Skocz do zawartości

[wycieczka] wyprawa do austrii


tobo

Rekomendowane odpowiedzi

chcialbym w przyszlym roku kalendarzowym pojechac z rowerami do Austrii.

to kraj bardzo rowerowy i bardzo przyjaźnie nastawiony do tego sportu.

prawidziwe góry no i te wysokości... :) ehh.....

 

problem jest w tym ze w pobliżu mnie nie ma osób które chciałyby lub mogły pojechać ze mną na taki wypad.

 

jak widzę taką wyprawę?

 

- dojazd samochodem. Ja nie mam takowego dlatego szukam kogoś kto chciałby jechac tam i mógłby zawieźć mnie i siebie - oczywiście podział kosztów benzyny, przejazdów autostradami itd;

- noclegi na miejscu (w wybranym wspólnie regionie) - zmniejszenie kosztów poprzez wynajęcie wspólne pokoju - przy jednoosobowym jak wiadomo koszty są wyższe.

- ilość dni - myślę ze conajmniej tydzień. jechac na mniej raczej mało sensowne

- wyżywienie - można w takim przypadku zabrać w znacznej cześci stąd. obniżenie kosztów

- piwo, kobiety i śpiew - oczywiście na miejscu :)

 

- planowany termin wyjazdu - lipiec lub sierpień, najlepszy czas na taką wyprawę. pracuję w szkole więc moge sie dostosować przez 2 miesiące, no i jest to myślę dobry czas również ze względu na pogodę.

 

- miejsce docelowe wybierzemy wspólnie - w końcu to wspólny wyjazd.

- może być więcej niz jedna osoba która chciałaby jechać - nawet byłoby lepiej

 

czekam na propozycje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Pomysł z Austrią świetny.

Mam nadzieję że masz już za sobą jakieś dłuższe rorerowe wycieczki.

Wspólnie z żoną mieliśmy wyjechać w zeszłym roku na Donauweg, ale zawiódł na całej linii towarzysz do naszej wycieczki, więc sprawa się rypła na tydzień przed.

 

Proponowałbym coś takiego.

Przejazd austriackim odcinkiem Donauweg od granicy z Niemcami do Bratysławy + wypady po okolicy tj Salzburg etc. Trasa z cyklu codziennie śpimy gdzie indziej, więc w tym wypadku najlepsze są kempingi, tanio i na trawce.

W związku z tą trasą mam jeszcze jeden pomysł. Wraz z nami podróżuje samochód, w którym jedzie wszystko tzn namiot, jedzenie etc. Kierowca zmienia się co 20-40 km na trasie, w związku z czym mile widziani rowerzyści z prawem jazdy.

 

Na razie tyle

Osso

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie jest to co Tobo ze swoim koniem lubią najbardziej.

 

Na razie bardzo luźno zastanawiałem się nad wyjazdem (z całą rodzinką) do Zillertal i połączeniem rowerowania ze wspinaniem. Rowerowanie byłoby z wykorzystaniem wyciągów, z których wiele jest przystosowanych do przewozu rowerów (mapka tras rowerowych na www.zillertal.at). Tylko mam wątpliwości czy sprzęty, które posiadamy (typowe do XC) mają tam szanse na przeżycie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiem tak: moge jezdzic dziennie po 50 km. taki dystans przy wielodziennym kreceniu mnie na pewno nie zabije. poza tym niekoniecznie musze krecic codziennie. to ma byc dla mnie tez i urlop po prostu.

spanie w namiotach? no nie bardzo jak dla mnie. jadac tam mialbym przeznaczone pieniadze na noclegi. tym bardziej ze jesli pogoda nie bedzie rewelacyjna (a rezerwacje przeciez trzeba zrobic wczesniej) to krecenie wielu kilometrow dziennie polaczone ze spaniem na ziemi (czyli marzniecie + ewentualne mokniecie na rowerku + marzniecie w nocy) nie bardzo mi sie widzi. :( ale jest to sprawa do przedyskutowania. poza tym ja nie mam namiotu spiwora ani sprzetow do tego typu turystyki - wiec musialbym zainwestowac w takowy - co oznacza koszty - a ja nie uzywam takich rzeczy wcale - nie jestem typem biwakowca.

