Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Cytat

- koło złapała szyna tramwajowa. 

To moja pierwsza gleba na gravelu. Rower pojechal torami kolejowymi, a ja lotem swobodnym zachowalem kierunek jazdy, przyziemiajc w koncowce na asfalcie :D

Od tego czasu zawsze przejezdzam przez tory pod katem prostym :P 

Napisano

Łomatko, to też sporo pecha.

Ja ostatnie 3 lata kilka gleb, ale bez wiekszych strat. Jedna duża, na mtb, na szczescie ja w lewo a rower w prawo, mowię o szczęściu bo rower górną rurą wylądowała na drzewie a jak na trawie. Skończyło się na otarciach i ramie w śmietniku.

A teraz w lato z gravela spadłem przez próg osłonowy na kable, którego dzień wcześniej nie bylo. Droga z drzewami, cień, ja sięgam po bidon i bum. Niestety łokieć zostawił sporo skóry, a prawa noga nie wypięła się zbyt szybko i kolano mocno oberwało.

  • Smutny 1
Napisano

@JWO to też była moja 2 gleba na gravelu. Pierwsza była kuriozalna i wynikała z przyzwyczajeń MTB. Podjeżdżałem schody po takim betonowym najeździe. Dwa wąskie tory rozdzielone schodami. Podjechałem praktycznie całość, ale przed ostatnim stopniem widziałem, że przednie koło spadnie i wbije w stopień. "Wrzuciłem" przód na stopień, ale nie opanowałem tyłu i zaliczyłem spektakularną glebę. Ucierpiała duma. Na MTB milion razy ogarniałem takie sytuacje i nie było problemu. 

Z szyną to była 2 gleba. Widziałem, że trzeba pod kątem. Sytuacja była dynamiczna. Kilka torów łączyły się w jeden. Całość odbywała się na zakręcie więc kąt szyn był płynny. Do tego całość w ruchu miejskim i sprawdzałem auto, które jechało za mną. Finalnie to wszystko trwało na tyle długo, że mój kąt natarcia z rozpoczęcia manewru do przecięcia torów się zgubił :D 

Co do przejechania torów pod kątem prostym to nie jest takie proste w każdej sytuacji. W tym wypadku jechałem po pasie między krawężnikiem a torami. Pas wąski, skręcałem o 90 stopni w lewo. Zresztą fotka w załączniki. Czerwona ramka to miejsce, gdzie poleciałem.

dzwon.jpg

Napisano

@przemeg po złapałem fazę. Generalnie 10 dni po złamaniu miałem szynę gipsową. Do tego lekarz twierdził, że złamałem tylko 1 kość. Po zdjęciu szyny miałem nosić ortezę ale zrobiłem TK. Okazało się, że połamane są dwie kości a ruchomość ręki praktycznie zerowa. Szybka konsultacja u innego lekarza. Usłyszałem, że temat do operacyjnego leczenia i prawdopodobnie usunięcia odłamanych kawałków kości. Tyle, że kolejne kilka tygodni unieruchomienia spowoduje, że sprawność ręki raczej nie wróci. Dlatego stanęło na tym, że mam zrehabilitować najbardziej jak się da a potem ewentualna operacja. Od 12 dnia miałem rehabilitację.

W 5 tygodniu po wypadku polazłem na rower 😈. Niby tylko umyć, bo ciągle był brudny po wypadku, ale "zgubiłem się na trasie do myjni". Po konsultacji z rehabilitantem na zmianę jeździłem na mtb i baranku, bo wymuszało to zmianę pozycji ręki i aktywnie ją rehabilitowało. Na 3 czy 4 jeździe po powrocie pojechałem na te tory i powiem Ci, że nigdy nie miałem takiego cykora jak wtedy. Potem jeździłem tam jeszcze kilka razy, ale nadal mam respekt przed torami.

 

 

Napisano

No nie dziwię się, bardzo niefajny upadek. Generalnie jak tak myślę, to wywalamy się chyba w najmniej oczekiwanym miejscu, która niekoniecznie wydaje się potencjałem do gleby.

A jak teraz jest, nadal operacja przed Tobą?

Napisano

@przemeg hm obiektywnie patrząc na to jak jest to mam jakieś 95% sprawności ręki. Rotuje w 98% a braki nie przeszkadzają i pewnie z czasem się to wyrobi. Prostuje się idealnie. Na zgięciu brakuje odrobiny (nie potrafię dotknąć ręką barku). Tak, że to mi nie przeszkadza i z tego powodu nie będę raczej operować. Nie boli podczas pracy na kompie. Na rowerze jest ok i mogę cały dzień spędzić na siodle. Są jednak czynności, które odpadają np. mycie okna. Ruchy okrężne + dociskanie w trakcie powoduje ból i brak siły w ręce. Co ciekawe ostatnio 7 dni po 12h dziennie walczyłem elektronarzędziami oraz piłą ręczną sporo desek uciąłem. Było całkiem znośnie. 

