Skocz do zawartości

[Dieta] Alkohol, a kalorie


TommyMasta

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team

Od ponad trzech miesięcy nie piłem żadnego alkoholu ( nie zaszyłem się, ani nic z tych rzeczy ), ale miło wspominam takie chwile :

image.png.7063d3525d259782ed4ffa70e6f1e06d.png

Litrowy kufel fifty-fifty Kozel Cerny i Lezak 11 lekko już nadpity zdaje się :icon_wink:
A może teraz nadpiłem oczami z sentymentu - sam już nie wiem...
Pamiętam, że tego dnia piłem pierwszy raz Ciemnego Złotego Bażanta ( polecam ! ) przywiezionego z Czech, ale nie przeze mnie - dostałem w prezencie/rewanżu.
Poza tym wypiłem jeszcze kilka innych piw i wynalazków, więc pod koniec dnia byłem nieco zmęczony, ale nie przeszkodziło mi to następnego dnia pojeździć na rowerze :icon_cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, KrissDeValnor napisał:

Nie rozumiem Twojego "problemu" gocu - widocznie wolisz wódeczkę przez innych nazywaną ordynarnie wódą :icon_wink:

Wyciągasz jakieś  wnioski które nie są poparte żadnymi faktami - niby dlaczego ktoś miałby mieć problem że piwo jest niesmaczne, zwłaszcza z alkoholem?

Właśnie "walnąłem" sobie piwko, czyli piwo bezalkoholowe "Żywiec Premium 1856" z niebieską szyjką i bardziej mi smakuje niż 4move czy Osh*t czy inny iso.

No taak, jak mawiają niektórzy, dla mnie "piwko" oznacza piwo bezalkoholowe, bo "piwo" to wiadomo że coś tam procentów ma.

I tak śmigając od marca po kilka godzin dziennie, piwo bezalkoholowe wydaje się być lepsze i lepsza forma na drugi dzień,

bo jakieś zwykłe piwo kilka procent niby tylko a jakoś gorsze poczucie rano i w sumie wygląda na to ze alkohol niepotrzebny,

bo organizm żadnego pożytku z niego nie ma, to po co dopłacać do piwa, jak można w cenie iso walnąć sobie piwko bezalkoholowe.

 

Tyle że piwo bezalkoholowe jakiś ułamek procenta chyba też ma i sumie to interesuje mnie ile można wypić żeby nie być namierzonym za jazdę na podwójnym gazie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodnie z prawem bezalkoholowe ma ponizej 0,5% alkoholu A zeby sie takimi wstawic tak zeby nie moc jechac to bys musial chyba byc dziewczynka o wadze 20kg. Co prawda zgodnie z prawem alkohol w piwie moze sie wahac o +- 1% wiec bezalkoholowe teoretycznie ma maksymalnie 1,5% ale i tak pijac jedno takie piwo 1,5% na godzine bedziesz trzezwy. A takich 0,5% to mozna wypic dwa na godzine i byc trzezwym. Pisze na godzine bo nie ma znaczenia czy bedziesz pil przez godzine czy przez 20 godzin i tak zachowasz trzezwosc pijac w takim tempie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, KrissDeValnor napisał:

Nie uważam się za speca w tej materii, ale powiedzmy, że dane mi było porównanie wielu różnych gatunków złocistego trunku, więc moja świadomość jest nieco szersza niż przeciętnego Kowalskiego spod budki z piwem, czy innego marketu sprzedającego głównie kiepskie sikacze.
Oddzielna kwestia to popularność tych rzekomo lepszych zachodnich marek, z których te najbardziej znane są tak samo podłe jak nasza tania masówka, tyle że bardziej się cenią, a dzięki reklamie stały się dość popularne - moim zdaniem zupełnie niezasłużenie.