co do przejazdow z miejsca na miejsce - bardzo dobry pomysl (myslalem o tym) ale ja nie mam prawa jazdy. no coz takie są realia. :P

czy sprzet by wytrzymal? ja mowie o turystyce rowerowej bez ekstremy. do downhillu mi daleko. :P

 

jeszcze raz powiem jak wygladalaby moja wersja:

 

- przejazd samochodem tam

- noclegi w normalnych pensjonatowo - hotelowych warunkach

- zwiedzenie rowerem okreslonego miejsca (powiedzmy tak jak to jest w szklarskiej porebie - kilkaset km tras rowerowych w jednym miejscu - przy zrobieniu 300 km w ciagu tygodnia bylbym usatysfakcjonowany)

- przeniesienie po kilku dniach np w inne miejsce - ale tez niekoniecznie.

 

i co najwazniejsze - ma to byc wyjazd dla rowerow mtb.

 

tak jak napisalem wyzej - opcje sa do przedyskutowania - tym bardziej ze to ma byc wspolna wycieczka i to ja bylbym zalezny w znacznym stopniu od innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

spanie w namiotach? no nie bardzo jak dla mnie. to krecenie wielu kilometrow dziennie polaczone ze spaniem na ziemi (czyli marzniecie + ewentualne mokniecie na rowerku + marzniecie w nocy) nie bardzo mi sie widzi. :) czy sprzet by wytrzymal? ja mowie o turystyce rowerowej bez ekstremy. do downhillu mi daleko. :( i co najwazniejsze - ma to byc wyjazd dla rowerow mtb.

 

Witaj Tobo,

rok temu namówieni przez przyjaciół porwalismy sie na wyjazd 5 dniowy z namiotami i spaniem "na dziko" dzięki bogu nie inwestowaliśmy w sprzęt, tylko w wiekszości pożyczyliśmy, bo w praktyce okazało się, że:

- nie lubimy wozić dobytku w sakwach,

- spanie w namiocie jest ok. ale jak jest ciepło i nie pada

- wolimy zwiedzac rowerowo góry, ale bez obciążenia

Dlatego kupilśmy rowery MTB, a treking zostawiamy zapaleńcom :-)

 

Szkoda, że w przyszłym roku jedziemy w odwrotnym kierunku :) (morze), bo chętnie pozwiedzalibyśmy Austrię :-) ma wszystko czego bikerowi potrzeba ;-)

pozdrower

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiem tak: moge jezdzic dziennie po 50 km. taki dystans przy wielodziennym kreceniu mnie na pewno nie zabije. poza tym niekoniecznie musze krecic codziennie. to ma byc dla mnie tez i urlop po prostu.

spanie w namiotach? no nie bardzo jak dla mnie. jadac tam mialbym przeznaczone pieniadze na noclegi. tym bardziej ze jesli pogoda nie bedzie rewelacyjna (a rezerwacje przeciez trzeba zrobic wczesniej) to krecenie wielu kilometrow dziennie polaczone ze spaniem na ziemi (czyli marzniecie + ewentualne mokniecie na rowerku + marzniecie w nocy) nie bardzo mi sie widzi. :) ale jest to sprawa do przedyskutowania. poza tym ja nie mam namiotu spiwora ani sprzetow do tego typu turystyki - wiec musialbym zainwestowac w takowy - co oznacza koszty - a ja nie uzywam takich rzeczy wcale - nie jestem typem biwakowca.

co do przejazdow z miejsca na miejsce - bardzo dobry pomysl (myslalem o tym) ale ja nie mam prawa jazdy. no coz takie są realia. :(

czy sprzet by wytrzymal? ja mowie o turystyce rowerowej bez ekstremy. do downhillu mi daleko. :)

 

jeszcze raz powiem jak wygladalaby moja wersja:

 

- przejazd samochodem tam

- noclegi w normalnych pensjonatowo - hotelowych warunkach

- zwiedzenie rowerem okreslonego miejsca (powiedzmy tak jak to jest w szklarskiej porebie - kilkaset km tras rowerowych w jednym miejscu - przy zrobieniu 300 km w ciagu tygodnia bylbym usatysfakcjonowany)

- przeniesienie po kilku dniach np w inne miejsce - ale tez niekoniecznie.

