pedalarz339 Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 Ostatnio znowu zaliczyłem glebę typu "OTB" na zimówce i rozbiłem sobie trochę pysk. 😁Wcześniej wiele gleb mniej groźnych i jedna poważna z utratą przytomności. Jeżdzę rekreacyjnie dla siebie po lesie i drogach, u mnie wychodzi średnio 1-2 gleby na sezon. Tak się zastanawiałem czy tylko ja tak mam? Jak wygląda to u Was? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Thomass13 Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 U mnie była 3 lata temu jedna jak zapomniałem się wypiąć z bloków spd jeżdząc całe życie na platformach. Ale rekraacyjnie jeżdzić i się przewracać to się zapytam jak ty to robisz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ChuChu Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 (edytowane) Największą glebę jaką miałem, zaliczyłem właśnie "rekreacyjnie". Patyk między przednie szprychy i OTB. Gdybym jechał standardowym tempem, jestem pewny że patyk by nie wpadł. Oszołomienie, szpital, te sprawy. Kwestia losowa. Jednak jak się "ciśnie", to człowiek się skupia, a jadąc rekreacyjnie myśli się o wszystkim, tylko nie jeździe. A wtedy o wypadek łatwo. A pytanie ogólnie jest nieco bez sensu, bo jest za dużo zmiennych. Jeżdżąc na szosie i gravelu, zaliczyłem jedną (!) glebę chyba przez 4 czy 5 lat. Z własnej głupoty na dodatek i w zasadzie nie wiem, czy można to nazwać glebą. Jeżdżąc na MTB, zaryzykuję stwierdzeniem że gleba była raz w miesiącu. Oczywiście nic spektakularnego, no ale jednak. Za to ilość otarć o gałęzie i drzewa niezliczona. Moje doświadczenie jest takie, że nawet jak się często zalicza gleby, ale cierpią ręce/ nogi, to właściwie nic się nie dzieje. Rana się zagoi, a stłuczenie zniknie. Ja zawsze miałem motywację żeby jeździć dalej mimo że bolało, a nie siedzieć w domu i się nad sobą użalać. Problem jest wtedy, jak oberwie głowa. W moim przypadku bardzo zmieniło to podejście do kolarstwa. Niestety na gorsze, tak jak można się spodziewać. Edytowane 24 Stycznia 2023 przez ChuChu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
hulk14 Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 Przypominam sobie 3 w całym życiu: 1 otb jak zachamowałem przednimi hamulcami w swoim dziecinnym rowerze mając 7-8 lat. Drugi jak chciałem wjechać z części trawiastej chodnika na część z kostki , ale... "krawężnik" pomiędzy nimi okazał się znacznie wyższy niż sądziłem (spod trawy wystawał tylko 1-2 cm) okazał się znacznie wyższy. No i ostatni raz podczas nauki jazdy na spd... zapomniałem się wypiąć i poleciałem na asfalst tuż przed skrzyżowaniem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
TheJW Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 (edytowane) Na szosie w ciągu całej dotychczasowej "kariery" zaliczyłem tylko jedną glebę. Na MTB różnie. Na wyścigach bardzo rzadko. Na treningach się zdarza. A to w locie trafię w drzewo, a to za nisko podskoczę i uderzę przednim kołem w drzewo lub głaz i polecę na ryj, a to źle oszacuję stan nawierzchni i koło się uśilzgnie. Nie ma reguły - czasem jeżdżę pół roku bez upadku, czasem leżę 3 razy w czasie jednej jazdy. Jak już wspominaliśmy w innym wątku - sztuką jest umieć upadać, bo upadki zdarzą się każdemu. Edytowane 24 Stycznia 2023 przez TheJW Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kipcior Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 To by chyba trzeba na kilometry liczyć, a nie sezony, bo każdy ma inaczej. Pomijając czasy dzieciństwa, to na pogotowiu wylądowałem 2 razy przez ostatnie 25 lat. Raz na kilka lat zaliczę jakieś przyziemienie, a bo mokre liście, a bo mokra belka, a bo krawężnik mnie zaatakował, ale nic groźnego. Kojarzę też ze 4 sytuacje zagrażające życiu, z czego 2 z mojej winy ale nie spadłem z