Świetnie to ująłeś. Mnie również rozbraja zachwycanie się większością zagranicznych marek, gdzie w praktyce to takie same 'siki' jak nasze najpopularniejsze koncerniaki. To świadczy też właśnie o świadomości ludzi na temat piwa, tak samo jak dyskusje na temat tego co jest lepsze - Lech czy Tyskie xD

 

Co do tych zagranicznych to oczywiście nie chcę uogólniać, bo na przykład prawdziwego Guinnessa Draught czy ciemnego pszenicznego Paulanera uważam, za świetne piwa. Doceniajmy jednak co mamy u siebie, bo od kilku lat naprawdę nie jest ciężko zaopatrzyć się w dobre piwo nawet w osiedlowych sklepikach czy żabkach/fresh i to wcale nie za jakieś duże pieniądze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to ze ludzie kupuja takiego Grolscha czy Heinekena albo Pilsner Urquela i placa nie 2,50 jak za lecha tylko 4,5 albo i 5zl bo mysla ze to jest lepsze no i ze musi byc drozsze bo sprowadzane z zagranicy. A tymczasem koncerny robia ich w takiego wała, bo koszt produkcji żywca w Polsce czy heinekena za zachodnia granica jest w zasadzie taki sam. Malo tego, swego czasu polskie piwa koncernowe byly produkowane na zachodzie jak nasze browary nie wyrabialy. I mimo ze robiono takie piwo w Niemczech to nadal kosztowalo jak to z Polski. No ale ludzie sie przyzwyczaili ze zagraniczne to lepsze i drozsze. A tymczasem koncerniak to koncerniak i nie ma znaczenia czy tyskie, corona, miller czy grolsch.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Widzę, że macie na myśli te same marki co ja, ale celowo ich nie wymieniałem, żeby się komuś przykro nie zrobiło - w końcu gusta bywają różne, więc nie każdemu smakuje to samo, a nie da się wykluczyć, że niektórzy nadal zachwycają się Królewskim...
Dla mnie te najbardziej znane polskie marki mogą nawet przestać istnieć, bo odkąd spaskudziły swoje produkty, to nie zasługują na szacunek.
Kiedyś - np. w roku 1996 Żywiec mi bardzo smakował, a po latach walił jakimś ciężkim drożdżem, a w wersji puszkowej był po prostu fatalny, wręcz budzący lekki wstręt ( pozdrowienia dla goca :icon_wink: )
Wspomniane Królewskie przez lata też zeszło na psy według mnie, a o Harnasiach, Tyskich, zeskarpeciałych Lechach ( i podobnie walących skarpetą Heinekenie i Grolschu ), czy Żubrach, to można zapomnieć - gdyby to ode mnie zależało, to wstrzymałbym produkcję tych śmieciowych piw.
Będąc w Zakopanem w 1999 roku natknąłęm się na bardzo dobrego Zlatego Hrada - wtedy oryginalnego ze Słowacji.
Potem jak zaczęli go robić w Polsce, to niestety piwo się znacznie pogorszyło - tzn. po prostu je spartolili, niestety...
Przypomniało mi się bardzo dobre swego czasu belgijskie piwo Palm, które odkryłem w 1998 roku - było o połowę droższe od przeciętnego piwa, ale w 100% warte swej ceny.
Piłem je chyba ze 2 - 3 lata temu, ale miałem wrażenie, że to już nie było to co kiedyś...
W ciągu ostatnich 3 lat posmakowało mi np. Połczyńskie - Bock, Czarne oraz Słodowe, a poza tym pewnie wiele innych ( ogólnie faza na ciemne ), z jasnych np. Krajan Kujawskie i Raciborskie Klasycznie Warzone oraz Rżnięte, ale to już historia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że generalnie artykuły spożywcze jadą w dół z jakością to jest wiadome od dawna. Cena rządzi, ona o wszystkim decyduje. Zwłaszcza w Polsce ludzie patrzą na wszystko w kontekście ceny. Stąd jakość jedzie w dół, opakowania robią się coraz mniejsze itp. Co druga reklama chwali się - najniższe ceny, tniemy ceny, ceny zjeżdżają w dół. A czy ktoś widział reklamę typu - u nas kupisz NAJLEPSZE piwo. Nie - są tylko takie - u nas kupisz najtaniej JAKIEŚ TAM PIWO.

