nie będzie na siłę wyprzedzał "na gazetę", jak jadę przez miejscowość to nawet za bardzo wyprzedzać nie chcą tylko się ciągną za mną i często im macham, żeby mnie wyprzedzili. Byłem jakiś czas temu na Malcie, wynająłem samochód chociaż obawiałem się trochę lewostronnego ruchi i ogólnego chaosu w ruchu drogowym ale okazało się, że ten chaos jest bardzo kulturalny i brak w nim agresji - wielokrotnie w ostatniej chwili orientowałem się, że muszę zmienić pas do zjazdu czy zjechać z ronda z wewnętrznego pasa i nikt nigdy mnie nie strąbił, zawsze mnie puszczano i pozwalano to zrobić. Kierowca taksówki jak go o to zapytałem to odpowiedział, że przecież to nie wyścigi i każdy chce dojechać do domu, pracy, szkoły, itp. więc czemu mu utrudniać. Po prostu luz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę niczego akceptowalnego w tym że ktoś żeby pogadać blokuje drogę. 10 minut spóźniam się do pracy - mam za to niepłacone. 10 minut się spóźniam - usłyszę że łamię zasady sensownego podejscia do pracy. Spóźnię się 10 minut na umówione spotkanie czy wizytę np lekarską - następna za 3 miesiące. Takie spóźnienie kosztowało np 200 pln za które dostawałem rachunek do zapłacenia. Egzekwowalny do komorniczego włącznie jeśli bym nie współpracował.

Co do robienia afery w sytuacjach z pieszymi - ślepe i tępe młotki wbiegają na pas wyznaczony dla rowerów. Jeśli kogoś takiego trafię to czeka mnie długa i nieprzyjemna procedura wyjaśniania sytuacji plus w gratisie czyjeś lub moje okaleczenie. 

Odnoszę wrażenie że przypałością narodową niektórych nacji (w tej chwili mój trzeci kraj poza Polską) jest mocne upośledzenie umysłowe jako standard intelektualny. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Greg1 napisał:

jak jadę przez miejscowość to nawet za bardzo wyprzedzać nie chcą tylko się ciągną za mną

Też mnie to dziwiło w DE 👍

Cytat

mocne upośledzenie umysłowe jako standard intelektualny. 

Myślę że to nie jest tak do końca. Gdyby w PL policja reagowała jak np. w krajach niemieckojęzycznych to by się większość bardziej pilnowała.

Polscy kierowcy potrafią przestrzegać ograniczeń prędkości, zwłaszcza w DE czy AT 😎

A u nas policja zazwyczaj próbuje zniechęcić do złożenia zawiadomienia.

Prawo u nas, nawet to nieprzestrzegane, bywa zbyt łagodne. Np. druga wpadka za jazdę autem pod wpływem powinna kończyć się więzieniem. Tak po prostu, żeby pijak kogoś nie zabił.

Ale czego oczekiwać w kraju, w którym w kilka lat taksówki w dużych miastach opanowali ludzie z watpliwymi uprawnieniami...

Ktoś na to dał przyzwolenie, jakiś prawy i sprawiedliwy, to nie przypadek...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, zlatan napisał:

typu właśnie ktoś ośmielił się przejechać 100 metrów rowerem po chodniku - albo odwrotnie, zagapił się i wszedł z wózkiem i z telefonem przy uchu na ścieżkę. No trudno, stało się, jakiś problem?

Jeżeli takie sprawy byłyby faktycznie pojedyncze, to inaczej by to wyglądało, ale niestety to jest norma i przy codziennej drodze takich "zagapień" masz sporo.
O ile dla pieszych mam większą tolerancję, bo jestem tym szybszym i +/- cięższym uczestnikiem ruchu, tak kierowcy konkretnie mi zagrażają swoim niedbalstwem.

Inny aspekt, to niska kultura na naszych drogach, niska świadomość otoczenia i co się dzieje w około. Problem "no stało się" jest w zasadzie problemem systemowym, to już nie są przypadkowe zagapienia się. Jak można przypadkowo nie zatrzymać się na zielonej strzałce? Jak można przypadkowo wjechać na przejście/przejazd jak za nim nie ma miejsca?

