Skocz do zawartości

[ceny] Szalejąca inflacja na rynku rowerowym


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

14 minut temu, MikeSkywalker napisał:

Ty tak serio? Uważasz że podejście oparte na nadmiernej konsumpcji, wyrzucaniu zamiast naprawiania i butach za 30 zł zmienianych co kwartał jest dobre? Bo się nie narzeka tylko korzysta z cudownego świata? :wub: Na Instagramie można takie bajki sprzedawać. 

Uważam, że chcę naprawić rower a nie świat. Tak to jest, że masówka wszystko wypiera ale jednak obecne rowery jeżdżą lepiej od tych sprzed 20 lat. To są fakty. Moje Meindle za 1200 też kiedyś wyrzucę (chyba nigdy bo się nie chca zużyć), AKA-i za 800 do szewca ? Tego się nie naprawia. Ale nie kosztowały 30 i nie rozlecą się po kilku latach. Wiem, bo używam :)

14 minut temu, MikeSkywalker napisał:

nie mam powodów do radości widząc ile zasobów planety zostało zmarnowanych żeby menadżerowie korporacji obserwowali co roku rosnące słupki sprzedaży na dziale sport. 

Ja też nie ale tego się nie zmieni :)

10 minut temu, chudzinki napisał:

Uwielbiam stare samochody, mają duszę, ale trzeba mieć sporo kasy na utrzymanie...

Ja w sumie też ale w Alpy raczej bym się nie wybrał. 

10 minut temu, chudzinki napisał:

A z tym podjeżdżaniem to nie przesadzaj 😀.

Poczytaj wspomnienia Lema. Uciułał na takiego merca i się wybrał - do Szwajcarii o ile pamiętam. Klął w żywy kamień :)

10 minut temu, chudzinki napisał:

Może i tak, nie będę się kłócił, ale pytanie co zostanie z oryginalnych rzeczy? 🤣

My  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, MikeSkywalker napisał:

I jak widzę jednorazowe rowery w hipermarkecie, które na śmietnik nadają się już w chwili sprzedaży

To nic w moim dorosłym życiu się nie zmieniło... odkąd pamiętam będąc w miarę dojrzałą do obserwacji świata osobą... czyli tak ze 30 lat. To rynek rowerów składa się w zasadzie w połowie z tego typu dziadostwa. "Makrokesz" to pojęcie z zeszłego wieku. A dziś mam wrażenie że jest nawet lepiej z tym bo trudno kupić kurioza z początku lat 2000.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, MikeSkywalker napisał:

Ty tak serio? Uważasz że podejście oparte na nadmiernej konsumpcji, wyrzucaniu zamiast naprawiania i butach za 30 zł zmienianych co kwartał jest dobre? Bo się nie narzeka tylko korzysta z cudownego świata? :wub: Na Instagramie można takie bajki sprzedawać. 

Ja tam nie wiem, czy to jest dobre, ale tak się dzieje i tyle. Społeczeństwo się bogaci, to przestaje się przejmować rzeczami. Może to złe z punktu widzenia ekologii itd. Dobre z punktu widzenia takiego, że ludziom żyje się lepiej i nie dobija ich fakt, że coś im się zepsuje. Kiedyś u nas też było nie do pomyślenia, że Niemczech, czy Norwegii po prostu wyrzuca się zepsute rzeczy i kupuje nowe, bo u nas się je naprawiało i działały. A teraz coraz więcej ludzi u nas też tak robi, bo ich stać.

Co do trwałości rzeczy, pomyśl, jaka część ludzi wymienia obecnie np. smartphona bo im się zepsuł? Większość wymienia, bo chce nowszy... Po co robić telefon działający 20 lat? Podobnie z rowerami, ja sobie nie zaprzątam głowy, czy mój rower pojeździ 20 lat, bo jest duża szansa, że za 2 lata go zmienię na inny, bo mi się zechce nowego... Życie...

Możemy się bawić w filozofów, czy to ok, czy nie ok, znajdą się argumenty po obu stronach. Gdyby teraz każdy sprzęt robiono z myślą o użytkowaniu go przez 30 lat, to już dawno nie byłoby komu sprzedawać nowych. A czy to takie złe, że zamiast ciułać 2 lata na rower i później dbać o niego do końca życia, mogę sobie kupić co jakiś czas nowszy, fajniejszy? Teraz postęp jest tak szybki, że coś co ma 10-20 lat staje się technologicznym złomem. I nikt tego nie chce, bo nie jest już atrakcyjne. Gdy postęp był wolniejszy, to problem nie był tak nasilony i nie było ciśnienia na zmiany.

A co do młodych, nie każdy musi umieć wszystko naprawić, wystarczy że 1 na 10, czy 20, będzie miał smykałkę.

20 minut temu, abdesign napisał:

To nic w moim dorosłym życiu się nie zmieniło... odkąd pamiętam będąc w miarę dojrzałą do obserwacji świata osobą... czyli tak ze 30 lat. To rynek rowerów składa się w zasadzie w połowie z tego typu dziadostwa. "Makrokesz" to pojęcie z zeszłego wieku. A dziś mam wrażenie że jest nawet lepiej z tym bo trudno kupić kurioza z początku lat 2000.