To samo jest w innych branżach. Dopiero co ktoś tam pytał jakie narzędzia kupić. Większość postów nie doradzała dobrych narzędzi, większość pisała, że za drogo chce kupić :)

 

Natomiast jest jeszcze kwestia smaków. Nie wiem jak to powiedzieć..co by to miało znaczyć, ale pamiętam do dzisiaj swoją pierwszą pepsi. Pamiętam jej smak i aromat bąbelków. W takiej falowanej butelce, pita w wieku 6-7 lat czyli jakieś 40 lat temu. Mam wrażenie, że to co teraz jest w puszkach to siki. O tym co serwują w gastronomii z dystrybutorów to wręcz gnojówka :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Nie od dziś wiadomo, że np. najlepsza Coca ( cola oczywiście :icon_wink: ) była zawsze w szkle - najlepiej o stopniu schłodzenia powodującym ból zębów :icon_cool:
Nie wiem jak jest obecnie, bo nie pamiętam kiedy ostatni raz piłem colę, a tymbardziej z małej szklanej butelki, ale takie mam wspomnienia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz to już i koka inna i kola i nawet szkło ;)

 

Ale mam osobiście wrażenie pewnego powolnego częściowego odwrotu - po fali krytyki np. piw bez chmielu i słodów - teraz przynajmniej na etykietkach jest choć jeden ze wspomnianych składników - pytanie oczywiście w jakim procencie jeszcze... Chyba Premier Słowacji jest desygnowany do "walki" w UE o równą jakość produktów na rynkach Zachodu i Wschodu (Europy). Jak to koncerny mówiły - u nas konsument był jeszcze nieświadomy, niewyrobiony. Może po prostu... uboższy. Na różne sposoby. Dobrze - jeśli to się zmienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrissDeValnor bo kiedys robilo sie inne piwa. To nie jest tak, ze kiedys Zywiec byl dobry, a potem go zepsuli. Albo Pilsner Urquel czy cokolwiek innego. Kiedys to byly pilsy, to byly lagery. A teraz te piwa sa w stylu "europejski lager". I one sie doskonale z tego wywiazuja. Koncerny chcialy sprzedawac jak najwiecej piw czyli chcieli zeby kazdemu smakowalo. Tylko nie da sie zrobic tak, zeby kazdemu smakowalo. To co tu zrobic? To moze zrobic piwo ktore bedzie odrzucac jak najmniejsza liczbe osob.  Tylko jak to zrobic, co odrzuca najmniejsza liczbe osob? Woda! I tak zrobili. Europejski lager jest piwem ktory w smaku ma byc jak najdelikatniejszy zeby kazdy mogl go wypic. Jak wode. Po to tez lansuje sie picie piwa schlodzonego do np 3 stopni. Zeby nie bylo niczego czuc. Zadnych wad (ktore beda gdy piwo ma tak dlugi termin i jest z tego stylu) czy tez innych rzeczy ktore moglyby sie nie spodobac. Czujecie roznice miedzy zywcem a woda nestle albo naleczowianka? Takie same roznice sa miedzy lechem a tyskim. Prawie zadne. To calkowicie celowe dzialanie ukierunkowane na to, by piwo trafialo do jak najszerszego grona osob. Sporo osob nie lubi gorzkiego piwa. Ja bez trudu wypije piwo ze 120 IBU. Zreszta ja to nawet jem MSM (metylosulfonylometan) z lyzeczki i popijam woda. To siarka na stawy. Lubie gorzki smak. Dla mnie goryczka w piwie zaczyna sie od 60 IBU a najbardziej lubie dlugo zalegajaca mocna goryczke tak ze 120 IBU choc i 200 bym pewnie ze smakiem wypil. Ale ja jestem mniejszoscia, np moj tesc juz takiego piwa nie toleruje, zona sie krzywi. A tyskie? A tyskie to wypije kazdy. Ze smakiem? Nie, ale tez bez obrzydzenia jakiegos wielkiego.

A dobre piwa typu np AIPA pije sie nie schlodzone do 3 stopni bo to swietokradztwo tylko np w 15 stopniach choc mozna i w 20 jak kto lubi. Ja schladzam do ok 12 - 15 stopni tylko piwa mocne.