 

i co najwazniejsze - ma to byc wyjazd dla rowerow mtb.

 

tak jak napisalem wyzej - opcje sa do przedyskutowania - tym bardziej ze to ma byc wspolna wycieczka i to ja bylbym zalezny w znacznym stopniu od innych.

 

 

Hmmm, 50km dziennie to nie jest zbyt wiele. Wbrew pozorom jest to bardzo mało, bo po płaskim to się robi w 2h, a pozostaje 22h doby do zagospodarowania. Nie robię zarzutu, że to za mało, tylko z doświadczenia wiem że spokojnie robi się znacznie więcej bo z reguły ma się na to cały dzień i nic innego do roboty.

Spanie w namiocie niewygodne?? zimno?? widze, ze kolega nigdy nie probował :025:

Na pewno w lecie w Austrii w namiocie nie zmarzniesz. A zakupic podstawowy sprzet czyli namiot i spiwor to koszt 2-3 noclegow w Austrii. :D Namiot to nie jest alternatywa hotelu dla ubogich. To jest inna jakosc, spanie na swiezym powietrzu, dzikie biwakowanie, dostosowywanie się od rytmu dzień/noc, jasno/ciemno. Jak dla mnie nie ma porównania. No i ta niezależność!

Jadąc na wypad rowerowy nie wyobrażam sobie rezerwacji pokoi i realizowania jakiegoś stałego planu typu dziś jestem tu i tu, jutro gdzieś indziej, a za 4 dni jestem tu ponownie. A jak się gdzieś spodoba to nie warto zabawić dłużej? a jak wystąpi usterka roweru i nie da się dojechać na czas?

Proponuje obrać mniej więcej rejon podróży, ogólną trasę z zaznaczeniem atrakcji i przybliżony termin pobytu. Do reszty podchodzić na luzie. Do hotelu zawsze można pójść (o ile jest w pobliżu, a w Austrii nie brakuje).

Miłego wyjazdu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zrob 50 km w ciezkim terenie dziennie przez 7 albo wiecej dni - pogadamy. potrzebuje dystansu po ktorym na drugi dzien na pewno moge wsiasc znowu na rower. jezdziles w gorach gdzie wysokosci stale wynosza 1500 m lub wiecej?

nie mam czasu ani checi na treningi by fizycznie bardzo sie przygotowywac do wyjazdu.

 

po to jade na urlop zeby miec z tego przyjemnosc. i potrzebuje normalnych warunkow a nie spania na ziemi.

jesli jade na urlop planuje koszty w takiej kwocie zeby nie musiec sie ograniczac. po to sie przygotowuje caly rok. chce normalnego lozka i wlasnego kibla z prysznicem. ale mowilem - to tylko moja wizja.

 

nie wiem czy zauwazyles ze austria i alpy niewiele maja wspolnego z płaskim. jesli zechce sie bujac po plaskim to pojade nad polskie morze rowerem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ej Tobo spokojnie. Piszesz do goscia ktory ostatnie swoje dwa wyjazdy wakacyjne spedzil na rowerze. Nie bylo to pierwsze wyprawy rowerowe i nie ostatnie pewnie tez. I to na rowerze bez samochodu, dodatkowo wozac dobytek w sakwach. Nie wal mi tu takich uwag, jak do dzieciakow jakich pelno tu na forum!

 

Urlop=przyjemnosc to jasne!

Namiot to sa normalne warunki, napisalem Ci to nie jest tansza alternatywa dla hotelu tylko swoboda, wolnosc i mozliwosc doznania nowych odczuc. Kontakt z natura to jest cos. Nie pisalem nic o ograniczu sie finansowym. Kase mozna wydawac wszedzie. Sam zostawiam samochod w garazu i na wakacje smigam rowerem, nie dla ceny. To zupelnie co innego, kontemplacja widokow, poznawanie ludzi, nie ma porownania do wycieczki wozem po autostradzie i spacerku wokol hotelu.

Pewnie tez nie widziales nigdy jak wygladaja warunki sanitarne na kempingu.

