Michal_L Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 u mnie jest tak ze oszczednosci mamy wspolne oszczednosci. Jedynie ja mam 75 zl na sprawy na ktore nie musze jej sie pytac ( typu piwo itd) zona zas ma 150. Zakupy rowerowe oplacam ze wspolnych oszczednosci. Dlatego pytam o zgode na dany zakup.
marcinusz Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 Mistrzowski temat. Dopiero dziś go zauważyłem. Ja jednak żyję w zupełnie innej rzeczywistości. Żeby kupić szpeje rowerowe też muszę uzyskać akceptację, ale własną. Muszę sam dojść do przekonania, że wydatek jest uzasadniony i nie stanowi rozrzutności. Kobieta? Kobieta ma swój własny portfel i w mój nie zagląda. Ja też nigdy nie pytam po co jej kolejne kozaki. Skoro kupiła a nie ukradła, to nie widzę problemu. Nie wyobrażam sobie, żeby tłumaczyć kobiecie, dlaczego potrzebuję zmienić jedne okrągłe koła na inne okrągłe. Tym bardziej nie wyobrażam sobie ukrywania wydatków. Oszukiwać własną kobietę, żeby zrobić małe ulepszenie w rowerze? Kosmos jakiś. Totalny brak godności.
apstryk Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 Sprawiedliwie nie znaczy równo ;-) Może Michał nie musi sprzątać, gotować, tylko ma czas na rower.
Michal_L Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 Marcinusz bo w twoim przypadku macie osobne finanse czy oszczednosci. My zas mamy wspolne. Fakt piecze nad oszczednosciami trzymam ja choc nigdy tego faktu nie wykorzystywalem. Moglem kupic za te oszczednosci bez jej wiedy i watpie by sie kapnela bo nie zaglada na rachunek z oszczednosciami a na rowerze sie nie zna by zauwazyla jakies drobne zmiany.
Piter233 Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 Ja też żyję w innej rzeczywistości, wszystkie wolne środki idą w części i ciuchy. Z tym że nie jest ich za wiele, mimo że kombinuję jak tylko się da
marcinusz Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 Marcinusz bo w twoim przypadku macie osobne finanse czy oszczednosci. I tak na zawsze pozostanie.
verul Napisano 21 Listopada 2016 Napisano 21 Listopada 2016 Marcinusz bo w twoim przypadku macie osobne finanse czy oszczednosci. My zas mamy wspolne. Fakt piecze nad oszczednosciami trzymam ja choc nigdy tego faktu nie wykorzystywalem. Moglem kupic za te oszczednosci bez jej wiedy i watpie by sie kapnela bo nie zaglada na rachunek z oszczednosciami a na rowerze sie nie zna by zauwazyla jakies drobne zmiany. Widze, ze Twoja kobieta jest mistrzem negocjacji skoro potrafila dla siebie wynegocjowac ze wspolnej kasy wiecej dla siebie jednoczesnie mniej sie od niej dokladajac. No ale skoro Ci z tym dobrze
Michal_L Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Nie musi negocjowac. Kobiety maja to do siebie ze maja wieksze potrzeby. A tu kupic krem, szminke, pomatke, masakre do kamijarzu itd. Ja tam mam 75 zl i jeszcze kilka zloty zawsze zostaje. A zarobki nie maja znaczenia. Teoretycznie mamy 2 wyplaty w praktyce jedna bo i tak nasze wyplaty na jedno konto ida.
tobo Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Nie wyobrażam sobie, żeby tłumaczyć kobiecie, dlaczego potrzebuję zmienić jedne okrągłe koła na inne okrągłe. Tym bardziej nie wyobrażam sobie ukrywania wydatków. Oszukiwać własną kobietę, żeby zrobić małe ulepszenie w rowerze? Kosmos jakiś. Totalny brak godności. Może i kosmos ale sytuacja konfliktów na tle zakupowym dosyć realna i dla wielu osób typowa jak widać. Załóżmy że jednak Twoje inwestycje wzbudzają kobiece wątpliwości. Założenie drugie - uzasadnienia dla tych wątpliwości nie ma, bo Twoje nabytki są niezbyt częste, nie są - realnie - fanaberią (bo nie zmieniasz dla zmieniania), nie stoją w kolizji z funkcjonowaniem gospodarstwa domowego itd. Kobieta ma inne zdanie niż Ty w kwestii gadżetów rowerowych, różnica światopoglądów, zdań i powstaje większy lub mniejszy konflikt, cyklicznie przy każdym zakupie. Wiem że można się uprzeć i oczywiście nic na to nie poradzi. Jeśli kopie to atmosferę w domu/związku a jej zdanie na temat Twoich pomysłów nie uległoby zmianie to co? Rozwód?