A to ze piwo wali skarpetami to to pewnie mokry karton typowy dla zielonych butelek. Dlatego piwo powinno sie robic w ciemnych butelkach. Choc akurat ten smak o dziwo lubie, moze dlatego ze to jedyny intensywny smak jaki pamietam z koncernowych piw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Po prostu musiało się coś zmienić przez te lata w procesie produkcyjnym - tak jak kiedyś np. dodawany był chmiel w naturalnej postaci, a teraz dodaje się najczęściej granulat chmielowy...
Poza tym faktycznie taki Żywiec to już jest zupełnie inne piwo niestety...
Już nawet nie muszę wnikać co konkretnie się zmieniło i w jakim stopniu - wystarczy, że wiele piw przestało mi smakować i wręcz dziwię się, że niektóre browary nie padły odstawiając taką popelinę, ale widocznie dla mas nie liczy się jakiś "wyszukany" smak, a tylko wystarczy efekt jaki ma wywołać trunek...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, KrissDeValnor napisał:

Poza tym faktycznie taki Żywiec to już jest zupełnie inne piwo niestety...

E tam znowu, jak dorzucisz kawałek cytryny, plaster imbiru, łyżkę miodu to smak się poprawi nawet czystej wody, a całkiem sporo węgla z piwa bezalkoholowego jest a to jest potrzebne podczas wysiłku żeby produkować energię ;)

Wychodzi na to że pół litra piwa bezalkoholowego https://www.fatsecret.pl/kalorie-wartości odżywcze/Żywiec/piwo-bezalkoholowe/100ml ma ok. 100 kalorii (kcal) czyli mniej więcej tyle co banan i podobnie do 4move https://www.fatsecret.pl/kalorie-wartości odżywcze/4move/napój-izotoniczny/100ml .

Jedna porcja to 100ml.

Jest 19 kalorii w 1 porcji Żywiec Piwo Bezalkoholowe.

Podział Kalorii: 0% tłusz, 93% węglo, 7% białk."
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

No to już będziesz musiał sobie chyba sam wycisnąć, bo większość nawet tzw. nektarów powstaje z zagęszczonych soków i w dodatku po pasteryzacji traci te "dobre witaminy", które są następnie zastępowane przez ich sztuczne odpowiedniki mające niestety mniejsze działanie pozytywne na organizm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet w biedrze kupisz sok bezposrednio wyciskany. Sa tez w auchan i piotrze i pawle.

A tak w ogole nektar to ok 20% soku + woda z cukrem. Potem jest sok 100% z zageszczonego czyli ze niby odtwarzaja proporcje jak w naturalnym ale i on jest slaby w smaku. Roznica pomiedzy tymi z zageszczonego, a wyciskanymi jest nie do opisania.

No i naturalnie sa pasteryzowane. Jak chcesz witamin to trzeba jesc owoce ;) Mi tylko chodzilo o to ze wole smak soku niz kiepskiego piwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Chęć spożywania alkoholu wywołuje chęć szukania wygodnej prawdy na jego temat po to, by móc go dalej spożywać - twierdzenie odwrotne jest również prawdziwe - a zatem:

- jeśli lubisz pić piwo lub coś mocniejszego, to chcesz lub nieuchronnie będziesz chciał/chciała usprawiedliwić to przed samym sobą i przed innymi (stąd pytania jak w tym wątku) - szukaj zatem informacji o tym, że alkohol nie szkodzi, na pewno takie znajdziesz, zaś inne informacje uznaj za nieprawdę lansowaną przez abstynentów-przygłupów.

- jeśli chcesz przestać spożywać alkohol lub w ogóle nie masz zamiaru zaczynać, to szukaj informacji, że alkohol szkodzi, na pewno takie znajdziesz, zaś inne informacje uznaj za nieprawdę i majaczenia alkoholików-przygłupów.

