Skocz do zawartości

[Gniew rowerzysty] Co cię wkurzyło na rowerze?


Rekomendowane odpowiedzi

Wkurzony jestem, że mnie trochę tyłek boli. Wcześniej się z tego śmiałem, ale jednak trochę boli...

Akcja była taka, że jadę sobie wieczorkiem zimówką do sklepu po bułki i ketchup. Na ulicy totalnie pusto. Ani samochodów, ani pieszych, zwierząt nawet nie ma... To pomyślałem sobie, że przecież nie będę na pasach z roweru schodził. Śniegu nie ma bo to opolskie województwo, temperatura na plusie jakieś 2 stopnie, ulica trochę mokra, trochę sucha...

Tylko z chodnika zjechałem i od razu wykręciłem tak zwaną "siedemsetdwudziestkę"... Nie miałem pojęcia skąd takie siły się wzięły, że mną aż tak pozamiatało. Wylądowałem na dupsku po drugiej stronie ulicy. :)

Jak do kościoła od lat nie chodzę, tak myślę, że "ON" akurat w tym momencie na mnie patrzył i na miejscu ukarał wg. swojego taryfikatora... Innego wytłumaczenia nie mam. ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jest zima, więc mój gniew wywołało coś nie na rowerze, ale po prostu związanego z rowerem. Wszelkiego rodzaju "Bike Dream Build".

Kilka lat temu to był temat niszowy i aż miło było obejrzeć. Można się było czegoś nauczyć, a przy okazji zobaczyć jak skonstruowane są najnowsze, najdroższe rowery. Potem ilość takich kanałów rosła, a każdy chciał pokazać swój "Dream Build".

No i efekt jest taki, że niektórzy nadal trzymają poziom, a innym strach oddać rower po obejrzeniu ich profesjonalizmu.

image.thumb.png.f1d345f431c2613da7478382b9a987b7.png

Taki drobny szczegół. Pan mechanik ciął rurę sterową i chyba mu się ucięło nieco za dużo. Szczegół. 

image.thumb.png.83c532ebcb5794800086aebd94abf5de.png

Wkręcanie tylnej przerzutki. A kto bym tam używał smaru na gwint. Nie ważne że przy wkręcaniu aż piszczy. Taki to właśnie profesjonalizm i pokaz umiejętności.

Można też przesadzić w drugą stronę. Już nie znajdę tego filmiku, ale mechanik przy wkręcaniu zacisku hamulca, dokręcił go od razu kluczem dynamometrycznym. No i bardzo dobrze można powiedzieć! No tak, tylko szkoda że dokręcił od razu, kiedy nawet nie miał założonego koła. Kilka scen dalej ponownie regulował ten sam zacisk.

No i jak tego nie nazwać inaczej, niż robienie z widza idioty, pokazując rzeczy których nie powinno się robić albo najzwyczajniej w świecie nie ma sensu?

Oprócz wspomnianych kwestii mechanicznych, bardzo często pojawia się też motyw picia piwa/ kawy/ czegokolwiek. Jest to wyraźnie podkreślone i pokazane, jakby było najistotniejszą częścią filmu.

Nie ma także mowy że coś pójdzie nie tak. Zawsze wszystko idzie gładko, opony uszczelniają się za pierwszym razem, a regulacja hamulca trwa 3 sekundy.

Oczywiście, można napisać: nie podoba się, to nie oglądaj. No i jest to prawda. Ubolewam tylko nad tym, że z ciekawego tematu, ponownie zrobiła się maszynka do drukowania kasy, gdzie stawia się na ilość, a nie jakość. 

Najbardziej doceniam kanały typu "Rides of Japan". Nie dość że można obejrzeć fajne rowery, posłuchać opinii, to jeszcze od czasu do czasu wpada "Dream Build". Tyle że tam jeżeli autor coś zrobi źle, to sam przyznaje że jest głupi i tak się nie robi. Taka drobna różnica.

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja najbardziej lubię jak pomijane są najbardziej problematyczne zadania.