Proponuje tylko abys sam poznal zwiedzane okolice glebiej, mial czas popatrzec i odczuc ich urok (a tamtych okolic warto!), a nie odwalil jak wizyte w McDonalds!

Aha, ostatnia uwaga- Austrie znam z conajmniej 3 wyjazdow, zarowno samochodem jak i rowerem. Po tamtejszych gorach jezdzilem i chodzilem pieszo. Wieden, Salzburg, Linz, Innsbruck, Graz, Klagenfurt juz dawno widzialem. Nie cala Austria jest gorzysta, no ale tego to ty nie widziales jeszcze. Moze warto posluchac, nie zmuszam Ciebie do realizowania moich pomyslow.

I nadal zycze milego wyjazdu :-))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się... byłem w tym roku na wyprawie rowerowej do rzymu i z powrotem...przejechalismy alpy dwa razy i apeniny... robiac srednio po 100 km naewt w gorach. Wszystko jest do realizacji a nie ma nic przyjemniejszego niz wstanei rano wyjscie z namiotu i spojrzenie na gory...co z tego ze zimno albo pada...wystarczy sama satysfakcja... mozna poczuc sie wolnym a poza tym wzbudza sie podziw wiozac 30 kg wlasnego dobytku zapakowanego w sakwach:) Wyprawy to sposob na zycie... zawsze mzona wszystko zdjac i tak o wyjechac w gorki np w salzkammergut:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, Panowie, spokojnie :) . Jeśli nasz kolega wybiera taki sposób podróżowania i zwiedzania to oczywiście ma do tego pełne prawo. Jedni wolą samodzielnie toczyć się na największe przełęcze górskie, wyjeżdżać tylko na rowerze i tylko rower uznając za pełnowartościowy środek transportu, inni wolą pojechać gdzies samochodem i dopiero tam przesiąść się na rower i pośmigać po okolicy. Każdy robi to, co lubi :033: . Czytałem gdzieś relację jednego kolegi, który jadąc na Nordkapp pokonywał ok. 170 a może i więcej km dziennie i nie zatrzymywał się na jakiekolwiek zwiedzanie. Dla innych to profanacja, bowiem oni wolą jechać dziennie 50 km i zatrzymywać się przy każdym małym zameczku cz rozpadającej się chacie... :wub: Jednym sprawia przyjemność to, innym tamto. Powodzenia na wyprawach i niech wam rower lekkim będzie B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wlasnie - nie jestem koczownikiem. po meczeniu sie potrzebuje cywilizowanych warukow i moich 4 scian a nie płachty brezentu nad głową. przeciez jesli ktos chce to moze nawet przez 10 dni wyprawy nie zmieniac na sobie ani gaci ani koszulki - jesli to go zblizy jeszcze bardziej do natury.

lubie to co robie ale jestem tez wygodny. to wszystko.

 

co do wozenia dobytku to moze jeszcze raz - nie bede sie obciazal.

pokazanie sie z 30 kilogramowymi sakwami imponuje? no moze tylko ja nie pale sie do zadnej demonstracji wobec ludzi wokol.

 

poza tym mam fulla do ktorego mocowanie bagaznikow jest bez sensu i skoro nie uprawiam trekkingu to kupienie ich rowniez mija sie z jakimkolwiek celem.

 

zdaje sobie sprawe ze wyjazd z kims to w czesci dogadzanie czyims warunkom i jego potrzebom. i ze w tym wzgledzie optymalne byloby wybycie samemu. jednak odrobina rozsadku ktora posiadam mowi "nie" - chocby ze wzgledów bezpieczenstwa.

 

mam to szczescie ze znalazla sie tu "rowerzystka" ktorej moje opcje trafily w gust. i chyba o to chodzi. :huh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ Tobo wszystko ostro przeinaczasz :-)

Dobra nieważne.

Życzę miłego wyjazdu w dwie lub więcej osób. Koniecznie jak wrócisz to opisz gdzie byłeś, co widziałeś i w ogóle wszystkie wrażenia z podróży.

Ja na pewno chętnie przeczytam, bo uwielbiam czytać też relacje z podróży :-)

Nieustająco miłego wyjazdu, oby przyszły sezon był jak najszybciej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...