Wybór ma każdy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Kokosz napisał:

lecz to co spożywamy do alkoholu

I tu leży pies pogrzebany. Niestety alkohol ma wysoki indeks glikemiczny, powoduje duże wyrzuty insuliny i szybki wzrost łaknienia. Dlatego przy alkoholu często je się więcej niż normalnie. Do tego organizm traktuje alkohol, jak truciznę i stara się go metabolizować w pierwszej kolejności. To z kolei sprawia, że jedzenie spożywane do alkoholu nie jest metabolizowane na energię tylko magazynowane w postaci tkanki tłuszczowej. Klasyczny piwny brzuszek to nic innego jak otłuszczone organy wewnętrzne, co jest następstwem spożywania większej ilości jedzenia podczas picia piwa. 

Alkohol bez jedzenia jest mniejszym złem. Jeżeli ktoś ma problem i ma duże ssanie po wypiciu alkoholu to polecam trunki typu czysta Tequila. Ten alkohol, produkowany z agawy, ma zaskakująco niski indeks glikemiczny i nie powoduje takiego ssania w żołądku :) Do tego jeszcze świeża cytrynka i zaraz będzie można szukać argumentacji, że może to nawet i zdrowe będzie ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Eazy napisał:

Niestety alkohol ma wysoki indeks glikemiczny

Wynoszący 0 (słownie: zero) dla czystego alkoholu etylowego (etanolu). Etanol ma "wartość odżywczą" (ma tzw "kalorie" ), ale mierząc jego "indeks glikemiczny" metodą standardową otrzymamy wartość na tyle niemierzalną, że uznaje się ją za zero.

Nieco inna bajka to "napój alkoholowy" zawierający alkohol, zwany skrótowo i potocznie "alkoholem", ale to już nie jest zwykle czysty etanol. Kolejna sprawa, to mityczna maltoza w piwie z koszmarnie wielkim indeksem glikemicznym 110 - tylko ile jest owej maltozy w piwie? Kto wie, ręka do góry! Spróbujcie znaleźć w internecie rzetelne opracowanie na temat zawartości maltozy w piwie - same poszukiwania nasuwają ciekawe wnioski....

Interesujące opracowanie jest w poniższym linku (można przetłumaczyć translatorem):

https://meduza.io/static/misc/j.2050-0416.2005.tb00681.x.pdf

UWAGA: Pijącym alkohol i szukającym usprawiedliwienia dla dalszego picia wystarczy podsumowanie (CONCLUSIONS) w linkowanym opracowaniu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Boss napisał:

Nieco inna bajka to "napój alkoholowy" zawierający alkohol, zwany skrótowo i potocznie "alkoholem", ale to już nie jest zwykle czysty etanol.

Masz rację. Bardziej chodziło mi o piwo, słodkie wina, drinki, alkohole smakowe, etc. Wyraziłem się zbyt ogólnikowo. 

Nadal jednak polecam Tequilę, która nie podnosi poziomu cukru we krwi :) Oczywiście z dodatkiem jedynie cytryny do zagryzienia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat został odświeżony, a to bardzo dobrze, bo moim zdaniem jest zwyczajnie ciekawy ;) Nikt tu nie szuka usprawiedliwienia dla picia alkoholu, wiadomo że jego regularne spożywanie lub nawet jednorazowe upijanie się nie jest niczym dobrym i to nie podlega dyskusji, natomiast ciekawe jest to, że na przykładzie alkoholu można pokazać, że ta cała teoria bilansu kalorycznego, którą większość trenerów personalnych uznaje za pewnik to tylko teoria. Słyszymy często - 'Żeby schudnąć musisz mieć ujemny bilans kaloryczny, tzn więcej spalać niż spożywać.  Żeby przytyć, musisz spożywać więcej niż spalasz'. To działa w przypadku zbilansowanej diety, w której podstawą są węglowodany, tłuszcze i białka. Natomiast warto zadać sobie pytanie czym konkretnie jest 1kcal i sprawdzić czym jest pojęcie biodostępności ;) W skrócie - kaloria kalorii nie jest równa, niektórych spożywanych składników odżywczych nasz organizm nie potrafi zmagazynować w postaci tłuszczu, nawet jeśli są spożywanie w zdecydowanym nadmiarze - przykładem są na przykład alkohol i białka. Znalazłem w ostatnich tygodniach przynajmniej kilka badań, pokazujących że spożywanie kalorii powyżej zapotrzebowania, za to w postaci alkoholu lub białek doprowadzało do tego, że badane osoby traciły na masie, pomimo znacznie dodatniego bilansu kalorycznego.