- a teraz poprowadzimy przewody ze zintegrowanego kokpitu wewnątrz ramy do przerzutek i hamulców - ja już jestem gotowy, żeby zobaczyć co i jak - tamam! już zrobione - ale nic nie pokazaliście....

- jeszcze łańcuch ale najpierw musimy sprawdzić jakiej długości potrzebujemy - no czekam jak dobierasz długość łańcucha - a tak wygląda skrócony i już założony łańcuch - ale nie pokazaliście nic...

I jeszcze składacze kół, siada typ i skręca sam na kanapie kluczem do szprych koła z karbonową obręczą a potem wkłada do roweru i jedzie. Zero centrowania, zero sprawdzania szprych. Jak sam sobie tak skręciłem koło to było mniej okrągłe niż moja głowa, a moja głowa nie jest okrągła wcale 😜

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.12.2022 o 13:24, ChuChu napisał:

Jest zima, więc mój gniew wywołało coś nie na rowerze, ale po prostu związanego z rowerem. Wszelkiego rodzaju "Bike Dream Build".

Kilka lat temu to był temat niszowy i aż miło było obejrzeć. Można się było czegoś nauczyć, a przy okazji zobaczyć jak skonstruowane są najnowsze, najdroższe rowery. Potem ilość takich kanałów rosła, a każdy chciał pokazać swój "Dream Build".

No i efekt jest taki, że niektórzy nadal trzymają poziom, a innym strach oddać rower po obejrzeniu ich profesjonalizmu.

image.thumb.png.f1d345f431c2613da7478382b9a987b7.png

Taki drobny szczegół. Pan mechanik ciął rurę sterową i chyba mu się ucięło nieco za dużo. Szczegół. 

image.thumb.png.83c532ebcb5794800086aebd94abf5de.png

Wkręcanie tylnej przerzutki. A kto bym tam używał smaru na gwint. Nie ważne że przy wkręcaniu aż piszczy. Taki to właśnie profesjonalizm i pokaz umiejętności.

Można też przesadzić w drugą stronę. Już nie znajdę tego filmiku, ale mechanik przy wkręcaniu zacisku hamulca, dokręcił go od razu kluczem dynamometrycznym. No i bardzo dobrze można powiedzieć! No tak, tylko szkoda że dokręcił od razu, kiedy nawet nie miał założonego koła. Kilka scen dalej ponownie regulował ten sam zacisk.

No i jak tego nie nazwać inaczej, niż robienie z widza idioty, pokazując rzeczy których nie powinno się robić albo najzwyczajniej w świecie nie ma sensu?

Oprócz wspomnianych kwestii mechanicznych, bardzo często pojawia się też motyw picia piwa/ kawy/ czegokolwiek. Jest to wyraźnie podkreślone i pokazane, jakby było najistotniejszą częścią filmu.

Nie ma także mowy że coś pójdzie nie tak. Zawsze wszystko idzie gładko, opony uszczelniają się za pierwszym razem, a regulacja hamulca trwa 3 sekundy.

Oczywiście, można napisać: nie podoba się, to nie oglądaj. No i jest to prawda. Ubolewam tylko nad tym, że z ciekawego tematu, ponownie zrobiła się maszynka do drukowania kasy, gdzie stawia się na ilość, a nie jakość.

Co do smarowania gwintu śruby przerzutki żeby wkręcić ją w hak.

1. Zanim zacząłem grzebać przy cudzych bajkach 10 lat grzebałem przy własnych. W tych odległych czasach korzystanie z jakiś drukowanych źródeł było wybitnie rzadkie. Więc działało się na czuja i na własnym doświadczeniu. I z tych dwóch zbiorów wyciągało się wnioski,  także w oparciu o błędy. 

2. Założyłem/wymieniłem dziesiątki przerzutek w wielu własnych rowerach. Z wymienionych powodów nie smarowałem nigdy tego gwintu. I nigdy nie miałem problemu z demontażem przerzutki czy z montażem nowej. 

