Skocz do zawartości

[Koronawirus] Zakaz wychodzenia z domu a jazda na rowerze


Rekomendowane odpowiedzi

12 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

Poza tym, skoro kot wali w kuwetę, a właściciele psów w większości ( no dobra, w sporej części - sądząc po zaminowanych miejscami chodnikach ) sprzątają po swoich pupilach, to nie widzę przeszkód, żeby sprzątali z dywanów, bo czego się nie robi w imię miłości

No i ... "obeszczałeś" mi właśnie (oczywiście w przenośni) przy pomocy mojego psa trenażer ;P - nie po rowerowemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z @wkg, autor bloga popłynął z prądem nagonki na rowerzystów czy ogólnie na osoby które do życia potrzebują ruchu. Dziś chyba będę egoista podwójnie - pójdę na rower, ale...nie pójdę do sklepu bo mogę przytargać wirusa i zarazić nim rodzinę. Gdzie tu egoizm? Ano tu że się boję i ze strachu mogę nic nie jeść,  a rodzina też w sumie nie musi, mogą głodować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, abdesign napisał:

Jako czynnik negatywny zarówno przy zakażeniu jak i przechodzeniu choroby, tuż obok picia wódy, palenia petow i ćpania podano ... brak aktywności fizycznej.

Czyli wszystko co osłabia organizm. Dodatkowo otyłość, cukrzycę, nadciśnienie itd ...

Z tą aktywnością fizyczną to jest tak, że w dłuższym terminie nieprawdopodobnie wzmacnia odporność ale w krótkim - po mocnym treningu - bardzo ją osłabia. Widzę to zresztą po sobie przy pomiarze temperatury - po 5 godzinnej dosyć mocnej jeździe  temperatura mi skakała  od 36,1 do 37,1 :D

Także myślę, że trzeba trochę ostrożniej, nie na 100%, raczej na podtrzymanie a nie na rozwój. I może nie na pełen gaz między drzewami  bo w szpitalach teraz  kompletna panika.  Natomiast trzeba -  zaprzestanie aktywności  powoduje, że człowiek cały kapcanieje, rozłazi się, traci formę także psychiczną a co za tym idzie - odporność.  I sobie choroby wmawia :)                   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Nie ma co komentować takich artykułów, ile osób tyle opinii - jedni jeżdżą jak gdyby nigdy nic, inni siedzą zbunkrowani a inni odnajdują się gdzieś pośrodku i każdy ma swoje racje.

Ja tylko powiem, że wytoczyłem się lekko pokręcić, bo już nawet wstawanie z krzesła było jakimś takim dziwnym wysiłkiem i powiem wam, że to chyba były pierwsze 2 godziny od ponad tygodnia, kiedy mogłem totalnie odciąć się od tego wszystkiego, cudowne uczucie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest bardzo dobry plan. Popatrz na to z tej strony: Jak będziesz utrzymywał cały czas nienaganną formę, to kiedy sytuacja się poprawi i pojawią się większe możliwości, jej wzrost będzie umiarkowanie słaby... A tak człowiek się troszkę poobija, poleniuchuje, delikatnie się zapuści, a potem jak ruszy z kopyta to nawet "koksy" za nim nie nadążą. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Brombosz napisał:

Nie o takie nadążanie mi chodziło, ale mniejsza. :) Ja tam lubię czasami spuścić z tonu. Jak za długo dążę do osiągnięcia szczytu formy to przychodzi taki moment gdzie pękam psychicznie i szukam wymówek. :) Albo co jeszcze gorsze, wchodzi seria kontuzji...

No właśnie. Przetrenowanie jest gorsze niż niedotrenowanie :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sklepach bez masek czy nawet szali, w sporcie bez masek.

Dziś na drodze rowerowej radosne chuchanie sobie  na siebie, tłumy ludzi , bafy co najwyżej chronią szyję, wszyscy wietrzą zęby. Kolarze szosowi jadą nie miękko tylko na dużej mocy, większa szansa na odkurzacz ...

Tak w praktyce wygląda troska ograniczenie roznoszenia się wirusa, jednak zasługujemy na szybsze zapełnienie tymczasowych kostnic.

Każdy wypiera, to że może stać się albo jest nosicielem, zarażać innych... sam mimo maski i szczelnych okularów też czuję się jakbym był w jednej drużynie, drużynie idiotów na rowerach. w sumie też przez zawór wyrzucam powietrze nie filtrowane, i coś tam zaciągam z powierzchni maski ... hmmm

trzeba pozostać optymistą...do końca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie to zazdroszczę Wam rozkminki czy można jechać czy nie...  Złośliwie akurat po dwóch mc intensywnej, a nawet bardzo intensywnej pracy gdzie każdy wyjazd na narty był obarczony nieprzespanymi nocami, żeby się odrobić, przyszedł wirus...   I nagle moi kochani klienci się zorientowali, że te wszystkie "niepotrzebne rozwiązania, na które ich CHCE NACIĄGNĄĆ".  Nagle wszyscy chcą i to na wczoraj.  Więc moim głównym dylematem od dwóch tygodni jest czy się obudzę w łóżku, czy z klawiaturą odciśniętą na pysku.  Dzisiaj planowałem wyrwać się na rowerek, ale...   Chyba po 3h snu to sobie odpuszczę, szczególnie że rano miałem jechać a jak na złość zadzwoniła klientka i straciłem 3h Popracuję jeszcze trochę...No i fakturki wystawię, w końcu nie wiadomo jak długo ta praca będzie bo za chwilę się ludziska z kasy wyprztykają a mało kto robił zapasy.  Może jutro się rowerek uda na spacer zabrać...   :D
Fakt faktem, że dzięki temu wirusowi udało mi się oddać i już nawet odebrać fulla z przeglądu...  I nawet rower córki jest teraz u doktorów...