Dokładnie, kiedyś też były takie wynalazki albo gorsze, tylko że nie były postrzegane jako takie. A wystarczy pomyśleć, że już sam fakt, że rower miał osprzęt Shimano, to był rarytas i powód do szpanu, mniejsza z tym, że to był jakiś Tourney, bo o wyższych grupach to praktycznie nikt nie słyszał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie sobie życzeniowe myślenie branżowe, że coraz więcej jeździ albo coraz więcej młodych korzysta z komputerów. i tak dalej Gorzej jeśli są, jak wspomniano leniami, którzy nie chcą się nic uczyć. Mnie bez social mediów lepiej się żyję. 

@kuba79 "Gdyby teraz każdy sprzęt robiono z myślą o użytkowaniu go przez 30 lat, to już dawno nie byłoby komu sprzedawać nowych. " Serio? ;) 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście !

Daimler o mało co nie splajtował bo jego "beczki" były niezniszczalne. 

Od zawsze ludzie narzekali na "dzisiejesze czasy", na młodzież, na tandetę a tymczasem średnia zycia cały czas rośnie. Kiedyś jachty były z drewna a ludzie ze stali ? Prawda. Ale teraz każdy może sobie wyczarterować jacht na tydzień czy dwa na wakacje - czy kiedyś tak można było ?

A młodzież  - cieszmy się, że zamiast ćpać i łoić piwo na dzielni szaleje na rowerach. Nawet, jeżeli wymianę dętki zlecają "specjalistom".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@whiteindian To, że coraz więcej młodych korzysta z komputerów, to akurat żadne myślenie życzeniowe :D Jak ja byłem w podstawówce/liceum to komputer miały 1-2 osoby w klasie, teraz mają po 2-4 komputery w domu, nie licząc smartfonów... Trudno podważyć trend wzrostowy :D

A jeśli chodzi o rowery, to ja nie jestem z branży, ale też widzę z powiedzmy nawet ostatnich 5 lat co się dzieje. 5 lat temu z rzadka(raz na parę jazd) zdarzało mi się minąć kogoś na rowerze szosowym, teraz jak przejadę się kilkanaście km to minę takich osób kilka. To, że w ostatnich latach sprzedaż rowerów rośnie po kilkadziesiąt procent rocznie, też chyba o czymś świadczy. Mówienie, że całe pokolenie jest leniwe to jest typowe generalizowanie. Podobno człowiek się starzeje, kiedy zaczyna mówić "za moich czasów..." ;)

Co do produkowania na 30 lat... Tak, serio. Popatrz jaka jest zamożność społeczeństwa, ile rzeczy ludzie mają w domach. Uważasz, że kto by kupował towar, gdyby nie było potrzeby go wymieniać? W krajach rozwiniętych występuje zdecydowana nadpodaż towaru, problemem jest wykreowanie popytu. A Ty się dziwisz, że "wieczne" sprzęty spowodowałyby kryzys?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak i nie chodziło mi o sytuację zalegającego w sklepach szrotu o którym pisze choćby @MikeSkywalker Ja poszedłem w retro, choć gdybym pracował w tej branży na pewno nie zależałoby mi na takich klientach jak ja, choć płacę za serwis jak właściciel roweru premium i nie narzekam. Generalnie siedzę w tematyce retro nie tylko jeśli chodzi o rowery, i wychodzę na tym bardzo dobrze :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do cen...  Cóż ceny rosną i muszą rosnąć bo jest okazja. To jest rynek. A w europie se ceną mocno spekuluje tworząc mocne wrażenie niedoboru.
Ja rowery kupiłem w dobrej cenie...  Drugi niejako z marszu.  Czy rowery sa sprzedane i nie będzie... Co  roku od kilku lat tą baję słyszę i po prostu nie daję jej wiary.  Nie daję, bo najnormalniej wiem, że jest inaczej.   Rowerów jest mało, ale i sklepy boją się zamawiać więcej, żeby nie zostać.  W lutym zeszłego roku usłyszałem że nie będzie rowerów do przymiarki w tym roku bo oni robią zamówienia tylko pod to co im klienci zaliczkują.  Ale w tym roku usłyszałem, że nie ma rowerów nie bedzie bo rynek i te kilka szt. co maja trzeba brać już, bo za chwilę... OH CZEKAJCIE... To co się stało?
Ceny rosną to fakt ale my mamy za niskie ceny.
Dostępność jest upośledzona, bo kwarantanny, bo problemy z produkcją, bo..
Ale jednak sklepy tworzą rynek paniki.
A problem jest dla konserw inny. Za chwilę kupno roweru, który nie ma silnika będzie wyzwaniem i one będą makabrycznie drogie, bo będą towarem deficytowym.  Fit społeczeństwo wybiera silnik...  Trochę przeraża, że oni wszyscy ruszą w góry, bo będą w stanie podjechać... Czekam na serię wypadków i zamykanie szlaków jak sieroty bez nogi i umiejętności poczują się silni wspomaganiem. Pomijam ze niemal każdy sprzedawca pierwsze co po zachwycie mówi o zwiększaniu mocy żeby te ścianki jakoś podjechać... To zaraz po tym jak mówi, że na elektryku to się wszystko podjedzie :D  
Ciekawe kiedy będą kolejki do gniazdek w schroniskach :D  i co jak zjazd będzie wymagał jednak podjazdu a tu się w 25kg klocu prąd skończy a kolejka będzie za długa :D  Już na Turbaczu widziałem dramat jak tracili trakcję, bo śnieg był luźny a moment mocny... 

