Skocz do zawartości

[100km-200km] Kanapki i inne tradycyjne jedzenie.


RabbitHood

Rekomendowane odpowiedzi

W tym sezonie szykuję się już do popędzenia setki w milach i zastanawiam się co ze sobą zabrać. Nie będzie to raczej jazda na czas i inne tempówki (nastawiam się na spokojne 20km-30km/h średnio) i rozkminiam co ze sobą zabrać. Odpadają silnie przetworzone gotowce: w stylu żeli czy supli w wodzie. Do tej pory na trasach do 100km zabieram ze sobą kilka owoców (banany, jabłko itp) plus parę batonów (nie sportowych ale "tradycyjnych").

Zastanawiam się, czy przy jeździe do tych 10h nie zabrać ze sobą czegoś więcej niż węgle - coś białkowego? Może tłuszcze? Jako, że jem dosłownie wszystko co jadalne to mam spory wybór. Zapakować worek kanapek z szynką i serem? A może zamiast tego pojemnik z jakąś sałatką? Wiem, że moje znajomki co jeżdżą z sakwami to pieką mieszanki miodowo-orzechowe - ale dla mnie cały dzień na słodkim to nie do przeżycia.

Macie jakieś dobre patenty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Moim zdaniem bez posiłku typu obiad lub jego namiastka w postaci solidnej kanapki się nie obejdzie.

Mnie zawsze łapie wilczy głód, którego nie da się już oszukać żelem, czekoladą itp. Dlatego zabieram kanapkę a czasami zdarza się i pasza ze stacji benzynowej...

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak do 100-ki brałeś raczej mało to jak weżmiesz z dwie fajne bułki z czymś co wymieniłeś to ci styknie. No sam wiesz jakie masz możliwości. Tu zaraz wyskoczą tacy co musieli by zjeść pół krowy po drodze i zacząć po 10 km bo inaczej nie pojedzie. Albo, że kanapka ci się zepsuje w trasie bo i takie znajdziesz pomysły. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Mnie zawsze łapie wilczy głód

A mnie odwrotnie, mogę jechać i jechać bez jedzenia. 100km to nawet i bez śniadania. Na 200km, zabieram kanapki, moja żona jest mniej wytrzymała i musi coś zjeść :D . Jak trafi się jakiś fastfood, to jemy na szybko jakiś "posiłek" i wtedy kanapki są niepotrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

ale nie wiem, czy nie zrobię się wtedy "ociężały i senny".

Trzeba przerwać futrowanie jak jeszcze czuje się głód :D . Człowiek jest tak skonstruowany, że uczucie sytości pojawia się (niestety) około półgodziny po jedzeniu. Trzeba po prostu zjeść tyle ile się założyło, a nie dopóki czujemy głód. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wiem że nie będę miał możliwości zjedzenia czegoś sensownego po drodze to zabieram sałatkę z serem feta i jakiś gotowy sosik do tego w jednorazowym opakowaniu. Lekkie, pożywne, tylko że jak jest upalny dzień takie danie długo nie przetrwa. Trochę można przedłużyć żywotność sałatki zawijając pojemnik grubo w papier (ma dobre właściwości izolacyjne). Jest też opcja wzięcia serka feta w oddzielnym opakowaniu i wkrojenia go do sałatki bezpośrednio przed spożyciem. Do tego jakieś kanapki.

Kebaby i inne wynalazki po drodze mogą być ryzykowne. Wiem że to niezbyt zdrowe ale bezpieczniejszy jest McDonald. Najlepiej jednak trafić po drodze jakiś bar mleczny albo coś w tym stylu, np. stołówka pracownicza lub jakiś barek gdzie miejscowi kupują jedzenie na wynos i zjeść bardzo lekki obiad. Natomiast przydrożnych restauracji unikam jak ognia. O ile w barach mlecznych stołuję się dziesiątki lat i nie miałem żadnych problemów gastrycznych to jedzenie "przy drodze" nie zawsze kończyło się tak szczęśliwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie no spokojnie - nawodnienie mam opanowane na trasach ok 100km. Wiem mniej więcej ile mój organizm potrafi przyjąć płynów w jaką pogodę.