roweru Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ChuChu Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 Cytat Kojarzę też ze 4 sytuacje zagrażające życiu, z czego 2 z mojej winy ale nie spadłem z roweru No i to się ceni! Jak umierać, to na rowerze. Mam to samo podejście Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Greg1 Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 (edytowane) Ja też pamiętam 3 gleby: raz ładnych parę lat temu gość samochodem wyprzedził mnie i od razu przede mną zahamował ja nawet nie zdążyłem zareagować i wskoczyłem mu przez tylną szybę do auta - ale to raczej w kategorii wypadek, drugi raz na mtb przy dość dynamicznie branym zakręcie w lesie przednie koło się uślizgnęło i gleba i trzeci raz gdy zapomniałem się wypiąć z spd przy dojeździe do skrzyżowania. Pewnie na mtb było więcej ale jakoś się nie zapisały na twardym dysku 😁 Edytowane 24 Stycznia 2023 przez Greg1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mod Team KrissDeValnor Napisano 24 Stycznia 2023 Mod Team Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 Oficjalnej statystyki nie prowadzę, ale pewnie średnio 2 -3 x w roku leżę i kwiczę 🐷 U mnie czasem jest "strasznie", czasem śmiesznie - od konkretnych gleb bez poważniejszych konsekwencji w postaci hospitalizacji (choć w dzieciństwie wstrząs mózgu był), ale o sile potencjalnie zagrażającej życiu (lot przez kierownicę podczas dynamicznego zjazdu ze skarpy - po upadku na żebra leżałem chwilę w pozycji embrionalnej zanim się podniosłem) ; po wywrotki praktycznie w miejscu, które kojarzą mi się z Guliwerem - coś a'la olbrzym upadający w zwolnionym tempie w suchy piach Ostatnio fajtnąłem się na bok na śliskim drzewie na wąskiej i krętej ścieżce w lasku iglastym - prędkość niemal zerowa, ale uślizg koła i leżę Zimą zdarza się na gładkim lodzie ostry piruet bez żadnej kontroli... W pozostałych porach roku najczęściej jest nieco za szybko (co się mści podczas wyjścia z zakrętu na żwirku leżącym na wilgotnej ziemi/liściach/mokrym korzeniu), albo z jakąś niespodzianką w postaci mokrych trawek na gliniastym podłożu - wtedy można jechać nawet prosto, a jak opona przykrawędziuje minimalne obniżenie ziemi w tym miejscu, to pozamiatane... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rafu Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 W ciągu ostatnich 10-ciu lat 3 razy coś sobie złamałem i z perspektywy czasu uważam, że we wszystkich trzech przypadkach przyczyną było rozkojarzenie i brak skupienia. Po pierwszym razie zacząłem jeździć w kasku. Po drugim przesiadłem się z SPD na platformy. Po trzecim zdecydowałem, że jak już jestem zmęczony, to warto odpuścić sobie ten "jeszcze jeden ostatni zjazd" Aha, i 2 razy wymieniałem kask, bo "spełnił swoje zadanie". 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mod Team KrissDeValnor Napisano 24 Stycznia 2023 Mod Team Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 Kask wymieniałem raz, i wolałbym przymusowo nie wymieniać... Co do SPD, to nie raz myślałem, że gdybym był wpięty, to już bym leżał... A, i jeszcze a propos umiejętności upadania - oczywiście fajnie to mieć ogarnięte, ale są sytuacje, gdzie nie ma się praktycznie kontroli, bo bezwładność jest zbyt duża + akcja dzieje się za szybko... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pedalarz339 Napisano 24 Stycznia 2023 Autor Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 6 godzin temu, Thomass13 napisał: U mnie była 3 lata temu jedna jak zapomniałem się wypiąć z bloków spd jeżdząc całe życie na platformach. Ale rekraacyjnie jeżdzić i się przewracać to się zapytam jak ty to robisz? W całej karierze (17 lat) to 2 gleby takie co sobie coś zrobiłem, w tym ta teraz. Reszta to jakieś niegroźne wywrotki, wywalają się chyba wszyscy? Patrząc na stan kilkuletnich rowerów na OLX to skąd te wszystkie rysy i uszkodzenia? 