Skocz do zawartości

[rower i życie] Rowerowy kryzys


Rekomendowane odpowiedzi

Chiałbym zacząć jakoś inaczej to zdanie ale życia nie oszukasz - 47 wiosen już zaliczone 😁, czyli się w trend wpisuję...
Robota siedząca na etacie przed monitorem 8h +1 dojazdu autem + często nadliczbowe, czasem wyjazd służbowy na kilka dni. Żona, dzieciak + dom pod opieką i w zeszłym roku 16,5 tyś na liczniku rowerowym. Kryzys miałem i owszem. Były lata że rocznie robiło się 150 km rocznie. Ale na szczęście od kilku lat wpada co roku więcej km. Część samemu część ze znajomymi. Założenie jest jedno w normalnym tygodniu "trening" w tygodniu rzecz niezbędna. Minimum 4 -5 godzin. Ruch jest mi potrzebny. Generalnie trzeba jakoś to siedzenie zrównoważyć. Jak na razie udaje mi się to jakoś ciagnąć, choć nie powiem czasem bywa cieżko z czasem ale jak sie człek uprze to się da - kwestia poustawiania priorytetów. Staram się być aktywny cały rok. Część aktywności rowerowej w okresie jesienno-wiosennym przerzuciłem na trenażer bo jak ciemno, zimno i mokro to o dwa czynniki odstraszające za dużo 😉, ale jak się da to na świerze powietrze.  

  • +1 pomógł 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już swoje zdanie na temat kryzysu rowerowego przedstawiłem, ale zauważyłem, że kolegów 40+ jest tu całkiem sporo. Może trzeba pomyśleć nad założeniem tematu, w którym można by się wymieniać różnymi opiniami i pomysłami, np. jak to inni koledzy (bo wiadomo, że nie my) znajdują, podrywają, a później ukrywają przed żoną 25 letnie kochanki, albo co kupić, gdy dopadnie kryzys wieku średniego, a nie stać nas na Porsche, czy jak domowym sposobem rozpalić konar, i nie mam tu na myśli tego w kominku. Myślę, że wspólna analiza wyników badań lekarskich też byłaby mile widziana i pomocna, bo wiadomo, że dr google + "miałem kiedyś to samo" jest znacznie bardziej wiarygodne, niż opinia lekarska. Wstęp do tematu miałyby osoby ze zweryfikowaną datą urodzenia, np. na podstawie peselu, żeby nie było historii, że przykładowy Irek45 przechwalający się, że w ciągu nocy to on osiem razy może, tak naprawdę to Seba22. 

  • +1 pomógł 1
  • Haha 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, JWO napisał:

Formula forum miala top popularnosci 20 lat temu.

Racja ale tak nie do końca. Tematy "filozoficzne" to faktycznie domena 40+, porady sprzętowo-techniczne - zdecydowanie też, bo liczy się wiedza i doświadczenie, ktoś młodszy z reguły zadaje pytanie. Ale w tematach o bunny hopach, o wyborze rowerów do skakania za 1000 zł - sama młodzież :D 

No i jak ktoś to kiedyś dowcipnie ujął w innym wątku i kontekście - 

Cytat

kolarstwo nigdy nie było tanie

W wieku 40+ i kasy więcej i chęć udowodnienia sobie i innym, że zdrowie jest - większa. Jeśli zdarzało Wam się odbywać różne "klasowe" zloty i spotkania po latach to zauważyliście, że większość idzie z "duchem ewolucji": łysieją, grubieją i chorują ale sporo osób "odkryło" i aktywnie uprawia sport - biega, pedałuje czy co tam jeszcze ;) 

Edytowane przez spidelli
  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.01.2024 o 16:09, Sobek82 napisał:

1. Do grobu tych zdjęć nie zabiorę.
2. Forum jest martwe, obejrzy to kilkanaście osób.
3. W necie jest tyle zdjęć różnego typu że to już na nikim nie robi wrażenia.
4. Lubię formę obrazu, zamiennie do pisania tysiąca słów.
5. Często używam forum bardziej jak instagrama, ale to chyba już wszyscy wiedzą odkąd zarejestrowałem się w 2k15 😉😘🫶