Problem jest w pośpiechu, bo wtedy zaczyna olewać się innych uczestników ruchu, bo wtedy rośnie poziom stresu i o wybuch nietrudno.
Gdyby ludzie takie wpadki mieli przy ostrożniejszej jeździe, to też by to inaczej wyglądało.

18 godzin temu, Greg1 napisał:

Mieszkam od kilku lat w Niemczech i tu jest podobnie, nawet jak rowerzyści jadą chodnikiem to ich nikt nie wyzywa, piesi nie robi afery. Jak jadę rowerem po ulicy to czuję się naprawdę bezpiecznie bo wiem, że nikt mnie nie będzie na siłę wyprzedzał "na gazetę"

Miałem kiedyś taki przypadek u nas. Jadę swoim tempem i słyszę zbliżające się samochody. Jeden wzium, drugi, wzium, trzeci chyba jakiś nienormalny obroty niskie, prędkość wyprzedzania dostosowana, w zasadzie zjechał całkowicie na lewą stronę - cóż niemieckie blachy.
Jak byłem w kilku niemieckich miastach, to tak samo widać i czuć większy luz. Nie wiem czy tak się nauczyli przez większe dociśnięcie kontrolami, czy mają lepszą edukację, u nas na pewno w mediach brakuje materiałów promujących prawidłowe zachowania, pozytywnych w wydźwięku. Przeważnie są nakierowane na konflikt, sensację, bo to podnosi odsłony.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Jak można przypadkowo nie zatrzymać się na zielonej strzałce? Jak można przypadkowo wjechać na przejście/przejazd jak za nim nie ma miejsca?

Gdzieś już pisałem, że za łatwo zdobyć i za trudno stracić prawo jazdy w PL.

Jestem uczestnikiem ruchu drogowego w roli kierowcy, rowerzysty i pieszego (kolejność nieprzypadkowa), popełniam w każdej z tych ról różne grzeszki, chociaż te za kierownicą auta są potencjalnie najbardziej niebezpieczne.

Z drugiej strony sądzę, że i pieszy i rowerzysta, który ma czynne prawo jazdy (jeździ) jest bardziej tolerancyjny i empatyczny niż ktoś bez uprawnień albo nie praktykujący. Formalnie zna przepisy, rozumie więcej, ma szersze doświadczenie i raczej nie wejdzie w kapturze na głowie i z nosem w telefonie na przejście dla pieszych/torowisko/DDR nie patrząc na boki bo "ma pierwszeństwo".

Z tą spiną i presją to się zgadzam, czasami człowieka klaksonami chcą wpędzić na środek zablokowanego skrzyżowania; zresztą jak nie ulec, jak to samo na torowisku zrobił motorniczy - wjechał na środek skrzyżowania tramwajem i ma wywalone na wszystko....

Edytowane przez spidelli
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pieszym jest praktycznie każdy, chociażby żeby dojść do samochodu ;)

Cytat

Z drugiej strony sądzę, że i pieszy i rowerzysta, który ma czynne prawo jazdy (jeździ) jest bardziej tolerancyjny i empatyczny niż ktoś bez uprawnień albo nie praktykujący.

To nie zależy aż w takim stopniu od tego jak się zazwyczaj porusza, a od tego jak się myśli.
Jak kierowca ma wywalone na innych, to na rowerze też będzie miał.

Podobnie widać to w przypadku hulajnóg czy innych wynalazków. W dużej mierze korzystają z tego piesi, nie widać żeby z tego względu jakoś bardziej na tych pieszych uważali.

Cytat

Jestem uczestnikiem ruchu drogowego w roli kierowcy, rowerzysty i pieszego (kolejność nieprzypadkowa), popełniam w każdej z tych ról różne grzeszki, chociaż te za kierownicą auta są potencjalnie najbardziej niebezpieczne.