Podsumowując - jeżdżę obserwuje ;)

  • +1 pomógł 1
  • 3 tygodnie później...
Napisano (edytowane)

Jeżdżę z grupą przyjaciół na MTB i co miesiąc jakaś mała kraksa się zdarza ale najczęściej bez większych konsekwencji. Niestety obecny sezon statystyki pogorszył. W maju w 6 osób pojechaliśmy na Sardynię. Na pierwszej wycieczce w dość trudnym terenie, końcówka pętli, rozluźnienie i prędkość na szutrze poszybowała moja żonka. Wybity bark, pęknięta kość śródręcza i koniec jazdy, została jej tylko plaża i wkrw. Przedostatnia wyprawa w kanion Gola Goroppu. Najtrudniejsze za nami, znów szuter i rozluźnienie, i znowu za duża prędkość i najstarszy kolega wpadł w skalisty rów. Wybity bark, zerwane mięśnie ramienia, helikopter na SOR.

Żonka wyrehabilitowała się w miesiąc ale w głowie jej zostało i teraz na szybkich prostych muszę na nią czekać bo się wlecze. Kolega we wrześniu dopiero wrócił na rower ale na razie tylko szosa, MTB odpuścił.

Moje historyczne kontuzje to najpoważniejsza złamany łokieć przy OTB na dużej prędkości na łące. Na lodzie raz przyziemiłem że pękło żebro, a w zeszłym sezonie sprasowałem kolano gdy własnym ciężarem przygniotłem między koło a ramę na takiej byle jakiej statycznej glebie. W tym roku jestem bez kontuzji, jedynie raz lekko wybity palec ale to tak lekko że się nie liczy. Podrapań od krzaków i cierni mnóstwo ale to też się nie liczy bo prawie z każdej wycieczki wracam pokrwawiony.

Edytowane przez abra
Napisano (edytowane)
W dniu 13.09.2024 o 11:04, Eathan napisał:

Na 3 czy 4 jeździe po powrocie pojechałem na te tory i powiem Ci, że nigdy nie miałem takiego cykora jak wtedy. Potem jeździłem tam jeszcze kilka razy, ale nadal mam respekt przed torami.

Kilka lat temu przy lądowaniu po hopie, wyrzuciło mnie z roweru i mocno się poobijałem.

Zgodnie z zasadą, że jak się spadnie z konia, trzeba na niego ponowie jak najszybciej wsiąść.  Po zaleczniu ran, pojechałem na miejscówkę, zrobiłem najazd na hopę, ale w ostatnim momencie wyhamowałem. Do dzisaj boję się na nią wjechać. 

Edytowane przez Enadxx
  • 3 miesiące temu...
Napisano
W dniu 13.09.2024 o 10:16, Eathan napisał:

@JWO to też była moja 2 gleba na gravelu. Pierwsza była kuriozalna i wynikała z przyzwyczajeń MTB. Podjeżdżałem schody po takim betonowym najeździe. Dwa wąskie tory rozdzielone schodami. Podjechałem praktycznie całość, ale przed ostatnim stopniem widziałem, że przednie koło spadnie i wbije w stopień. "Wrzuciłem" przód na stopień, ale nie opanowałem tyłu i zaliczyłem spektakularną glebę. Ucierpiała duma. Na MTB milion razy ogarniałem takie sytuacje i nie było problemu. 

Z szyną to była 2 gleba. Widziałem, że trzeba pod kątem. Sytuacja była dynamiczna. Kilka torów łączyły się w jeden. Całość odbywała się na zakręcie więc kąt szyn był płynny. Do tego całość w ruchu miejskim i sprawdzałem auto, które jechało za mną. Finalnie to wszystko trwało na tyle długo, że mój kąt natarcia z rozpoczęcia manewru do przecięcia torów się zgubił :D 

Co do przejechania torów pod kątem prostym to nie jest takie proste w każdej sytuacji. W tym wypadku jechałem po pasie między krawężnikiem a torami. Pas wąski, skręcałem o 90 stopni w lewo. Zresztą fotka w załączniki. Czerwona ramka to miejsce, gdzie poleciałem.

dzwon.jpg

To Szopienice prawda? Po prawej stronie na Uthemanie regularnie upalałem z dzieciakami motocykle. Zresztą po mysłowickiej stronie chyba reaktywowali tor. Moto sprzedane. Gleb w życiu kilkaset, jeden palec wybity i tyle.

Na rowerze na Parówie ostatnio leżałem, poza potarganymi nakolannikami nic wielkiego nie zaszło. Obita dłoń, zdarta skóra, ogólnie bez płaczu.

Napisano

U mnie rano byla szklanka. Udalo mi sie wykrecic kilka baczkow. Stopy na asfalcie, rower miedzy nogami i wykrecilo mnie o 360 stopni. Nie upadlem, ale bylo z gorki, wiec sie ladnie slizgalem. Szczescie ze nie przywalilem w zaden zaparkowany samochod.

Ale wracajac do upadkow.

Jade dzsiaj wolno. Mija mnie gosc na e-bike. Po 300m widze swiatlo w krzakach i goscia gramolocego sie na scizke. Ztrzymalem sie, ale nie chcial pomocy. Jade wiec dalej. Za chwile gosc znowu mnie mija. Za 500m znow lezy w krzakach. Nic mu sie nie stalo, ale byl juz zrezygnowany. Palil papierosa zamiast wyciagnac rower. Trasa do pracy ktora zajmuje mi 25 minut (9km), dzisiaj trwala prawie 1.5 godziny :D. Pod gorke jakos szlo, z gorki byla masakra. Dojechalem bez upadku.

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...