Michal_L Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Tobo trafiles w sedno sprawy. Wielu osoba sie wydaje ze to moje pieniadze i moge z nimi robic co chce. Nie ma problemu jak kobieta uwaza tak samo. Ale jesli jest inaczej? Bedzie uwazala ze to ze sa twoje nie oznacza ze masz szastac na lewo i prawo. Bedzie uwazala ze moglbys wiecej zaoszczedzic. A w skrajnosci bedzie uwazala ze w malzenstwie kasa powinna byc wspolna (Tak jak moja zona uwaza z tym ze ja uwazam tak samo) To co uprzesz i wieznisz rozwod? Jeszcze pol biedy jak zarabiacie duzo ze nawet jak byscie byli rozrzutni to jeszcze by zostalo na oszczednosci.
fala77 Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Bez urazy ale szkoda mi ludzi którzy mają w małżeństwie tylko wspólne konto i oszczędności oraz zero swoich pieniędzy.Ja doskonale wiem że różnie się układa finansowo w życiu ale czymś trzeba dysponować we własnej kieszeni,choćby malutką kwotą.To jest dla mnie trochę chory układ.Pozostawiając na boku kwestie rowerową nie wybrażam sobie jak kupuje swojej kobiecie na prezent kolczyki czy inne świecidełka biorąc pieniądze ze wspólnej kasy a co gorsza jednego konta bankowego.Oczywiście na pierwszym miejscu pozostaje szacunek,zaufanie i zdrowy rozsądek w dysponowaniu domowymi finansami.
marcinusz Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Rozwód? Jak trzeba, to rozwód. Przede wszystkim trzeba jednak zapobiegać a nie leczyć, tj. nie wiązać się z osobą, z którą nie umie się dojść do porozumienia czy taką, która próbuje decydować za mnie. Jestem dorosłym człowiekiem. Nikt mi tego nie zabierze. Wielu osoba sie wydaje ze to moje pieniadze i moge z nimi robic co chce. Pieniądze, które zarabiam są moje. To mi się nie wydaje. Tak jest. Nie mogę robić co chcę, bo trzeba zapłacić za mieszkanie, oszczędzać na większe itd. itp. Sam jednak decyduję ile mam odkładać a ile mogę przeputać na przyjemności (rower i wyjazdy w moim przypadku). Ustalam tylko wspólne większe wydatki (mieszkanie, samochód - mamy jeden, remont, wyposażenie mieszkania), czyli wspólne jest tylko to, co musi być wspólne.
beskidbike Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Jeśli finanse pozwalają na to, aby zapewnić podstawowe potrzeby życiowe rodzinie i jeszcze sporo zostaje, to nie widzę uzasadnienia, aby ktokolwiek inny zarządzał moimi pieniędzmi i decydował na co je wydaję. Stać mnie to kupuję, jadę w góry czy cokolwiek. Nie stać mnie, to siedzę spokojnie na dupie i kombinuje jak zmienić ten stan rzeczy
radziuGD Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 nie wybrażam sobie jak kupuje swojej kobiecie na prezent kolczyki czy inne świecidełka biorąc pieniądze ze wspólnej kasy a co gorsza jednego konta bankowego 1. wypłata z bankomatu - nie musisz w bankomacie powiedziec, że to na kolczyki 2. zapłać karta kredytową - historia karty jest dostępna tylko dla włsciciela bez jaj ale to akurat najmniejszy problem
fala77 Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Bez jaj to jest właśnie takie kombinowanie.Może widzi może nie.Może do bankomatu będe biegał a może będzie pytanie po co byłem w bankomacie.Dostęp do konta to mamy wspólny rodzinny i każdy widzi historie co nie znaczy że nie mam swoich osobnych pieniędzy z którymi robię co chcę.Podstawa to zaufanie.Mamy pieniądze wspólne na najważniejsze rodzinne wydatki rachunki itd.ale każdy z osobna zbiera sobie na swoje zachcianki.
radziuGD Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Jakie kombinowanie? Jedno konto, zero kombinowania, płacisz kredytową i nie ma widocznej historii bo karta nie jest wspólna. Drugie konto na własne wydatki to już nie jest kombinowanie a wyplata z bankomatu czy płatność kredytową już jest kombinowaniem?
montell81 Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Ale kartę kredytową trzeba z czegoś spłacić prawda?
fala77 Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Wiesz co nie będziemy się zagłębiać w tajniki bankowe ale ja online mogę podejżeć historię każdej karty w naszym domu jak i konta.Mniejsza z tym rób sobie jak chcesz.Naprawdę mam to gdzieś.Bardziej chodzi mi o to że jak się ludzie kochają, mają trochę rozumu i zaufanie to nie muszą siebie kontrolować nawzajem.Każdy ma swoje pieniądze i kupuje zgodznie ze swoją wolą lub koniecznością w danej chwili.W dużym skrócie z żalem patrzę czasem na kolegę z pracy z którym idziemy na piwo i z jego ust pada pytanie czy mu ktoś na to piwo pożyczy bo mu żona wszystkie pieniądze zabrała.Nie potrafię opisać na czym opiera się taki związek.Pewnie tylko na dzieciach...To jest naprawdę skrajność a tematyka rowerowa jest tylko jednym z czynników bo nie rowerem tylko człowiek żyje.