 

@kuba79 Z tymi serwisami it i naprawianiem... To sknerstwo polaków.  Serwis kosztuje i mówi niewygodne rzeczy. A student zrobi... A że dysk się rozsypuje? A że dane skasuje?  Mądrzy są po szkodzie.  Co gorsza, takie "studenciaki" roniące fuchy często wyrastają na poważne firmy. I nagle się zaczyna dramat jak się okazuje ze poważny temat za poważną kasę zrobili tak jak wszytko...  Ale o tym cicho sza o tym nikt nie wspomina.
Klasyka to księgowa ze skasowaną bazą bo student przyszedł przeinstalować. Mistrz jeszcze na dysku na kopie zrobił potem kopie świeżej instalki...  :D
Wdrożenie bazy poważnej firmy i baza SQL w sieci z hasałem... :D 123456....  Problem w tym że chłopak się nie skapnął, że to zrobił, bo na tplinki za 100 który miał zabezpieczać porty przekierował jakieś porty, żeby działało coś przedstawicielowi....
Jak słucham wdrożeniowców od comarchu symfonia czy nawet kamsoftu to czasem mi witki opadają. Wymuszenie bezpieczeństwa  procedur to wojna. Jak klient świadomy to się udaje... Jak nieświadomy najczęściej wracamy do współpracy jak zaliczy wtopę.
Obecnie przeciętny rower to kilka tyś. Jak Ci student zaora amorek to myślisz że weźmie to na klatę? A jak powie, że łańcucha nie trzeba wymieniać jeszcze i zajedziesz napęd po kolejnych 500km to weźmie to na siebie?
Co do kwestii chodzenia do serwisów... Nawet 5min bym sie nie zastanawiał gdyby nie to że muszę tam rower zostawić a on nabiera mocy urzędowej. Jak by było jak w ASO że przywożę biorą na hale ja piję sobie kawkę pracując na laptopie i po dwóch godzinach odbieram... Przecież w te 2h zarobie więcej niż zapłacę za serwis.   I wiele osób tak do tego podchodzi i to jest dobre i mądrez podejście. Auta też nie naprawiam pod domem mimo ze umiem rozebrać na części pierwsze i złożyć. Mimo że potrafiłem wymienić klocki ze znajomym w 20min...  Byliśmy smarkaczami rozbieraliśmy i składaliśmy auta pod blokiem kilka razy w mc... Ale stać mnie, żeby dać zarobić komuś a w tym czasie zarobie na to.  Ciągłe dłubanie w domu jest złe i niszczy wszystkim zarobki.

 

Co do zachwytu młodzieży rowerem... :D
Koleżanka córki zaczęła jeździć z nami... Wcześniej się jej zdawało że jeździ... turlała się po mieście i wybijała ponad przeciętność robiąc czasem zawrotne 30km..   do 1000 w roku sie nie zbliżała. Zeszły rok to 6k...   Problem w tym że dziewczyny tracą znajomych. Są podrąbane nienormalne i dziwne...  100km na rowerze w jeden dzień to jak bilet do wariatkowa. Jak do tego dojdą góry narty... Praktycznie każdy weekend aktywny... To nie jest do przetrawienia.  Większość znajomych chwalących się aktywnością po krótkiej weryfikacji okazuje sie pozerami.
Mój syn, robiąc jakieś  40km trzy razy w tyg  nie maiła z kim jeździć, bo zabijał kolegów. 

