Skocz do zawartości

[akcesoria rowerowe] Przydatne rzeczy na dłuższe jazdy


Rapero7000

Rekomendowane odpowiedzi

Jakie polecacie przydatne  do roweru na dłuższe jazdy ( 100km)?

Według mnie przydatne rzeczy to: licznik, specjalne spodenki z dodatkowym materiałem w korku, specjalna koszulka do jazdy rowerem,  rękawiczki, pompka lusterko, kask,  uchwyt na bidon, bidon, łyżeczki do ścigania opon, łatki do zaklejenia dziury w dętce, torba na ramę lub pod siodełko, zapasowe dętki w przypadku przebicia, uchwyt rowerowy na telefon, multitool. 

Nie napisałem o oświetleniu i dzwonku, które powinno być w komplecie z rowerem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie przydatne rzeczy to: licznik, specjalne spodenki z dodatkowym materiałem w korku, specjalna koszulka do jazdy rowerem,  rękawiczki, pompka lusterko, kask,  uchwyt na bidon, bidon, łyżeczki do ścigania opon, łatki do zaklejenia dziury w dętce, torba na ramę lub pod siodełko, zapasowe dętki w przypadku przebicia, uchwyt rowerowy na telefon, multitool. 

 

Tabletki (od bólu głowy, coś od odkażania), plastry, coś na przegryzkę po 50km, przeciwdeszczowa lekka kurtka jak pogoda wskazuje na możliwość deszczu, coś do rozpalenia ogniska.

To wożę jak jeźdżę na swoje 120km po lasach i górach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To u mnie:

licznik, specjalne spodenki z dodatkowym materiałem w kroku, specjalna koszulka do jazdy rowerem,  rękawiczki, pompka lusterko, kask,  uchwyt na bidon, bidon, łyżeczki do ścigania opon, łatki do zaklejenia dziury w dętce, torba na ramę lub pod siodełko, zapasowe dętki w przypadku przebicia, uchwyt rowerowy na telefon, multitool. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Update: trytki i kawałek opony starej.

Tylko ja jeźdżę w miejsca, gdzie czasami jestem 20-22 km od jakiś zabudowań. Raz już siedziałem 3h bo się rozlało no i raz dymałem piechotą 12km bo rozwaliłem oponę (teraz już jestem mądrzejszy i mam trytki i kawałek starej opony).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak miałem tani rower, to nie brałem nic poza butelką wody, kartą płatniczą i telefonem. Na kierze miałem licznik, a potem nawigację. W sklepach po drodze zatrzymywałem się na tankowanie (wody czy czegoś innego). Teraz mi szkoda zostawiać pod sklepem drogiego roweru, to biorę więcej wody w plecaku. I tak trzeba z czasem zatankować, ale mając zapas napojów, można wybrać sklep, pod którym widać rower ze środka. Ogólnie na wsiach porządniejsi ludzie, bo mniej kradną. Kiedyś jechałem 170 km z Gdańska Mierzeją Wiślaną pod rosyjską granicę i z powrotem. Jadąc z powrotem gdzieś za Wisłą złapałem kapcia, to ze 20 km dawałem częściwo pchając, a częściowo jadąc, bo na jakiejś stacji paliw napompowałem na maksymalne dopuszczalne ciśnienie w oponie i zanim powietrze zeszło, mogłem jechać. Potem na kolejnej stacji to samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Żabki, na stację benzynową, do Maca .. uśmiecham sie i mówię dzień dobry - zero problemów. 

Pod wiejskimi sklepikami nie kradną - a i tak widać bo to małe sklepiki ... zwykle siedzi tam elitka to rzucą okiem. Natomiast w takich sklepikach czy Żabkach panie sa miłe - bułkę przekroją na pół  co ułatwia włożenie tam serka topionego :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam spodenek z materiałem w korku :(

100 km to wartość umowna. Jeden przeleci to w 3h i będzie to codzienna rundka, dla drugiego wyprawa życia.