Chyba wsi, gdzie wyjdzie sąsiadka na spacer, lub do jedynego sklepu i w niedzielę na mszę.🙃

Ja mam zakaz od córki wstawianie zdjęć wnuków... ale faktycznie ile osób ogląda to forum?. A tak na marginesie, już raz postulowałem do Admina żeby ograniczył przeglądanie forum dla niezalogowanych. My tu jak rodzina ale nigdy nic nie wiadomo... 

 

8 godzin temu, spidelli napisał:

Racja ale tak nie do końca. Tematy "filozoficzne" to faktycznie domena 40+, porady sprzętowo-techniczne - zdecydowanie też, bo liczy się wiedza i doświadczenie, ktoś młodszy z reguły zadaje pytanie. Ale w tematach o bunny hopach, o wyborze rowerów do skakania za 1000 zł - sama młodzież :D 

No i jak ktoś to kiedyś dowcipnie ujął w innym wątku i kontekście - 

W wieku 40+ i kasy więcej i chęć udowodnienia sobie i innym, że zdrowie jest - większa. Jeśli zdarzało Wam się odbywać różne "klasowe" zloty i spotkania po latach to zauważyliście, że większość idzie z "duchem ewolucji": łysieją, grubieją i chorują ale sporo osób "odkryło" i aktywnie uprawia sport - biega, pedałuje czy co tam jeszcze ;) 

Fakt... kolarstwo nigdy nie było tanie i nie będzie... ja od rodziny zamówiłem sobie na 60-te urodziny rower szosowy Bianchi na elektronice.... ;) i czekam, mają czas na zbieranie funduszy. 

  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.01.2024 o 21:42, elkaziorro napisał:

kolegów 40+ jest tu całkiem sporo. Może trzeba pomyśleć nad założeniem tematu, w którym można by się wymieniać różnymi opiniami i pomysłami

kącik emeryta i rencisty :D

I ja 40 wiosen mam za sobą, już jakiś czas temu, dzieci małe w domu 2, ja pracuje i żona pracuje a czas na rower, bieganie, basen jakoś się znajduje. Oczywiście bym klikał 10000km+ rocznie gdyby nie dzieci ale jakoś łatwo przyszło mi pogodzenie się z tym. Właściwie rower (basen i bieganie właściwie też) na zmianę z żoną bo też lubi więc i rozumie co znacznie ułatwia organizację. 

W dniu 19.01.2024 o 21:42, elkaziorro napisał:

że w ciągu nocy to on osiem razy może, tak naprawdę to Seba22. 

jeśli seba może 8 razy w ciągu nocy to ja się obawiam, że seba nie robi tego dobrze

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś kiedyś ładnie powiedział: I W PRZESŁADZANIU MOŻNA PRZESOLIĆ. Przenosząc sens tego zdania na kort tenisowy, często słyszymy słowa trenera skierowane do zawodnika: nie myśl o punktach, ciesz się grą!

Nie chcę smęcić, więc krótko: jeśli pasja przestaje cieszyć, konsekwencją jest zniechęcenie, które potrafi skutecznie pozbawić nasze hobby atrakcyjności. I niekoniecznie musi to być sport. Cokolwiek co nas cieszy...

Odpuścić, poczekać, jeździć, obserwować😉  

Edytowane przez Marinbiker
  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Cytat

Zmieniasz mieszkanie, może to rzeczywiście trochę poprawi sytuację. Ale tak czy inaczej, wiadomo, że nie zawsze jest czas na pełen luz. Może zamiast rozwalać formę na rowerze, zrób krótkie, intensywne treningi na kalistenice czy kettlebellu? Na pewno będzie to skuteczniejsze niż godzinne wyczyny na szosówce.