verul Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 płacisz kredytową i nie ma widocznej historii bo karta nie jest wspólna. A z czego ja splacisz, skoro cala Twoja wyplata idzie na wspolne konto i nie masz wlasnej kasy?? Jak trzeba, to rozwód. Skoro juz przy rozwodach jestesmy, to kobieta do rozwodu przygotowuje sie 3 lata, facet na ogol bierze go z dnai na dzien. Wiedza ile zarabia facet bardzo ulatwia wydojenie go do zera, a fakt ze ma mniejsze potrzeby i godzi sie na to (a kobieta ma wieksze) tym bardziej uzasadnia koniecznosc pozniejszego placenia wysokich alimentow na zone. Oczywiscie wchodzac w zwiazek nie zakladam z gory ze takie cos sie wydarzy, ale generalnie takie rzeczy w swiecie sie dzieja i warto o tym pamietac. Dlatego jestem przeciwnikiem posiadania wspolnego konta na ktore z automatu wplywa pensja. Uwazam ze najzdrowszy uklad jest wtedy gdy malzenstwo posiada trzy osobne budzety. Maz swoj, zona swoj i oni jako malzenstwo wspolny. Bo zarowno facet jak i kobieta sa osobnymi bytami ale zyjacymi razem. Maja wspolne cele i plany na przyszlosc, ale ich zycie nie powinno sie ograniczac jedynie do tego co wspolne. A skoro jest cos w nim co wspolne nie jest to wymaga ono osobnego nie wspolnego finansowania. Ale rozumiem poglad ze jak malzenstwo to wszystko wspolne. Tak jest u ludzi bardzo tradycyjnych lub malo zamoznych. Bo jak ktos ma malo kasy to i tak nie ma z czego tych trzech budzetow tworzyc skoro z trudem wystarcza na jeden wspolny. Jak ktos ma jej wiecej ale jest tradycjonalista to tez bedzie wolal jeden. Tylko ze w tradycji nie bylo rozwodow, a dzisiaj sa.
marcinusz Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Ale rozumiem poglad ze jak malzenstwo to wszystko wspolne. Tak jest u ludzi bardzo tradycyjnych lub malo zamoznych. Bo to tradycja polegająca na tym, że wspólnie dzieli się biedę a nie majątek. Kasa idzie do jednego wora a rządzi ten, kto umie, czyli na przykład nie przepija. To często jest w praktyce takie nieformalne ubezwłasnowolnienie. Oczywiście wspólnoty często działają dobrze bez patologicznych układów, ale generalnie łatwiej mieć wszystko wspólne, gdy się nic nie ma. Społeczeństwo jednak nieco się wzbogaciło przez ostatnie lata, rośnie świadomość ekonomiczna i klasyczna wspólnota słabiej się sprawdza. Ludzie kombinują z darowiznami przed ślubem, aby coś wartościowego zostało przy synu/córce a nie weszło do wspólnoty. Co to za wspólnota, jeśli mieszka się w jego/jej mieszkaniu czy domu? Potem zaczyna się ukrywanie zarobków. Po co to wszystko?
radziuGD Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 A z czego ja splacisz, skoro cala Twoja wyplata idzie na wspolne konto i nie masz wlasnej kasy?? Z tego właśnie wspólnego konta. Jak ktoś ma jej więcej ale jest tradycjonalista to tez bedzie wolal jeden. Ja więc jestem tradycyjnym leniem, któremu nie chciałoby się robić przelewów z prawej do lewej kieszeni.
Michal_L Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Ja z zona juz prawie 4 lata mamy wspolne konto i dobrze to funkcjobuje. Z tym ze konto oszczednosciowe niby wspolne zona ma dostep ale nie zaglada tam (Przynajmiej tak mowi). Moja w tym broszka by tam oszczednosci byly. Zona zostawia ze swojej wtplaty tylko na "zycie" i te 150 zl na waciki. Reszte przelewa na konto oszczednosci ktore jest niby wspolne. Jak potrzebuje kupic buty czy inne rzeczy poprostu mnie o tym informuje z wyprzedzeniem bym jej dal.
verul Napisano 22 Listopada 2016 Napisano 22 Listopada 2016 Jak sie kto dogaduje to jego sprawa, byle oboje malzonkowie byli szczesliwi. I zeby sie w przyszlosci nie klocic o kase. Dlatego ja cenie sobie w tej kwestii niezaleznosc. Tylko z drugiej strony jestem z natury oszczedny wiec tez nie ma potrzeby by mnie kobieta nadmiernie hamowala w kwestii wydatkow. Ja więc jestem tradycyjnym leniem, któremu nie chciałoby się robić przelewów z prawej do lewej kieszeni. I to jest kolejna mozliwosc Nie pomyslalem o tym, bo sam mam kilka rachunkow bankowych i to bez wiekszego trudu ogarniam. Poza tym sa zlecenia stale i nie o wszystkim trzeba dzieki temu pamietac.
Rekomendowane odpowiedzi
Zarchiwizowany
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.