lewocz Napisano 22 Września 2018 Udostępnij Napisano 22 Września 2018 (edytowane) Korzystając z kilku dni urlopu wybrałem się na krótką wycieczkę na Słowację i do Rumunii. W planach było spędzić dwa dni w Słowackim Raju i 3-4 dni w Górach Apuseni w Rumunii. Dojazd samochodem, noclegi zarezerwowane przez Booking. Gdy wyjeżdżałem w sobotę rano z Krakowa lało jak z cebra. Pucowało tak prawie przez całą drogę, dopiero gdy przebiłem się na drugą stronę Tatr zaczęło się przecierać. Pierwszy dzień postanowiłem zrobić z buta przełom Hornadu. Wyruszyłem z parkingu w Podlesoku. Pierwsza część leci korytem rzeki w głębokim wąwozie. Kilka odcinków pod podestach, jakieś drabinki itp. Cała trasa zajęła mi około 6 godzin. Dosyć wymagająca kondycyjnie, góry może nie jakieś wysokie ale okropnie ślisko, pełno luźnych kamieni, trzeba cały czas się pilnować, mięśnie muszą być cały czas napięte. W sumie fajnie ale cały szlak nie rzucił mnie na kolana. Drugi dzień było już lepiej, rower to jest to. Dużo szlaków rowerowych, szybko docieram do samego serca gór, jedzie się fantastycznie. No i wtedy zaczęły się problemy, najpierw jakieś dziwne odgłosy z tylnego koła, potem zauważyłem, że łańcuch jakiś taki dziwnie luźny. Dalej poleciało szybko - diagnoza nie mogła być inna. Dupnięty bębenek. Jeszcze chwyciłem się ostatniej deski ratunku, myślę - może jakiś syf wpadł , jakaś gałąź. Może jak odkręcę kasetę i założę z powrotem to wróci do normy. Jak pomyślałem tak zrobiłem, ale efekt był taki, że ledwo dotknąłem się przerzutki złamał mi się hak. Tak - przerzutka dyndała już na pancerzu. Pierwsza myśl - nic się nie stało, zawsze wożę zapasowy hak ze sobą. Był tam gdzie się go spodziewałem...ale nie od tego roweru. No to kicha !!! Stałem tak i dumałem co tu z tym zrobić gdy nadjechała polsko słowacka grupka rowerzystów. Zaoferowali swoją pomoc, zaproponowali podwózkę autem technicznym, które za nimi jechało. Zgodziłem się na to i kilka km przejechałem z rowerem na pace. Wyrzucili mnie gdzieś w górach i dopiero gdy odjechali uświadomiłem sobie, że nie wiem gdzie jestem. Nie miałem mapy bo była mi niepotrzebna, ślad w Garminie prowadził mnie zaplanowaną wcześniej trasą. Na szczęście szybko się opamiętałem, najpierw zająłem się rowerem, zrobiłem z niego ostre koło, potem zlokalizowałem swoje położenie i powoli ruszyłem w dół. Jakoś dotarłem na kwaterę ale trwało to naprawdę długo. Byłem w kropce bo następnego dnia miałem lecieć do Rumunii, kwatera była już zapłacona...a ja bez roweru. Następnego dnia rano pożegnałem się z gospodarzami i poleciałem do Nowej Spiskiej Wsi. Miałem namiary na serwis. Byłem zdesperowany byle tylko uruchomić rower. Nie liczyłem na to, że uda mi się kupić bębenek do mojego Novateca, ale byłem zdecydowany na całe koło. Do tego nowy łańcuch i kaseta. Ale najważniejszy była hak bo bez tego ani rusz. Panowie w serwisie okazali się całkiem ludzcy, poszukiwania haka trwały pół godziny ale zakończyło się sukcesem. Gdy wyciągnąłem zacisk tylnego koła kaseta sama odpadła, a z jej wnętrza wysypały się metalowe okruchy. Tak jak myślałem, musiałem kupić nowe koło, kasetę oraz łańcuch. Okazało się też podczas dokładnych oględzin, że tylna opona jest pęknięta i wybulona dętka stworzyła już całkiem spory balonik. Kosztowało