😁 Ostatnia gleba to naprawdę pech niesamowity pomału sobie przez las jechałem i coś mnie pokusiło żeby zjechać z szerokiej drogi na stary szlak już nie uczęszczany a tam koleiny i głębokie dziury, a ja na zimówce retro 26" bez amortyzacji. Jak leciałem już to nie widziałem gdzie bo było ciemno i pyskiem chyba w rower przywaliłem. Oczywiście o rezygnacji z roweru nie ma mowy, ale będę musiał być bardziej ostrożny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Thomass13 Napisano 24 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2023 Ok to ja bez amortyzacji MTB nie jeżdżę. A bez amortyzacji to szosa po asfalcie. Tutaj na szczęście jeszcze bez gleby. Ale dawno temu jedna poważna glebę miałem tak że zdarte ramię powbijane kamienie w ramie. Sam rower przeleciał nade mną. Nie wspominam tego dobrze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Electronite Napisano 25 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 U mnie dość regularnie. Z reguły ludzie wchodzą w pod koła, co kończy się wbiciem hamulców. A poza tym: -Wypięcie SPD na pełnej mocy - mało sobie zębów kolanem nie wybiłem. -Wielokrotnie utrata przyczepności i wjechanie do wewnątrz zakrętu - w tym na rondach. (przynajmniej do gleby blisko) No i lód/śnieg. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Karolx97 Napisano 25 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 Odkąd wróciłem do jazdy na rowerze półtora roku temu to miałem jedną glebę w zeszłe wakacje, która na szczęście była dość delikatna. Sprawa zabawna, bo żadną inną trasą nie przejechałem tyle razy, ale to na niej się przewróciłem, mimo że jechałem normalnie, zamiast próbować pobić swój rekord na Stravie, co często tam robię. Myślę, że właśnie to jechanie spokojniej było winą - wolniej jadę to mniejsze skupienie. I na jednym zakręcie obrałem złą pozycję a niedociążone przednie koło uślizgnęło się na zewnątrz. Podparłem się kolanem i dłonią więc tylko skóra na nodze obdarta a najważniejsze, że rower bez śladów 😄 Raz na zawodach też byłem blisko gleby i ta bardziej spektakularna byłaby. Jadąc niezłym trawersem, który zaczął odbijać w prawo i w górę straciłem równowagę w tym miejscu z powodu ogólnego zmęczenia (myślę, że głównie góra ciała zawiniła i trochę za niska prędkość, ale to znowu kwestia zmęczenia). Na szczęście udało mi się podeprzeć nogą, ale nie wiele brakowało, żebym się tam w dół sturlał. Może na zawodach ciężko odpuścić, ale to jest powód dlaczego podpisuję się pod pkt. 3 @Rafu 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
pedalarz339 Napisano 25 Stycznia 2023 Autor Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 11 godzin temu, Electronite napisał: U mnie dość regularnie. Z reguły ludzie wchodzą w pod koła, co kończy się wbiciem hamulców. A poza tym: -Wypięcie SPD na pełnej mocy - mało sobie zębów kolanem nie wybiłem. -Wielokrotnie utrata przyczepności i wjechanie do wewnątrz zakrętu - w tym na rondach. (przynajmniej do gleby blisko) No i lód/śnieg. Jak sobie tak przemyślałem to winą wszystkich moich gleb było właśnie brak skupienia. Na podjeździe byłem skupiony na tym żeby jechać jak najbardziej wydajnie a na zjeździe tam gdzie się wywaliłem to właśnie myślałem już o czym innym i ta dziura w drodze mnie zaskoczyła. Tak to jest jak nie szanuje się gór 🤪 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