@Marek199 Trochę czasu minęło od pierwszego wpisu i momentami wątek dryfował ale teraz mogę coś odpowiedzieć.

Mam te kettle teraz no i to jest sztos muszę powiedzieć.

Mięśnie średnio rosną, ale jest po tym dobre przewietrzenie mózgu i ciała i ten efekt co po dobrym MTB jest w nogach tu po kettlach jest w całym ciele, to na plus. No i kettle mam w domu i 1 godzinę robię robię taki upał jakiego nie jestem w stanie zrobić na rowerze bo zwyczajnie nie zdążę dojechać w teren xD 

Ale ma to swoje przełożenie na rower też. Ogólnie taki rodzaj ruchu (trochę siły, trochę cardio) trochę zmienia perspektywę, bo jakoś lepiej się panuje nad witkami więc od razu ta chęć wejścia na rower też się pojawia, no i ogólnie codzienna sprawność też jest lepsza. 

Z kolei fakt, że treningi robię w 1-1.5h powoduje że robię ich 3-4 w tygodniu więc forma rośnie tak czy inaczej. A jednocześnie nie zabiera to tyle czasu co rower więc ogarniam równolegle inne życiowe tematy. Bo rower to przebieganie, mycie, szukanie gratów itp + serwis.

Ale nie odpuszczam, rower odpalę w ten weekend bo jest już trochę cieplej, w tym tygodniu robię brakujące szlify serwisowe w rowerze :) 

Chyba pogodziłem się że rower na razie nie będzie pierwszym rodzaje aktywności. 

  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...
W dniu 5.01.2024 o 13:56, gyrill napisał:

Czołem. To będzie luźny upust myśli, może coś będziecie chcieli dorzucić od siebie. 

Od lat mniej więcej 10 jeżdżę rowerem. W 2012 kupiłem miejski rower, w 2013 zbudowałem sobie single speeda typu vintage, potem poszło: szosówka, potem szosówka na Columbusie, potem przełajka, potem XC, potem trailówka, potem znowu przełajówka przerobiona na gravela... Zawsze miałem 2 czynne rowery, nieużywane sprzedawałem. Nie wyobrażam sobie generalnie życia bez roweru. 

Jarało mnie bardzo jeżdżenie daleko, mocno, w dzikie miejsca i na nowo złożonych rowerach. Bo sam je składałem.

Tak się złożyło że w 2017 urodziło mi się dziecko. No i już tego czasu tyle nie było więc rower poszedł w kąt. Do dziś nie mogę wrócić ani do formy ani tej radości z jazdy. 

Tak jak to wspominam zawsze lubiłem tę swobodę jaką daje rower i dlatego te rowery z szosowych przeszły w bardzie terenowe. Jak miałem zajawkę żeby pocisnąć "trening" - brałem coś szosowego. Jak poeksplorować - MTB. Trochę się ścigałem, ale napinka na wyścigach to nie moja bajka. Jeździłem z grupką, ale tam też napinka. Sporo patrzyłem w Stravę ale głównie dla własnej radochy że cośtam szybciej przejechane.

Był też aspekt zdrowotny. Od studiów w zasadzie miałem i mam pracę siedzącą. Forma zaczęła rosnąć, choć przyszły inne problemy - alergia, drogi oddechowe. No ale jeździłem dużo, w szczytowym sezonie pod 10 000 km rocznie. Ale znów, taka forma ruchu jest fajna, ale jednostajna. Nie jest wskazane żebym po pracy dalej siedział. Powinien raczej chodzić i raczej dźwigać i dbać o mobilność, siłę i sprawność. Wszedłem mocniej w kalistenikę i trochę w kettle i to jest me-ga-dob-re dla mnie. Takie 2-3 treningi w tygodniu, ale bardzo ciężko utrzymać regularność. Ale bez tego od razu czuję że organizm domaga się ruchu. Niestety, dużo częściej jestem przeziębiony bo mi dzieciak przynosi regularnie jakieś mikroby.  