3. Od 2009 roku pracuję w serwisach,  w tym jednym z największych serwisów sklepu pewnej dużej marki. W ciągu 8 lat złożyłem lub serwisowałem kilkanaście tysięcy rowerów. 

W żadnym z nich, bez względu na producenta, przerzutka nie była montowana na smar. Ani razu nie miałem problemu z demontażem, z uszkodzeniem gwintu haka, z obrobieniem gniazda śruby mocującej. Zero. Można uznać że jest to zupełnie bezproblemowe lub że producenci i ich montownie zaniedbują podstawowe zasady. Jednak np łożyska suportu w tych samych rowerach były montowane na pastę zapobiegającą zapiekaniu. Wniosek dla mnie - rzecz bez znaczenia. 

4. Po zmianie kraju i rozpoczęciu pracy w lokalnym serwisie oraz ostatecznie na własną rękę przeserwisowałem kilka tysięcy rowerów. 

Tylko w przypadku JEDNEJ sztuki gwint był posmarowany. 

I, również nie miałem ani jednego przypadku trudności,  komplikacji serwisowych bądź uszkodzenia czegokolwiek z powodu braku smaru na gwincie. 

Wychodzi więc 1 przypadek na jakieś 20-25 tysięcy. 

Mogę uznać w takim przypadku że jest to zupełnie bez znaczenia czy na gwincie coś jest czy nie. 

Mam taką zasadę: stosowanie pewnych procedur,  jakkolwiek prawilnych,  ma sens wtedy gdy z powodu ich nieprzestrzegania choć RAZ powstanie problem. 

Inna sytuacja,  prawdopodobnie też doprowadziłaby cię do "skoku gula".

Jak obejrzysz filmy o montażu szytek to , wg wszystkich zasad,  obręcz powinna być smarowania klejem kilka razy. Szytka również. Procedura wielodniowa,  każda warstwa musi schnąć. 

Prawdopodobnie tak bym robił w pracy,  gdybym musiał kleić 1 szytkę sam,  bez czyjejkolwiek porady. 

Ja pierwsze klejenie wykonałem pod okiem innego mechanika. Koleś po 50tce z 25 lat pracy. Drugim moim narratorem był właściciel sklepu. 50 wiosen,  35 lat na rowerze , kariera zawodowa w pro tourze,  zwycięstwa etapowe dużych wyścigów europejskich,  mistrz kraju indywidualny,  drużynowy, masa zwycięstw w różnych imprezach światowych.

Wspomniany mechanik zdjął starą szytkę,  liznął ją raz klejem. Z obręczy zdrapał duże kawałki kleju. Założył nową szytkę i sru, klient pojechał. 

Przy montażu nowej szytki na nowej obręczy,  po jednej warstwie kleju,  montaż,  kolejnego dnia odbiór. 

Można pomyśleć że obaj ryzykowali życiem setek ludzi łamiąc zalecenia producentów. 

Z drugiej strony: 35 lat i 25 lat z rowerami. Zapewne tysiące zamontowanych szytek (mechanik zaczynał w latach 70tych), szefo, przy niedopatrzeniu montażu u siebie ryzykował wyniki,  czy sukcesy. Ryzykował też konsekwencje wypadku i załatwienie grobu swojej firmie. 

Albo i nie. 

Widocznie przez te kilkadziesiąt lat doświadczalnie uznali że ich metoda jest całkowicie bezpieczna. 

Czy nie ma powodu im ufać? 

Edytowane przez tobo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem nowe zaciski TRP Spyre Flat Mount, ale od osoby prywatnej. Nowe, zdjęte z roweru.

No i wszystko super, bo rzeczywiście są nowe. Szkoda tylko że jedna śruba trzymająca klocki była zapieczona, przez co musiałem ją rozwiercać. Operacja się udała.

Zadowolony biorę do ręki zacisk i coś mi nie pasuje: jakiś kretyn w fabryce/ sklepie przeciągał linkę nad śrubą, zamiast pod śrubą. Dzięki temu, krawędź jest delikatnie odkształcona na obydwu zaciskach.