Każdy popełnia, grunt żeby to robić świadomie i w taki sposób, żeby nie narażać innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

To nie zależy aż w takim stopniu od tego jak się zazwyczaj porusza, a od tego jak się myśli.
Jak kierowca ma wywalone na innych, to na rowerze też będzie miał.

Tak, ale mnie chodzi o to, że rowerzysta - kierowca zna przepisy, rozejrzy się, złapie kontakt wzrokowy z kierowcą, nie zjedzie z krawężnika przed auto; inaczej - czasami mam wrażenie, ze wiem, który rowerzysta jest kierowcą.

Ale zgadzam się, jak cham  to całą gębą...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby to powiedzieć... Kierowcy niby zdali egzamin, niby znają przepisy, tylko jakoś tak ich nie umieją ;)
Czy się wali na czerwonym, czy się nie rozejrzy, czy skacze jezdnia - chodnik, to nie są sprawy związane bezpośrednio z przepisami i ich znajomością. To ogólne ogarnianie jak na drodze należy się zachowywać, zdrowy rozsądek. Nieznajomość przepisów, doświadczenia z ich stosowania głównie wychodzi przy mniej oczywistych sprawach. Np. skrzyżowanie gdzie jedna z dróg jest w strefie zamieszkania, tutaj łatwo o pomyłkę myśląc, że to zwykłe równorzędne lub na oko oceniając która główna.

Ja już bym bardziej widział korelację w drugą stronę, jeżeli ktoś jeździ na rowerze, to za kierownicą samochodu bardziej na rowerzystów uważa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.05.2024 o 12:24, zlatan napisał:

Gdybym był niemiły, to bym ci życzył bliskiego spotkania kogoś z takim podejściem do jazdy, tylko w samochodzie. Ale nie jestem i nie życzę.

Przekonałeś mnie bracie. Pozostanie mi w pamięci, że zlatan to ten miły gość z forum rowerowego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Moje (skromne) obserwacje: przez większość mojego życia miałam poczucie, że droga należy głównie do kierowców. Najważniejszy był posiadacz auta, następnie pieszy, a gdzieś pomiędzy nimi lawirował rowerzysta. Każdy miał swoje za uszami: kierowca nie przestrzegał ograniczeń prędkości, rowerzysta nie stosował się do żadnych znaków - czasami był rowerzystą, czasami nagle stawał się pieszym (jeśli światło na przejściu zapaliło się zielone), a piesi zbierali mandaty za przejście w niewyznaczonym miejscu. Teraz, kiedy pojawia się coraz więcej różnych pojazdów (rowery z wypożyczalni miejskich, hulajnogi itd) musimy zacząć współpracować ze sobą na ulicach. Powinniśmy uważać na siebie, bo infrastruktura nie jest gotowa na to, aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Hulajnogi, rowerzyści i piesi mieszają się na chodniku, rowerzyści, motycykliści i auta po drogach i trzeba mieć oczy dookoła głowy, aby nie spowodować nieszczęścia. Nie wspominając o tym, że ulice i chodniki nie zawsze są wyremontowane i zadbane, więc o wypadek nie jest trudno. Myślę, że jesteśmy trochę w czasie takiej transformacji, kiedy każdy uczestnik ruchu drogowego szuka miejsca dla siebie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje obserwacja po odwiedzeniu i pojeżdżeniu trochę po Austrii jest taka, że ta transformacja u nas była zrobiona i dalej jest robiona źle, w sposób promujący konflikty między uczestnikami ruchu. Poruszanie się rowerem po mieście jest dalej traktowane jako fanaberia i sposób na powolne, turystyczne zwiedzane i podziwianie widoków. Mam wrażenie że ścieżki są otwierane żeby zamknąć ustna głośnym oszołomów cyklistów, takie virtue signalling bez żadnej refleksji i planu. Masz ścieżkę, to siedź cicho. Infrastruktura nie jest robiona z myślą, że każdy sprawny fizycznie mieszkaniec powinien móc bezproblemowo i w miarę szybko dostać się do pracy rowerem, nie wchodząc w drogę pieszym i samochodom.