Ta pierwsza lista jest tak szczegółowa, że dziwie się że nie ma na niej roweru i rowerzysty. Raczej nic do dodania, a raczej do odjęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Ta pierwsza lista jest tak szczegółowa, że dziwie się że nie ma na niej roweru i rowerzysty. Raczej nic do dodania, a raczej do odjęcia

Hehe, też pomyślałem o rowerze :)

Ja lusterek nie mam, chociaż czasami mi chodzą po głowie. Dzwonek się przydaje, jak robiliśmy Jastrzębia Góra - Hel - Jastrzębia to bez dzwonka gardło byś zdarł - ogólnie ok, ale w miejscowościach mnóstwo bażantów a ścieżka rowerowa robi się chodnikiem.

Ja biorę: multitool, dętka, łyżki, smarki w sprayu, mam kilka śrubek (bagażnik) i spinkę do łańcucha. Trytki, apteczka (z której wyrzuciłem połowę bandaży), węgiel, coś na ból głowy, ściereczki dezynfekujące. Telefon, mały powerbank. Wodę i izotonik, w zapasie izotonik w pastylkach. Jak biorę sakwy, to zapas wody wiozę, w innym wypadku - uzupełniam w drodze kupna. Lampkę i czołówkę, jakby mi przyszło coś po ciemku naprawiać.

No i niestety - gaz na psy, chociaż jeszcze nie użyty (ale było blisko).

Ja mam teren pagórkowaty, czasami wpadam w Góry Sowie (asfaltem) więc są to wyprawy turystyczne na całą niedzielę. Ale zawsze marzy mi się trzasnąć jakieś 200 km na szosce, na lekko. Tylko tych asfaltów na dystans pod oponę 25 mi brakowało. Teraz na nowym żwirku - do zrobienia na lekko.

Spodenki z pieluchą biorę, do tego rękawice z glutami - czasami dłonie i barki bolą bardziej niż tyłek i nogi.

Właśnie za plecami mam przygotowany do pakowania sprzęt na 4 x ~ 100 km + 4 x ~ 100 km :) Ale tym razem jest tu kuchenka gazowa, menażka, uniwersalna ładowarka do aku różnych kalibrów... Wziąłem nawet zapasowe linki...

 

Edyta - wracając do tematu 100 km: gotówka, ew. karta ale gotówka pewniejsza..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100km to jest już mało dla mnie, bidon z wodą, batony, 50km robię prawie codziennie. Jeśli na takim dystansie coś by sie stało - telefon do domu o wsparcie, albo prośba o pomoc u lokalnego człowieka. 

Na dalsze trasy to ostatnio powstał dobry odcinek zIelonyF16 (pomadka do ust mnie "zaszokowała" :D 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Q_u napisał:

łatki do zaklejenia dziury w dętce,  zapasowe dętki w przypadku przebicia

Ja się nauczyłem, że mam i łatki i zapasową dętkę. Kiedyś trafiła mi się nowa dętka z walniętym wentylem, a łatek nie zabrałem, bo przecież mam zapasową dętkę...
Innym razem trafiło mi się przebicie w obu kołach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Q_u napisał:

Update: trytki i kawałek opony starej.

Tylko ja jeźdżę w miejsca, gdzie czasami jestem 20-22 km od jakiś zabudowań. Raz już siedziałem 3h bo się rozlało no i raz dymałem piechotą 12km bo rozwaliłem oponę (teraz już jestem mądrzejszy i mam trytki i kawałek starej opony).

W jaki sposób używasz trytki i kawałka starej opony aby naprawić oponę? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pompka ale tego nie pisałem, bo wydawało mi się oczywiste, jak koszyki na bidony. Możesz zabrać też scyzoryk albo multitool nierowerowy, czasami kombinerki się mogą przydać. Zapięcie rowerowe, jakiekolwiek, bo przynajmniej zniechęcisz okazjonalnych złodziei - jak wejdziesz po bułki.