Możemy sobie wmawiać, że my starzy jesteśmy ze kiedyś też o nas mówili starzy, że jesteśmy coraz gorsi... Ale to moje dzieci się łapią za głowę i mówią, że ich pokolenie zginie. Sorry ja nie miałem problemu w znalezieniu ludzi, którzy pojadą na rower czy pójdą w góry.  Teraz wyjazd w góry to wyjazd do domku w górach żeby pić...  Jak sie nawet zapalą do czegoś... to po dwóch tygodniach kończą... Młody jest cięzko schorowany, a i sporty walki i siłówkę i rower wciska. Już nawet sie z nim bić nie bardzo chcą jak nastukał jednego z drugim kozaka osiedlowego. DRAMAT.
Córka działa w harcerstwie i Ją chce trafić, bo jakiekolwiek dłuższe wyjście jest torpedowane, bo "dziewczyny nie dadzą rady". Przegony są zakazane... Jest jedną z ostatnich zastępowych używających gwizdka, bo dziewczyny się boją.... Obozy coraz bardziej zaczynają przypominać szkółkę niedzielną. Jeszcze pionierkę robią, acz co i rusz pojawiają sie pomysły na domki na kanadyjki... Też przy ostatnim niepandemicznym obozie sie młoda nie zgodziła i wymusiła pionierkę, bo stwierdziła ze nie bezie miesiąca na kanadyjce sie męczyć, bo pomysł taki był. 
My możemy narzekać na młodzież i można to zbyć tym że zawsze starzy narzekali... Ale młodzi aktywni się łapią za głowę patrząc na swoich kolegów. Pandemia nie pomogła. No i istotna zmiana.  ja szedłem na imprezę i napić sie, żeby się spotkać ze znajomymi... Teraz dzieciaki idą na imprezy schlać się... Często, nader często przychodzą już pijani i zgonują na imprezach...  Snap z imprezy gdzie po 1,5h połowa towarzystwa leży pokotem to nie jest coś dziwnego
Znajomy córki sie dostał do klubu. Jeździ i jeździ mocno.. Ale co z tego jak elektryk zwykły papierosek i wódeczka na działkach jest najważniejsza?  Ile da radę? I nie chodzi o to, żeby nie poimprezował, bo prawo młodości... Ale oni zaczynają imprezę w środę a kończą klinem w poniedziałek...  I ogólnie robienie czegoś z życiem jest mocno niemodne. Cay trend fitness niby działa i większość tych dzieciaków na społecznościowe się tak pokazuje.  Tylko że to jest tylko fasada..
Jeżdżą na rowerze i nają fotki :D  4x w miesiącu 20km...  8x w miesiącu na snapie wysyłają swoje zdjęcia jak są zalani/zalane w trupa.
Nie wiem może ja byłem z dziwnego środowiska, ale wydaje mi się, że jednak te paręnaście  lat temu nikt nie chwalił sie całemu światu, że rzyga w kiblu... I nie dążył do tego, żeby na każdej imprezie mu sie film urwał. A teraz to powód do chwały i dumy. I nie piszę tylko o wieku 18+ a 13+.
Tak że te "masy" na roweruch to pewna i IMO pełna ściema.  Dzieciaki szybko wpadną w dobre wzorce. Starsi jadą z kolegami na piwko na bulwary... Tylko ze to nie jedno piwko na szczycie (dla mnie osobiście alko i sport to pomieszanie z poplątaniem, ale to rozumiem) ale porządne picie przed wieczorną imprezką.
I niestety promil robi coś fajnego, ale to promil dość samotny i musi mieć grubą skórę. Mocno grupa rówieśnicza wypycha osoby coś uprawiające poważniej. Sa niewygodni, bo burzą ich spokój i ich wizję bycia fit na pokaz.
I jeszcze raz... To nie moja opinia a moich dzieci. I żeby było jasne to nie są odludki i szczególnie synowi nie jest obce imprezowanie. Tyle że nie miał problemu z powiedzeniem, że idzie pić...  Swoją drogą też mnie powala na kolana naiwność rodziców jego kolegów i koleżanek...  Sami cholera abstynenci wśród tej młodzieży :D 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, marcusling napisał:

Cena wszystkich narzędzi do wszystkiego co wymieniłeś nie przekroczy 4 tys. Może da się taniej. Jak ktoś ma kilka rowerów za kilkadziesiąt tys i chce samemu różne rzeczy robić to żaden wydatek. 

Ci co mają kilka rowerów w takich kwotach nie bawią się w samodzielne naprawy bo modne dziś jest też udać się do "ASO" gdzie się kupiło albo niezależnych warsztatów gdzie są znajomi znajomych i tak dalej. Przy okazji kogoś spotkać i pogadać. Nie myślcie kategoriami jakiś jakiejś taniochy za kilka tys. Kogo takie coś obchodzi? Obecnie są czasy gdzie jest zbyt na rowery za 50-60tys w tym moda na elektryki. A tu jakieś rozmowy o kasetach za stówkę czy samodzielnych naprawach. Czy się znudzi? Raczej nie bo potrzeba zdjęcia na fejsa czy innego insta z przejażdżki gravelem czy modnym enduro. Nie ważne, że jak mu braknie czasu to zrobi tym pierwszym z 300km za sezon a tym drugim pół czasu spędzi na piciu piwska w Szczyrku i tyle samo na cykanie fotek lub nagranie filmu. To jest mało istotne. Dziś sklepy idą w kompleksową obsługę bogatego klienta, który nawet za bardzo nie wie o czym tu się rozmawia. Się teraz promuje koła za 8 tys a nie zajmuje pierdołami i drobnicą dla biedoty. Z kolei jak ktoś ma rower za naście tys to zainwestował jednak w jakość i o ile jak pisałem nie rzuca nim jak workiem ziemniaków i nie jeżdzi zawodniczo to serwis jako taki bez napraw wcale drogo z perspektywy całego sezonu nie wychodzi. Nie będzie z siebie robił idioty i przychodził do znajomego serwisu i odpali; "weź, że zrób amor, damper i myk myka bo press fit zawiechę i heble to se sam zrobiłem". 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Nie będzie z siebie robił idioty i przychodził do znajomego serwisu i odpali; "weź, że zrób amor, damper i myk myka bo press fit zawiechę i heble to se sam zrobiłem". 

To akurat jest standard... "Część Andrzej", "no siema - co tam?" "Wymień mi suport, bo nie mam praski i koła sprawdź - reszty nie dotykaj sam se zrobie..." - tak wygląda rozmowa z klientem który ma x rowerów po xx-tys...