Biorąc takie piwo i zakładając, że 1g węglowodanów to 4kcal, natomiast 1g alkoholu etylowego to 7kcal, jak się powszechnie przyjmuje - to 80% kalorii z piwa pochodzi z alkoholu, którego organizm nie potrafi zmagazynować. Natomiast prawdą jest, że jeśli do tego piwa jest spożywany posiłek to organizm w pierwszej kolejności pozyskuje energię z alkoholu, a składniki odżywcze z posiłku, czyli najprawdopodobniej węglowodany i tłuszcze są odkładane w tkankę tłuszczową. Reasumując - sam alkohol nie spowoduje, że przytyjemy jeśli nie będziemy jeść/podjadać przed/w trakcie/zaraz po jego spożyciu.

Zaznaczam, że nie jestem żadnym znawcą tematu, moje wykształcenie nie ma nic wspólnego z dietetyką, natomiast staram się zgłębiać ten temat bo wydaje mi się bardzo interesujący, ponieważ pokazuje, że to co się powszechnie uważa(teoria bilansu kalorycznego) często może mieć niewiele wspólnego z prawdą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, TommyMasta napisał:

więcej spalać niż spożywać.  Żeby przytyć, musisz spożywać więcej niż spalasz'..

Spożywać co? Pożywienie jest paliwem, nie "kaloriami" i nie "energią", póki nie zostanie przez organizm przetworzone. A jak Twój organizm to paliwo przetwarza? Twój organizm, nie kolegi, nie znajomego, nie ojca, nie matki, tylko Twój? Czego potrzebuje teraz, czego za kilka godzin, czego pojutrze, czego w zimie, czego w lecie?
 

21 godzin temu, TommyMasta napisał:

teoria bilansu kalorycznego, którą większość trenerów personalnych uznaje za pewnik to tylko teoria

Nie ma żadnego "bilansu kalorycznego", jest "bilans energetyczny", którego tak naprawdę nikt nie zna, bo w każdej chwili naszego życia, każdego dnia, każdej pory roku, z każdym rokiem jest po prostu inny.

"Bilans kaloryczny" to bilans przybliżonych wartości energii podawanych na etykietach produktów lub dostępnych w różnych zestawieniach z nieznanym wydatkowaniem energii - porównujemy więc przybliżone z nieznanym otrzymując bzdurny wynik.

Podawanie, że spacer, bieganie, czy jazda rowerem to spalenie iluś tam kcal to bzdury - bo jaki jest możliwy błąd? 10%? 30%? 70%? a może 200%? Jaka jest różnica między nastolatkiem, dorosłym i osobą starszą? Między wysokim i niskim? Między ważącym 65kg a ważącym 85kg? Jaka między osobą z naturalnie szeroką klatką piersiową, szerokimi kośćmi miednicy, a osobą o drobnej budowie kośćca? Jaka jest różnica między osobą umięśnioną, a osobą z niewiele rozbudowanymi mięśniami? A co z różnicami wydolności? Czym się różnią dwie godziny jazda średniej klasy kolarza amatora, mającego sukcesy na w lokalnych zawodach, od dwóch godzin jazdy przeciętnego człowieka jeżdżącego co najwyżej po pozamiejskich utwardzonych drogach ze średnią 20km/h, nawet gdy obydwu damy takie same rowery i pokonają jadąc obok siebie identyczną trasę?

Każdy człowiek ma swój indywidualny bilans energetyczny - tu, teraz, wczoraj, jutro - inaczej wyglądamy, inaczej żyjemy, mamy podobne organizmy, ale wyglądające inaczej, mające inny wymiary, inne zachowania, inne upodobania, nałogi itp... Owszem, można wszystko uśrednić  - no to uśrednijmy ubrania, wszystkie buty oraz każdą inną odzież produkujmy w jednym uśrednionym rozmiarze - będzie dużo taniej i dużo szybciej...