Niby szczegóły, ale ceny za te zaciski są chore i mnie krew zalała. Tak bardzo, że chyba je odłożę i zamontuję to co było fabrycznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja trochę z innej beczki - nazwijmy to utrzymaniem infrastruktury. Jakiś czas temu, jesienią, wspomniałem już gdzieś tutaj o tym, że jadąc ścieżką rowerową przez las po niemieckiej stronie wyspy Uznam natknąłem się na taki nieduży samochodzik przeznaczony do zamiatania ulic jak jechał tą ścieżką rowerową przez las i sprzątał ją z liści - my w tym czasie wrzucaliśmy do działu "Codziennie jedno zdjęcie" zdjęcia z totalnie zasypanych liśćmi polskich ścieżek. Wczoraj jeździłem sobie po okolicznych lasach i pagórkach zarówno po polskiej jak i niemieckiej części wyspy Uznam. Po ostatnich bardzo obfitych opadach śniegu w lasach, w tym na ścieżkach leży mnóstwo połamanych gałęzi jak i całych drzew. Wiele z nich (po naszej stronie) sam odciągałem na bok żeby dało się przejechać, większych konarów czy całych drzew oczywiście nie dałem rady i musiałem przez nie przenosić rower. Jakież było moje zdumienie gdy w lesie po niemieckiej stronie napotkałem traktor z zamontowanym na przodzie takim niby pługiem niby widłami jak w sztaplarce - traktor ten jechał sobie przez las i usuwał z leśnych drożynek, często naprawdę bardzo zarośniętych i mało używanych połamane i zalegające na nich konary i drzewa.

Nie żebym wychwalał tak zwany niemiecki ład i porządek ale jakoś można zadbać o takie rzeczy a u nas, i to na naprawdę bardzo uczęszczanych przez pieszych i rowerzystów ścieżkach, zalegają jeszcze drzewa powalone 2 czy 3 lata temu. Co mniejsze ludzie (w tym ja) sami przesuwają na bok a co większe leżą i ludzie albo wydeptali nowe ścieżki dookoła albo przechodzą przez nie

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No niestety jesteśmy nadal (i jeszcze długo będziemy przez pewne wybory Polaków) biedniejszym krajem a nasze samorządy mają "inne" priorytety. Dlatego przynajmniej ja gdy widzę na ścieżce gałąź albo potłuczoną butlę to schodzę z bajka i próbuję coś z tym zrobić. Oczywiście ani z liśćmi ani śniegiem oddolnie nic nie zrobimy - ale małymi krokami można choć trochę umilić życie sobie i innym cyklistom. Inna sprawa to leśne ścieżki - tutaj dzięki LP po prostu załamuję ręce i po przyjeździe do domu od razu zaparzam meliskę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.12.2022 o 12:43, ernorator napisał:

Ja najbardziej lubię jak pomijane są najbardziej problematyczne zadania.

- a teraz poprowadzimy przewody ze zintegrowanego kokpitu wewnątrz ramy do przerzutek i hamulców - ja już jestem gotowy, żeby zobaczyć co i jak - tamam! już zrobione - ale nic nie pokazaliście....

- jeszcze łańcuch ale najpierw musimy sprawdzić jakiej długości potrzebujemy - no czekam jak dobierasz długość łańcucha - a tak wygląda skrócony i już założony łańcuch - ale nie pokazaliście nic...

I jeszcze składacze kół, siada typ i skręca sam na kanapie kluczem do szprych koła z karbonową obręczą a potem wkłada do roweru i jedzie. Zero centrowania, zero sprawdzania szprych. Jak sam sobie tak skręciłem koło to było mniej okrągłe niż moja głowa, a moja głowa nie jest okrągła wcale 😜

Lata temu bontrager zaczął romansować z bezdętkami w szosie. Zastosowali specjalne opaski do kompletu z szosowymi oponami R3. 

Pierwszy zestaw zakładałem ja. 

Opona pierwszą stroną jeszcze "siadała". Druga pozostawała ma ostatnich 30 cm na zewnątrz żaden sposób,  narzędzia i wy nie były w stanie wygrać. 