JWO Napisano 25 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 Ja w zasadzie raz. Przecinałem tory kolejowe pod katem 45 stopni. Rower pojechał torami, ja poleciałem prosto. Dobrze ze lądowanie było w kałuży z błotem, wiec bardzo się nie pozdzierałem na asfalcie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Enadxx Napisano 25 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 (edytowane) 20 godzin temu, Rafu napisał: Po trzecim zdecydowałem, że jak już jestem zmęczony, to warto odpuścić sobie ten "jeszcze jeden ostatni zjazd" Od niedawna też stosuję tę zasadę. Jak jestem zmęczony to odpuszczam. Przez zmęczenie i rozkojarzenie spadłem z pedałów lądując hopkę. Skręcona kostka, poobdzierane ręce i nogi , poobijane żebra. Kilka tygodniu minęło zanim wróciłem do jazdy. Mimo, że hopka mała, to dzisiaj czuję do niej respekt i nie mogę się przełamać żeby na nią wjechać. A najgorsze w tym wszystkim, że nie byłem w stanie się pozbierać, a w lesie wśród komarów poszedł cynk o świeżej krwi. Komary tak mnie pogryzły, że krwi straciłem jakbym miał ranę postrzałowa p.s. na te małe latajace gnojki nawet mugga tropikalna nie działała. Edytowane 25 Stycznia 2023 przez Enadxx Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rafu Napisano 25 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 Wstyd się przyznać, ale ten "jeszcze jeden ostatni zjazd" był na Twisterze w BB i skończył się pęknięciem kości śródstopia. Na szczęście było to pod koniec wyjazdu i jeszcze dałem radę prowadzić auto 500km do domu. Dopiero tam poszedłem do ortopedy. Do potencjalnych przyczyn wypadków dodałbym jeszcze jazdę po nieznanej trasie z ekipą, która jeździ lepiej od Ciebie W zeszłym roku znajomy mnie namówił na rundkę z nim i jego ziomkami. Wszyscy mieli jakieś 10 lat młodsi i mało strachu + dużo skilla, a trasę zjechałem wcześniej tylko raz w swoim tempie " na przeżycie". Skończyło się na szczęście tylko na poobijanych łydkach i śladach po pinach. Czasem nie warto ulegać presji Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mandoleran Napisano 25 Stycznia 2023 Udostępnij Napisano 25 Stycznia 2023 Glebę miałem tylko raz ( nie liczę czegoś pokroju że zapomniałem się od spd wypiąć ) Miałem jedną glebę i 2,5 tygodnia w szpitalu, tytan w barku i urażoną dumę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Theartem Napisano 5 Maja 2023 Udostępnij Napisano 5 Maja 2023 Pozwolę sobie ożywić temat bo jest ciekawy i warty uwagi. W moim przypadku poważniejsze upadki miałem 3. Co ciekawe wszystkie w przeciągu 3 miesięcy od zakupu roweru. I co ciekawe tylko w jednym z tych przypadków poczuwam się do odpowiedzialności. Był to czas kiedy dojeżdżałem rowerem do pracy - jazda miejska. 1. Jak to w Szczecinie często bywa - ogromny korek. Jedna z tych chwil kiedy naprawdę jesteś wdzięczny, że jedziesz rowerem. Kulturalnie, ścieżką rowerową mijałem stojące auta. No i trafił się klasyczny mistrz kierownicy - ścieżka rowerowa zmieniała stronę drogi po której się znajduje i jeden z samochodów postanowił zatrzymać się dokładnie na środku przejazdu dla rowerów. Niewiele myśląc przystąpiłem do wymijania od tyłu. Pech chciał, że z przeciwka nadjeżdżał inny rozpędzony kolarz, którego przez stojące auto nie miałem szans zauważyć. Kiedy wyjechał mi przed nosem instynktownie, bez namysłu, zacisnąłem oba hamulce. Efekt? Najpierw, w ułamku sekundy, stanąłem dęba na przednim kole, po czym nastąpiła spektakularna gleba. Szok w pierwszej chwili, rower nówka sztuka - wstając krzyknąłem tylko w panice 'Kur**! Mój rower!", mając kompletnie gdzieś co się ze mną stało 😂 Pacjent - rozerwane siodełko, przebita dętka (jak? nie wiem...), scentrowane koło, pojedyncze, niewielkie rysy. 2. Przejeżdżałem przez jedne z dłuższych mostów na trasie. Przejazd dość wąski ale dla jednego roweru wystarczająco szeroki. Na drodze coś leżało. Co? Nie wiem, coś niedużych rozmiarów - poczułem tylko jak podbiło mi rower do góry i tracę równowagę. Z roweru w zasadzie nie spadłem, ale wylądowałem na barierkach, trąc o nie lewą nogą i (co gorsze) widelcem. Skutki - bardzo mocne otarcia nogi, które można w sumie nazwać bardziej oparzeniami (blizny pewnie już zostaną na zawsze) + bardzo głębokie otarcie widelca (cudem nie otarło ani trochę amortyzatora). 