mnie to wszystko trochę kasy ale najgorszy był stracony czas. Cały dzień w plecy bo zeszło mi z tym do popołudnia. Przez chwilę myślałem cze jest sens jechać do tej Rumunii, ale kwatera była już zapłacona więc w sumie nie miałem wiele do stracenia. Zajechałem na miejsce około północy. Rano wybrałem się na wycieczką zapoznawczą z okolicą. Po asfalcie wjechałem na przełęcz na wysokość ok. 1200 m., a potem wjechałem na kamienistą drogę, która wprowadziła mnie na zarąbistą halę. Było super, piękna pogoda, wspaniałe, puste góry, dalekie widoki, cisza, spokój. Dalsza część trasy leciała po bardzo trudnym terenie, coś w rodzaju drogi, ale okropnie kamienista i stroma. Chociaż jechałem bardzo zachowawczo to nie uniknąłem gleby. Na szczęście niegroźnej. Ostatni fragment musiałem sprowadzać. W ten sposób spadłem na 500m i stąd najpierw szutrówką, a potem asfaltem przez typowo rumuńskie wioski dojechałem na kwaterę. Kolejny dzień miałem bardzo ambitny, zamierzałem zdobyć najwyższy szczyt tych gór...ale telefon z domu. Muszę wracać do Polski. Nic się nie dzieje, ale jestem potrzebny. Jak się pieprzy to się wszystko pieprzy. Jeszcze rano chciałem się chociaż na 2 godzinki wybrać, ale jak tylko rzuciłem okiem na mapy to szybko zobaczyłem, że objechał bym tylko płaski odcinek prowadzący do podnóża gór. Nie ma sensu. Trzeba będzie wrócić to za rok bo jest kilka trasek do zrobienia. Rower - Accent Peak , składak. Koła na piastach Novatec. Modelu nie pamiętam, ale ta co poleciała to był jakiś wyższy model. Noclegi - Słowacja - Ponzion Thamysy w Spiskie Tomassovice / Rumunia - JRB Hotel w Lunca Fotki https://photos.app.goo.gl/iNqVP923H2SSKBzx7 Przełoma Hornadu z buta https://www.strava.com/activities/1843624734 Słowacki Raj na ostrym kole https://www.strava.com/activities/1846300752 Góry Apuseni https://www.strava.com/activities/1849939039 Edytowane 22 Września 2018 przez lewocz 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
FigoiFago Napisano 28 Września 2018 Udostępnij Napisano 28 Września 2018 W Słowackim Raju byłem tydzień przed Tobą i też trochę pochodziłem: https://www.strava.com/activities/1830463279 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gość Napisano 28 Września 2018 Udostępnij Napisano 28 Września 2018 Sam Slowacki Raj nie jest tak bajeczny jakby sie wydawalo. Sa albo drogi szutrowe, albo szlakiw dol pod rower enduro jesli chce sie jechac szybko w dol, bo oczywiscie wolniej tez sie objedzie , albo wkopiesz sie w miejsca gdzie rower nosisz nad potokami. Nad ta skala jezdzilem rowerem i fajnie wsopminam potem zjazd bodajze czerwonym w dol. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
lewocz Napisano 3 Października 2018 Autor Udostępnij Napisano 3 Października 2018 Mnie się spodobało, uwielbiam takie szutrówki prowadzące wysoko w góry. Sporo fajnych polanek z ładnymi widoczkami. Czy pod enduro to za mało tam widziałem żeby się coś wypowiedzieć. Niektóre szlaki są nieprzejezdne zarówno do góry jak i w dół. Właśnie Tomasowvy Vychlod jest dostępny właśnie takim szlakiem. Z obu stron jest bardzo stromo, kamieniście, trzeba się przeciskać przez skały. Nie ma mowy o jeździe rowerem, a od strony Hornadu to nawet trudno było by go wnieść. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.