Plastikowa opaska zwiększała średnicę koła. 

Na kilkadziesiąt prób sukces odnieśliśmy 1 raz, kalecząc ręce i łamiąc bardzo dobre łyżki. 

Konkluzja: ktokolwiek złapie kapcia w trasie i będzie musiał zdjąć oponę żeby jednak założyć dętkę- nie ma na to szansy. 

Z ciekawości sprawdziliśmy jutuba bontragera żeby zobaczyć jak to robią. 

Koleś montował oponę,  doszedł do ostatnich 30 cm i...cięcie  😁 Kolejne ujęcie "I proszę , opona zamontowana". 

Przedstawiciel B na wizycie objazdowej,  poproszony o pokazowy montaż, był niesamowicie zajęty i nie znalazł czasu by nas dokształcić. 

:)

 

 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam ma psa od kilku miesięcy, widzę że chętnie by pobiegał, waży 5kg, a mimo to trzymam go na smyczy. Ludzie puszczający psy bez smyczy w miejscu gdzie są inni ludzie, to idioci.

Jak jeszcze jeździłem na MTB, dwa razy miałem taką samą sytuację, z tym samym człowiekiem, w tym samym miejscu. Jadę w lesie, a on "proszę się nie bać, piesek nic nie zrobi", po czym pojawia się 50kg bydle z ras agresywnych. No i biegnie mi koło roweru przez kilkaset metrów, a ja nie mogę normalnie jechać, bo jak go trące, to wiem że może mu coś odbić. No i ostatecznie ten pies był od niego dobre 300 - 500 metrów. Jak mu coś strzeli do głowy, to po jakim czasie pojawi się na miejscu właściciel?

Innym razem, jadę drogą nad rzeką i wyskakuje do mnie jakiś kundel i zębami zahacza o kostkę. Baba wyskakuje i drze się NA MNIE, że powinienem się zatrzymać. Naprawdę żałuję że nie zadzwoniłem wtedy na Policję, bo na kostce miałem lekkie zadrapanie i chyba było też widać coś na bucie.

Ostatnio już bez roweru, stoję ze swoim psem, po czym podbiega szczekając jakiś inny. Szybko złapałem swojego i podniosłem do góry. W tym momencie pojawia się baba, ze standardowym tekstem "on nic nie zrobi". No jak nic nie zrobi, jak właśnie wyskoczył z ryjem do mojego psa, który sobie po prostu stał?

Życzę wszystkim ludziom którzy puszczają psa bez smyczy, a na dodatek po nim nie sprzątają, żeby kiedyś z tego powodu mieli kłopoty, a przy okazji się poślizgnęli i wylądowali twarzą w klocku swojego pupila. Przyjechałem właśnie do rodziców i muszę NIEŚĆ psa slalomem kilkaset metrów w czyste miejsce, bo całe chodniki są brązowe.

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, remias7 napisał:

witam, najbardziej mnie wkurzaja spuszczone pieski i odpowiedzi w stylu "przeciez on nie gryzie"

 

12 godzin temu, ChuChu napisał:

Sam ma psa od kilku miesięcy, widzę że chętnie by pobiegał, waży 5kg, a mimo to trzymam go na smyczy. Ludzie puszczający psy bez smyczy w miejscu gdzie są inni ludzie, to idioci.

Mam psa od wielu, wielu lat, już kolejnego i żaden mój pies nigdy nie był zainteresowany czy to biegaczami czy to rowerzystami. Ma ich absolutnie w najgłębszym poważaniu. Nawet jak go spuszczę ze smyczy to nigdy nie biega dookoła jak powalony, idzie przy nodze i sobie wącha, czasami się trochę zapomni w wąchaniu i zostanie trochę z tyłu ale go natychmiast przywołuje  Kwestia wychowania. Pozwalam sobie na spuszczanie go ze smyczy czasami w odludnych miejscach bo wiem, że nigdzie nie pobiegnie za nikim ani za żadnym zwierzęciem i zawsze przyjdzie na każde zawołanie. A i tak zawsze jak ktoś biegnie czy jedzie na rowerze to go przywołuję i przytrzymuję - dla komfortu psychicznego osoby biegnącej/jadącej na rowerze.