@chrismel OK to już jest jakiś trop. Właśnie tak myślałem nad kombo sałatka w pojemniku + jakieś smażone kawałki kurczaka. Nie chcę zbytnio zabierać ani niczego przesłodzonego - ani ciężkiego w trawieniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Jeden czy dwa batoniki, banan lub inny owoc jako miły przerywnik są fajne. Ale jazda cały dzień na żelach czy innych słodkich świństwach to nie jest dobre dla organizmu. Zwłaszcza jak zdarzy Ci się jechać dłuższy dystans kilka dni z rzędu. Jeszcze mi się przypomniały dwa dania na słodko ale takie "pół obiadowe". Pierwsze to zwykłe naleśniki z serem. Drugie to makaron z serem i dżemem (albo lepiej z konfiturą, np. wiśniową). Do makaronu można też dodać orzechy i rodzynki. Obydwa na zimno smakują dobrze a jest to dalej normalne jedzenie a nie żadna chemia. Z tym że biały ser w warunkach upalnych nie utrzyma świeżości cały dzień więc trzeba to zjeść na wczesny lunch przy całodziennym wyjeździe.

PS. Polecam biały ser ze STRZAŁKOWA do takich potraw. Do kupienia na bazarkach. Nie rozwala się tak się bardzo jak te marketowe. Prawdopodobnie dlatego że zrobiony jest z mleka a nie z nie wiadomo czego :)

http://www.smu.com.pl/produkty/twarog/twarog-smietankowy/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, chrismel napisał:

Takie tradycyjne kanapki typu plasterek szynki czy sera to dla mnie za mało.

Możesz dać dać 3 plasterki albo grubo ukroić :)

Moja żona robi takie zarąbiste kanapki - upycha tam tyle składników do buły, że gębę ciężko otworzyć.

Taka bogata kanapka całkiem dobra i pożywna rzecz - pieczywo, masło, majonez, ser, wędlina - sporo paliwa.

Łatwo też przygotować sobie porcje i zaplanować - kiedy i ile. Łatwo też spakować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, chrismel napisał:

Jeszcze odnośnie kanapek. Na dłuższe wycieczki żona mi smaży kotlety cielęce, schabowe albo kotlety mielone. Jak to włożę pomiędzy dwie pajdy chleba to wiem ze coś zjadłem. Takie tradycyjne kanapki typu plasterek szynki czy sera to dla mnie za mało.

Ja mam podobnie. Robiąc setkę lub treche więcej. Staram się jeść co 80 minut. Jak mówisz batonik, następny posiłek buła z kotletem, znów batonik, buła z kotletem i batonik i do domu, do tego sporo piję, głównie woda czasem się zdarzy pucha pepsi, i tyle, zresztą każdy ma inny organizm, trzeba swój poznać, u mnie jest pewnie ze bez jedzenia nie pojade, po 80 km zaczyna się męka, zdążyło się parę razy że a wyjadę na chwilę 50-60km i było 100 bo się dobrze jechało :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma inny organizm, jeździmy w różnych warunkach - płasko albo przeciwnie, wiatr, chłód albo upał... Jedni jeżdżą szybko, inni spędzają cały dzień na przejechanie trasy...

Do tego jakieś alergie czy nietolerancje pokarmowe - sprawa mocno indywidualna. Warto dodać, żeby nie eksperymentować z jedzeniem - po co nam dodatkowe "atrakcje"....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za czasów moich biegania maratonów, zawsze była zasada żeby żele przetestować na treningu blisko domu. Szkoda było marnować roku przygotowań, a potem skończyć w toitoiu (albo krzakach). Ja akurat mam "żelazny" żołądek i w większości nie zdarzają mi się problemy ;). Chociaż raz s... po krzakach ;) . Poza tym jak ktoś się przymierza do 200km, to musi mieć pare setek już za sobą, więc zna własny organizm. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Kebaba czy innych wynalazków to bym raczej nie polecał. U mnie na dłuższych trasach (100-150km) zawsze planujemy wcześniej postój na obiad i przerwę, a na mniejszą przerwę czy chwilowe zmęczenie baton, banan - najprościej. Na pewno nie próbowałbym na dłuższej trasie z jedzeniem którego nie jesz na co dzień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Odświeżę temat. Jeszcze w tym leniwym sezonie nie udało mi się wystartować z trasami powyżej 100km i sobie na razie spokojnie setki objeżdżam. Na pewno jem za mało bo na trasie czuję "zmęczenie" całego organizmu a po przyjeździe na chatę mam ochotę wymieść lodówkę. Kupiłem sobie ostatnio w znanym sklepie sportowym kilka żeli (chociaż mam niemiłe wspomnienia sprzed kilku lat...) i zobaczę jak podziała na mnie bezpośrednia dawka węgli na trasie.

Tak czy inaczej dzięki wszystkim za wkład i na pewno przy podjeżdżaniu do tych 200km pomyślę nad pełnoprawnym obiadem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na keto, w zeszłą niedzielę zrobiłem 250 km ale musiałem ratować się węglami - zmarzłem tak na zjeździe w górach, że się trząsłem z zimna. Kawa i hot-dog mnie uratowały. Dodatkowo dopchnąłem Snickersa i jeden żel jaki mi został z zeszłego roku 😂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...