A propos dętek - w Austrii widziałem automaty dętkowe:

 

Zrzut ekranu z 2021-05-23 11-47-26.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pytanie: czy lepiej raz na rok, dwa przelecieć się prowadząc rower lub zadzwonić po pomoc czy jeździć obwieszony gratami. Przy dłuższych wielodniowych wyprawach, jazdach w górach gdzie po zmroku ciężko wrócić pewnie lepiej to drugie ale przy setce walniętej w okolicach domu nie wożę nic. Od 2 lat (od zamleczenia) zero przygód. Kiedyś przyjdzie ten dzień - z pewnością. No to przyjdzie. Zadzwonię po taksówkę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też nigdy nie złapałem gumy, ani żona ale wożę albo dętkę albo dodatkowo smarki. 2 rowery to 2 x większe ryzyko :) Z tą taksówką - logistycznie też jest problem z przewozem roweru.

Ok, szosówka wejdzie bez problemu nawet do sedana, trzeba odpiąć koło i pokombinować. Ale z większym rowerem już trudniej. A z ubłoconym.. 😙

My z Brna do Wrocławia wróciliśmy pociągami a od Kędzierzyna obdzwaniałem rodzinę, kto będzie w stanie (długi weekend) wziąć moje auto, wrzucić do niego bagażnik rowerowy i przyjechać po nas. O 1 w nocy skręcałem bagażnik pod dworcem we Wrocławiu, żeby się dostać do domu :D

Oczywiście to jest raczej skrajny przypadek ale jak odbijesz trochę od cywilizacji to sprawa się komplikuje i koszty rosną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, wkg napisał:

To pytanie: czy lepiej raz na rok, dwa przelecieć się prowadząc rower lub zadzwonić po pomoc czy jeździć obwieszony gratami. Przy dłuższych wielodniowych wyprawach, jazdach w górach gdzie po zmroku ciężko wrócić pewnie lepiej to drugie ale przy setce walniętej w okolicach domu nie wożę nic. Od 2 lat (od zamleczenia) zero przygód. Kiedyś przyjdzie ten dzień - z pewnością. No to przyjdzie. Zadzwonię po taksówkę. 

Raz mi się rozwaliła piasta w trasie (poszedł mechanizm wolnobiegu - korba się luźno kręciła w obie strony). Wracałem autobusem. Narzędzia by się na nic nie zdały, bo piasta była do wymiany. Piastę (lub bębenek) i centrownicę wozicie? Kiedyś zerwała mi się linka hamulca. Też nie do zrobienia bez linki. Ze 2 razy mi się łańcuch zerwał w już mocno zajeżdżonym napędzie, bo zwyczajowo łańcucha nigdy nie zmieniam. Wiem, głupota, od następnego napędu już będę zmieniał. Zawsze to mówię przy okazji nowego napędu i dalej nie zmieniam.

Też nic nie woże. Trudno. W razie czego wrócę pociągiem, autobusem lub taksówką. Rower niezbyt stary, utrzymywany w dobrym stanie jest generalnie bardzo niezawodny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi trzy razy poszła dętka - jak jeszcze używałem tych archaizmow. Dwa razy po zmianie nowa natychmiast poszła również bo nie umiałem wymacać zadziora. Za trzecim razem nawet jej nie zakładałem - wentyl wywalił w niej dziurę na centymetr po roku wożenia w torbie podsiodłowej. Mój błąd - rzecz jasna. 

A to nie tylko kwestia dętki - bo powinno się i skuwacz  do łańcucha, spinki, łatki, pompkę (a taką maleńką to 29x2,25 można się napompować) ... No po prostu nie chce mi się - ryzyk fizyk :) Ale na wielodniowe trasy na pewno bym sie objuczył. Tyle, że wtedy pewnie wziąłbym oponę bo do detek straciłem nerwy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...