A co do wszystkich od "nie wolno" i zagrożenie.

Od dwóch tygodni siedzę na 4literach.  Robię po minimum 20h na dobę. W tym czasie dwa słownie dwa razy wyjechałem do klientów i tam siedziałam przed kompem.
Efekt jet taki, że waga się zepsuła i pokazuje o 4kg więcej.   Zaczynam się czuć jak zdechła dętka...  Co gorsza wszystkie problemy kostne ( jakieś tam śruby w nodze i jakiś tam stan po załamaniu kręgosłupa, który mi w zeszłym mc wypatrzył chirurg) zaczynają DELIKATNIE dawać o sobie znać... Znaczy tak delikatnie, że dwie 150 ketonalu dają tyle, co witamina C na urwaną nogę.   Jak czegoś nie zrobię i to szybko to niestety mam wielkie szanse być zmuszony do rychłego skorzystania ze służby zdrowia.  Za chwile może sie okazać ze nie jestem w stanie iść do wychodka...   Owszem siłowy trening coś tam da ale nie jest to panaceum na wszystko.  Więc jednak może lepiej się ruszyć?

Nasz rząd co by o nim nie mówić i, czy się ich lubi czy nie to poszedł w restrykcjach na ostro. Co więcej wiele firm już wcześniej wysyłało swoich pracowników wracających  z zagrożonych terenów na przymusowe urlopy. 
Mamy juz za sobą dwa tygodnie siedzenia w domach a możliwe, że kolejne przed nami. Restrykcje w każdej chwili mogą zostać zaostrzone. Wiec ma sens korzystać z dobrodziejstwa ruchu, bo za chwile sie może okazać, że nie można. Da sie przy odrobinie zdrowego rozsądku nie narażać siebie i innych.  Oczywiście dla kolarzy  robiących sobotnie treningi na wałach wiślanych pod wawelem to może być kłopot. Oni tam raczej nie są dla treningu a dla poklasku wiec ich życie straci sens (nikt mi nie wmówi, że to rozsądna droga na i z treningu) Ale ja osobiście  bez epidemii wybierałem miejsca, w których naprawdę rzadko kogoś poza sarnami i zającami spotykałem wiec teraz wątpię, żebym chociaż w oddali kogoś zobaczył.  Da się i można.  
Tak jest ryzyko kontuzji...  Ale jak nie ruszę 4liter z domu to mam ją niemal gwarantowaną.  A przy odrobinie rozsądku i myślenia trzeba mieć niesamowitego pecha, żeby zrobić sobie coś poważnego.   Równie dobrze w domu o dywan można się potknąć i połamać.

A dodatkowo... W ciągu tych w sumie już trzech tygodni rozmawiałem z masą ludzi. Pracowników jak i właścicieli firm. Niestety, ale nastroje tych ludzi są mocno depresyjne.
Wczoraj rozmawiałem z człowiekiem, który dwa tygodnie temu zachwalał pracę zdalną i mówił, że mógłby tak zawsze pracować. Wczoraj miał głos zdjętego z krzyża i stwierdził, że marzy o tym, żeby pojechać do biura...  Sam mu zaproponowałem zeby zebrał sie i pojechał na rower...  Szczególnie że mieszka w miejscu, w które jadę ja nie chcę spotykać ludzi. Jest niesamowitym jak zdołowani są ludzie.  Koronawirusik jest niebezpieczny i potencjalnie śmiertelny. Ale depresja nie jest wcale wiele mniej śmiertelna.  800tyś ludzi na świecie rocznie...  W Polsce 6,5 tyś. 
I niestety ten leń, o którym na forum parę osób pisze to nie jest tylko leń... Ta trudność ruszeniu się to jest już niestety zły sygnał.
Do tego dojdą choroby "cywilizacyjne". Dla wielu osób może się okazać śmiertelnym to, że ograniczą ruch.   Dla osób  z nadciśnieniami i problemami z sercem, które tylko i wyłącznie ruszały się do z pracy i do ze sklepu takie kilka tyg. przed komputerem może być ostatnimi kilkoma tygodniami życia. 

Do momentu kiedy sytuacja nie będzie wymagała zebyśy się zamknęli w domach i nie wychodzili WCALE to zdecydowanie ten samotny trening nie powinien być problemem. Na ten moment skoro chodzimy do pracy to, czemu nie na trening?    Oczywiście samotny to nie koniecznie lans na wałach pod Wawelem... 
Taki czas, że będzie trzeba zamknąć wszystko i wszystkich może jeszcze nadejść.  

Więc z rozwagą, ale bez dania się zwariować...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj jazda testowa w lesie, w większości w pojedynkę, później dołączyła do mnie różowa.

Nadleśnictwo wydało zakaz korzystania z obiektów turystyczno-rozrywkowych - wiat, palenisk, parkingów leśnych, placów zabaw, wież widokowych. Zgadnijcie, gdzie było najwięcej ludzi... ;))) Na moje szczęście ścieżki były prawie puste, ale zdarzało mi się trafić w środku lasu jakąś zakamuflowaną grupkę popijającą/popalającą sobie w ukryciu. Bo przecież jak ich nie widać, to i wirus ich nie dosięgnie... :D

A to już w gminie obok, popularna plaża w Ciszycy, Wyspy Świderskie, Gassy (to już powinno Wam coś mówić):

https://www.facebook.com/piotr.wilczak.79/videos/vb.100002117497718/2839692456111310/?type=2&video_source=user_video_tab

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...