Czy ktokolwiek z nas kiedykolwiek czuł prawdziwy głód? Chcecie poczuć prawdziwy głód? Ok - trzy tygodnie totalnej głodówki, tylko picie wody - i to będzie prawdziwy głód, a nie chrzanienie o tym, że po pięciu godzinach pracy biurowej przed komputerem lub godzinnym spacerze po galerii handlowej ktoś "umiera z głodu"

21 godzin temu, TommyMasta napisał:

W skrócie - kaloria kalorii nie jest równa, niektórych spożywanych składników odżywczych nasz organizm

Zadanie - poszukaj informacji o tym jak mierzy się wartość energetyczną żywności, czyli owe "kalorie" - skąd wiadomo co wydrukować na etykiecie z zestawieniem składników - a jest to dość zaskakująca metoda...

21 godzin temu, TommyMasta napisał:

niektórych spożywanych składników odżywczych nasz organizm nie potrafi zmagazynować w postaci tłuszczu, nawet jeśli są spożywanie w zdecydowanym nadmiarze - przykładem są na przykład alkohol i białka.
(...)
Reasumując - sam alkohol nie spowoduje, że przytyjemy jeśli nie będziemy jeść/podjadać przed/w trakcie/zaraz po jego spożyciu.

To nieprawda - zarówno alkohol jak i białko organizm przetwarza na składniki, które albo zostaną przetworzone na energię, albo przy nadmiarze zostaną zmagazynowane.

Z alkoholem jest ten problem, że jest on de facto trucizną, więc nawet gdy jego spożycie spowoduje "teoretycznie" dodatni "bilans kaloryczny", to będzie to teoria zbyt nieprawdziwa, bo skutki działania toksycznego zasadniczo ten bilans zmieniają.

21 godzin temu, TommyMasta napisał:

Znalazłem w ostatnich tygodniach przynajmniej kilka badań, pokazujących że spożywanie kalorii powyżej zapotrzebowania, za to w postaci alkoholu lub białek doprowadzało do tego, że badane osoby traciły na masie, pomimo znacznie dodatniego bilansu kalorycznego.

Kiedyś był artykuł na temat takich "badań" - za przykład podano badanie mające na celu sprawdzenie czy spożywanie lub nie spożywanie śniadania ma wpływ na spadek lub zmniejszenie masy ciała. Badanie wykonano, a wyniki przedstawiono - nic tylko w nie wierzyć, wszak to było "badanie naukowe", a nie wymysł dziennikarza z działu "zdrowie i uroda"... Dobra, a gdzie haczyk?

Haczyk w tym, że badanym powiedziano, by śniadanie jedli lub go nie jedli i nic więcej... Tylko zaraz, a czym dla każdego było śniadanie? Dla jednego śniadaniem był posiłek zawsze spożywany regularnie o 5:00, a dla drugiego o 9:00. To co dla jednego było "śniadaniem", dla drugiego było już "drugim śniadaniem". Nawet ta sama osoba mogła powiedzieć, że dziś "nie jadła śniadania", czyli posiłku o 5:00, ale w rzeczywistości zjadła go o 11:00, co de facto było jej osobistym "drugim śniadaniem", będącym co do obfitości połączeniem "opuszczonego śniadania" ze standardowym "drugim śniadaniem.

W konsekwencji, ponieważ grupa badanych osób nie podawała rzeczywistych i wiarygodnych danych, a nie badano dokładnie tego co jedzą i co robią przez 24g/dobę, to wyniki owego "badania" można było sobie wsadzić...

To co? To może kontrolujmy badanych 24godz./dobę? Może ich zamknąć i pilnować, nawet im za to płacąc? A czy to będzie ich normalne życie? A co, myślicie że ciągła myśl o "wielkim bracie", który nas obserwuje i będzie pytał o każdy kęs pożywienia nie wywołuje stresu, który to stres potrafi zupełnie zmienić osobisty bilans energetyczny? Pocicie się w stresie? Robi się Wam gorąco? Ilu z Was cierpi na dolegliwości układu pokarmowego pod wpływem ciągłego stresu?