Oczywiście zaraz przed i po tej rozmowie odbywa się inna... "coś mi słabo jedzie" "ale co?" "nie wiem - sprawdźcie zróbcie i zadzwońcie"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.03.2021 o 23:33, huskarl napisał:

dziesiątki tysięcy roboczogodzin przy komputerze, przy prototypach

To żeś pojechał i to gruuubo xD Shimano mówiło, że projektowanie mechanicznego prototypu XTRa 1x12, który trafił do testów teamowych trwało ok. 1500 h. Napędy rowerowe to nie silnik Tesli, już pomijam fakt, że każda następna grupa to nie jest rewolucja tylko ewolucja, więc nie zaczyna się od zera a technologia zostaje zazwyczaj ta sama.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Tyfon79 napisał:

Ci co mają kilka rowerów w takich kwotach nie bawią się w samodzielne naprawy bo modne dziś jest też udać się do "ASO" gdzie się kupiło albo niezależnych warsztatów gdzie są znajomi znajomych i tak dalej. Przy okazji kogoś spotkać i pogadać. Nie myślcie kategoriami jakiś jakiejś taniochy za kilka tys. Kogo takie coś obchodzi? Obecnie są czasy gdzie jest zbyt na rowery za 50-60tys w tym moda na elektryki. A tu jakieś rozmowy o kasetach za stówkę czy samodzielnych naprawach. Czy się znudzi? Raczej nie bo potrzeba zdjęcia na fejsa czy innego insta z przejażdżki gravelem czy modnym enduro. Nie ważne, że jak mu braknie czasu to zrobi tym pierwszym z 300km za sezon a tym drugim pół czasu spędzi na piciu piwska w Szczyrku i tyle samo na cykanie fotek lub nagranie filmu. To jest mało istotne. Dziś sklepy idą w kompleksową obsługę bogatego klienta, który nawet za bardzo nie wie o czym tu się rozmawia. Się teraz promuje koła za 8 tys a nie zajmuje pierdołami i drobnicą dla biedoty. Z kolei jak ktoś ma rower za naście tys to zainwestował jednak w jakość i o ile jak pisałem nie rzuca nim jak workiem ziemniaków i nie jeżdzi zawodniczo to serwis jako taki bez napraw wcale drogo z perspektywy całego sezonu nie wychodzi. Nie będzie z siebie robił idioty i przychodził do znajomego serwisu i odpali; "weź, że zrób amor, damper i myk myka bo press fit zawiechę i heble to se sam zrobiłem". 

 

Pewnie tak jest. Zawsze również są wyjątki. Ja nie mam żadnych znajomych w takich sklepach i do głowy by mi nie przyszło aby robić w ogóle jakieś zdjęcia podczas jazdy na rowerze. A wrzucać je gdzieś do Internetu to u mnie jest niemożliwe bo nic nie mam w Internecie. Wyciągnięcie telefonu podczas jazdy jest dla mnie trudne bo jest zakitrany na samym dnie plecaka. 

Samo to, że mam pakować ten rower do małego auta a potem szukać miejsca do parkowania przy sklepie i czekać tygodniami na to czy tamto sprawił, ze kupiłem co trzeba i sam robię w domu. Tylko amortyzatorów nie bo brain. A jak drogim rowerem się jeździ tylko dla przyjemności to trudno go w ogóle jakoś szczególnie wyeksploatować. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co uogólniać, każdy postrzega rynek na swój sposób, a w rzeczywistości jest cały przekrój. U mnie w mieście np. sklepy są zapchane tanimi rowerami, zobaczyć na miejscu coś z przedziału choćby 4-5 tys. graniczy z cudem, podobnie jak obejrzenie roweru szosowego itp. Górale, crossy i rowery miejskie. Chcesz coś innego, to możesz wpłacić zaliczkę i Ci zamówią, ale jeśli szukasz np. pierwszej szosy i nie wiesz w ogóle jak Ci to pasuje, to siła wyższa, ryzykuj... Oni nie zamówią na stan takiego roweru, bo nie zejdzie...

A w innym mieście sklepy mają na stanie rowery za 40-60 tys. i im się sprzedają. Naprawdę ciężko tu generalizować. Podobnie jak z tym, czy ludzie sami dłubią przy rowerach, czy nie. Są i tacy i tacy, niezależnie od zasobności portfela.

Wracając do tematu inflacji, niestety rowery drożeją znacznie powyżej średniej. I to rok w rok, a nie tylko teraz. Po paru latach różnica jest już całkiem odczuwalna, inne ceny, ani płace za tym nie nadążają. Na przestrzeni ostatnich 5-6 lat jak obserwuję to modele idą katalogowo +/- 10% w górę rok do roku, a teraz poszły jeszcze bardziej.

Siłą rzeczy, w końcu zrobi się za drogo. Zobaczcie, że teraz 1500zł to jest taniocha, a generalnie próg wejścia w jakiś tani rower to jest realnie bliżej 2,5 tys. Jeśli ktoś postanowi potraktować rower hobbystycznie, a nie tylko jeździć "po bułki" to granica przesuwa się w zasadzie w okolice 5tys na start. Nie mówiąc o tym, że chciałoby się coś lepszego... Tutaj wielu ludzi naprawdę zaczyna się już wykruszać. W końcu dotrzemy do ściany. Niższe marże mogą to jeszcze amortyzować. A generalnie chyba lepiej jednak mieć klientów, którzy zawsze po coś wrócą, niż "zasugerować" im zmianę hobby.

Ja to znów odniosę do innych branż, ale tak to wszystko obecnie działa, że produkt podstawowy sprzedaje się możliwie tanio, żeby w ogóle zdobyć klienta i wykreować w nim potrzebę (wciągnąć w hobby), a później rozkręca się cała machina dokupowania dodatków, akcesoriów, ulepszania, ustawiania itp itd. Jeśli klient uzna, że nie stać go na rower, to już na pewno nie kupi niczego innego do niego. Więc przekonywanie kogoś, że musi najpierw kupić drogo rower, ale później zyska jakieś przywileje stałego klienta itp. to trochę kontrproduktywna metoda działania.