Większość ścieżek jest wyznaczonych kosztem chodnika. Często nawet nawierzchnia jest ta sama, więc pieszemu lub rowerzyście łatwo bezwiednie wejść komuś w drogę. Często też efekt jest taki, że dwóch pieszych nie mieści się albo ledwo się mieszczą obok siebie na chodniku, bo ścieżka zabiera większość starego chodnika. Czasami na osiedlu cały chodnik jest oznaczony jako ścieżka rowerowa, więc wychodząc ze swojej posesji od razu wchodzisz na ścieżkę. Nietrudno w takich sytuacjach o konflikty. Takie babole można jeszcze zrozumieć, jeśli ścieżki powstają w wyniku taniej adaptacji istniejącej infrastruktury, ale te same problemy są powielone w toku dużych remontów i tworzenia nowych dróg.

Weźmy długo remontowany i nowo otwarty bulwar w Toruniu. Jesteś pieszym, to się wygodnie przejdziesz wzdłuż Wisły: https://www.se.pl/torun/galeria/majowka-w-toruniu-mieszkancy-ruszyli-m-in-na-bulwar-filadelfijski/gg-GuiL-SfXe-1jcY/gp-cHaz-uAnm-qZxA
Jedziesz rowerem, to łaskawie udostępniono tobie ścieżkę pieszo-rowerową tuż przy jezdni i musisz robić slalom wokół innych uczestników ruchu: https://www.se.pl/torun/galeria/majowka-w-toruniu-mieszkancy-ruszyli-m-in-na-bulwar-filadelfijski/gg-GuiL-SfXe-1jcY/gp-xdy9-1o2v-paea
Nie rozumiem tego. Na nowej kładce w Warszawie jest chyba ten sam problem?

Porównajmy to sobie z Stubenring w Wiedniu: https://www.google.com/maps/@48.2078281,16.3811588,3a,75y,32.31h,77.17t/data=!3m6!1e1!3m4!1swYTgzWZXGE7eA4XyxMJzqw!2e0!7i16384!8i8192!5m1!1e3?coh=205409&entry=ttu
Po środku jezdnia, po bokach tory, potem pas zieleni, potem ścieżka dla rowerów, hulajnog, segwayów, potem pas zieleni, chodnik. Coś pięknego. O każdym uczestniku ruchu pomyślano, nikt nikomu nie wchodzi w drogę, nikt się nie stresuje.
Albo weźmy Nordbahnstrasse: https://www.google.com/maps/@48.2198522,16.3901145,3a,75y,288.87h,84.94t/data=!3m6!1e1!3m4!1sSdeZbghzrHdFkiSt0xKx8g!2e0!7i16384!8i8192!5m1!1e3?coh=205409&entry=ttu
Jest krawężnik między chodnikiem a ścieżką rowerową. Nieduża różnica poziomów, ale od razu daje znać, że przekraczasz granicę i wchodzisz komuś drogę. Czyli się da, ale trzeba pomyśleć, a nie machnąć białą linie farbą i uznać, że starczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brakuje mi w Polsce, ale na szczęście trochę ich powstaje - "autostrad" rowerowych które idą sobie na z dala od dróg samochodowych, a najlepiej na skróty. Drogi przecinające osiedla w miastach, rozcinające różne nieużytki albo tereny przemysłowe dają spokój jazdy i zysk czasowy. Pierwszy raz zrobiłem "wow" gdy spotkałem takie rozwiązania w Kanadzie, tam to normalka z racji ogromnej dostępnej przestrzeni. Nie trzeba rysować kwadratów na mapie, jedziesz możliwie najkrótszą drogą. W Europie też znalazłem podobne rozwiązania - Skandynawia, Niemcy, Holandia. Z racji gęstej zabudowy i tego że nie pomyślano o tym w PRLu, u nas najczęściej takie rzeczy spotyka się poza centrami miast.

Edytowane przez c1ach
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...