Badania dotyczące odżywania, to żyła złota - da się udowodnić każdą teorię za której udowodnienie zapłaci zleceniodawca.

 

21 godzin temu, TommyMasta napisał:

Zaznaczam, że nie jestem żadnym znawcą tematu, moje wykształcenie nie ma nic wspólnego z dietetyką, natomiast staram się zgłębiać ten temat bo wydaje mi się bardzo interesujący, ponieważ pokazuje, że to co się powszechnie uważa(teoria bilansu kalorycznego) często może mieć niewiele wspólnego z prawdą.

Znawcy nie istnieją i istnieć nie będą - każdy znawca, nawet uznany autorytet, może być kiedyś uznany za osobę ważną dla nauki, ale wyznającą błędne poglądy - przykład - kiedyś znawcy zbadali, uznali i ogłosili, że złem są tłuszcze, a dobrem węglowodany, że złem jest masło, a dobrem margaryna - teraz inni znawcy, czasem nawet ci sami, ale po "nawróceniu" mówią coś zupełnie innego... .

Z takich bzdur, czyli ogłaszania się "znawcami" żyją tzw. dietetycy - dietetyk ma zarabiać, a zarabia na tyjących, albo inaczej, na nie potrafiących utrzymać masy ciała. Dietetycy zmieniają zdanie co chwila, bo podążają za "trendami" i mówią to, co "obecnie uznaje się za słuszne w tej konkretnej dziedzinie wiedzy" - tylko że za kilka lat wszystko to może zostać obalone.... Tak działa nauka...

Nie trzeba być znawcą, by zrozumieć organizmy żywe, to po co żyją, jak żyją, jak i po co się odżywiają - wystarczy popatrzeć na naturę w jej oryginalnej postaci, a nie na człowieka, który od naturalnych i najbardziej podstawowych zachowań dawno temu odszedł.

Czy zwierzęta tyją i chudną? Ależ oczywiście, bo tak zwierzęta i nas ludzi natura przystosowała do przetrwania! Po co i kiedy obżera się i tyje niedźwiedź? Po co ptaki obżerają się i tyją przed dalekim lotem? Jak wygląda tycie i chudnięcie zwierząt w zestawieniu z porami roku i związanymi z tym dostatkiem i niedostatkiem pożywienia oraz często drastycznymi zmianami temperatury?

Człowiek oderwał się od natury tworząc cywilizacje, ale podstawowe "zwierzęce" cechy organizmu pozostały w człowieku bez zmian. Latem i jesienią ludzie powinni tyć, bo jest dostatek pożywienia, bo jest ciepło itp - tyć po to, by wytworzyć tkankę tłuszczową pomagającą przetrwać chłody i stanowiącą zapas energii na okresy niedostatku w zimie i na wiosnę. Zaś w okresach niedostatku, czyli od późnej jesieni przez zimę i wiosnę ludzie powinni stopniowo chudnąć, zużywając zapasy tłuszczu... Cywilizacja odwróciła ten proces, ogrzewane mieszkania, minimalny ruch w chłodnych i zimnych porach roku i zamiast chudnąć, tyjemy... A dopiero latem, gdy zaczyna nam się "chcieć", gdy trzeba zrzucić nadmiar odzieży, zaczynamy myśleć o jednoczesnym zrzuceniu nadmiaru tłuszczu i najczęściej nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć, bo jest to za krótki okres i za dużo pożywienia na około, świeżego pachnącego, wystarczy sięgnąć i zerwać... Do tego zaczyna nam się wydawać, że jeśli latem się dużo ruszamy, to trzeba proporcjonalnie więcej zjeść, by organizm dobrze funkcjonował - tymczasem coroczna spirala tycia (spirala, nie wahadło) się nakręca...

Silenie się na ciągłe utrzymywanie masy ciała, to działanie wbrew naturze, zwłaszcza w rejonach z wyraźnymi porami roku. Tycie zimą, a chudnięcie latem, to efekt cywilizacyjny, nienaturalny, szkodliwy, wywołujący spiralę tycia - to moje osobiste poglądy i można się z nimi nie zgadzać... (nawet zalecam nie zgadzanie się ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...