Oczywiście jest też niewielka grupa "snobów", dla których im lepiej tym drożej, bo chcą się tylko pokazać. Jak rower kosztuje 60 tys. to może dałoby się jeszcze chociaż dodać złotą sztycę, żeby dobić do 80? Może to jeszcze jako tako funkcjonuje w dużych miastach, ale czy utrzymają się z takiej grupy wszystkie sklepy i w związku z tym mogą całkiem olać "biedotę", to wątpię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@marcusling wszystko zależy od punktu siedzenia. Dla mnie zabawa z serwisem  jest o tyle bez sensu, że mam tych rowerów szczęśliwie w domu z osiem... (chyba ze o którymś zapomniałem)  Wiadomo że jakaś regulacja wymiana łańcucha czy inne drobiazgi to się zrobi na szybko miedzy jazdami a pracą. Ale już jak trzeba grzebać się w piastach zerknąć pod napęd.. Po co mi to?  Zapieczona jedna rzecz i stracę czas i nerwy.  Jestem w tej dobrej sytuacji ze wrzucam rowery hurtowo do serwisu. Idą górskie na remont jeździmy na gravelach idą gravele mamy górskie... Choć kultura umawiania się serwisów rowerowych mnie przeraża.. Mam wrażenie, że nie odrobili lekcji z popytu i podaży. Toną w zleceniach i terminy się robią absurdalne. Zamiast podnieść ceny w okresach popytu i umawiać się na konkrety to zabierają złom i próbują się odrobić... Nienawidzę wtedy oddawać roweru, bo niemal zawsze coś zapomną. Niestety nadmiar zleceń jest niekorzystny dla klienta, bo firmy z zasady gorzej wtedy wykonują zlecenia. Presja zawsze wpływa na jakość.

I tu znowu dochodzimy do meritum.... Jest popyt cena rośnie. Ktoś ma towar deficytowy to podnosi cenę. Czy ze złośliwości albo chciwości? Niekoniecznie.
Sklepy z serwisem robią to, żeby nie wyprzedać się z towaru. Inaczej ciężko im będzie zarobić na serwisie. No i żeby mieć towar dla swoich klientów. Bo jak w dobie nadmiaru cena czyni cuda. Tak w dobie niedoboru zyskują Ci co towar mają.  Jako klient doceniam, że "mój sklep" miał rower jak go potrzebowałem. Jak przyszedłem i powiedziałem, że chce kupić to kupiłem. Cena jest drugorzędną, choć nie narzekam, bo i finansowo mi sie opłacało. Zostawię u nich swoją kasę jak tylko będą mieli towar nawet jak cena nie będzie najlepsza. 

@kuba79 Liczenie, że ktoś kupi tanio rower, a potem przyjdzie po drogie dodatki... nie te czasy. Teraz każdy ma w telefonie allegro.
Oczywiście co innego jak przychodzi nowy klient wydać kilkanaście czy nawet dziesiąt tyś. To wtedy można się troszkę uginać. Ale teraz tak do 7k to nie klient.
Przyjdzie kupi wyjdzie zapomni.  Rabat na rower stał się czymś tak oczywistym, że nikt nie zakładał ceny sklepowej za prawdziwą. Jak idziesz po bułki się nie targujesz a tu już tak... Stworzyła się patologiczna sytuacja wymuszonego rabatu.
Podobno w nartach ma się coś zmienić i nie bezie nowych modeli co rok... Ma to zatrzymać wyprzedaże i czekanie klientów na erozję ceny. Niektóre firmy rowerowe wygląda ze też mogą pójść w tą stronę.  Lata erozji marż nie wpłynęły dobrze na rynek i każda opocja poprawy sytuacji na pewno zostanie wykorzystana.
W Polsce jest jeszcze jeden problem. Jesteśmy rynkiem biednym, ale działającym na ryku globalnym. Jeszcze nie tak dawno polska miała inne ceny... W tym momencie mamy ceny globalne i nic tego nie zmieni. Ten skok cen jest też tego wynikiem ze globalizacja i zmniejszanie się świata uniemożliwiają łatwe i bezpieczne tworzenie polityk cenowych dostosowanych do sytuacji materialnej mieszkańców danego rejonu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrisKNiby tak z tym allegro, ale jednak klient zawsze coś tam kupi, jak nie kolejny rower, to jakiś osprzęt, ciuchy itp. Ja np. drobiazgi kupuję w necie, ale rzeczy droższe, zwłaszcza takie które mogą się popsuć, wolę jednak kupować w jednym sprawdzonym źródle. A już tym bardziej ten serwis itp. się jednak czasem robi.

Z tym wymuszonym rabatem to też trochę nie tak. Bo większość branż nie ma ustalonych odgórnie cen producenta. Tutaj jest cena katalogowa, która jest maksymalną sugerowaną. I jest też ustalona na takim poziomie, żeby na zachodnim rynku sprzedawca też się utrzymał, chociaż płaci kilka razy więcej za lokal i pracownikom. Powiedziałbym, że to właśnie ceny katalogowe ustawiają marże na nienaturalnie wysokim poziomie, a nie na odwrót.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, KrisK napisał:

A problem jest dla konserw inny. Za chwilę kupno roweru, który nie ma silnika będzie wyzwaniem i one będą makabrycznie drogie, bo będą towarem deficytowym.  Fit społeczeństwo wybiera silnik...  Trochę przeraża, że oni wszyscy ruszą w góry, bo będą w stanie podjechać... Czekam na serię wypadków i zamykanie szlaków jak sieroty bez nogi i umiejętności poczują się silni wspomaganiem. Pomijam ze niemal każdy sprzedawca pierwsze co po zachwycie mówi o zwiększaniu mocy żeby te ścianki jakoś podjechać... To zaraz po tym jak mówi, że na elektryku to się wszystko podjedzie :D  
Ciekawe kiedy będą kolejki do gniazdek w schroniskach :D  i co jak zjazd będzie wymagał jednak podjazdu a tu się w 25kg klocu prąd skończy a kolejka będzie za długa :D  Już na Turbaczu widziałem dramat jak tracili trakcję, bo śnieg był luźny a moment mocny... 