Poza tym, czas leci, mam prawie 37 lat. Formy już nie mam takiej jak w 2015 choć jeżdżę codziennie bo to mój jedyny transport. Organizm nie regeneruje się też tak szybko więc i jeżdżenie musi być utemperowane.

No i tu dochodzimy do punktu w którym jestem dziś.

Chciałoby się jeździć więcej, ale forma nie ta a są inne priorytety. A dodatkowo, jak wsiadam na rower, to wiem, że zaraz muszę wrócić na chatę, a jednocześnie takie zajeżdżanie się bez treningu powoduje że następnego dnia będę zombiakiem. Nawet nie mam pewności że uda mi się wyspać bo do tego nie mam warunków w mieszkaniu. Żona ma inny tryb życia trochę, dzieciak mnie budzi w nocy jak przychodzi chociaż ma 6 lat. A jeszcze jest robota w której też trzeba ruszać głową, więc każde niedospanie powoduje duże straty w efektywności.

Jestem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście. Ja najbardziej liczę, że jak się niedługo przeprowadzę to i miejsce do spania będzie lepsze. Ale czy jeżdżenia będzie z tego więcej? To może czas na nowy rower? :D

Nie lubię pisać szczegółów o sobie w necie, bo cenię prywatność, a Wielki Brat coraz bardziej wścibski. Ogólnie mówiąc mam podobne uwarunkowania do Twoich.

Mnie najbardziej demotywuje od roweru sytuacja, gdy mam słabą formę i każda górka to zadyszka zamiast dzikiej walki. Mam też mniej znajomych niż dawniej, gotowych na spontaniczne przejażdżki i palenie nocnych ognisk w pobliskich lasach.

Jeżdżę na rowerze od dziecka - z przerwani i jednocześnie z dużymi wahaniami formy.

Ostatnio mimo niedostatku czasu trzymam w miarę kondycję  - z raz w tygodniu pojeżdżę ostrzej przez pare godzin. Buduję nowe znajomości rowerowe - jest ciekawiej. Radość z jazdy rośnie. Z doświadczenia wiem, że w tym wieku da się zbudować wciąż mocne ciało. 

Cóż, młodsi nie będziemy. Też czuję, że regeneracja u mnie trwa dłużej - tak po wysiłku, jak i po urazach. Łatwiej tyję, trudniej zrzucam wagę. W miarę się godzę z tymi faktami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leon7877 pisze: ...Tylko nie rozumiem po co są koniecznie potrzebne znajomości rowerowe. Wsiadaj na rower i ciśnij po 30 km wkoło miasta codziennie. 2 godziny dziennie...

No pewnie, jeszcze lepiej w ciemnej i zimnej piwnicy na chomiku 3 godz dziennie, ciemnej bo oszczędzasz, po co światło(?), zimnej bo się nie zgrzejesz.🙁

NIEBIESKICZERWONY  tak trzymać, życzę wielu znajomych rowerowych i radości z jazdy👍.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@leon7877Oczywiście,że się da i przypuszczam,że wielu tak robi i dla wielu to lepsze rozwiązanie...z reguły. Jednak czasem zwłaszcza jak jest kryzys i brak chęci to taki znajomy może zmotywować, bo "...Chodź ja jadę, no jak nie pojedziesz? nie pier... idziemy na rower..."😁

Problemem jest to,że takich znajomych coraz mniej, tzn są ale już nie jeżdzą, bo to,bo tamto. Wielu jexdziło, bo się jeździło a nie z wielkiego zamiłowania, takich miłośników zostało mało przynajmniej w moim środowisku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, dla mnie to właśnie lepsze rozwiązanie. Wsiadam kiedy chcę i jadę. Cisnę tyle ile mam w danym momencie ochoty i sił. Ktoś inny by mi raczej przeszkadzał w tym, bo wystarczy że będzie miał inny sprzęt/kondycję/masę i już nie mógłbym jechać swoim rytmem chcąc jechać razem z kimś. To mi nie jest do niczego potrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...