3. Jadąc ścieżką rowerową w zasadzie bok w bok z samochodem, ten drugi nagle, bez kierunkowskazu, skręcił na stację benzynową. Nie było czasu na wystarczającą reakcję choć na hamulec zdążyłem nacisnąć. Impet uderzenia w bok auta był zatem i tak mniejszy niż mógłby być. Wraz z rowerem wylądowałem na ziemi. Z samochodu wysiadł spanikowany, przepraszający dziadzio. Ja też w delikatnym szoku ale szybko się opanowałem. Uspokoiłem gościa, nic mi nie było, więc po kilku minutach po prostu pojechałem dalej z lekkim biciem w przednim kole. Potem pomyślałem, że głupio zrobiłem bo mogłem chociaż wziąć od niego parę stówek na pokrycie kosztów uszkodzeń. Ale cóż - pierwsza taka sytuacja, następnym razem będę mądrzejszy. Poza tymi wypadkami zdarzały się oczywiście pomniejsze gleby ale już dosłownie kilka w przeciągu dwóch lat. Nigdy nic poważnego. Moje przesłanie jest takie: uważajcie na siebie i po mieście jedźcie ostrożnie. Możecie zachowywać się perfekcyjnie jako rowerzysta, ale nigdy nie wiecie jak zachowają się inne osoby i co pojawi się na waszej drodze. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
ChuChu Napisano 5 Maja 2023 Udostępnij Napisano 5 Maja 2023 Pkt 3. Czy Ci nic nie jest, nie dowiesz się w trakcie wypadku. Dzwonić po Policję i tyle, bo nigdy nie wiesz co się stanie. Ja zaliczyłem glebę ( samemu, w lesie), otrzepałem się i pojechałem dalej. Potem spędziłem trzy dni w szpitalu, bo po powrocie zaczęła mnie boleć głowa. Nie rozumiem tego "darowania" bo szkoda sprawcy. Ty się potłukłeś, uszkodziłeś rower i jeszcze pocieszałeś dziadka? Z jakiej racji? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Theartem Napisano 5 Maja 2023 Udostępnij Napisano 5 Maja 2023 Jasne, zgadzam się, ale jak to mówią mądry człowiek po szkodzie. Dzisiaj zrobiłbym inaczej a w tamtej chwili w ten sposób nie myślałem 🙃 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Przecietny Napisano 15 Maja 2023 Udostępnij Napisano 15 Maja 2023 Cześć Czytam,że nieczęsto zaliczacie gleby. Ja co sezon z 10 gleb zaliczę, conajmniej raz na jakichś zawodach, z dwie trzy jak się w góry wybiorę i reszta to gdzieś w mojej okolicy. Oczywiście statystyk nie robię ale tak to mniej więcej jest, w tym roku dopiero jedna za mną😁. Na szczęście nigdy nic mi sie nie stało, nic sobie poważniej nie uszkodziłem,nie złamałem. Klasyczne obicia i otarcia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
SieKreci1 Napisano 15 Maja 2023 Udostępnij Napisano 15 Maja 2023 Mnóstwo... Najbardziej pamiętam, jak dzień przed początkiem roku szkolnego w 4 klasie, pojechałem rowerkiem sprawdzić, o której apel rozpoczynający.... A jak sprawdziłem i wracałem do domku, to z górki nogi na kierę i jazda...a że troszkę wystawała studzienka, to przestałem jechać i zacząłem lecieć... lądowanie na lewej stronie ciała ,a głównie na policzku... cały bok ciała obdarty, ale najgorzej na ryju, bo pół nie miało skóry... i tak się rozpoczął mój rok szkolny i 2 msc odzyskiwania skóry na brodzie, policzku i łuku brwiowym.. dawne czasy... W ciągu 2 lat, 2 razy złamany obojczyk (drugi raz z płytką tytanową jeszcze z poprzedniego, bo nie zdążyłem wyciągnąć) i 3 stopień wybicia barku... W majówkę w KRK tak przydzwoniłem w barierki osłaniające przystanek autobusowy, bo pieszy wyskoczył na ścieżkę, że do dziś żebra ... ładnie pisząc - bolą... A tak to praktycznie co się wyskoczy, to jakieś siniaki, małe otarcia, wbite piny w łydkę itp itd.. Faktycznie nie polegać i nie ufać innym w żaden sposób... Kilka razy już przeskakiwałem kierę, żeby ratować pieszych na ścieżce i wyrzucając do tyłu rower, aby rów im się nie pogłębił... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.