Spokojnie według wielu też niektórych z przed 3-4 lat już dziś mało tradycyjnego roweru nie być. Ma się świetnie i tak pozostanie. Nawet w Alpy jako naczelny przykład taki rower dla wielu jest bzdurą bo korzystają z gondol czy wyciągów albo trzeba rower na plerach wtargać i już liczą się kg. Elektryka na góry dziś kupuje się dla lansu i ci co nigdy nie lubili podjazdów oraz szerokie grono nieco starszych osób. Jednak by nim poruszać się sprawnie potrzeba i tak sporej kondycji fizycznej. Pracują intensywniej inne mięśnie i wielu nie daje rady. Widuję sporo ludzi sprowadzajacych lub robiących wypych bo nie dają rady. Turbacz to kiepski przykład bo to "rowerowa góra Polski" a na dole masz w Nowym Targu wypożyczalnię. A jak a masz taki zamiar więcej czasu pojeżdzisz to sam się przekonasz. Szlaków też nikt nie zamknie bo dziś w górach jest "wolna Amerykanka" i każdy robi co chce. 

Co do rabatów to ile masz marży na bułce a ile na niektórych rowerach? Pal licho jak masz marże 10% załóżmy na takiego Dartmoora bo jest pozycjonowany pod konkretnego klienta. Powiedzmy, że z małą kasą w portfelu. Ale ja mam przypadki gdzie marża na droższe rowery to 40% a nawet więcej. Zakładając rower za 2 dychy masz 8 tys na rowerze i dlatego tak dawniej dawali rabaty na poziomie 10 a nawet 20%. Kwestia marż nie jest jednolita i prosta jak by się komuś wydawało. Zlikwidujmy ceny z katalogu jako wyrocznię całego rynku to będzie inna rozmowa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, KrisK napisał:

Oczywiście co innego jak przychodzi nowy klient wydać kilkanaście czy nawet dziesiąt tyś.

Tyle, że takich klientów nie ma. WIększośc obrotu to rowery za kilka tysięcy, czasem ktos kupi za kilkanaście a rowery za -dzieści to kupuje może promil ludzi. To takie "wystawki" producenta, witrynki. Szkoda nawet dyskutować o tym kto i jak je serwisuje bo to zupełny margines. Za to psują sie w piorunującym tempie :/ 

Na szczęście "tona sprzętu nie zastapi talentu", silnik elektryczny tez :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tyfon79 marża to troszkę co innego niż "marża"  O tym trzeba pamiętać. Jak przyjdzie zapłacić kilkadziesiąt tyś. za sam lokal co miesiąc sprawa zaczyna wyglądać zgoła inaczej.

@kuba79 Przeoczyłeś moment kiedy w Polsce zaczęło być bardzo trudno znaleźć pracownika za 1000Euro... i mówię o 1k do kieszeni a koszty takiego pracownika to kolejne kilkadziesiąt procent pensji.  Teraz mamy chwilową odwilż, ale za chwile znowu cena pracy będzie rosła może nawet jeszcze szybciej.  Ceny najmów też wcale w Polsce nie są takie niziutkie i nie jest powiedziane, że na zachodzie są diametralnie wyższe.  A tam klient bogatszy więc i łatwiej sprzedać drogi produkt.

@wkg  dwa rowery za 6k więc żadne znowu cuda i masz 12k.   Wchodzisz do sklepu kupujesz trzy fajne, ale raczej  tanie rowery i masz 20k mniej w kieszeni.

Godzinę temu, Tyfon79 napisał:

Spokojnie według wielu też niektórych z przed 3-4 lat już dziś mało tradycyjnego roweru nie być

Ale 3-5 lata temu rowery elektryczne to były średnio udane początki. Dzisiejsze bija je na głowę. Widze co sie dzieje w sklepach i chciałbym być takim optymistą jak Ty.  Ludzie są leniwi.

 

 

Godzinę temu, Tyfon79 napisał:

Szlaków też nikt nie zamknie bo dziś w górach jest "wolna Amerykanka" i każdy robi co chce. 