Ale też doprowadzają mnie do białej gorączki właściciele innych psów biegających luzem, którzy na moje zawołanie/prośbę gdy biegnę czy jadę rowerem o przytrzymanie psa to odpowiadają "on nic nie zrobi". Już parę razy zatrzymałem się i odpowiedziałem takim idiotom, że on mi może nic nie zrobi ale jak wbiegnie mi pod nogi/koła to przypadkowo mogę mu  połamać nogi lub kręgosłup jak na niego nadepnę/najadę - oczywiście byli oburzeni, że chcę skrzywdzić ich pieska 😁

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostając w temacie psów miałem małą przygodę pewnej wrześniowej niedzieli.

Jechałem przez puszczę Bolimowską. W zasadzie środek puszczy, szutrowa droga. Zobaczyłem przed sobą dwie kobiety z dużym psem. Pies miał smycz, więc nawet nie pomyślałem żeby się zatrzymywać. Gdy byłem około 10 metrów od tych kobiet, jedna z nich zobaczyła, że nadjeżdżam i zaczęła machać rękami w panice, tak abym sie zatrzymał. Kiedy się zatrzymałem druga z kobiet pobiegła w las z psem na odległość dobrych 20 metrów. Domyślam się, że po to, aby pies mnie nie widział. Kiedy pies zniknął w lesie usłyszałem od kobiety, ktora została na ścieżce, że teraz można już przejechać. Kiedy ją mijałem przeprosila mnie, ale byłem w lekkim szoku i nie zapytałem czy pies agresywnie reaguje na rowerzystów i co to za rasa. Przeszukałem wujka google i wszystko wskazuje na to, że ten przyjemniaczek ze zdjęcia to pirenejski pies górski, którego waga dochodzi do 60 kg👀 Nie chce myśleć co byłoby gdybym się nie zatrzymał, ale pani prowadząca go na smyczy mogłaby pofrunąć za nim jak wstążka na wietrze.

Pirenejski_pies_gorski-2.jpg

Edytowane przez Cross90
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psy są problemem, ale już widać spory progres w postaci smyczy i zamkniętą bramę, przynajmniej w rejonach gdzie ja się poruszam, a często są to wszelakie zadupia. Jeszcze parę lat temu a dokładnie 6, to pieski sobie lubiły wesoło bez właścicieli hasać, bo otwarta brama, bo piesek spokojny nikomu krzywdy nie zrobi i tak było do momentu aż ktoś nie wylądował w szpitalu na całe 2 tygodnie ze wstrząsem mózgu i rozwalonym obojczyku w 3 miejscach, gdzie potrzebny był tytan. W sumie to nie trudno się domyśleć że tym kimś byłem ja. Od tego momentu do dziś straż miejska czy policja lubi odwiedzać moje rejony i nie tylko moje, bo sam widzę jak było wcześniej a jak jest teraz. 

Oczywiście może się zdarzyć że coś nagle wybiegnie i zaatakuje, to warto mieć coś przy sobie. Osobiście bez gazu nigdzie się nie ruszam, co prawda na szczęście nie miałem takiej przygody by się bronić przed jakimś zwierzem, ale lepiej być przygotowanym, niż później biadolić "że mądry Polak po szkodzie".

A jak coś małego leci pod koła gdzie lecimy jakieś 40+ km/h, to lepiej po tym przejechać niż robić dzikie manewry zahaczając przy okazji o krawężnik 30 cm ;) . 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda, ludzi na wsi już się uspokoili z psami. Z 7 lat temu jak miałem 11 lat bałem się wracać od kolegi przez latające psy ale na szczęście mama nauczyła mnie "samoobrony" przed takimi, sposób trochę brutalny ale działał. Dominujące rasy to były jamniki na szczęście

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

A jak coś małego leci pod koła gdzie lecimy jakieś 40+ km/h, to lepiej po tym przejechać niż robić dzikie manewry zahaczając przy okazji o krawężnik 30 cm ;)

W Niemczech jest nawet taki przepis w ubezpieczalniach, że jak Ci przed samochód jakieś małe zwierze wyskoczy to masz je przejechać bo jak zrobisz manewr żeby ominąć i rozwalisz samochód np. na drzewie to Ci ubezpieczalnia nie wypłaci ubezpieczenia 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Michal_288 napisał:

ludzi na wsi już się uspokoili z psami

Trochę tak, trochę nie. Rok temu na urlopie musiałem bardzo się postarać, żeby nie zwrócić na siebie uwagi, gdzie z willi przez otwartą bramę wyleciał Bokser.

Niestety bywają także sytuacje na przedmieściach, gdzie pies siedzi przed domem, a wszystko jest zamknięte i można czuć się bezpiecznie. Tylko że raz na jakiś czas, następuje moment gdy właściciel otwiera bramę żeby wjechać/ wyjechać samochodem. Mało kto się przejmuje tym, że pies może wtedy wyskoczyć i zaatakować.

Cały czas piszemy o sytuacjach, gdy właściciel jest bliżej lub dalej i jakaś tam reakcja lub pomoc osób postronnych być może nastąpi. A jak nie, to chociaż uda się znaleźć sprawcę. Najgorsza sytuacja jaką miałem, to gdy w środku tygodnia, w środku dnia wyszedłem pojeździć nad rzekę, w miejscu które jest pośrodku niczego. Ogólnie rzecz ujmując, nikogo w promieniu 1 - 2km bym się nie spodziewał. Wtedy przyleciały do mnie dwa bezpańskie psy. Były na tyle agresywne, że nie tylko szczekały, ale i próbowały mnie otoczyć. Zasłoniłem się rowerem, a one próbowały atakować od boku. Jeden szczekał z przodu, a drugi próbował okrążyć. Gdy ja się obracałem, zamieniały się rolami. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w życiu byłem tak przestraszony i realnie kalkulowałem że może to się skończyć różnie.

Swoją drogą, to musiałem któregoś roku nadepnąć na stopę jakiemuś Czarnoksiężnikowi z psem. Raz na tydzień czy dwa, musiałem wjechać w klocka który oblepiał absolutnie wszystko. To nie był pech, to musiała być czarna magia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesienna runda. Jakaś nowa miedzypolna droga z krzaczorami i drzewami po obu stronach. Z daleka widzę, że idzie sobie pan. Jestem coraz bliżej i... pan dzierży siekierę, z krzaków wyskakuje mały kundelek i owczarek wielkości kycyka. Nie ma szans na odwrót. Podjeżdżam bliżej. Pan spogląda na kuca "Spokojnie, on łagodny jest". "Panie ja się go nie boję, ale ten mały tak dziwnie patrzy". To był ostatni raz jak bałem się o psy. Miałem wizję, że kundel da sygnał dużemu, no i pan z siekierą... 🤔

Mam też na jednej pętli w pewnej wiosce takiego fajnego kundla. Regularnie rzuca się do pedałów. Zawsze w tym samym miejscu. I tak co przejazd robię mu KOMa na 100meterow. Anyway, zawsze sie zastanawiam w jakiej jest formie w danym dniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ChuChu jak sie zakończyła ta syutacja z dwoma psami? zostawiły Cię w spokoju?

8 minut temu, CoolBreezeOne napisał:

Mam też na jednej pętli w pewnej wiosce takiego fajnego kundla. Regularnie rzuca się do pedałów. Zawsze w tym samym miejscu. I tak co przejazd robię mu KOMa na 100meterow. Anyway, zawsze sie zastanawiam w jakiej jest formie w danym dniu.

Mam to samo. Najgorsze, że dom właścicieli tego małego szczekacza stoi przy zakręcie 90° i trzeba mocno zwolnić żeby wejść w zakręt, a później ile fabryka. Zdarzają się dni, że pies jest zamkniety, ale jak dojeżdżam do tego miejsca to tętno niezmiennie wyższe 😂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...