Do morskiego oka zamknęli... Właśnie przez debili.  Kilka wypadków jeden poważniejszy i poszła decyzja. Jak sierotki na tych klocach pojadą w góry i poniesie jednego z drugim kloc to się skończy podobnie. Znowu nie chce być czarnowidzem, ale to jest niemal pewne, że juz w tym sezonie usłyszymy o pierwszych takich poważniejszych wypadkach.  Na nartach trzeba się nauczyć szybko jechać... Zanim se rozpędzą i komuś zagrożą jest większa szansa, że zaliczą poważną glebę i otrzeźwieją.  Dzisiejsze rowery same podjadą i strasznie dużo wybaczają. To co na rowerze sprzed 10 lat trzeba było umieć zjechać na nowym samo się zjedzie.
Pozostaje tylko liczyć, że jak piszesz jednak podjazdy w terenie pokonają leni i pomimo wspomagania zostaną tam, gdzie jest wyciąg i przygotowany szlak.
A z tą sprawnością fizyczną... Nie wiem ale jakoś mi to bajkopisarstwem troszkę leci. jak bym nie miał elektryka to bym może uwierzył. Owszem ja wsiadam i mnie bawi że mogę mocniej... Wsiada moja córka i wyłącza wspomaganie jak jedziemy trasę koło nas, bo ją nudzi. Wsiada moja żona i na 13% podjeździe mnie objedzie mimo ze prawie nie jeździ...  Jak słucham tych opowieści, że elektryk męczy ze to nie tak że sam jedzie to przytakuję przez grzeczność... Ale prawda jest taka, że wsadza się kogoś bez kondycji i na średnio trudnym szlaku on po prostu pojedzie bez większego wysiłku. Jak by wsiadł na zwykły rower to by po kilkunastu minutach padł na pysk.   A prawda bolesna jest taka ze ściąganie ograniczeń i podnoszenie mocy jest "w pakiecie" i większość elektryków to już elektryczne motory.  Tu już problemem jest, żeby trakcję utrzymać i nie dać sobie wyjechać rowerowi spod tyłka, a nie żeby wyjechać.
Oczywiście ktoś mocny po prostu przesunie granicę tego co sie da przejechać, ale dla większości po prostu otworzy to drogę w miejsca w które nie koniecznie powinni wjechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, KrisK napisał:

@wkg  dwa rowery za 6k więc żadne znowu cuda i masz 12k.   Wchodzisz do sklepu kupujesz trzy fajne, ale raczej  tanie rowery i masz 20k mniej w kieszeni.

Ja pisałem o cenie pojedynczego roweru :) W tym sensie, że takie rowery robia rynek. Myślę, że głównie za te małe  a zxa te nie duże kilka tys - 2-4k to większośc. 5-10 to już solidny rower. Kilkanaście i więcej to rowery albo wizerunkowe dla snobków albo dla ścigantów którym napęd wystarcza na miesiąc - jak mają wypoczynkowy miesiąc. Ale to margines - tak przychodów ze sprzedazy jak i serwisu.

Pisanie o rowerach w cenie 60k pozostawmy bajkopisarzom. W skali rynku to w granicach błędu pomiaru.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrisK Jak masz osiem rowerów to jesteś wyjątkiem tak jak ja jestem wyjątkiem bo sobie mogę pojechać po płatki owsiane do sklepu na xtr. Statystycznie na osobę przypada jeden rower. Jak ktoś ma dwa to i tak jest dużo. 

@kuba79Nie wszędzie podstawowy produkt jest tylko zachętą. Może być tak, że podstawowy produkt będzie służył całe życie użytkownika bez najmniejszego problemu.

@Tyfon79 Góry i góry i Alpy, większość użytkowników rowerów w Polsce nie mieszka w górach i jeździ w górach. Alp nie zobaczy na rowerze. Ci którzy tam jeżdżą w skali kraju to margines.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@marcusling Wyjątkiem czy nie ale mam trójkę dzieci  i żonę...   A że jeździmy to szosa/gravel plus coś w góry jest niejako naturalne... Wyskoczymy w "wyjątki" jak z córką dorobimy się leciutkich szos na ładną pogodę :D. Ciekawiej będzie jak w międzyczasie moja małżonka odzyska siły i chęci i będę musiał dokupić jej rowery, żebyśmy mogli wszyscy razem jeździć... 
Jesteśmy aktywni i tego sportowego złomu się u nas wala pod nogami sporo... Takich wyjątków jak my troszkę jest. Poprostu nie widzisz ich bo nie patrzysz na nie. Choć znajomy mi wprost powiedział ze cieszy sie, że jego dzieci siedzą przed kompami i nie zamierza ich zachęcać do sportu, bo jak by były jak moje to by z torbami poszedł. Same treningi młodszej 4k rocznie starsza też ładnych kilka...  Rowery, ich serwis....     Nart nawet nie liczę, bo w zeszłym roku same karnety zjadły z 7k :D    Przynajmniej to oficjalna wersja dla żony ;)  W tym łaskawie mniej, ale też kilka tyś poszło już.

A co do Alp...  Cóż 20min drogi od domu mam Beskid wyspowy... Jak by to delikatnie powiedzieć,  jest to rzeź.  W głupich Myślenicach jest głupi stok... Jest to bodajże "7 najstromszy" stok w Polsce (może i śmieszny i krótki, ale daje obraz co można znaleźć i jaka jest specyfika).  Podjazdy tam mają słuszne i te głupie Myślenice od zawsze były mocno rowerowo eksploatowane.  Teraz sie biorą i zaczynają tam budować infr da rowerów niestety (to znaczy cieszę się ale mi szkoda) Za chwile sporą imprezę chcą ściągnąć.   Więc nie trzeba szukać daleko wystarczy splunąć za miedzę, żeby znaleźć wyzwania...  Na Chełm to się da rowerem z Krakowa na szybko skoczyć ;)  Tak jak ludzie ciągną na narty mogą zacząć ciągnąć na trasy, które powstają wszędzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...